Oczy Zjednoczonych Sił Shinobi spoczywały na
braciach Uchiha, którzy podnosili się z ziemi otrzepując ubrania.
— I? — pytała
zaniepokojona Hokage spoglądając na Sasuke.
— Wydaje mi
się, — urwał spoglądają na brata, który wziął dziewczynę na ręce, — że problem
zniknął — skończył wypowiedź obserwując jak brunet troskliwie całuje jej skroń,
nie przejmując się otwartymi ranami na ciele Atari, z który płynęła krew
brudząc i jego. Mrożący wzrok Sasuke, te zwężone źrenice nie wróżyły niczego
miłego.
— Posiłki
dotarły — zakomunikował Kazekage zjawiając się na były polu walki ze swoim
oddziałem.
— Wróg po… —
wypowiedz Tsunade została przerwana przez krzyk Itachiego. Brunet spoglądał
sparaliżowany na białowłosą.
— NIE!!!!! —
ryknął desperacko przytulając jej ciało. Dziewczyna nie żyła. Właśnie wyczuł
brak pulsu. — Nie!!!
Hokage spojrzała pytająco na młodszego z Uchihów,
który z lekkim uśmiechem wyszeptał „nie żyje”. Jemu było to na rękę, zwłaszcza
po tym jak dowiedział się tego, kim tak naprawdę była i co zrobiła klanowi. Nie
umiał jak brat przebaczyć, udawać, że nic nie miało miejsca. Pół życia był
mścicielem, nie sposób nagle pozbyć się tej natury. Zwłaszcza przy odkryciu, kto
ponosi winę za taki a nie inny bieg historii.
— Błagam
nie!!! — Itachi nie mógł się z tym pogodzić, oczy zaszły wodą, która chwilę
później przecięła niczym ostrze miecza jego policzki. Nie płakał od zabójstwa
rodziców, tak dawno nie czuł już takiego bólu przezywającego serce na wskroś. —
Błagam nie — szeptał tuląc jej martwe ciało. Kyuubi widząc autentyczną rozpacz
przejął kontrolę nad blondynem i zbliżywszy się do bruneta położył mu dłoń na
ramieniu. — Błagam cię, powiedz, że to nie prawda.
Kurama odwrócił wzrok nie mogąc spojrzeć w te
tęczówki pełne rozpaczy, bólu, tęsknoty i trwogi.
— Czy on? —
Hachibi również przejął kontrolę nad właścicielem zainteresowany reakcją
Uchihy. Jednak zamiast odpowiedzi lis potaknął mu tylko delikatnie głową. — A
może… — zawahał się.
— Tak? —
ponaglił go Kyuubi widząc, że ma jakiś plan.
— Atari nie
umarła tak do końca, będąc częścią Dziesiecioogoniastego nie jest w stanie od
tak sobie umrzeć.
— Chcesz to
zrobić? — głos pełen zaskoczenia, którego nawet nie starał się ukryć.
— A czemu
nie? I tak nas tutaj nic nie trzyma. A może uda nam się dogadać z resztą —
rzekł wskazując wzrokiem niebo. — Znów będziemy razem. Prawie — oddał
spoglądając na białowłosą.
— Itachi —
rzekł Kurama zwracając uwagę bruneta, który podniósł załzawioną twarz. — Można
ją przywrócić do życia.
— Serio? — W
jego oczach zatliła się nadzieje i radość. Otarł policzki szybkim ruchem
starając się ukryć łzy. — Zrobię wszystko.
— Posłuchaj
masz dziesięć dni od chwili ocknięcia się Atari by zawrzeć z nią pakt. Ale nie
taki króciutki jednodniowy, pełny pakt. Tylko on spowoduje, że będzie żyła
dalej. Jeśli tego nie dokonasz umrze po tym czasie już trwale. Po za tym… —
urwał pochylając się nad nim i przekazując najważniejszą rzecz. — Jesteś na to
gotowy? — zapytał prostując się i patrząc w czarne tęczówki gdzie tliła się
determinacja.
— Oczywiście,
że tak.
Kurama uśmiechnął się. Jeszcze na chwilę i on i
Hachibi zniknęli we wnętrzach swoich klatek by porozmawiać z właścicielami ciał
przedstawiając postanowienia. Dość niechętnie, ale przystanęli na ich
propozycję spoglądając co chwila na Itachiego, który nadal klęczał na ziemi
trzymając w objęciach martwą Atari.
Demony przejęły kontrolę przeobrażając się w
zminiaturyzowane wersję ze wszystkimi ogonami, po czym odsunęli Itachiego i
zaczęli okrążać białowłosą jednocześnie stykając ze sobą swoje ogony poza
jednym Kyuubiego, który dotykał samą dziewczynę. Przeszli tak dziesięć kółek
zatrzymując się po ostatnim dotykając teraz każdym ogonem ciało Atari, które uniosło
się na chwilkę w powietrze, pokryło czerwoną poświatą i opadło. Wszystko się
zakończyło dość szybko. Demony odsunęły się by Uchiha mógł sprawdzić puls.
