Atari stanąwszy przed bramą prowadzącą do sporego
kompleksu sportowego wciągnęła powietrze w płuca, zaciągając się zapachami
otoczenia. Uśmiechnęła się zadowolona z tego, że tu jest i wyjmując słuchawki z
uszu weszła na teren centrum. Za drzew otaczających alejkę do głównego wejścia
można było usłyszeć okrzyki motywujące do dalszego biegania, dochodzące z
bieżni. Dziewczynę zaczęły rozbierać emocje, tak była stęskniona za treningami.
— Pani Ahihcu, — zagadał portier widząc białowłosą — dawno
pani tutaj nie widziałem. Bez Uchihy tym razem?
— Witam panie Piwachi. Jak to jest, że pan tak wszystkich
zapamiętuje? — zapytała bardziej dla potrzymanie rozmowy niżeli chcąc uzyskać
odpowiedź. — Tak, niestety. Ten leń woli grać w gry.
— Zestarzał się i tyle.
Zaśmiała się. Mężczyzna trafił w sedno sprawy nawet nie
zadając sobie z tego sprawy, w końcu, kto wie ile oni mieli już lat. Dziewczyna
nigdy tego nie liczyła, za wiele by wyszło, zaś brunet pogubił się w pewnym
momencie, gdyż, co pewien czas trzeba było przybierać nowe tożsamości.
Wprawdzie ograniczało się to, do zmiany pracy i wciśnięciu wszystkim znajomym,
że się wyjeżdża za granicę. Bądź, co bądź, ale w pewnym momencie brak oznak
starzenia się, zadziwiałoby, nawet w obecnych czasach.
— Zapewne ta… A zastałam jeszcze Kimurę? — zapytała po
chwili milczenia.
— Tak. Dopiero, co zaczął zajęcia z ostatnią dzisiaj
grupą. Tak jak zawsze sala numer 6.
— Dziękuję — odparła ruszając w stronę korytarza. —
Zostanę dzisiaj do końca.
— Proszę tylko się nie spóźnić! — krzyknął za oddalającą
się dziewczyną, która w odpowiedzi tylko podniosła dłoń na znak, że usłyszała.
Weszła do sporej sali gdzie młodzież dobrana w pary
ćwiczyła nowe ciosy pod nadzorem senseia. Blondyn widząc Atari uśmiechnął się
skinąwszy głową. Obeszła starannie zebranych stając pod ścianą, by stamtąd móc
dokładnie obserwować ich poczynania. Lubiła tu zaglądać i patrzeć jak trenują, przypominało
się jej wówczas oglądanie młodych Uchihów, którzy pod surowym okiem starszych
szkolili swoje umiejętności.
— Witamy. Dawno cię tu nie było — zagadał podchodząc.
— Witaj Kimura. A Itachiego wyciągnąć nie sposób, więc się
zbuntowałam i przyszłam sama.
— Widać źle wybrałaś sobie partnera.
— Odezwał się ekspert. Przypadkiem to ciebie ostatnio,
znowu nie rzuciła dziewczyna? — odcięła się. —Itachi jest najlepszy.
— Ośmielę się nie zgodzić. Wydaje mi się, że ciebie
ogranicza.
— Niby, w czym? — zapytała unosząc brew w geście
zdziwienia.
— Chociażby tym, że nie chce tutaj przychodzić, a nie
godzi się abyś przychodziła sama.
— Daj spokój, przecież to tylko…
— Po za tym — przerwał jej, — jest zbyt przystojny. Na
pewno wiele dziewczyn wokół niego lata, nie obawiasz się zdrady?
— Kimura, przeginasz — warknęła. Właśnie tego w nim nie
lubiła, mężczyzna starał się ją skłócić z Itachim, mało tego brunet powiedział,
że również próbował oczernić białowłosą w jego oczach. Celem było doprowadzenie
do rozstania, a jak Uchiha domniema związanie się z Atari, między innymi,
dlatego nie chce, aby dziewczyna przychodziła tutaj bez niego.
— Lepiej pokaż, na co się stać na macie.
