niedziela, 3 maja 2015

03. Niedzielna niespodzianka



Słodki spokój zakłócił drażniący, niebywale hałaśliwy a jakże mocno irytujący dźwięk klaksonu. Leżał cierpliwie starając się wmówić sobie, że to zaraz minie i będzie mógł znów pogrążyć się we śnie, lecz hałas nie przechodził. Rozdrażniony uchylił powieki gotów wykrzyczeń przez okno, co myśli o imbecylu jadącym z klaksonem wczesnym rankiem w niedzielę.  Na złość sprawca zdążył odjechać a mimo ponownie nastania spokoju nie potrafił zasnąć. Z cichym westchnieniem przewrócił się na bok zerkając na pogrążoną w sennych marzeniach białowłosą, która najwyraźniej zmęczona wczorajszym treningiem za nic miała hałasy otoczenia. Uśmiechnął się czule obserwując beztroskę na twarzy przykrytej kilkoma pasemkami włosów, wyciągnął rękę odgarniając je za ucho, przejeżdżając powoli palcami w delikatnym geście po jej policzku, lekko rozchylonych wargach, odsłoniętym ramieniu aż po dłoń spoczywającą koło głowy na poduszce. Nie mógł uwierzyć, że już tak długo są ze sobą razem, czasami miał wrażenie jakby minęła dopiero chwila, krótki odcinek czasu, podczas którego nie zdążyło się jeszcze zupełnie poznać tą drugą osobę. To mogło być tylko cichym pragnieniem, już nierealnym, oboje znali siebie na wylot, bardzo często porozumiewając się zupełnie bez słów.
Spędził trochę czasu na obserwowaniu śpiącej dziewczyny zanim postanowił wstać, udając się do kuchni wykonań czynność, bez której dzień nie może się zacząć, a mianowicie wstawił wodę na kawę. Przygotowawszy czarny napój, kilka kanapek w ramach śniadania i po ogarnięcia swojego wyglądu postanowił obudzić Atari. W niedzielę lubiła spać do oporu, aby nadrobić zaległości z tygodnia, toteż nie było zbyt miło jak się ją szturchało, lecz postanowił zaryzykować.
— Atari, kochanie moje, pora wstawać — zaczął melodyjnym głosem już od progu. — Skarbie, mam dla ciebie niespodziankę — mówił kładąc się obok na łóżku. — Zrobiłem też śniadanie. — Chwycił rant koca próbując go ściągnąć z dziewczyny. Zareagowała mruknięcie i przewróceniem się na drugi bok, plecami do bruneta. — Kotku mój. — Nie poddawał się i zrzucił całkowicie nakrycie.
— Co chcesz, Uchiha? — mruknęła niezadowolona próbując wymacać coś, czym mogłaby się przykryć.
— Mam dla ciebie niespodziankę, więc proszę o wstanie.
— Jeżeli to niespodzianka z tych w kategorii, kumple wpadają i będziemy grać a nie chcę by cię widzieli taką, to możesz się wypchać nią.
— Spokojnie, to coś innego.
— A coś tym razem wymyślił? — zapytała odwracając się przodem do bruneta.
— Zobaczysz jak wstaniesz, zjesz i się ogarniesz.
Przekrzywiła głowę przyglądając się radosnemu Itachiemu, który z uśmiechem na ustach wyglądał dość podejrzanie, jak na niedzielę rano i wczorajszy trening. Jednocześnie zaczynała ją intrygować niespodzianka, którą przygotował, toteż podniosła się z zamiarem wstania, lecz wylądowała szybko z powrotem na łóżku pociągnięta przez bruneta kradnącego zwyczajowego porannego całusa.

— No to, co przygotowałeś? — zapytała rozsiadając się wygodnie przed kanapą i wręczając chłopakowi szczotkę do włosów.
— Chodźmy na miasto.
— Co? — Odwróciła się na tyle gwałtownie, że ząbki narzędzia przeczesującego włosy nie zdążyły zostać wyplątane z nich, co w rezultacie sprowadzało się do wylądowania przedmiotu na podłodze. — I tylko po to mnie budziłeś? Żeby wybrać się na miasto?