Żyła, chociaż była nieprzytomna, lecz to nie przeszkadzało Itachiemu by zamknąć
ją w ciasnym uścisku. Zaś Dziewięcio i Ośmioogoniasty zaświecili się poświatą
charakterystyczną dla swoich chakry. Nastąpiła rozłąka z ciałem jinjuurikiego,
które omdlało na ziemię, zaś świetliste postacie o kształtach ludzkiej wersji
demonów wniosły się wyżej by za chwilę błyskawicznym tempem poszybować ku
blademu o tejże godzinie księżycowi gdzie znajduje się reszta rodzeństwa. Takim
sposobem oddali życie za Atari przywracając jej tchnienie oraz Bee i Naruto
swobodę życia bez nich. Całe zajście obserwowała dwójka Kage z niemało
zaskoczonymi minami oraz nieliczni, którzy przeżyli przeobrażania się
dziewczyny.
— Raport
proszę — zażądała Tsunade nie spuszczając wzorku z białowłosej. Kakashi jako
dowódca oddziały będącego cały czas tutaj pośpieszył z wyjaśnieniami,
przedstawiając szczegółowo przebieg akcji obu władcom. Po dłuższej chwili i
trochę zażartej dyskusji między Kage zostało ustalone co dalej.
— Jest jeńcem wojennym, o jej losie zadecyduje Rada
Kage — ton głosu blondynki był oschły i raczej trudno był się w nim doszukać
chociażby cienia, który dawałby szansę na to, że będzie bronić dziewczyny.
Po krótkiej przerwie na odpoczynek dla strudzonych
shinobi oboje Kage wraz z Naruto, Bee — po odzyskaniu przytomności — braćmi
Uchiha oraz wybraną ściśle eskortą ruszyli do sztabu by tam sądzić Atari, którą
po wynikłej dość zażartej słownej potyczce i uzyskanej zgodzie Itachi niósł.
Jednak dopiero na miejscu wyszła na jaw zacięta sprzeczka. Tsunade upierała się
przy tym, aby dziewczynę potraktować jak jeńca pierwszej kategorii, czyli
zakuć, związać i zamknąć pod ścisłą kontrolą, na co w żadnym razie nie mógł
przystanąć starszy Uchiha domagając się normalnej procedury, która polegała na
uleczeniu ran oraz pomocy w odzyskaniu zdrowia by móc później wyciągnąć z
przesłuchiwać pożyteczne informacje, również nie był skory do ugody w sferze
odseparowania go. Po dość ostrej wymianie zdań zostało ustalone, że dla
bezpieczeństwa dziewczyna pozostanie na terenie sztabu pilnowana przez
specjalny oddział, lecz zostanie udzielona jej pierwsza pomoc oraz zgoda
Itachiego na przebywanie w pomieszczeniu z jeńcem.
— Rozpoczynam
posiedzenie Rady — oznajmił Raikage spoglądając po twarzach zebranych
przywódców wiosek tym razem bez Kraju Żelaza jak miało to miejsce podczas
walnego zgromadzenia oraz również eskorta Kage nie była obecna.
— Wczoraj
został przedstawiony wam raport odnośnie tego co wydarzyło się na polu podczas
walki z udziałem jeńca — rzekła Hokage. — Było wystarczająco czasu by
przeanalizować to, teraz oczekuję werdyktów — dodała splatając ze sobą dłonie i
umieszczając na nich podbródek, co miała w zwyczaju.
— To może ty,
wielmożna Tsunade jako pierwsze przedstawisz swój pogląd na ten temat — rzucił
Tsuchikage niechętnie podchodząc do owej sprawy.
— Moje zdanie
brzmi tak: jako, że Atari ma potężną moc i jak widać potrafi stracić nad sobą
panowanie jestem za wyciągnięciem z niej potrzebne nam informacje o
ewentualnych jeszcze wroga a następnie unicestwić ją.
— Ostre słowa
jak na tak pokojowy kraj — skomentowała Mizukage, — który zgodził się przyjąć
do wioski Uchihów.
— Nie może
nam umknąć też fakt, że to właśnie ona pokonała naszego wroga oraz
najsilniejszego przeciwnika.
— Raikage ma
zupełną rację — oznajmił Gaara dopiero się wypowiadając i przerywając
milczenie. — To jest na tyle istotne, że nie można tego pominąć.
— Godne uwagi
jest też zainteresowanie się nadmierną troską starszego Uchihy — zauważył
przywódca Iwagakure.
— I niestety
mamy o niej zbyt mało danych by móc w pełni osądzić — dodała szatynka. — Nie
wiemy, dlaczego kontrolowała bijuu ani skąd o niej te oczy czy przeobrażanie
się w Dziesięciogoniastego.
—
Sugerowałbym — zaczął czerwonowłosy, — że dziewczyna jest czymś na kształt
jinjuuriki dla nich. Przynajmniej na to wygląda, zaś stosunek Itachiego
przypomina zachowanie chłopaka, stąd można wywnioskować, że byli albo są parą.
— Nie można
zaprzeczyć tym tezą — poparł go najstarszy członek zgromadzenia.
— Na
podstawie tego, co wiem uważam, że Atari, powinna zostać potraktowana, jak
jinjuuriki, swoboda i przynależność do wioski aczkolwiek pewna ścisła kontrola,
dla zwykłego a gdyby.
— Czyli
czcigodny Raikage proponuje coś na wzór Bee. Mężczyzna ma pełne prawa, ale jest
w pewnym stopniu pilnowany.
— Dokładnie
Tsuchikage.