— Z przyjemnością. Przerwać ćwiczenia! — krzyknął
zwracając się do grupy jednocześnie kierując ku nim kroki. — Gościmy dzisiaj
panią Ahihcu Atari, która jest współwłaścicielką ośrodka jak i zdobywczynią
czarnego pasa w karate. Korzystając z okazji, chcielibyśmy wam pokazać jak
wygląda prawdziwy sparing profesjonalistów. Proszę o zrobienie nam miejsca i
uważne obserwowanie. Po pokazie przedyskutujemy zaobserwowaną strategię. To
będzie dla was ciekawy oraz pouczający trening.
Młodzi karatecy posłusznie usunęli się z mat zasiadając w
siadzie skrzyżnym wokół nich, gotowi na zapowiedzianą prezentację.
— No Kimura, szykuj lepiej maść na siniaki — oznajmiła
zrzucając z ramienia torbę, która z głośnym pacnięciem wylądowała na podłodze,
zaś właścicielka rozsznurowawszy buty, skierowała się ku matom, gdzie czekał
już blondyn. Zgodnie z tradycją stanęli naprzeciw siebie wykonując pokłon,
poczym zaczął się zwyczajowy taniec. Oboje trzymając ręce na odpowiedniej
wysokości w przygotowaniu do ataki poruszali się po okręgu nie spuszczając z
przeciwnika wzroku. Na tym już etapie było widać znacząca różnice między ich
umiejętnościami. Blondyn poruszał się dość nerwowo, przebierając nogami, jakby
chciał wykonać ruch, lecz porzucając w ostatniej chwili ten pomysł.
Prezentowało się to dość dziwacznie przy płynnych krokach dziewczyny,
spokojnych, niezdradzających żadnych zamiarów. Kimurę wyraźnie drażniła taka
postawa, więc przeszedł do ofensywy. Wykonując specyficzne kroki, wyglądające
bardziej jak podskakiwanie, zmniejszył dystans wyraźnie szykując się do ataku.
Atari mimo tylu lat bez prawdziwej walki nie wyszła aż tak z wprawy, zanim jego
ręce powędrowały na jej brzuch, przewidziała ruch po skurczu mięśni, które
zdradzały, również można było usłyszeć świst powietrza, co wyraźnie dawało znak
o celu ciosu, nawet nie trzeba było używać sharingana. Płynnie zablokowała atak podcinając nogami przeciwnika.
Mężczyzna wyłożył się jak długi na matach niemalże u jej stóp, lecz białowłosa
tylko odsunęła się pozwalając wstać, aby kontynuować walkę. Wprawdzie jeden
nokaut nie oznacza jeszcze końca. Tym razem wiedziony zdobytym przed chwilą
doświadczeniem postanowił zaatakować nogami, nie zbliżając się zbytnio do
dziewczyny. Świst przecinającego powietrza i… Atari złapała go za kostkę tuż
przed swoim biodrem. Postąpiła jak przedtem, znów podcięła. Kimura zaczynając
gotować się ze złości wylądował na niebieskich matach zły na siebie. Nie mógł
dopuścić do tego, żeby jakaś dziewczyna go pokonywała, kompromitując w oczach
uczniów. Znów zaszarżował, lecz tym razem był agresywniejszy. Podskakiwał w
miejscu zadając ciosy rękami jak i nogami, nie ustając w atakowaniu.
Dziewczynie się to podobało, wreszcie sparing zaczął przypominać normalny
trening, jaki znała. Niestety blondyn nie był partnerem na tym samym poziomie.
Blokowała, robiła uniki odskakując, co lżejsze ciosy brała na siebie, lecz sama
nie przeszła do ofensywy. Tym razem grała na przeczekanie, pozwalając by Kimura
wyładował się, a utrzymywane przez dłuższy czas w napięciu mięśnie spowodują
zwolnienie oraz zmęczenie. W momencie, gdy zauważyła, że między szarpanymi
ruchami, które cały czas wykonywał powstawały coraz dłuższe przerwy,
zaatakowała. Płynne kopnięcia tu i tam, zakończone widowiskowym ciosem z
półobrotu załatwiły sprawę. Blondyn leżał na matach poległy, ciężko oddychając.
— Wygrałaś — wydyszał podnosząc się do siadu.
— Jak zawsze — odparła puszczając oczko, stojąc
wyprostowana bez chociażby najmniejszej zadyszki. — A teraz pora na omówienie
braków w technice pana Kimury. Powodzenia — rzuciła pochodząc do porzuconej
torby i butów. Do drzwi została odprowadzona przez pełne podziwu spojrzenia
uczestników zajęć, a zamknąwszy je usłyszała gwar. Uśmiechnęła się kierując ku
piwnicom ośrodka, gdzie mieściła się specjalna sala zaprojektowana przez nią.
