poniedziałek, 30 marca 2015

02. Centrum Sportu i Kondycji



Atari stanąwszy przed bramą prowadzącą do sporego kompleksu sportowego wciągnęła powietrze w płuca, zaciągając się zapachami otoczenia. Uśmiechnęła się zadowolona z tego, że tu jest i wyjmując słuchawki z uszu weszła na teren centrum. Za drzew otaczających alejkę do głównego wejścia można było usłyszeć okrzyki motywujące do dalszego biegania, dochodzące z bieżni. Dziewczynę zaczęły rozbierać emocje, tak była stęskniona za treningami.
— Pani Ahihcu, — zagadał portier widząc białowłosą — dawno pani tutaj nie widziałem. Bez Uchihy tym razem?
— Witam panie Piwachi. Jak to jest, że pan tak wszystkich zapamiętuje? — zapytała bardziej dla potrzymanie rozmowy niżeli chcąc uzyskać odpowiedź. — Tak, niestety. Ten leń woli grać w gry.
— Zestarzał się i tyle.
Zaśmiała się. Mężczyzna trafił w sedno sprawy nawet nie zadając sobie z tego sprawy, w końcu, kto wie ile oni mieli już lat. Dziewczyna nigdy tego nie liczyła, za wiele by wyszło, zaś brunet pogubił się w pewnym momencie, gdyż, co pewien czas trzeba było przybierać nowe tożsamości. Wprawdzie ograniczało się to, do zmiany pracy i wciśnięciu wszystkim znajomym, że się wyjeżdża za granicę. Bądź, co bądź, ale w pewnym momencie brak oznak starzenia się, zadziwiałoby, nawet w obecnych czasach.
— Zapewne ta… A zastałam jeszcze Kimurę? — zapytała po chwili milczenia.
— Tak. Dopiero, co zaczął zajęcia z ostatnią dzisiaj grupą. Tak jak zawsze sala numer 6.
— Dziękuję — odparła ruszając w stronę korytarza. — Zostanę dzisiaj do końca.
— Proszę tylko się nie spóźnić! — krzyknął za oddalającą się dziewczyną, która w odpowiedzi tylko podniosła dłoń na znak, że usłyszała.
Weszła do sporej sali gdzie młodzież dobrana w pary ćwiczyła nowe ciosy pod nadzorem senseia. Blondyn widząc Atari uśmiechnął się skinąwszy głową. Obeszła starannie zebranych stając pod ścianą, by stamtąd móc dokładnie obserwować ich poczynania. Lubiła tu zaglądać i patrzeć jak trenują, przypominało się jej wówczas oglądanie młodych Uchihów, którzy pod surowym okiem starszych szkolili swoje umiejętności.
— Witamy. Dawno cię tu nie było — zagadał podchodząc.
— Witaj Kimura. A Itachiego wyciągnąć nie sposób, więc się zbuntowałam i przyszłam sama.
— Widać źle wybrałaś sobie partnera.
— Odezwał się ekspert. Przypadkiem to ciebie ostatnio, znowu nie rzuciła dziewczyna? — odcięła się. —Itachi jest najlepszy.
— Ośmielę się nie zgodzić. Wydaje mi się, że ciebie ogranicza.
— Niby, w czym? — zapytała unosząc brew w geście zdziwienia.
— Chociażby tym, że nie chce tutaj przychodzić, a nie godzi się abyś przychodziła sama.
— Daj spokój, przecież to tylko…
— Po za tym — przerwał jej, — jest zbyt przystojny. Na pewno wiele dziewczyn wokół niego lata, nie obawiasz się zdrady?
— Kimura, przeginasz — warknęła. Właśnie tego w nim nie lubiła, mężczyzna starał się ją skłócić z Itachim, mało tego brunet powiedział, że również próbował oczernić białowłosą w jego oczach. Celem było doprowadzenie do rozstania, a jak Uchiha domniema związanie się z Atari, między innymi, dlatego nie chce, aby dziewczyna przychodziła tutaj bez niego.
— Lepiej pokaż, na co się stać na macie.
— Z przyjemnością. Przerwać ćwiczenia! — krzyknął zwracając się do grupy jednocześnie kierując ku nim kroki. — Gościmy dzisiaj panią Ahihcu Atari, która jest współwłaścicielką ośrodka jak i zdobywczynią czarnego pasa w karate. Korzystając z okazji, chcielibyśmy wam pokazać jak wygląda prawdziwy sparing profesjonalistów. Proszę o zrobienie nam miejsca i uważne obserwowanie. Po pokazie przedyskutujemy zaobserwowaną strategię. To będzie dla was ciekawy oraz pouczający trening.
Młodzi karatecy posłusznie usunęli się z mat zasiadając w siadzie skrzyżnym wokół nich, gotowi na zapowiedzianą prezentację.