— Ja uważam,
że ona jest zbyt niebezpieczna by coś takiego mogło mieć miejsce. Proszę
pamiętać, że w pojedynkę pokonała Madarę i tego, który podawał się za Madarę,
jedno po drugim likwidując przy tym spory odsetek naszych oddziałów. Jestem za
zapieczętowaniem jej lub nawet uśmierceniem, oczywiście po wyciągnięciu
wszelkich możliwych wniosków. Co do Uchihy, wydaje się nieszkodliwym
desperatem, pozostawiłabym go w takim stanie, w jakim jest obecnie — rzekła
Mizukage widząc w dziewczynie poważne zagrożenie.
— Zostaliście
już tylko wy panowie. — Tsunade spojrzała na Kaze i Tsuchikage. Starszy
mężczyzna z posępnym wyrazem twarzy wpatrywał się w blat stołu głęboko coś
analizując zaś przywódca Sunagakure z kamiennym obliczem patrzył prosto w oczy
blondynce.
— Zakładając
słuszność moich domniemań, że Atari jest kimś w rodzaju jinjuuriki jestem za
całkowitym uwolnieniem jej.
— Chyba
czcigodny Kazekage zapominasz o mocy, jaką ona posiada.
— Z całym
szacunkiem Mizukage lecz ja jako były jinjuuriki doskonale rozumiem je
położone. Ów szał, którego byliśmy światkami nie był przyczyna samej dziewczyny
tylko sztucznie wytworzonym i wykreowanym tworem mężczyzny w masce. Na mnie też
swego czasu testowali takie manipulacje. To nie wina Atari, że tak się to
wszystko potoczyło. Z resztą wpływa, jaki ma na nią Uchiha jest napawający
optymizmem, dziewczyna ma w kimś oparcie. Dlatego jestem przeciwny
jakiejkolwiek kontroli sprawowanej nad nią. Powinna być traktowana jak każdy
inny shinobi — oznajmił dobitnym tonem kierując się własnymi przeżyciami, które
również zbytnio kolorowe nie były. Dopiero spotkanie Naruto tchnęło w nie
odrobinę barwy, którą zapragnął rozprzestrzenić. — Po za tym — dodał po
krótkiej pauzie — uwolniła Bee i Uzumakiego spod wpływu bijuu powodując tym
zaprzestanie w przyszłości jakichkolwiek wojen na tle chęci posiadania któregoś
z jinjuuriki.
— Nie wydaje
mi się, aby lud od tak przyjął taką osobę w swoje szeregi. — Tsunade starała
się bronić swoich racji.
— Mnie
przyjęli a nawet uczynili kage.
— Słowa
młodego Kazekage są przekonywujące — wtrącił się Tsuchikage nim blondynka
zdołała wypowiedzieć kolejne słowa. — Rzeczywistość działa na korzyść jego
poglądu podając mocne przykłady w postaci Naruto, Bee czy samego Kazekage.
Uważam, że skoro asymilacja udała się w ich przypadkach jest duże
prawdopodobieństwo, że powiedzie się teraz. Biorąc jeszcze pod uwagę, że
dziewczyna ma w kimś oparcie i pewne zasługi, które można by trochę naciągnąć
bagatelizując straty.
— Jak widzisz
Hokage przegłosowane, trzy do jednego — zakomunikował Raikage obserwując złość
na twarzy blondynki oraz szatynki. — Ustalone, że dziewczyna będzie żyła pod
większą lub mniejsza kontrolą, A teraz trzeba przejść do konkretów.
Podczas gdy zażarte debaty trwały nieprzerwanie od
samego rana Itachi twardo trwał przy nieprzytomnej Atari, która leżała w łóżku
z zabandażowanymi ranami oraz masą rureczek poprzyczepianych do ciała a
piskliwy, irytujący głos pikających maszyn przyprawiał o ból głowy, jednak mimo
tego czarnowłosy nie opuszczał pomieszczenia, na ile było to możliwe.
— Obudziła
się? — zapytała pielęgniarka wchodząc do sali uprzednio przechodząc kontrolę
ANBU, którzy czatowali pod drzwiami.
— Niestety,
nie — mruknął kręcąc przecząco głową z nieukrywanym niepokojem.
— W tym
stanie to byłoby dziwne gdyby już odzyskała przytomność — rzuciła starając się
podnieść Uchihę na duchu, gdyż mężczyzna w obawie o to co może zrobić Atari gdy
obudzi się odmawiał zajęcia się swoimi ranami aby móc cały czas być przy niej.
Tylko kilka razy udało się go wyprosić na czas krótkich operacji.
Kobieta podeszła do szafki, na której były wyniki
najróżniejszych badań a następnie z owymi kartkami zbliżyła się do pikającej
aparatury odczytując wyniki i notując w odpowiednich rubryczkach.
— Krista i
jak? — zapytała doktor popychając przed sobą wózek z najróżniejszymi buteleczkami,
paczuszkami oraz pudełeczkami.
— Yhm,
wszystko w normie — odpowiedziała nadal robiąc notatki.
— Wygląda na
to, że rany zewnętrzne goją się w dobrym tempie — oznajmiła doktor pochylając
się nad białowłosą.
— Na to wygląda,
lecz problem z wewnętrznymi.