Swego czasu całe centrum sportowe był jednym wielkim polem treningowym, którego
Uchiha by się nie powstydzili, lecz z czasem i za namową Itachiego, który był
współwłaścicielem nieruchomości, zgodziła się na wynajęcie budynku oraz
przylegających doń terenów. W ten sposób powstało Centrum Sportu i Kondycji, a
Atari miała prawo oraz wyłączność do ulokowanej w piwnicy tajemniczej sali.
Wstęp do niej miała tylko ona i brunet, gdyż to właśnie tutaj stworzyła swoje
pole treningowe.
Otworzyła drzwi, za którymi widniały tylko schodu ku
dołowi. Weszła, zapalając włącznik, by po kilku stopniach znaleźć się w piwnicy
należącej do ośrodka. Tam skierowała się ku metalowym drzwiom na samym końcu,
prowadzącym do prywatnego podziemia.
**
*
Itachi stanął przed wejściem do właściwej piwnicy usilnie
szukając klucza. Znalazłszy go, wcisnął, przekręcił i pchnął ciężkie drzwi
wchodząc do korytarza. Domyślał się, w którym pokoju należy szukać białowłosej,
więc od razu tam się skierował. Nie pomylił się. Wszedł do ogromnej sali z
wielkim znakiem klanu Uchiha widniejącym na suficie i podłodze. Uśmiechnął się
nostalgicznie widząc znajomy czerwono-biały znak na środku, na którym Atari
wirowała w walce z wyimaginowanym przeciwnikiem. Stał tak chwile obserwując jej
płynne ruchy, falujące włosy przy obrotach, skupienie widniejące na twarzy,
swobodę, z jaką unosiła wysoko nogę wykonując prawie szpagat, lekkością w
wyskakiwaniu na spore wysokości, jakby chciała latać. Itachi widział w tym
pewną nutę tańca, wszystko było tak zgrane, płynne, powabne wręcz.
— Jednak postanowiłeś przyjść — oznajmiła zatrzymując się.
Odwróciła głowę podnosząc zamknięte do tej pory powieki. Spojrzał w czerwień
tęczówek mają wrażenie, że patrzy w przeszłość. Na moment zobaczył salę w
podziemiach posiadłości, którą dziewczyna zaczęła wykorzystywać do treningów,
gdyż oficjalnie Tsunade jej tego zabraniała, potem sceneria przeniosła się do
ogrodu a na sam koniec pole walki, Wielka Wojna Shinobi, sytuacja, podczas
której osłonił Sasuke przed jej atakiem, gdy była w swoim szale.
— Zawsze przychodzę — mruknął, nie pozwalając by nadeszły
kolejne obrazy.
— To przywołuje wspomnienia — oznajmiła przenosząc wzrok
na sufit, gdzie widniał symbol klanu. — Nikt nie przyjdzie — wyszeptała
fragment napisu, który widnieje w podziemiach posiadłości Uchiha w jej
celi. Itachi bezdźwięcznie cierpiętniczo
wzdychał, bolała go cała ta sytuacja, te nawroty wspomnień i to nie tych
dobrych. Drgnął chcąc podejść, przytulić, zapewnić, że zawsze jest obok, lecz
dziewczyna odwróciła się z uśmiechem na ustach, jednak oczy były przepełnione
smutkiem, przeszłością, co powodowało, że całość obrazu sprawiała wrażenie, nie
tyle co sztuczności co cierpiętnictwa. Nie mógł na to patrzeć, kilkoma szybkimi
krokami pokonał niewielką odległość by ją przytulić.
— Atari — szeptał wpatrując się w głębie czerwonych
tęczówek, starają się z nich wszystko wyczytać, dłoń spoczywającą na policzku
przesunął w dół, aby chwycić za podbródek. Białowłosa jednak nie pozwoliła na
pocałunek kładąc głowę na klatce piersiowej a pięści zaciskając na materiale
koszuli. Objął ją mocniej wtulając w siebie, wiedział, że potrzebuje teraz
bliskości i czułości.
— Nie myśl o tym — prosił składając troskliwy pocałunek na
czubku głowy.
— Nie mogę, ja… Nie wiem jak. To, to, tak samo przychodzi.
