niedziela, 8 marca 2015

01. Nowe życie w nowych czasach

                Atari siedziała w pociągu szybkiej kolei miejskiej ze znużeniem patrząc na mijany krajobraz aglomeracji. Widok znany dokładnie aż do bólu, odświeżany codziennie po dwa razy, jakby nagle w dziwny sposób mógł być zapomniany. Westchnęła przenosząc wzrok na tablicę wyświetlającą nazwę następnej stacji, będącą jej docelowym punktem. Wstała odklejając ciało od plastikowego oparcia siedzenia, które nieprzyjemnie parzyło odsłonięta skórę z powodu nagrzania po całodniowym naświetleniu. Zgrabnym ruchem przesunęła się ku drzwiom stając spokojnie wśród grupy pasażerów oczekujących wysiadki. Z głośnika odezwał się kobiecy głos informując o nazwie stacji, na którą pociąg właśnie wjeżdżał. Drzwi się otworzyły a niewielka grupka miarowym krokiem opuściła wagon, kierując się w stronę schodów prowadzących na ulicę. Atari przetarła ręką czoło z potu rozglądając się. Dzisiaj wyjątkowo słońce dawało się we znaki, zwłaszcza jej gdyż większość czasu spędziła w klimatyzowanym pomieszczeniu. Wyjęła komórkę z torebki spoglądając na wyświetlacz, czternasta trzynaście. Westchnęła odblokowując ją i wybierając numer ruszyła wzdłuż ulicy.
— Odbierz no — mruknęła do siebie niezadowolona po którymś sygnale kolejnego wznowionego połączenia. — Jak zawsze — dodała w chwili, gdy uruchomiła się znowu poczta głosowa. — Mógłbyś raz odebrać.
Z lekka irytacją wcisnęła telefon z powrotem do torebki przyśpieszając kroku, zła na mężczyznę, że zapewne zapomniał o tym, co miał zrobić podczas jej nieobecności. Maszerując dziarskim krokiem, wystukując rytmiczny dźwięk obcasami skręciła z głównej drogi zdając sobie sprawę z faktu, że będzie musiała sama się tym zająć.
Westchnęła cierpiętniczo widząc zapełniony parking przed marketem. Oczami wyobraźni już wdziała te kolejki do kasy i wręcz akrobatyczne przeciskanie się między wózkami oraz te tłumy gapowiczów przy półkach. Z rosnącą irytacją przekroczyła próg automatycznych drzwi czując przyjemny chłód klimatyzacji.