— No Kimura, szykuj lepiej maść na siniaki — oznajmiła zrzucając z ramienia torbę, która z głośnym pacnięciem wylądowała na podłodze, zaś właścicielka rozsznurowawszy buty, skierowała się ku matom, gdzie czekał już blondyn. Zgodnie z tradycją stanęli naprzeciw siebie wykonując pokłon, poczym zaczął się zwyczajowy taniec. Oboje trzymając ręce na odpowiedniej wysokości w przygotowaniu do ataki poruszali się po okręgu nie spuszczając z przeciwnika wzroku. Na tym już etapie było widać znacząca różnice między ich umiejętnościami. Blondyn poruszał się dość nerwowo, przebierając nogami, jakby chciał wykonać ruch, lecz porzucając w ostatniej chwili ten pomysł. Prezentowało się to dość dziwacznie przy płynnych krokach dziewczyny, spokojnych, niezdradzających żadnych zamiarów. Kimurę wyraźnie drażniła taka postawa, więc przeszedł do ofensywy. Wykonując specyficzne kroki, wyglądające bardziej jak podskakiwanie, zmniejszył dystans wyraźnie szykując się do ataku. Atari mimo tylu lat bez prawdziwej walki nie wyszła aż tak z wprawy, zanim jego ręce powędrowały na jej brzuch, przewidziała ruch po skurczu mięśni, które zdradzały, również można było usłyszeć świst powietrza, co wyraźnie dawało znak o celu ciosu, nawet nie trzeba było używać sharingana.  Płynnie zablokowała atak podcinając nogami przeciwnika. Mężczyzna wyłożył się jak długi na matach niemalże u jej stóp, lecz białowłosa tylko odsunęła się pozwalając wstać, aby kontynuować walkę. Wprawdzie jeden nokaut nie oznacza jeszcze końca. Tym razem wiedziony zdobytym przed chwilą doświadczeniem postanowił zaatakować nogami, nie zbliżając się zbytnio do dziewczyny. Świst przecinającego powietrza i… Atari złapała go za kostkę tuż przed swoim biodrem. Postąpiła jak przedtem, znów podcięła. Kimura zaczynając gotować się ze złości wylądował na niebieskich matach zły na siebie. Nie mógł dopuścić do tego, żeby jakaś dziewczyna go pokonywała, kompromitując w oczach uczniów. Znów zaszarżował, lecz tym razem był agresywniejszy. Podskakiwał w miejscu zadając ciosy rękami jak i nogami, nie ustając w atakowaniu. Dziewczynie się to podobało, wreszcie sparing zaczął przypominać normalny trening, jaki znała. Niestety blondyn nie był partnerem na tym samym poziomie. Blokowała, robiła uniki odskakując, co lżejsze ciosy brała na siebie, lecz sama nie przeszła do ofensywy. Tym razem grała na przeczekanie, pozwalając by Kimura wyładował się, a utrzymywane przez dłuższy czas w napięciu mięśnie spowodują zwolnienie oraz zmęczenie. W momencie, gdy zauważyła, że między szarpanymi ruchami, które cały czas wykonywał powstawały coraz dłuższe przerwy, zaatakowała. Płynne kopnięcia tu i tam, zakończone widowiskowym ciosem z półobrotu załatwiły sprawę. Blondyn leżał na matach poległy, ciężko oddychając.
— Wygrałaś — wydyszał podnosząc się do siadu.
— Jak zawsze — odparła puszczając oczko, stojąc wyprostowana bez chociażby najmniejszej zadyszki. — A teraz pora na omówienie braków w technice pana Kimury. Powodzenia — rzuciła pochodząc do porzuconej torby i butów. Do drzwi została odprowadzona przez pełne podziwu spojrzenia uczestników zajęć, a zamknąwszy je usłyszała gwar. Uśmiechnęła się kierując ku piwnicom ośrodka, gdzie mieściła się specjalna sala zaprojektowana przez nią. Swego czasu całe centrum sportowe był jednym wielkim polem treningowym, którego Uchiha by się nie powstydzili, lecz z czasem i za namową Itachiego, który był współwłaścicielem nieruchomości, zgodziła się na wynajęcie budynku oraz przylegających doń terenów. W ten sposób powstało Centrum Sportu i Kondycji, a Atari miała prawo oraz wyłączność do ulokowanej w piwnicy tajemniczej sali. Wstęp do niej miała tylko ona i brunet, gdyż to właśnie tutaj stworzyła swoje pole treningowe.
Otworzyła drzwi, za którymi widniały tylko schodu ku dołowi. Weszła, zapalając włącznik, by po kilku stopniach znaleźć się w piwnicy należącej do ośrodka. Tam skierowała się ku metalowym drzwiom na samym końcu, prowadzącym do prywatnego podziemia.