— Nie zupełnie, niespodzianka będzie później — tłumaczył starając się powrócić do przerwanej czynności, lecz nadal odwrócona białowłosa nie miała zamiaru mu tego ułatwić.
— Kręcisz coś — odparła lustrując go lekko przymrużonymi oczami. — Jednak, niech ci będzie.
Itachi uśmiechnął się przejeżdżając szczotką po białych włosach ukochanej, rad, że przynajmniej pierwsza faza planu przebiega bez większych problemów. Mały zgrzyt pojawił się w chwili, kiedy Atari ubrana w letnie, odsłaniające sporo ciuchy chciała wyjść. Mężczyzna stał dokładnie badając dzisiejszy wygląd dziewczyny, który prezentował się nazbyt kusząco dla przechodniów, mimo iż ona sama nie popierała tego stwierdzenia.
— No, ale co jest nie tak? — pytała przeglądając się w lustrze.
— Nie mogłabyś się przebrać w coś innego? — proponował namolnie starając się przekonać ją do zmiany garderoby. Po kilku chwilach westchnęła, mamrocząc coś niezbyt zrozumiale weszła do sypialni, co pozwoliło odetchnąć Itachiemu. Głupio było mu się do tego przyznawać, ale ostatnimi czasy stał się potwornie zazdrosny o Atari. Tłumaczył jej powody tego, lecz dziewczyna niezupełnie pojmowała męski tok rozumowania w takich kwestiach, toteż czasami już godziła się na jego dziwne wymagania, jak przykładowo to.
— A tak lepiej? — zapytała zmieniając szorty i bluzeczkę na ramiączkach na długą zwiewną spódnicę, top i prześwitującą bluzkę sporo za luźną z rozciętymi rękawami sięgającymi do przedramienia. Uśmiechnął się potakując energicznie głową. Nie chciał, aby wszyscy faceci na ulicy oglądali się za jego dziewczyną, co często miało miejsce. Pragnął mieć, Atari tylko dla siebie, być jedynym, który patrzy na nią w ten specyficzny sposób.
— No to gdzie idziemy? — zapytała obserwując jak Uchiha zamyka drzwi na klucz.
— Gdzie chcesz. Dzisiaj uszczęśliwiam moje szczęście — odparł muskając w delikatnym pocałunku policzek. Darowała sobie kąśliwą uwagę o pozostaniu w domu i wygodnym mięciutkim łóżku, co by ją bardziej uszczęśliwiło niż podróż pociągiem w zaduchu z towarzyszącym zapachem spoconych ciał współpasażerów.
Udali się na dworzec wybierając dopiero tam cel podróży, którym okazała się pokaźna dzielnica handlowo-rozrywkowa Sahiha. W momencie, kiedy Atari studiowała połączenia mężczyzna oddalił się rzekomo w celu znalezienia automatu z napojami a tak naprawdę dokonując ukradkowo techniki klonowania. Stworzony drugi brunet dostał zadanie specjalne, wyciągnięte z torebki białowłosej jej klucze do mieszkania oraz nakaz szybkiego ulotnienia się, aby nie zostać wykrytym. Niczego niepodejrzewająca kobieta machnęła do zbliżającego się Itachiego wskazując na nadjeżdżający pociąg, każąc się pośpieszyć.
Czas mijał iście sielankowo, spacerowali po głównych ulicach ciesząc wzrok kolorowymi wystawami, zaglądając, do co ciekawszych sklepów, delektując się drobnymi przekąskami czy piękną zielenią okolicznego parku, do którego również zawitali. Spokojna niedzielna randka, bez żadnych incydentów typu podrywanie Atari przez nieznajomych wyraźnie ignorujących stojącego obok bruneta, czy chichoczące dziewczyny starające się sobą zainteresować Uchihę. Niestety takie sytuacje dość często miały miejsce, przez co Itachi tęsknił do świata ninja, gdzie panował honor, a przynajmniej nikt nie starał się uwieść osoby będącej już w związku.  Mężczyźnie strasznie nie podobał się zmieniający kanon piękna, który spowodował ogromne zainteresowanie innych białowłosą. Pamiętał dobrze czasy początku ich związku, jak ludzie unikali ich bojąc się, kiedy to nienaturalny kolor włosów jak i oczu był uważany za coś złego, a skrytości i tajemniczości nie utożsamiało się z naturalną anonimowością mieszkańców wielkich aglomeracji. Kto by pomyślał, że przyjdzie moment, w którym żeby spokojnie żyć będą zmuszeni do ukrywania prawdziwej tożsamości, co spowoduje brak unikania przez otoczenie jednocześnie każąc tworzyć sieci kłamstwa na temat swojej przeszłości, a zwyczajowe pytanie „jak się poznaliście”, będzie katalizatorem wymyślnych historyjek.