— Ta… —
urwała zamyślając się na chwilę. Już Itachi otwierał usta by o coś zapytać,
kiedy drzwi otworzyły się a w nich znalazła się głowa strażnika w masce ANBU.
— To pilne,
twój brat chce porozmawiać.
— Dobrze by
było abyś wyszedł — dodała lekarka widząc brak reakcji u czarnowłosego. —
Musimy ją zbadać — wyjaśniła nakładając białe lateksowe rękawiczki. Itachi
niechętnie, ale przystał na prośbę skinąwszy głową.
Na zewnątrz czekał Sasuke w dość wyraźnie
zdenerwowanym nastroju. Nawet nie przywitawszy się skręcił prowadząc go w głąb
korytarza. Szli przez chwilę w milczeniu póki młodszy z braci nie otworzył
gwałtownym ruchem mijanych drzwi, które prowadziły jak się okazało do czyjegoś
pokoju, co sugerowało łóżko oraz szafa.
— Musimy
poważnie porozmawiać — rzekł zatrzaskując drzwi.
— O czym? —
zapytał lekko podejrzliwy w stosunku do tej niespotykanej u brata powadze
zmieszanej z gwałtownością.
— Ile tak
naprawdę wiesz o Atari i jej przeszłości?
— Tyle ile
jest mi potrzebne — odparł wymijająco wyczuwając napiętą atmosferę i pamiętając
o nieprzychylnym stosunki do dziewczyny.
— Konkretnie
ile?
— Wiele —
rzekł dalej idąc w upartego. Zezłoszczony tym Sasuke prychnął pod nosem
wywracając oczami.
— Powiem
inaczej. Wiem o tym, co zrobiła klanowi.
— Czyli?
— Itachi
dobrze wiesz, o czym mówię! — krzyknął najwyraźniej tracąc panowanie nad sobą,
co było rzadkością. — To Atari stoi za tym wszystkim, przez co musieliśmy
przejść. Wiem to. I wiem też, że ty wiesz.
— Grzebałeś w
jej umyśle — wycedził zezłoszczony tym szpiegostwem.
— Przez
przypadek się dowiedziałem, gdy szukałam ciebia po uwolnieniu demonów.
— To skoro to
wiesz to, czego oczekujesz ode mnie?
— Wyjaśnień.
Dlaczego nadal ci na niej zależy po tym wszystkim?
— O czym ty
mówisz? Jakim wszystkim?
— Nie udawaj
kretyna! To ona jest tajną bronią, którą poszukiwano przez lata, przez którą
klan musiał żyć w cieniu innych. Ona jest winna temu, że zmuszono ciebie do
wybicia klanu. Przez nią miałem dzieciństwo obarczone ciężarem brata mordercy,
ty również zbyt kolorowo nie miałeś, wymusiła na tobie mankyekyou, zabicie
swojego przyjaciela. Ucieczka z Konohy, którą tak kochałeś.
— No i? —
przerwał mu nie mając ochoty wysłuchiwać tych zarzutów do końca.
— No i?! —
powtórzył z wyraźniej rosnącą irytacją. — Itachi czy ty jesteś ślepy! Ona cię
ciągle rani, niszczy wszystko wokół. Nie możesz tego nie zauważać.
— Wybaczyłem
jej czyny przeszłości.
— Co? —
zaskoczenie wyrwało się z ust. — Ja wiem, że uczucia potrafią przyćmić zdrowy
rozsądek i unieruchomić chłodną analizę, ale nie aż tak.
— Sasuke,
kocham ją i nie zmieni tego nic.
— Nic? A
powiedź mi, przez kogo ostatnie tygodnie leżałeś w łóżku krzycząc z bólu każdej
nocy? — Cisza. Itachi nie miał jak odeprzeć tego argumentu, więc tylko
spoglądał w oczy brata. — Ona nie jest dla ciebie.
— Mylisz się.
— Nie. To ty
jesteś pod wpływem jej uroku, nie myślisz racjonalnie.
— Sasuke! —
podniósł głos z wyraźnie karcącym tonem. — To moje życie i mam prawo kochać,
kogo chce. Ja się nie czepiam twojego związku z Naruto.
— Wybacz mi,
ale nie pozwolę by ona była powodem twojego cierpienia.
— O czym ty
mówisz?
— Zrobię
wszystko by was od siebie odseparować. Nie powinniście być razem i ja o to
zadbam — oznajmił wychodząc.
— Sasuke!!! —
krzyknął wrzucając się na drzwi, szybko je otwierając, przez co zobaczył jak
brat znikał za zakrętem. Ruszył za nim, jednak gdy mijał wejście do
pomieszczenia gdzie leżała Atari wybiegała z nich doktor, która wpadła na
czarnowłosego.
— Co się
dzieje? — zapytał zaskoczony taką sytuacją.
— Bu-budzi
się — wydukała szybko zrywając się i biegnąć w stronę sali gdzie nadal
obradowali Kage.
*
Po kontroli, której nie było jak obejść wszedłem do
pokoju.
— Atari? —
szepnąłem podchodząc do łóżka.
Dziewczyna przechyliła głowę w moją stronę
poruszając przy tym rękami, lecz kajdany wokół nadgarstek uniemożliwiły
podniesienie dłoni na wyżej niż trzy centymetry. Okowy znajdowały się również
na kostkach i w pasie, do tego oczy zasłonięte były czarną przepaską.