Tak nagle. Tak teraz. Nie wiem, czemu. Jakby to znów były tamte czasu. Ja nie chce tego. Nie chce. To tak, jakby,
jakby ktoś nagle mi w głowie odtworzył starą taśmę. Nie chcę. Itachi — szeptała
z głosem przesiąkniętym trwogą. Opiekuńczym gestem głaskał po włosach, nadal
mocno przytulając, nie wiedząc, co innego może począć. Nie znał odpowiedzi na
te pytania, nie potrafił wytłumaczyć, czemu to dzieje się akurat teraz. Jedyne,
czego był pewien to, tego, że musi być teraz blisko niej, wspierać i robić
wszystko by nie zostawała sama. Niestety nie mógł być pewien, czy to wystarczy,
miał tylko taką nadzieję.
— Może mały sparing? — zaproponował, byle by tylko
odciągnąć jej myśli, skupić na czymkolwiek. Podniosła głowę patrząc zaskoczona
w lekko niepewny uśmiech, lecz ostatecznie pokiwała głową.
To było to, czego akurat potrzebowała. W walkę
zaangażowała każdy zmysł, najmniejszą chociażby myśl, wszystkie możliwe mięśnie
oraz techniki, które bez krępacji można było zastosować w ograniczonej
przestrzeni. Przez tą krótką chwilę, kiedy uważnie obserwowała szkarłat
sharingana poczuła się jak shinobi. Itachi rzadko korzystał z niego, w
aktualnych czasach był nieużyteczny, lecz Atari uwielbiała go. Patrząc w
czerwień otoczoną czarnymi kręgami, zmieniającymi się konfiguracjami łezek,
widziała ukochaną przeszłość. Wspomnienia wszystkich minionych treningów, czy
to z brunetem w podziemiach klanu, czy odbywanych samotnie wśród drzew, walk
stoczonych, jako pies Uchihów, członek Akatsuki, sprzymierzeniec Orochimaru,
czy wolna osoba. Właśnie tych elementów brakowało jej we współczesnym życiu.
Nie potrafiła żyć innym życiem niż shinobi, to było dla niej wszystkim.
— Jesteś nie do pokonania — oznajmił padając na zimną
podłogę wycieńczony treningiem.
— Leszcz z ciebie — mruknęła pochylając się nad rozłożonym
na łopatki chłopakiem, który leżąc na wznak próbował uspokoić akcję serca. —
Kto to widział, aby Uchiha tak szybko padali? Oj, rada byłaby z ciebie
niezadowolona — mówiła cmokając.
— Za to w łóżku wytrzymuję więcej niż ty — odciął się
powodując soczyste rumieńce na jasnej karnacji Atari.
— Phi — prychnęła. — Też mi powód do dumy.
— Jest — odparł twardo. Nim się zorientowała, Itachi
pociągnął ją za materiał ubrania jednocześnie podnosząc się do siadu, tak, aby
wylądowała w jego ramiona. — Skoro mojej Acie się podoba, to już jest powód do
dumy — wyszeptał nim musnął wargami policzek, pogłębiając purpurę na jej
twarzy. Wydając z siebie dźwięk przypominający prychającą kotkę odwróciła głowę
z nadąsaną miną, co tylko rozbawiło Uchihę.
— Chcesz coś do picia? — zapytał wstając z kamiennej
posadzki. — Przejdę się na górę do automatów — wyjaśnił sprawdzając czy ma
drobne w portfelu.
— Weź mi mrożoną zieloną herbatę — poleciła nim zniknął za
drzwiami. Uśmiechnęła się nie
spuszczając wzroku z miejsca, gdzie przed chwilą jeszcze stał brunet. Miał on
dar, który Atari uwielbiała, potrafił ją zawsze pocieszyć, jakie by to
wspomnienia nie wróciły, rozwiewał wszystkie.
Stał pod automatem poszukując wzrokiem ulubionego napoju
dziewczyny. Kupiwszy go oraz coś dla siebie usiadł na znajdującej się obok
ławce wypijając łuk zimnego płynu. Od pewnego czasu rozmyślał nad tym, czy aby
nie wykonać kroku dalej. Sprawdził nawet
stare akta, które tylko potwierdziły domniemania, że dawno tego nie robili i
najwyższa pora, tylko czy w tym stanie Atari na to przystanie. Już przy
ostatnim razie marudziła o idiotyczności tego, niepotrzebnym wydatkom,
konieczności odgrywania znowu tej męczącej gry. On to lubił, zawsze mu się
podobało, mimo powtarzania utartych już schematów, chciał to od nowa odtwarzać.