Ostatecznie do domu wrócili dopiero po zmierzchu, mimo iż Atari chciała powrotu już wczesnym wieczorem, to Itachi skutecznie zaciągnął do mijanego centrum handlowego nie pozwalając zbliżyć się do dworca. Dziewczyna darowała sobie wypytywanie o przyczynę takiego dziwnego zachowania, w końcu miał mieć jakąś niespodziankę. Jednak im byli bliżej domu tym Uchiha był bardziej nerwowy, jakby zestresowany i nagle zawieruszył się koło windy, czego skutkiem była samotna podróż białowłosej. Nie zrażając się tym wyszukała klucze w torebce, do której wcześniej Itachi podrzucił swój komplet, i otworzyła drzwi. Po przekroczeniu progu, odruchowa rzuciła torby na podłogę macając na ślepo włącznik światła, zdjąwszy buty i zrobiwszy kilka kroków w głąb zamarła, wszędzie porozrzucane były płatki róż, dziesiątki świec poustawianych w każdym możliwym miejscu, wazony wypełnione różnymi kwiatami, wszystkie w kolorze czerwieni, do nozdrzy uderzał przyjemny zapach kadzidła mieszający się z napędzającą apetyt wonią kolacji.
— Podoba się niespodzianka? — zapytał zachodząc od tyłu i oplatając dłońmi talię, muskając delikatnie szyję, jednocześnie wyłączając żyrandol, aby nadać większy nastrój.
— Mój słodki romantyk — mruknęła odwracając się do Itachiego, zaglądając w pełne szczęścia czarne tęczówki. — Kiedy udało ci się to wszystko przygotować?
— Mała tajemnica — odparł puszczając oczko i przykładając palec do ust, w niemym geście „ci”.
— Podział cienia?
— Podział cienia — potaknął. W końcu taka była prawda. Wysłał swojego klona wykonanego na dworcu do domu, aby wszystko wysprzątał i przygotował, niszcząc go jak tylko weszli do budynku.
— Mówiłam, ci już kiedyś, że kochany jesteś?
— W takim razie zasługuję chyba na całusa?
— Zapraszam moje najukochańsze szczęście na kolację — oznajmił wskazując ręką na zastawiony stół ze świecami, kwiatami i pełnymi talerzami, kiedy po sporo dłuższej chwili odsunął się do Atari zaprzestając pocałunku. Uśmiechnęła się uroczo pozwalając poprowadzić za rękę oraz odsunąć krzesło.
— To wszystko jest takie piękne — powiedziała rozglądając się po pokoju rozświetlonym tylko blaskiem płomieni. — Tak się bardzo postarałeś, nawet ugotowałeś moje ulubione danie — dodała patrząc na talerz z dawną tradycyjną potrawą Konohy.
— Wszystko dla mojego szczęścia — odparł obserwując radość w czerwonych tęczówkach jarzących się teraz odbijanym ogniem ze świec.
— Jest dzisiaj jakiś specjalny powód? — zagadała unosząc sztućce.
— A czy musi być? Czy chłopak od tak nie może chcieć uszczęśliwić tej, na której mu najbardziej zależy?
Uśmiechnęła się wstając od stołu i obchodząc go, po czym bezpretensjonalnie usiadła mu na kolanach namiętnie całując. Pogłębił pieszczotę a dłonie automatycznie zaczęły wędrować po ciele białowłosej.