— Uchiha —
wycharczała.
— Zalecenia
Tsunade, tak na wszelki wpadek — wyjaśniłem rozumiejąc, że mnie posądza o
zakucie.
— Co chcą ze
mną zrobić? — zapytała przestając się wiercić z wyraźnym pogodzeniem się z
losem w głosie.
— Napij się —
poradziłem biorąc butelkę wody stojącą na szafce koło łóżka.
— Jak? —
mruknęłam rozeźlona przypominając o związaniu.
— Otwórz usta
— poleciłem odkręcając zakrętkę i powoli wlewając jej płyn do gardła, uważając
by się na zachłysnęła. Musiała być bardzo spragniona, bo wypiła całą zawartość
półlitrowej butelki.
— Co chcą ze
mną zrobić? — powtórzyła oblizując wargi z ostatnich kropel.
— Nie wiem —
odparłem siadając na krześle stojącym przy łóżku. — Właśnie w tej sprawie
debatują. A ty, jak się czujesz? — dodałem, gdy umilkła i nic nie wskazywało na
to, że będzie ciągnęła rozmowę dalej.
— Nie dotykaj
mnie — rzuciła, kiedy opuszkami palców musnąłem skórę na dłoni. Zabolało. Nadal
traktuje mnie jak wroga, nie dając szans na wyjaśnienia. Na domiar złego Sasuke
sobie teraz coś ubzdurał i również jest przeciwko nam. A żeby było przyjemniej
nie wiadomo, jaki werdykt podejmą Kage, ale Hokage będzie parła na coś, co mi
się na pewno nie spodoba. Można było już w czasie podróży tutaj zauważyć jej
wyraźną niechęć w stosunku do białowłosej.
— Atari —
szepnąłem. — Ja chciałbym z tobą porozmawiać o tym, co widziałaś, wówczas. Ja…
— Nie trudź
się Uchiha — warknęła przerywając mi. — Doskonale wiem co widziałam i co to
znaczy. Twoje słowa niczego nie zmienią, nie wymarzą tamtej sceny.
— Atari
posłuchaj — niemalże krzyknąłem, lecz następne słowa nie padły gdyż usłyszałem
zamieszanie pod drzwiami poczym do pomieszczenia weszła cała piątka Kage wraz z
doktor oraz stażom.
— Obudziła
się już w pełni? — zapytał Raikage jako pierwszy podchodząc bliżej białowłosej.
Kiwnąłem nieznacznie głową podnosząc się z krzesła, żeby oddać należyty
szacunek przywódcom poszczególnych krajów.
— Jak jest
jej stan? — zapytał mężczyzna z czerwonymi włosami.
— Byłam w
trakcie rutynowej kontroli, gdy zaczęła się budzić, jednak na podstawie tego co
wiem z poprzednich oraz co udało mi się sprawdzić teraz jej stan jest stabilny,
lecz trzeba poddawać ją ścisłej kontroli lekarskiej, aparaturę wyłączyć nie
można, medykamenty musi nadal przyjmować oraz nie jest możliwe by mogła się
poruszać przez najbliższy czas — oznajmiła starając się wyprzedzić kolejne
pytanie z ich usta a jednocześnie podać zdawkowe sprawozdanie.
— Rozumiem —
szepnął kiwając głową.
— Na zebraniu
zostało ustalone, że nie zostaną wymierzone względem ciebie żadne sankcje —
wyjaśnił najstarszy osobnik z grupy.
— Rozkujcie
ją — polecił wysoki barczysty mężczyzna skinąwszy na ANBU, którzy natychmiast
podeszli do Atari wyjmując kluczyki od kajdan a odchodząc płynnym ruchem
pozbawili ją również opaski. Dziewczyna zamrugała kilka razy starając się
przyzwyczaić do światła, po czym spojrzała wyzywająco po kolei na każdego Kage.
— Po tym jak
wojna się zakończy — zaczął czerwonowłosy, najmłodszy z zebranych — będziesz
mogła zamieszkać w Konoha. Wprawdzie nie będziesz należała do struktur shinobi
ani w pełni nie będziesz mieszkańcem wioski. Zostało ustalone, że zostaniesz
osobą o międzynarodowym obywatelstwie, wszystkich pięciu krajów oraz, że w
razie potrzeby będą zlecane ci specjalne misje, które wpierw będą musiały
zostać zatwierdzone większością naszych głosów — mówił poważnym lekko
sędziowskim głosem. — Dla bezpieczeństwa zamieszkasz z Uchihą, który będzie
pełnił rolę kuratora. — Specjalnie spojrzałem na nią by zobaczyć jej reakcję,
którą było zwężenie źrenic.
— Którym? —
rzuciła mierząc groźnym wzrokiem wygłaszającego werdykt.
— Jako, że
zamieszkasz w starej posiadłości klanu Uchiha zapewne będziesz pod opiekom obu
— odezwała się Tsunade pierwszy raz od chwili wejścia tu. Szczerze mówiąc po
części uspokoiło mnie to, gdyż przez moment obawiałem się, że Atari trafi pod
nadzór Sasuke, który ostatnio stał się jeszcze bardziej nieprzychylny jej.
— Więcej
szczegółów dowiesz się jak trafisz do Konohy — wtrącił się dziadek. — A teraz
przechodząc do konkretów, kto jest użytkownikiem Edo Tensei?