Przy okazji uważał, że w jej obecnym stanie to powinno pomóc, oderwać od
rozmyśleń, każąc się skupić na załatwieniu wszystkiego na czas.
— Dobry wieczór. — Uprzejmy głos zakłócił wewnętrzną
debatę zmuszając do spojrzenia na intruza.
— Dobry wieczór — odparł patrząc na starszą kobietę ubraną
w strój roboczy, która wychodziła z sąsiedniej sali popychając przed sobą wózek
pełen środków czystości.
— Proszę się tylko nie zagapić. — Odwróciła wzrok w głąb
korytarza, gdzie widniał zegarek. — I łazienki na parterze jeszcze nietknięte,
radzę się pośpieszyć — oddała oddalając się z charakterystycznym klekoczącym
dźwiękiem poruszających się kółek w wózku. Zerknął na godzinę, po czym wstał
wracając do piwnicy.
Stanął drzwiach patrząc, jak Atari okłada z determinacją
manekina. Nie raz i nie dwa się zastanawiał skąd u niej tyle zapału do
tego. Czy to wina tego, że nie ma gdzie
się wyżyć, więc w każdy trening wkłada sto procent, a może to on się stoczył i
nie potrafi już walczyć tak jak kiedyś, albo czyżby było tak zawsze, lecz
dopiero teraz to dostrzegł? Wiedział, że nigdy nie dostanie odpowiedzi na to,
zapewne nawet Atari tego nie wie.
— Już wróciłeś? — zapytała odwracając się, wyczuwszy jego
obecność. Lubił po prostu patrzeć jak trenuje, jeszcze za czasów Tsunade była
to jedna z ulubionych czynności.
— Trzeba się zbierać, późno już — oznajmił, gdy odbierała
picie.
— Przecież dopiero, co się przyszło, nie marudź.
— Pewna jesteś? —zapytał pokazując jej wyświetlacz komórki
z widniejącym na nim zegarkiem.
— Co? — krzyknęła niemal się wypluwając pity napój. —
Musimy jeszcze o łazienkę zahaczyć. Podaj torbę, kończymy na dzisiaj.
Jak zawsze wychodzili z budynku, jako ostatni, wykonując
przed tym prysznic w ekspresowym tempie, również tak pokonali trasę na pociąg,
by jeszcze dojechać do domu o w miarę przyzwoitej godzinie. Aktualnie oboje
siedzieli w komunikacji miejskiej, zmęczeni, marząc o mięciutkim łóżeczku, a Atari
mocno przysypiała z głową opartą o ramię bruneta.
— Nie pomagasz — mruknęła czując delikatny dotyk na
policzku, kiedy zaczął ją po nim głaskać, jednocześnie mając drugą dłoń
splecioną z jej. Uśmiechnął się tylko składając krótki pocałunek na skroniach.
W odpowiedzi białowłosa tylko mocniej zacisnęła złączoną dłoń, prawie zupełnie
odpływając. Itachi cieszył się z jej zmęczenia. To oznaczało, że trening ją całkowicie
pochłoną, więc nie miała jak rozmyślać, a to było potrzebne do plany, który
przygotował na jutro.
Nadal nie mogę przywyknąć do wersji w czasach współczesnych. Tak zupełnie inaczej. Nigdy nie wyobrażałam sobie, że Atari i Itachi będą wieść tak - na pozór - sielankowe życie. Oczywiście to jak najbardziej na plus, jednak brakuje mi troszkę tych elementów grozy:D Przydałaby się jakaś rozpierducha :D <3 'Centrum sportu i koncycji' - bądz co badz, niezle się urządzili xD
OdpowiedzUsuńAaah noo. Nie mogę się już doczekać dalszego rozwinięcia akcji . Ciekawe co za potajemne plany knuje Uchiha :D
Pozdrawiam ! ;)
To jest... dziwne, ale w taki pozytywny sposób. Mam takie przeczucie, że ten spokój w którym Atari i itachi sobie żyją, zostanie wkrótce zburzony. Jeszcze tylko nie wiem jak. :)
OdpowiedzUsuńpozdrawiam i weny życzę