— Rozkojarzysz mnie zaraz zupełnie — mruknął przerywając czynność, zaglądając w te umiłowane czerwone tęczówki, w których oprócz płomienia świecy stojącej na blacie za nim odbijał się on sam. — A chciałbym abyś skosztowała dania, starałem się.
Pokiwała głową całując na dowidzenia nim udała się z powrotem na swoje miejsce, zabierając się za posiłek. Pozwalającym tym samym, aby kolacja przebiegała w miłej romantycznej atmosferze spędzonej na jedzeniu przepysznego dania, piciu wina i rozmowie na dość błahe tematy. Po opróżnieniu talerzy Itachi zaprowadził na balkon wyłożony kocem, by razem oglądać nocne niebo, pogrążając się w ich ulubionej czynności. Niestety jak to bywa w wielkich miastach niewiele widać gwiazd przez zewsząd bijąca aurę neonowych świateł. Jednak tę stratę rekompensował cudowny widok miasta nocą. Mieszkali w sporym bloku na ostatnim piętrze, dodatkowo osiedle znajdowało się na niewielkim wzgórzu a żeby było milej okna wychodziły na okoliczny park, za którym rozciągała się kolejna dzielnica. Brunet wiedział, że Atari bardzo lubi tu przychodzić i obserwować otoczenie, gdyż nadal kochała noc, czując się podczas niej najlepiej.
Siedzieli wtuleni w siebie patrząc na nieliczne żółto-pomarańczowe kwadratowe punkciki pozawieszane w powietrzu na różnych wysokościach, niczym latarnie dzierżone w dłoniach setek duchów, lecz w rzeczywistości będącymi światłami z okien okolicznych budynków, które tak stopiły się z tłem, że tylko wprawne oko mogłoby rozróżnić ich kształty.
— Kocham cię — wyszeptał najciszej jak potrafił wsuwając pierścionek na palec, obejmując w mocniejszym uścisku jej drobne ciało. Białowłosa lekko obróciła głowę patrząc na srebrną biżuterię o bajecznej stylizacji, pięknym szlachetnym kamieniu, niepowtarzalną, bo robioną ręcznie na zamówienie, dawanej od lat, jako pierścionek zaręczynowy. Odsunęła się nieznacznie spoglądając na czarne tęczówki pełne czułości i nieprzemijającej miłości.
— Też się kocham, ale… — Urwała opuszczając wzrok. — Nie — oznajmiła wręczając zdjęty pierścionek. — Przepraszam — oddała szybko się podnoszą, by po chwili zniknąć w ciemnościach mieszkania.
— Atari. — Zerwał się na nogi, zupełnie zaskoczony zachowaniem dziewczyny. Jeszcze nigdy nie odmówiła mu oświadczyn. — Dlaczego? Nie, nie chcesz mnie już? — pytał zatroskany obserwując plecy okryte białymi włosami odwróconej do niego tyłem niedoszłej pani Uchiha.
— To nie tak Itachi.
— A jak? Jaki masz powód by mnie odrzucić?
Te słowa zabolały. Wiedziała, że się to mu nie spodoba, lecz nie wiedziała, że aż tak przyjmie odmowę.
— Przepraszam cię Itachi, ale, jak ci to powiedzieć.
— Znudziłem ci się? Chcesz kogoś innego? Masz kogoś innego? — pytał głosem pełnym żalu, bólu, pretensji. To było dziwne, ufał Atari, wiedział, że go kocha, był tego pewien, ale nie umiał nie być zazdrosny, nie potrafił zrozumieć, że nie ma innego mężczyzn, którym mogłaby się zainteresować. Gdzieś podświadomie, cały czas się obawiał nagłej straty, odejścia jej.
— Nie prawda — oznajmiła dobitnie odwracając się przodem by zobaczyć te przerażone a jednocześnie puste oczy i dłoń zaciśniętą na pierścionku. — Itachi przecież wiesz, że cię kocham, od zawsze i na zawsze — zapewniła kładąc delikatnie dłonie na torsie, przytulając się. — Tylko zmęczyły mnie już po prostu te ciągłe śluby. Podobało mi się to na początku, niesamowicie było jeszcze raz od nowa przeżyć całą ceremonię, wesele, potem kolejny raz i jeszcze raz, ale to już zaczęło męczyć. Zawsze jest tak samo, cały czas te same niewygodne pytania, kolejne wymyślone historyjki. Dlaczego nie możemy wziąć potajemnie ślubu i darować sobie całe te wesele, będącym jedynie przyjęciem dla znajomych.