— Kabuto.
— Gdzie go
zastaniemy?
— Nie wiem.
— Łżesz —
rzuciła szatynka występując z tylnich szeregów. — Mów prawdę, jesteś teraz
skazana tylko na naszą łaskę.
— Jeśli
grozicie mi śmiercią to proszę bardzo możecie nawet teraz wykonać wyrok.
— Rozumie, że
możesz nie orientować się gdzie przebywa obecnie, ale może podasz nam położenie
jego ostatniej kryjówki? — Gaara zapytał spokojnym głosem, przez co wydawał się
najbardziej opanowaną osobą z całej grupy tu zebranej.
— Wejście do
kryjówki jest tak zamaskowane, że beze mnie tam nie wejdziecie — oznajmiła po
chwili namysłu.
— Nie myśl
sobie, że od tak zabierzemy cię na pole walki, aby twój sprzymierzeniec mógł
cię odbić — rzuciła kąśliwie Tsunade widząc w tym jakieś podstęp.
— To
szukajcie go na własną rękę — odpowiedziała zupełnie nieprzejęta tym, że „nie
uda jej się zwiać do sojusznika”. Naprawdę ta baba mnie irytowała a od
genialnego pomysłu, przez którego straciłem Atari szczerze jej nienawidzę.
— Twój stan
zdrowia uniemożliwia ci poruszanie się a co dopiero opuszczenie sztabu —
przypomniał starszy mężczyzna. — Racja? — dodał zwracając się do pani doktor,
która pokiwała głową.
— A może mały
układ? — zapytała spuszczając głowę, najwyraźniej rozumiejąc, że jest w
kiepskiej sytuacji.
— Nie masz
żadnej karty przetargowej, jesteś pod naszą władzą — oznajmiła szatynka czymś
wyraźnie zezłoszczona. Najwyraźniej coś poszło nie po jej myśli gdyż z taką
miną już tutaj weszła.
— Poczekaj
Mizukage — rzekł barczysty mężczyzna wyglądający jak skalna górą przez te
wielkie mięśnie niczym kulturysta. — Mów — polecił zwracając się do Atari.
— Zaprowadzę
wam do kryjówki Kabuto oraz zabiję go, abyście nie musieli tracić kolejnych
ludzi. Sam w sobie może zbyt silny nie jest, ale na pewno ma jakieś
interesujące jeszcze asy, które mogą dotkliwie uderzyć w ilość waszej armii.
— Nie jesteś
zdolna do walki przez dość znaczący czas — wtrąciła się doktor z wyraźnym
zaniepokojeniem na twarzy, najwyraźniej jeśli Atari by wyruszyła teraz w bój
mogłaby tego nie przeżyć.
— A w zamian,
co być chciała? — dopytywała się blondynka lustrując badawczo białowłosą
podejrzliwym wzrokiem.
— Puśćcie
mnie wolno.
Drgnąłem wciągając raptownie powietrze gotów
zaprzeczyć jej prośbie, lecz ostatecznie zamknąłem usta pozostawiając na
miejscu. Jeśli Kage zgodzą się na to, Atari po zabiciu Kabuto rozpłynie się w
powietrzu, nie będę mógł jej odnaleźć ani chronić, zniknie. Nie chciałem by do
tego doszło, jak odejdzie to pogrąży się w przeszłości jeszcze bardziej. Już
nie chodziło tylko o to, że pragnę być z nią, lecz by znów uśmiechała się, była
w końcu szczęśliwa. Naprawdę posągowy wyraz twarzy, który często prezentowała z
tymi oczami wiecznie wypełnionymi cierpieniem i bóle wyglądał makabrycznie.
— Nie możemy się na to zgodzić — rzekł staruszek po
dłuższej ciszy, która zaległa w pomieszczeniu. — Twój stan nie będzie pozwalał
ci na walkę przez znaczny czas a my czekać nie możemy. Wojna musi zakończyć się
jak najszybciej.
— Dlaczego nie chcesz przyjąć nowego życia, który ci
oferujemy? — zapytał czerwonowłosy wyraźnie zaintrygowany jej prośbą.
— Nowe życie?
— prychnęła. — Zamkniecie mnie w domu, w sercu wioski gdzie ludzie będą przed
mną uciekać bojąc się a jedyne zajęcie, jakie będę miała to gapienie się na
Uchihę i karmienie się głupią nadzieję, że dacie mi kiedyś tam, jakąś misję.
Życie gorsze niż jinjuurikiego, a ty chyba coś o tym wiesz? — Spojrzała w oczy
czerwonowłosego, który kiedyś nosił w sobie Ichibiego. — Dlatego już wolę
abyście mnie po prostu zabili.
— Jestem za —
rzuciła Hokage wyraźnie zadowolona z takiego obrotu sprawy.
— Nie —
krzyknąłem nim reszta Kage zdążyła wypowiedzieć swoje stanowisko.
— Ciebie
Uchiha to nie dotyczy, więc prawa głosu nie masz — zganiła mnie. Spojrzałem jej
w oczy, w których nadal tkwił ów mrok widziany na polu walki.
— Dotyczy.