Z ciężkimi siatkami wyszła na popołudniowy skwar ruszając spokojnym krokiem w stronę domu, już nawet nie licząc na chłopaka, darując sobie kolejne nieodebrane telefony. Humor już się jej lekko poprawił, dzięki szybkim i udanym zakupom.  Do tego miała już plan jak spędzić dzisiejszy wieczór, czekała na to cały tydzień.
Stanęła przed drzwiami przekręcając klucz, gdy tylko pchnęła je, do uszu doleciał charakterystyczny, dobrze jej znany dźwięk. Westchnęła, wiedziała, że tak będzie. Weszła do środka.
— Wróciłam — rzuciła zdejmując buty i pozostawiając zakupy na przedpokoju udała się w głąb pomieszczenia, które płynnie przechodziło w spory salon.
— Kotek. — Brunet ucieszył się włączając pauzę, przy okazji podnosząc się z podłogi. Rzucił pada na kanapę i szybkim krokiem podszedł do dziewczyny obejmując ją w pasie, mocno do siebie przysuwając, aby czule pocałować. — Wyszłaś tak wcześnie, bez całusa — oznajmił zasmucając się.
— Spałeś jeszcze, a ja byłam umówiona. Do tego jest sobota, musiałam wyjść na wcześniejszy pociąg — odparła oswobadzając się z objęć. — A powiedź mi — dodała wracając na przedpokój, gdzie przed lustrem zdejmowała blond perukę, — zrobiłeś te zakupy, o które prosiłam — dokończyła rozpuszczając swoje naturalnie białewłosy starannie ukryte pod siateczką. Usłyszawszy gwałtowane wciągnięcie powietrza przez bruneta, uśmiechnęła się znając już odpowiedź.
— O rany zapomniałem — mruknął wyraźnie zmartwiony. — O rany, wybacz. To ja już wychodzę, tylko powiedz, co kupić — oznajmił zjawiając się na korytarzu z portfelem w ręku. — O nie – jęknął widząc ciężkie siatki. — Było po mnie zadzwonić, pomógłby ci.
— Sprawdź kochanie telefon — powiedziała wymijając mężczyznę, kierując swoje kroki ku sypialni, aby odłożyć perukę. Nie często ją nakładała, w dzisiejszych czasach nikogo nie dziwił niecodzienny kolor włosów czy tęczówek. W dobie powszechności farb do włosów czy barwnych soczewek z łatwością mogła poruszać się po mieście bez ukrywania czegokolwiek. Dodatkowo praca, którą wykonywała nie kłóciła się z jej wyglądem. Niestety bywały chwile, kiedy trzeba było wyglądać elegancko, jak dzisiaj. Do firmy przyjechał przedstawiciel zagranicznego przedsiębiorstwa a Atari miała uczestniczyć w tym spotkaniu. Z tego powodu szef dziewczyny kazał jej wyjątkowo wyglądać bardziej profesjonalnie.
— Wybacz, wybacz. — Do pokoju wszedł Itachi w chwili, kiedy białowłosa układała blond sztuczne włosy na manekinie głowy wykonanym ze styropianu. — Miałem telefon wyciszony a przy grze nie słychać wibracji.
— Domyśliłam się — mruknęła kierując kroki ku drzwiom do łazienki, aby zdjąć jeszcze soczewki. — Za karę dzisiaj wieczorem robisz to, co ja chce — dodała wychylając się za framugi i puszczając brunetowi oczko.
—Oczywiście kotek, co zechcesz. To ja zacznę robić obiad! — krzyknął wychodząc do salonu, który był połączony z kuchnią. Granicę między pomieszczeniami wyznaczał koniec parkietu zamieniający się w kafelki. Ogólnie mieszkanie nie było duże, bardziej przypominało większą kawalerkę, lecz dla nich wystarczające. Z czasem Konoha rozrastała się zamieniając się w metropolię, pozostawiając na uboczu dawane centrum z głowami kage. Obecnie te tereny stały się niewielką peryferyjną dzielnicą, niezmienioną, pozostawioną, jako pamiątkę dawnych lat. Z nastaniem kolejnych Hokage, pamięć o Atari i jej przeszłości zacierała się stając pewnego rodzaju legendą, a jak to z tym bywa zaczynała przybierać coraz mniej prawdziwe oblicze. W końcu dziewczyna zaczęła być uważana za zwykłego shinobi jak Uchiha, co spowodowało zniknięcie ograniczeń. Niestety nastąpiło to w chwili, kiedy postępująca technologia zaczęła wypierać ludzi ich pokroju i zwyczajnie na Atari nie było już miejsca. Oboje wówczas wyprowadzili się w głąb miasta do tych wysokich budynków, hałasu, kolorowych neonów, porzucając rodzinną rezydencję bruneta. Z wiekiem posiadłość nabrała walorów zabytkowych a jako, że białowłosa nie potrafiła porzucić jej, zdecydowali się na wynajęcie terenu pewnej organizacji, aby powstało tam muzeum ukazujące tradycyjne życie. Takie rozwiązanie podobało się wszystkim, Atari zachowała dostęp do budynku, Itachi mury przepełnione wspomnieniami a dodatkowe pieniędzy okazały się pomocne.
Stała przed lustrem patrząc na czerwone oczy, związane w kitkę włosy oraz zmęczony wyraz twarzy. Westchnęła rozpinając guziki koszuli, chcąc przebrać się w coś wygodniejszego. Na samym początku podobał jej się nowy świat, był taki kolorowy, inny, intrygujący, teraz stał się monotonny, męczący, szary. Nie chciała się przyznać przed Uchihą, lecz miewała tego wszystkiego serdecznie dość do tego stopnia, że zaczynała tęsknić za tyranią klanu i niebezpiecznymi misjami. Z takimi ponurymi myślami wyszła z sypialni obserwując jak brunet krząta się po kuchni rozpakowując siatki. Mimo woli uśmiechnęła się, gdyby nie Itachi nie zniosłaby tego. Usiadła na kanapie przenosząc wzrok na sporu ekran ze spauzowaną grą. Przekrzywiła głowę, po czym chwyciła za pada wznawiając rozgrywkę.
— Ej — rzuciła mając rację, że postać wydawała się jej znajoma. — To moja czarodziejka.
— No wiem — mruknął z kuchni szamocząc się z folią ochronną na produktach. — Chciałem nabić ci lvl, abyś mogła w końcu wyruszyć z nami do Doliny Dyramind. Brakuje nam w ekipie takiej dobrej postaci. Dobrze by było, jakbyś dołączyła. Za miesiąc rozgrywki, mielibyśmy niepokonaną drużynę oraz większą szansę na podium. W zeszłym roku byliśmy dziewiąci. A to wina Kenego, facet nie umie prowadzić magików. Wiesz, co on zrobił? Zamiast grzecznie stać z tyłu i jak na magika przystało ciskać technikami na odległość, wcisnął swojemu miecz i biegał wśród nas. Po tym dostał szlaban na tą postać. Teraz gra wojownikiem i jest dobrze, lepiej sobie radzi.
— Yhym — rzuciła informując, że słuchała wywodu chłopaka, lecz nie był zajmujący na tyle by wysilić się na jakąś większą odpowiedź. Mechanicznie wciskała przyciski obserwując atakujące potwory i słuchając w tle bruneta przygotowującego posiłek, czyli odgrzewającego kupione gotowe dania.