— Atari — szepnął obejmując niemal troskliwym gestem. — Wiem to, ja wiem to. Mnie też nie do końca się to podoba, lecz pamiętam jak to było za pierwszym razem, tą twoją radość, wszystkie przygotowania, krótką ceremonię w ogrodzie posiadłości, ciebie w tej białej sukni. Wszystkie wspomnienia wracają, co ślub, uwielbiam je i uwielbiam cię uszczęśliwiać. Przy okazji wiesz o tym, że nie podoba mi się te twoje wymyślone nazwisko, chciałby by mówiona do ciebie pani Uchiha, by każdy wiedział, że jesteś tylko moja, aby nikt nie miał prawa mi ciebie odebrać.
— Przecież doskonale wiesz, że nikt mnie tobie nie odbierze i, że jestem panią Uchiha od dziesięcioleci.
— Oficjalnie tak. Niestety oficjalnie też mamy nową tożsamość, przez co aktualnie jesteś tylko moją dziewczyną.
— Jest to dla ciebie bardzo ważne? — Pokiwał głową. — Uszczęśliwi cię to? — Potaknął. — Skoro tak, to chcę żebyś uklęknął.
— Wyjdziesz za mnie? — zapytał przyklękając na jedno kolano eksponują pierścionek.
— Tak — oznajmiła twardo uśmiechając się szczerze, pozwalając by wsunął na serdeczny palec biżuterię, po czym rzuciła mu się na szyję całując namiętnie.
— Dziękuję — wyszeptał, gdy przytulili się.
— Nie ma, za co — odparła zerkając na dłoń i w gorzkim uśmiechu wykrzywiając wargi. Naprawdę nie chciała brać kolejnego ślub, znów przez to przechodzić, miała już tego dość. Ostatnio coraz bardziej tęskniła za tym, co było, za starymi czasami, które odeszły, nie mając szans na powrót. Starała się nie martwić Uchihę, robiąc wszystko, aby go uszczęśliwić, w końcu za tą całą przeszłość należało mu się.
— Tak bardzo cię kocham — szeptał zatapiając się w czerwonych tęczówkach, patrząc na nie, całkowitą i czystą czułością, odgarniając białe kosmyki za ucho, głaszcząc delikatnie policzek. Uwielbiała go, kiedy taki się stawał, był dla niej wszystkim, po za tym wiedziała, co teraz zrobić, aby uzyskał pełnie szczęścia. Usta wykrzywiła w zaczepny, kuszący sposób, zerkając kątem oka na drzwi do sypialni.
— Wiesz Itachi — mówiła przejeżdżając dłonią po torsie, kreśląc zmyślne wzorki, — z czym się wiąże ślub? A może tak zrobić próbę tego? — zapytała przybierając najbardziej uwodzicielską minę, na jaką było ją stać, mimo tego, iż brunet złapał by się na cokolwiek, co potwierdzały błyski pragnienia w czarnych tęczówkach.
— To wyśmienity pomysł, w końcu... — Spojrzał jej głęboko w oczy przysuwając najbliżej jak się dało. — Praktyka czyni mistrzem. A na taką okazję wszystko musi być perfekt.  Także pozwól ma narzeczono, że cię zaniosę — oznajmił wstając z białowłosą na rękach, kierując swe kroki ku sypialni, starając się by nogami dziewczyny nie zahaczyć o framugę.