** *

Itachi stanął przed wejściem do właściwej piwnicy usilnie szukając klucza. Znalazłszy go, wcisnął, przekręcił i pchnął ciężkie drzwi wchodząc do korytarza. Domyślał się, w którym pokoju należy szukać białowłosej, więc od razu tam się skierował. Nie pomylił się. Wszedł do ogromnej sali z wielkim znakiem klanu Uchiha widniejącym na suficie i podłodze. Uśmiechnął się nostalgicznie widząc znajomy czerwono-biały znak na środku, na którym Atari wirowała w walce z wyimaginowanym przeciwnikiem. Stał tak chwile obserwując jej płynne ruchy, falujące włosy przy obrotach, skupienie widniejące na twarzy, swobodę, z jaką unosiła wysoko nogę wykonując prawie szpagat, lekkością w wyskakiwaniu na spore wysokości, jakby chciała latać. Itachi widział w tym pewną nutę tańca, wszystko było tak zgrane, płynne, powabne wręcz.
— Jednak postanowiłeś przyjść — oznajmiła zatrzymując się. Odwróciła głowę podnosząc zamknięte do tej pory powieki. Spojrzał w czerwień tęczówek mają wrażenie, że patrzy w przeszłość. Na moment zobaczył salę w podziemiach posiadłości, którą dziewczyna zaczęła wykorzystywać do treningów, gdyż oficjalnie Tsunade jej tego zabraniała, potem sceneria przeniosła się do ogrodu a na sam koniec pole walki, Wielka Wojna Shinobi, sytuacja, podczas której osłonił Sasuke przed jej atakiem, gdy była w swoim szale.
— Zawsze przychodzę — mruknął, nie pozwalając by nadeszły kolejne obrazy.
— To przywołuje wspomnienia — oznajmiła przenosząc wzrok na sufit, gdzie widniał symbol klanu. — Nikt nie przyjdzie — wyszeptała fragment napisu, który widnieje w podziemiach posiadłości Uchiha w jej celi.  Itachi bezdźwięcznie cierpiętniczo wzdychał, bolała go cała ta sytuacja, te nawroty wspomnień i to nie tych dobrych. Drgnął chcąc podejść, przytulić, zapewnić, że zawsze jest obok, lecz dziewczyna odwróciła się z uśmiechem na ustach, jednak oczy były przepełnione smutkiem, przeszłością, co powodowało, że całość obrazu sprawiała wrażenie, nie tyle co sztuczności co cierpiętnictwa. Nie mógł na to patrzeć, kilkoma szybkimi krokami pokonał niewielką odległość by ją przytulić.
— Atari — szeptał wpatrując się w głębie czerwonych tęczówek, starają się z nich wszystko wyczytać, dłoń spoczywającą na policzku przesunął w dół, aby chwycić za podbródek. Białowłosa jednak nie pozwoliła na pocałunek kładąc głowę na klatce piersiowej a pięści zaciskając na materiale koszuli. Objął ją mocniej wtulając w siebie, wiedział, że potrzebuje teraz bliskości i czułości.
— Nie myśl o tym — prosił składając troskliwy pocałunek na czubku głowy.
— Nie mogę, ja… Nie wiem jak. To, to, tak samo przychodzi. Tak nagle. Tak teraz. Nie wiem, czemu. Jakby to znów były tamte czasu.  Ja nie chce tego. Nie chce. To tak, jakby, jakby ktoś nagle mi w głowie odtworzył starą taśmę. Nie chcę. Itachi — szeptała z głosem przesiąkniętym trwogą. Opiekuńczym gestem głaskał po włosach, nadal mocno przytulając, nie wiedząc, co innego może począć. Nie znał odpowiedzi na te pytania, nie potrafił wytłumaczyć, czemu to dzieje się akurat teraz. Jedyne, czego był pewien to, tego, że musi być teraz blisko niej, wspierać i robić wszystko by nie zostawała sama. Niestety nie mógł być pewien, czy to wystarczy, miał tylko taką nadzieję.
— Może mały sparing? — zaproponował, byle by tylko odciągnąć jej myśli, skupić na czymkolwiek. Podniosła głowę patrząc zaskoczona w lekko niepewny uśmiech, lecz ostatecznie pokiwała głową.
To było to, czego akurat potrzebowała. W walkę zaangażowała każdy zmysł, najmniejszą chociażby myśl, wszystkie możliwe mięśnie oraz techniki, które bez krępacji można było zastosować w ograniczonej przestrzeni. Przez tą krótką chwilę, kiedy uważnie obserwowała szkarłat sharingana poczuła się jak shinobi. Itachi rzadko korzystał z niego, w aktualnych czasach był nieużyteczny, lecz Atari uwielbiała go. Patrząc w czerwień otoczoną czarnymi kręgami, zmieniającymi się konfiguracjami łezek, widziała ukochaną przeszłość. Wspomnienia wszystkich minionych treningów, czy to z brunetem w podziemiach klanu, czy odbywanych samotnie wśród drzew, walk stoczonych, jako pies Uchihów, członek Akatsuki, sprzymierzeniec Orochimaru, czy wolna osoba. Właśnie tych elementów brakowało jej we współczesnym życiu. Nie potrafiła żyć innym życiem niż shinobi, to było dla niej wszystkim.