— Obiad na stole — zakomunikował odrywając dziewczynę od rozrywki. Wcisnąwszy pauzę i zapisawszy grę spojrzała jak talerze trafiają na niewielki stół na granicy kuchnia-salon. — Chodź — zachęcał odsuwając krzesło. Uśmiechnęła się, nie do końca rozumiejąc, z czego. Czasami Itachi tak działał, będąc tą jedyną latarenką na morzu szarości i monotonni.
— To, jakie masz plany na wieczór? — zapytał wkładając porcję ryżu do ust.
— No pomyśl, co mogłam wymyśleć, na co mogłabym czekać cały tydzień? — droczyła się przemierzając pokój by zasiąść przed swoim talerzem.
— Na mnie — rzucił puszczając oczko.
— Nie tym razem panie Uchiha — odparła wystawiając język. Wydawałoby się, że ludzi się nie zmieniają, jednak to nie zupełna prawda. Może to nie było coś wielkiego, rzucającego się w oczy, lecz oboje byli inni niż kiedyś. Brak misji oraz wiecznego poczucia zagrożenia stępił zmysły, pozwalając im na relaks, co skutkowało tym, że przestali być czujni a niektóre odruchy zanikły. Czasami Atari zastanawiała się, czy to dobrze, czy nie powinno się wrócić do tego, co było. Niestety nie umiała odpowiedzieć na te pytanie. Itachi twierdził, że nie widzi różnicy, a jeśli jakaś jest to wynika z konieczności przystosowania się do nowego życia, innego otoczenia. Niby prawda, trudno zaprzeczalny fakt, lecz dziewczyna czasami czuła się z tym źle.
— Tylko mi nie mów, że znowu tam chcesz iść. — Głos bruneta wyrwał ją, z rozmyśleń, w których się pogrążyła patrząc pustym wzrokiem na prawie nietknięty obiad. — Jest dość późno a to daleko. Z resztą mamy weekend nie wiem czy złapiemy jakiś pociąg teraz.
— Spokojnie, nie chcę jechać do posiadłości.
— W takim razie, co zaplanowałaś? I jedz, bo ostygnie.
— To będzie coś przyjemnego, relaksującego i trochę męczącego — oznajmiła zabierając się za posiłek zerkając przy okazji na zegar wiszący za brunetem. Przypomniało jej to, że muszą się pośpieszyć, aby złapać jeszcze ostatnią grupę.
— Kusisz dziewczyny, oj kusisz. Wiesz, że mam na to zawsze ochotę.
— No to super. Zjemy i będziemy mogli się zbierać — oznajmiła zadowolona zabierając się dziarsko za obiad.
— A dokąd? — zapytał lekko skołowany odkładając sztućce.
— No jak to, dokąd, no do centrum — odparła również zdezorientowana, nie rozumiejąc, o co mu chodzi, jak przed chwilą się zgodził.
— Jakiego centrum? Na zakupy ci się zachciało?
— No sportowego — mruknęła lekko podirytowana.
— Ty chcesz na trening? W weekend? A miało być przyjemnie.
— Obiecałeś, że zrobimy dzisiaj wieczorem to, co ja chcę.
— Ale Atari — rzucił przeciągając samogłoski z wyraźnym niezadowoleniem. — Nie jesteśmy już shinobi, nie potrzeba nam treningów.
— Już ci to kiedyś tłumaczyłam — odparła oschle wstając. — Dziękuję za posiłek. — Skierowała kroki ku sypialni. — Jeśli nie chcesz to nie musisz jechać — rzuciła jeszcze nim zamknęła za sobą drzwi.
Itachi westchnął patrząc na ciemne drewno, za którym zniknęła dziewczyna. Nie potrafił zrozumieć do końca, dlaczego Atari tak bardzo na tym zależy. Przecież to się już skończyło, shinobi na świecie prawie, że nie ma. Ostały się reszty dwóch klanów i jak mniemał ludzie, którzy mają do tego predyspozycje, ale nawet nie zdają sobie z tego sprawy, ewentualnie jakieś pojedyncze sztuki ukrywające się ze swoimi zdolnościami. Ninja byli obecnie zbiorem legend opowiadanym dzieciom lub dobrym materiałem na film akcji.
— Wychodzę — rzuciła otwierając zamaszyście drzwi. — Wiesz gdzie mnie szukać — dodała wkładając buty i z torebki zabierając portfel, komórkę, klucze. — Wrócę późno, na razie. — Trzask poinformował, że opuściła mieszkanie. Mężczyzna westchnął ponownie, powolnym tempem zabierając się za posprzątanie po posiłku. Nie miał najmniejszego zamiaru zostawiać dziewczyny samej, więc gdy naczynia były czyste sam poszedł spakować torbę, do której na szybko wrzucił potrzebne rzeczy. Spoglądając na zegarek skrzywił się, musiał natychmiast wyjść, jeśli zamierzał zdążyć na pociąg. Błyskawicznie włożył buty, lecz utknął na chwilę szamocząc się z zamkiem od drzwi, by następnie biegiem ruszyć wciskając klucze do kieszeni.
Zasiadł w pociągu starając się uspokoić tętno zwiększone z powodu sprintu. Zerknął za okno patrząc na dachy mijanych bloków. Z początku irytował go ten widok, lecz z czasem przyzwyczaił się a nawet trochę polubił. Patrzeć na szare budynki, okna z zielonymi kwiatkami, pranie wywieszone na balkonie, grupy ludzi czekających na peronach, to go w pewnym sensie uspakajało. Po latach zamknięciu w posiadłości, wiecznej kontroli jednostek ANBU na zlecenie Tsunady, unikaniu go przez innych, swobodne przemieszczanie się podobało mu się. Dochodząca do tego myśli, że Atari również wreszcie może chodzić i robić, co chce, podnosiła na duchu jeszcze bardziej. Czasami się zastanawiał jak się dziewczynie udawało wytrzymać przez te wieki u boku Uchiha, lecz nawet ona nie umiała tego wyjaśnić.