Z powodu nocnych igraszek wcześnie się nie położyli, co skutkowało problemem ze wstawaniem i robieniem wszystkiego na ostatnią chwilę oraz w pośpiechu. Porannego joggingu na dworzec również nie opuścili, to tyczy się także treningu na równowagę przeprowadzonego w zatłoczonym wagonie, do tego stopnia, że nie było jak złapać się czegokolwiek. Takim sposobem zaliczając wszelkie ćwiczenia już z samego rana dotarli pod budynek wydawnictwa dokładnie pięć minut przed rozpoczęciem pracy. Po przejściu kontroli w recepcji ograniczającej się do pokazania legitymacji pracowniczej udali się do windy jadąc na dwa różne piętra, żegnając się krótkim pocałunkiem, kiedy Itachi wysiadał na piątym poziomie, pozostawiając Atari samotną na dwie kolejna kondygnacje, nim ona również wysiadła. Przywitawszy się ze współpracownikami i z wybiciem godziny ósmej wszyscy zabrali się dziarsko do pracy, co głównie sprowadzało się do uruchomienia komputera i zajęcia miejsca przed nim.
Praca wrzała z towarzyszącym jej miarowym „klik, klik” mieszanym z szumem wentylatora i klimatyzacji. Atari obstawiona trzema ekranami z nasuniętymi na nos okularami pokrytymi powłoką przeznaczoną dla ludzi spędzającymi dużo czasu przy monitorach, wychodziła z siebie tworząc rysunki do najnowszej gry karcianej dla zagranicznego zleceniodawcy, z którym wydawnictwo podpisało w sobotę kontrakt. Lubiła swoją pracę grafika komputerowego, cieszyło ją oraz bawiło tworzenie postaci czy krajobrazów fantastycznych, gdzie mogła pokazać osoby, którym z ust wydobywa się ogień, machnięciem ręki tworzą tsunami, ostrza swoich broni pokrywają piorunami. Pełnymi garściami korzystając z tego, co sama, kiedyś widziała lub często potrafiła zrobić.
—Plany na lunch? — zagadała blondynka z sąsiedniego stolika przeciągając się w fotelu i zerkając na zegarek informujący, że do przerwy zostało półgodziny.
— Jak zawsze idziemy z Itachim gdzieś coś zjeść. A co? — Przerwała oględziny zaczętego projektu przenosząc na koleżankę wzrok.
— A, tak się pytam tylko.
— Karia, mów, o co chodzi.
— Ten nowy dwoi się i troi by poprosić się o „douczenie” w trakcie lunachu — oznajmiła tworząc cudzysłów manualny i puszczając oczko.
— Ten, co przyszedł do nas niedawno na praktyki, jak mu tam…
— Daner.
— No właśnie, dzięki Kina — zwróciła się do szatynki, która wtrąciła się do rozmowy przechodząc obok by podejść do ekspresu.
— Ja bym tam chciała wiedzieć, gdzie się on podział — mruczała uruchamiając urządzenie. — To przecież część jego obowiązków — marudziła szukając w szafce czystego naczynia. — Chcecie coś?
— Koniecznie kawy.
— Dorzucam się do prośby Atari.
— To mi też.
— I mi.
— Ja również.
— Gdzie ten chłopak? — warknęła zła rozglądając się za blond czupryną praktykanta, nie mając ochoty robić za kelnerkę.
— Znajdzie się, spokojnie Kina.
— Karia, to chodź mi pomóc, nie obrobię tych wszystkich kubków sama.
— Chyba nam się ktoś tu nie wyspał — szepnęła mijając białowłosą niereagująca na rozmowy, za bardzo zaabsorbowaną rozmyślaniem nad swoją nową pracą.
— Proszę — oznajmiła blondynka stawiając obok klawiatury kubek z czarną parującą substancją.
— Dzięki — mruknęła unosząc rękę by pochwycić za uszko naczynia, lecz została powstrzymana.
— Oświadczył ci się! — krzyknęła oglądając pierścionek, zwabiając tym samym resztę pokoju, i to nie tylko tą część damską.
— Tak, wczoraj.
— O mamusiu! Opowiadaj.
— Jak to zrobił?
— Kolacja czy publiczne klękanie?
— Kiedy planujecie wziąć ślub?
I tak została zasypana lawiną pytań, na które szczerze nie chciała odpowiadać, lecz wyboru nie miała, odpowiadała ograniczając się do półsłówek, zastanawiając się, dlaczego to zawsze kobietę czeka taka sytuacja, nikt nigdy nie napada tak na narzeczonego, kilka poklepań i gratulacji, to wszystko.