Zapomniałaś Akayoru? — Zrobiłem najgłupszą rzecz, zagrałem kartą przynależności
do klanu. Nie chciałem tego, nie myślałem tak, lecz wiedziałem, że tylko to ją
zmusi do przyjęcia werdyktu Kage. Widziałem jak jej oczy stały się intensywnie
czerwone, twarz przybrała zaciętego wyrazu a ręka uniosła się gotowa do wykonania
techniki. Reszta trwała sekundy, uaktywniłem sharingan a straż znalazła się wokół
niej z wymierzonymi katanami w życiowe punkty, wolnymi dłońmi unieruchamiając
kończyny w stawach.
— Nie przesadzajcie
— mruknął czerwonowłosy dając tym do zrozumienia straży by oswobodzili Atari.
— Mówiłam ci
Kazekage, że ona jest niebezpieczna — rzuciła Tsunade coraz bardziej zadowolona
z sytuacji, jaka następowała.
— Została
sprowokowana — oznajmił pewny swoich słów. — Itachi prosiłbym abyś opuścił to
pomieszczenie.
— Co? Nie,
już nie będę się odzywał — zapewniłem chcąc pozostać tutaj.
— Proszę —
nalegał wskazując drzwi, nie miałem wyboru. Dezaktywowałem sharingan i
spojrzawszy ostatni raz na białowłosą wyszedłem. Stałem pod drzwiami czekając
aż skończą rozmowę, bym mógł sam z nią pomówić. Minuty zdawały się być
godzinami, gdy z niecierpliwością oglądałem drewniane wejście. Nagle otworzyły
się i wyszedł z nich członek ANBU, nie zwrócił na mnie uwagi udając się w
stronę schodów. Zaskoczony tym odprowadziłem go wzrokiem póki nie zniknął za
jednymi z drzwi. Obserwowałem je uważnie chcąc dowiedzieć się, po co wyszedł z
pokoju Atari, lecz nim zdążyłem wymyśleć jakąś teorię mężczyzna znów pojawił
się na korytarzu niosąc rulon. W chwili, gdy mnie mijał udało mi się odczytać
jeden napis na nalepce „mapa”. Najwyraźniej białowłosa zgodziła się wyjawić miejsce
pobytu Kabuto.
Czas płynął dalej na uciążliwym czekaniu aż w końcu,
gdy myślałem, że upłynęła doba klamka poruszyła się a chwilę później z pokoju
wyszli Kage wraz ze strażą.
— Zgodziła
się na nasze warunki — oznajmił Kazekage jako jedyny zwracając na mnie. Reszta
minęła mnie nie zaszczycając nawet wzorkiem, udając się w swoje strony. — Doktor mówi, że dziewczyna potrzebuje
odpoczynku — dodał zagradzając mi ręką drogę do drzwi.
— To, kiedy
będę mógł się z nią zobaczyć?
— Jutro.
Kiwnąłem głową zawiedziony, że tak poważna rozmowa
znów została uniemożliwiona, lecz w pewnym sensie szczęśliwy, że Atari
zamieszka w Konoha i, że wbrew jak zauważyłem staraniom Hokage nie zostanie ode
mnie odseparowana.
*
Doktor wyszła kilka minut temu wmuszając we mnie
garść tabletek oraz zapowiadając przyniesienie posiłku mimo moich protestów i
zapewnień, że nie jestem głodna. Zwróciłam wzrok w stronę niewielkiego okna
przysłoniętego białą zasłonką, przez którą przebijał się błękit nieba.
Westchnęłam zamykając powieki, jasność pokoju raziła w oczy. Kto wymyślił, ze
chory dobrze się czuje w pomieszczeniu kompletnie białym, przecież ten kolor
odbija światło. Szpitale powinno malować się na granatowo czy inną barwę, która
pochłania promieniowanie dając wytchnienie oczom a nie narażać je na
prześwietlenie. Skupiam się na otoczeniu by nie myśleć o tym co było, kolejna
ucieczka. Mam czasami wrażenie, że całe moje życie składa się z ucieczek.
Uciekłam od samotności i bólu ulegając Mędrcowi, uciekłam od braci i sióstr na
rzecz klanu Uchiha, uciekłam od Madary bojąc się jego planów, uciekłam od
Itachiego wpadając w objęcia Tobiego, uciekłam również od niego poddając się
wspomnieniom, a gdy myślałam, że uciekłam już od wszystkiego wpadłam w ręce
Kage i kolejnych Uchihów. Wiecznie uciekałam ostatecznie padając w objęcia
tego, przed czym chciałam uciec. Poprzez Itachiego chciałam uciec od
nieufności, otworzyć się, w rezultacie zamknęłam się jeszcze bardzie, być może
na zawsze. Okazuje się, że co by się nie zrobiło nie umknie się przeszłości.
Dawno temu pozwoliłam sobie na ucieczkę, na „uratowanie” przez Mędrca i to
zapoczątkowało tragicznie błędne koło, gdzie kolejne ewakuacje tylko pogłębiały
koszmar uniemożliwiając odratowanie. Z resztą, przez kogo mogłabym być ocalona?
Itachi?