— Jesteś nie do pokonania — oznajmił padając na zimną podłogę wycieńczony treningiem.
— Leszcz z ciebie — mruknęła pochylając się nad rozłożonym na łopatki chłopakiem, który leżąc na wznak próbował uspokoić akcję serca. — Kto to widział, aby Uchiha tak szybko padali? Oj, rada byłaby z ciebie niezadowolona — mówiła cmokając.
— Za to w łóżku wytrzymuję więcej niż ty — odciął się powodując soczyste rumieńce na jasnej karnacji Atari.
— Phi — prychnęła. — Też mi powód do dumy.
— Jest — odparł twardo. Nim się zorientowała, Itachi pociągnął ją za materiał ubrania jednocześnie podnosząc się do siadu, tak, aby wylądowała w jego ramiona. — Skoro mojej Acie się podoba, to już jest powód do dumy — wyszeptał nim musnął wargami policzek, pogłębiając purpurę na jej twarzy. Wydając z siebie dźwięk przypominający prychającą kotkę odwróciła głowę z nadąsaną miną, co tylko rozbawiło Uchihę.
— Chcesz coś do picia? — zapytał wstając z kamiennej posadzki. — Przejdę się na górę do automatów — wyjaśnił sprawdzając czy ma drobne w portfelu.
— Weź mi mrożoną zieloną herbatę — poleciła nim zniknął za drzwiami.  Uśmiechnęła się nie spuszczając wzroku z miejsca, gdzie przed chwilą jeszcze stał brunet. Miał on dar, który Atari uwielbiała, potrafił ją zawsze pocieszyć, jakie by to wspomnienia nie wróciły, rozwiewał wszystkie.