***

Niewielki urządzony w ciemnych kolorach pokój ze słusznych rozmiarów telewizorem i brakiem okien, był zajmowany przez dwójkę osób w eleganckich garniturach oglądających wyświetlany film z pełną powagą i analizą.
— Szefie mam złe wieści. — Do pomieszczenia wszedł ze sporym rozmachem podwładny wyraźnie zmartwiony.
— Mówiłem, żeby mi nie przeszkadzać — warknął zatrzymując projekcję.
— To bardzo pilne.
— Mów. — Ponaglił zerkając na swojego towarzysza wyjmującego papierosa.
— Nasza technika nie działa.
— Do rzeczy — oznajmił marszcząc czoło, surowym wzrokiem lustrując lekko przestraszonego młodzieńca.
— Wieści z samego centrum od Warony, zaręczyła się z nim.
— Co takiego! — warknął zaciskając dłonie w pięści omal nie niszcząc trzymanego pilota. — Wołaj mi Kanerskiego!
— Jestem tuż obok — odparł spokojnie wchodząc do pokoju i zasiadając na fotelu obok szefa. — Wygląda na to, że nasze metody są zbyt subtelne.
— Zostały opracowane zgodnie z podręcznikiem, on nie może się mylić.
— Oczywiście szefie, lecz proszę spojrzeć na rezultaty. Do tego materiały mają już swoje lata, wszystko się zmienia, ona pewnie też. Proponuję troszeczkę bardziej docelowe środki, konkretniejsze, drastyczniejsze.
Mężczyzna westchnął masując sobie skroń, po czym wyjął z marynarki paczkę papierosów wyjmując jednego. Od razu siedzący obok niego jegomość dobył zapalniczki podkładając już zapaloną pod włożoną do ust używkę. Zaciągnął się konkretnie wydmuchując pokaźny kłąb szarego dymu patrząc na zatrzymany obraz przedstawiający dziewczynę w stroju sportowym wykonująca kopniaka z półobrotu z białymi włosami wysoko upiętymi w kitkę.
— Analiza sytuacji i opcje działania z konkretnymi komentarzami oraz symulacjami, na dziś wieczór — rozkazał machając na przybyłych podwładnych, aby opuścili pokój. Po cichym trzasku informującym o zamknięciu drzwi uruchomił player obserwując wraz z towarzyszem poczynania białowłosej kobiety podczas treningu.

***

Atari uratowała pełna godzina rozpoczynająca porę lunchu, wymigując się spotkaniem z Uchihą szybko zebrała się, niemal uciekając z pokoju. Stała pod firmą zerkając na czyste błękitne niebo, spokojnie czekając na bruneta, który szybko dołączył przepraszając za zwłokę. Trzymając się za ręce ruszyli ku pobliskiej restauracji, opowiadając sobie przebieg pierwszej połowy czasu pracy. Domyślała się, że na samo wspomnienie o dowiedzeniu się wszystkich innych o zaręczynach Itachi napnie się dumny i usatysfakcjonowany, co ją lekko rozbawiło.
— Masz zamiar w czasie przerwy pracować? — zagadał obserwując jak pod koniec posiłku wyjmuje z torebki tablet.
— Przez kontrakt podpisany z tą zagraniczną firmą mam sporo roboty, a zero pomysłów. — Westchnęła otwierając odpowiednią aplikację i cyknięte na szybko zdjęcie zaczętego rysunku.
— Daj zerknąć. — Wstał siadając obok niej na niewielkiej kanapie. — A jakby tutaj dać coś w rodzaju susanoo? — zapytał wskazując palcem odpowiedni obszar.
— To jest myśl — szepnęła zamyślając się nad tym pomysłem. — Można by było wówczas wszystko przyciemnić a susanoo dać w kolorach Sasuke, fioletowych. Wyglądałoby perfekcyjnie, w końcu to ma być nekromanta — mówiła rozradowana dokonując kilka kliknięć, aby zaznaczyć pole działań. — Nie nudzi cię twoja praca? — zapytała chowając urządzenie z powrotem do torebki zadowolona z tak szybkiego rozwiązania problemu.