— Przepraszam, wolne? — Głos młodej kobiety wyrwał go z zamyślenie, więc jedynie odruchowo pokiwał głową. Szatynka uśmiechnęła się zasiadając.  Itachiego wzrok oderwany od okna spoczął na pasażerach, wśród których dostrzegł parę. Ona opierała głowę o jego ramię, a on głaskał jej dłoń, co jakiś czas delikatnie unosząc i całując. Brunetowi zrobiło się ciepło na sercu, miły widok, lecz byłby przyjemniejszy gdyby obok siedziała Atari. Uśmiechnął się gorzko. Odnosił wrażenie, że ostatnio dziewczyna izoluje się, odcinając od otoczenia, pragnąc pozostać samemu. Starał się bardzo jakoś ją rozweselić, czymś zająć, niestety z marnymi rezultatami. Miał tylko nadzieję, że to przejściowy stan spowodowany zbliżającą się rocznicą. Za kilka dni nastanie moment, w którym białowłosa wpadła w szał, spotkała Madarę, poznała jego prawdę, zabiła go, zabiła Tobiego, zmusiła pozostałe demony do stworzenia miniaturowej wersji Juubiego i umarła. Rozumiał ciężar tych przeżyć, wspomnienia, które nie sposób wymazać. Pamiętał pierwsze rocznice tego, jak Atari ciężko to znosiła. Powiedziała mu wówczas, że demony mają inną pamięć, że w takich chwilach potrafią odtworzyć, na nowo przeżyć to, co było.

2 komentarze:

  1. Tego się nie spodziewałam ;O
    Świat, w którym Atari beztrosko żyje z Uchihą, delektując się powszechnymi możliwościami sprzętu elektronicznego, gdzie pełne grozy misje zastępuje xbox.. To zbyt dziwne i zarazem cholernie intrygujące. Choć mam nieco mieszane uczucia to jestem pod ogromnym wrażeniem! Niecierpliwie czekam na kolejny rozdział:D
    Pozdrawiam, życzę weny i ściskam mocniutko :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Trochę taka sielanka :) jestem ciekawa jak to wszystko będzie się łączyło z wydarzeniami z prologu
    Mam nadzieję, że kolejna część pojawi się już wkrótce i życzę weny :)

    OdpowiedzUsuń