Stał pod automatem poszukując wzrokiem ulubionego napoju dziewczyny. Kupiwszy go oraz coś dla siebie usiadł na znajdującej się obok ławce wypijając łuk zimnego płynu. Od pewnego czasu rozmyślał nad tym, czy aby nie wykonać kroku dalej.  Sprawdził nawet stare akta, które tylko potwierdziły domniemania, że dawno tego nie robili i najwyższa pora, tylko czy w tym stanie Atari na to przystanie. Już przy ostatnim razie marudziła o idiotyczności tego, niepotrzebnym wydatkom, konieczności odgrywania znowu tej męczącej gry. On to lubił, zawsze mu się podobało, mimo powtarzania utartych już schematów, chciał to od nowa odtwarzać. Przy okazji uważał, że w jej obecnym stanie to powinno pomóc, oderwać od rozmyśleń, każąc się skupić na załatwieniu wszystkiego na czas.
— Dobry wieczór. — Uprzejmy głos zakłócił wewnętrzną debatę zmuszając do spojrzenia na intruza.
— Dobry wieczór — odparł patrząc na starszą kobietę ubraną w strój roboczy, która wychodziła z sąsiedniej sali popychając przed sobą wózek pełen środków czystości.
— Proszę się tylko nie zagapić. — Odwróciła wzrok w głąb korytarza, gdzie widniał zegarek. — I łazienki na parterze jeszcze nietknięte, radzę się pośpieszyć — oddała oddalając się z charakterystycznym klekoczącym dźwiękiem poruszających się kółek w wózku. Zerknął na godzinę, po czym wstał wracając do piwnicy.
Stanął drzwiach patrząc, jak Atari okłada z determinacją manekina. Nie raz i nie dwa się zastanawiał skąd u niej tyle zapału do tego.  Czy to wina tego, że nie ma gdzie się wyżyć, więc w każdy trening wkłada sto procent, a może to on się stoczył i nie potrafi już walczyć tak jak kiedyś, albo czyżby było tak zawsze, lecz dopiero teraz to dostrzegł? Wiedział, że nigdy nie dostanie odpowiedzi na to, zapewne nawet Atari tego nie wie.
— Już wróciłeś? — zapytała odwracając się, wyczuwszy jego obecność. Lubił po prostu patrzeć jak trenuje, jeszcze za czasów Tsunade była to jedna z ulubionych czynności.
— Trzeba się zbierać, późno już — oznajmił, gdy odbierała picie.
— Przecież dopiero, co się przyszło, nie marudź.
— Pewna jesteś? —zapytał pokazując jej wyświetlacz komórki z widniejącym na nim zegarkiem.
— Co? — krzyknęła niemal się wypluwając pity napój. — Musimy jeszcze o łazienkę zahaczyć. Podaj torbę, kończymy na dzisiaj.

Jak zawsze wychodzili z budynku, jako ostatni, wykonując przed tym prysznic w ekspresowym tempie, również tak pokonali trasę na pociąg, by jeszcze dojechać do domu o w miarę przyzwoitej godzinie. Aktualnie oboje siedzieli w komunikacji miejskiej, zmęczeni, marząc o mięciutkim łóżeczku, a Atari mocno przysypiała z głową opartą o ramię bruneta.

— Nie pomagasz — mruknęła czując delikatny dotyk na policzku, kiedy zaczął ją po nim głaskać, jednocześnie mając drugą dłoń splecioną z jej. Uśmiechnął się tylko składając krótki pocałunek na skroniach. W odpowiedzi białowłosa tylko mocniej zacisnęła złączoną dłoń, prawie zupełnie odpływając. Itachi cieszył się z jej zmęczenia. To oznaczało, że trening ją całkowicie pochłoną, więc nie miała jak rozmyślać, a to było potrzebne do plany, który przygotował na jutro.

2 komentarze:

  1. Nadal nie mogę przywyknąć do wersji w czasach współczesnych. Tak zupełnie inaczej. Nigdy nie wyobrażałam sobie, że Atari i Itachi będą wieść tak - na pozór - sielankowe życie. Oczywiście to jak najbardziej na plus, jednak brakuje mi troszkę tych elementów grozy:D Przydałaby się jakaś rozpierducha :D <3 'Centrum sportu i koncycji' - bądz co badz, niezle się urządzili xD
    Aaah noo. Nie mogę się już doczekać dalszego rozwinięcia akcji . Ciekawe co za potajemne plany knuje Uchiha :D

    Pozdrawiam ! ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. To jest... dziwne, ale w taki pozytywny sposób. Mam takie przeczucie, że ten spokój w którym Atari i itachi sobie żyją, zostanie wkrótce zburzony. Jeszcze tylko nie wiem jak. :)
    pozdrawiam i weny życzę

    OdpowiedzUsuń