— Jest dobrze.
— Kłamiesz — mruknęła doskonale wiedząc, że przecież to Itachi zaproponował im zainteresowanie się grafiką komputerową, po tym jak poznał tajniki photoshopa podczas obróbki zdjęć, jako fotograf.
— Jest dobrze — powtórzył głaszcząc.
— Nie rozumiem, czemu godzisz się na taką pracę, jak możesz poszukać innej, być znów grafikiem. Przecież bardzo to lubiłeś.

— Atari nie wracajmy do tego — odparł stanowczo powracając na swoje miejsce, naprzeciw. Dziewczyna westchnęła rozumiejąc, że nici z nagabywania go na zmianę posady. Bolało ją to bardzo, gdyż przez nią zgodził się na takie stanowisko jak edytor działu opowiadań w wydaniu fantasy. Masa czytania, odpisywania na emaile potencjalnych autorów, wybieranie tekstów, które by pasowały do przewodniej myśli na dany numer, niby ciekawe, lecz wiedziała, że to nie dla niego. Nie mogła pojąć, dlaczego rzucił dobrze prosperującą firmę tylko, dlatego, aby pracować razem z nią. Starał się to tłumaczyć, względami wygody, hecami w poprzedniej pracy dziewczyny, zazdrością czy chęcią bycia po prostu bliżej, jednak do końca nie rozumiała nadal.

2 komentarze:

  1. Uchiha taki romantyk <3 Choć wyczuwam lekkie odchylenia na tle zazdrości.
    Akcja powoli nabiera tempa. Widać, że wkrótce pojawią się jakieś spięcia :D
    Dalej nie przywykłam do braku walk i tego spokojnego życia. Ale to kwestia czasu.
    Czekam niecierpliwie na kolejny rozdział, oby pojawił się jak najszybciej :D
    Pozdrawiam :*

    OdpowiedzUsuń
  2. To jest aż szokujące. Taka wizja życia w czasach gdy świat zapomniał już o istnieniu shinobi. Relacja Atari oraz Itachiego jest genialnie zrobiona. Z jednej strony są jak stare małżeństwo, wiedzą o sobie wszystko, znają nawzajem swoje nawyki, rozumieją bez słów. To jest ten rodzaj bliskości na którego wypracowanie potrzeba lat - a oni akurat czasu mieli całkiem sporo. Jednocześnie nie stracili nic z romantyzmu, ani nie popadli w nudną rutynę. Są parą tak idealną, że aż serce boli z zazdrości. Boje sie momentu gdy jakieś zewnętrzne wydarzenie ich rozdzieli.
    W ogóle ten motyw ciągłych ślubów... jejć, Itaś taki romantyczny a ona nie chce... w sumie się nie dziwię, wychodzić za maż pięćdziesiąt razy to pewnie mordęga jakich mało. Ale jak trzeba to trzeba :)
    Nie no, wizja Atari pracującej jako grafik komputerowy, wykorzystującej motywy ze starego życia do robienia genialnych obrazków mnie powaliła. Tą dwójkę wyobrażałabym sobie raczej w roli... no nie wiem zabójców na zlecenie, ochroniarzy, może polityków albo super bogatych biznesmenów (po wielu, wielu latach życia pewnie mają na koncie jakieś oszczędności. Oni pracują dla rozrywki, czy dlatego, że im kasy brakuje?).
    I teraz najważniejsze. O co chodzi z tymi ludźmi w tajnym, mrocznym pokoiku? Oni tam na ekraniku podglądają Atari? W ogóle wiedza kim ona jest? Czego od głównej bohaterki chcą. Tajemnicza sprawa.
    Ogólnie boje się momentu kiedy dotychczasowa sielanka pryśnie.
    W każdym razie czekam na ciąg dalszy i mam nadzieję, że nie każesz znowu tyle czekać (proooszeee... tutaj robię oczka ala kot ze szreka a ty nie mogąc się oprzeć nadmiarowi słodyczy siadasz do pisania... ooo... tak dokładnie ma być).
    Powodzenia i weny życzę

    OdpowiedzUsuń