Głupia jestem, pierwszy raz w życiu uwierzyłam, że
droga powrotna jeszcze nie zatarła się, że jest szansa na zwykłe szczęśliwe
zakończenie. Byłam kompletną kretynką wierząc w jego słowa. Wiedziałam już dużo
wcześniej, że nie ma możliwości zbiec przed tym co było, przed ścieżką jaką się
obrało, a jednak jego piękne ckliwe gadki oczarowały mnie. Trzeba pogodzić się
z rzeczywistością. Żywot ludzi jest krótki, na jego miejsce pojawi się ktoś
nowy, potem kolejny i następny, tak w nieskończoność. Taki jest mój los, który po
tylu latach powinnam w końcu zaakceptować, tą szarą prawdę.
Znów westchnęłam otwierając oczy i przenosząc je na
drzwi, kiedy usłyszałam szmery po ich drugiej stronie. Do pokoju weszła młoda
kobieta w pielęgniarskim stroju z tacą na rękach.
— Jak się pani
czuje? — zapytała uśmiechając się, gdy ANBU zamykało za nią drzwi. Nie
odpowiedziałam odwracając głowę w stronę okna. — Oto pani obiad, przygotowany
według ścisłej diety bogatej w witaminy — mówiła nie zwracając uwagi na moje
niepałające entuzjazmem zachowanie. — Będzie panie w stanie zjeść sama? —
zapytała stawiając tace na lekarskim wózku, który znajdował się przy łóżku i
zajęła się uprzątaniem medykamentów z szafki.
— Umiem
posługiwać się sztućcami — odparłam kąśliwie.
— Oczywiście,
że tak — odpowiedziała szybko rozumiejąc błąd w swoim pytaniu. — Chciałam
zapytać czy będzie panie w stanie utrzymać sztućce w dłoni, jest pani bardzo
słaba.
— Poradzę
sobie — oznajmiłam wymijająco. Szczerze nie wiem czy faktycznie będę w stanie
je utrzymać.
— Dobrze —
rzekła wysuwając specjalne nóżki w tacy i stawiając ją przede mną. — Proszę
wszystko zjeść — powiedziała popychając wózek w stronę drzwi, na którym
poukładała zabrane z szafki leki. — Życzę smacznego — dodała opuszczając pokój.
Spojrzałam na jedzenie, wyglądało apatycznie, lecz z niewyjaśnionym przyczyn mi
zrobiła się niedobrze toteż lekko drżącymi dłońmi, powoli przeniosłam tacę na
szafkę. Nie była głodna a mdłości skutecznie odstraszyły.
Niepokoiło mnie to, że zmuszona zostałam mieszkać z
Itachi, po tym wszystkim, co nas łączyło trudno będzie dzielić przestrzeń. Po
za tym również zaniepokojenie budzi jego chęć wyjaśnienia tamtej sytuacji.
Wiem, że nie wyskoczy z tekstem „tamta dziewczyna nic dla mnie nie znaczy,
liczysz się tylko ty”, bo wie, że ja na coś takiego złapać się nie dam, więc
musi mieć coś przygotowanego. Boję się, a co jeśli ulegnę mu? Obiecałam sobie,
że już nigdy tego nie zrobię, nie pozwolę by ktokolwiek mnie oszukał. Nie chce
być znów zamanipulowana, omamiona, wykorzystana do osiągnięcia celu. Wiem, że
będąc własnością klanu w pewnym sensie jestem wykorzystywane, ale nie dopuszczę
by powtórzyła się sprawa, aby to zaszło tak daleko jak w przypadku tej trójki.
Tego byłam pewna, lecz bałam się słów Itachiego. Jestem teraz słaba, wiem to.
Egzystuje na granicy przeszłości i teraźniejszości, trudno ustalić co weźmie
górę, ku czemu się schylę. On zapewne zdaje sobie z tego sprawę a niestety
nadal ma dość znaczący na mnie wpływ. Udało mu się jakimś cudem dotrzeć do
mnie, gdy byłam w tak zaawansowanym stopniu utraty kontroli do tego dochodzi
sprawa… Podczas walki nie umiałam go zranić, nie śmiertelnie, zawahałam się
nawet w tamtym stanie. To mnie przeraża, boję się, że nie będę umiała go
odrzucić, nie tak w pełni.
Kiedy przeczytałam początek notki przestraszyłam się, że Atari nie uda się uratować. Na szczęście dziewczyna powróciła do życia. Zastanawia mnie czy pakt między nią i Itachi'm zostanie zawarty. Na razie białowłosa jest nieufna i choć dalej czuje coś wobec Uchihy, nie pozwala mu się zbliżyć. Cieszę się, że nie została skazana na uwięzienie lub śmierć. Ciekawi mnie, jak przebiegnie jej zamieszkanie w rezydencji rodziny Uchiha. Sasuke nie jest jej przychylny, dlatego wyczuwam wiele zwrotów akcji w kolejnych notkach, na które będę czekać z niecierpliwością :)
OdpowiedzUsuńKochana, przepraszam za moją długą nieobecność i braki komentarzy. Na pewien czas musiałam odejść z blogosfery, poukładać prywatne sprawy. Wróciłam z mojego kilkumiesięcznego urlopu i powolutku nadrabiam zaległości. Dziś przeczytałam wszystkie zaległe notki na Twoim blogu i każdą skomentowałam. Spędziłam bajeczny wieczór przy Twoim opowiadaniu, za którym bardzo się stęskniłam :)
Życzę dużo weny, czasu na pisanie i z niecierpliwością będę czekać na kolejne części ^^
Pozdrawiam serdecznie :)