czwartek, 17 lipca 2014

34. Demony odeszły



Oczy Zjednoczonych Sił Shinobi spoczywały na braciach Uchiha, którzy podnosili się z ziemi otrzepując ubrania.
 — I? — pytała zaniepokojona Hokage spoglądając na Sasuke.
 — Wydaje mi się, — urwał spoglądają na brata, który wziął dziewczynę na ręce, — że problem zniknął — skończył wypowiedź obserwując jak brunet troskliwie całuje jej skroń, nie przejmując się otwartymi ranami na ciele Atari, z który płynęła krew brudząc i jego. Mrożący wzrok Sasuke, te zwężone źrenice nie wróżyły niczego miłego.
 — Posiłki dotarły — zakomunikował Kazekage zjawiając się na były polu walki ze swoim oddziałem.
 — Wróg po… — wypowiedz Tsunade została przerwana przez krzyk Itachiego. Brunet spoglądał sparaliżowany na białowłosą.
 — NIE!!!!! — ryknął desperacko przytulając jej ciało. Dziewczyna nie żyła. Właśnie wyczuł brak pulsu. — Nie!!!
Hokage spojrzała pytająco na młodszego z Uchihów, który z lekkim uśmiechem wyszeptał „nie żyje”. Jemu było to na rękę, zwłaszcza po tym jak dowiedział się tego, kim tak naprawdę była i co zrobiła klanowi. Nie umiał jak brat przebaczyć, udawać, że nic nie miało miejsca. Pół życia był mścicielem, nie sposób nagle pozbyć się tej natury. Zwłaszcza przy odkryciu, kto ponosi winę za taki a nie inny bieg historii.
 — Błagam nie!!! — Itachi nie mógł się z tym pogodzić, oczy zaszły wodą, która chwilę później przecięła niczym ostrze miecza jego policzki. Nie płakał od zabójstwa rodziców, tak dawno nie czuł już takiego bólu przezywającego serce na wskroś. — Błagam nie — szeptał tuląc jej martwe ciało. Kyuubi widząc autentyczną rozpacz przejął kontrolę nad blondynem i zbliżywszy się do bruneta położył mu dłoń na ramieniu. — Błagam cię, powiedz, że to nie prawda.
Kurama odwrócił wzrok nie mogąc spojrzeć w te tęczówki pełne rozpaczy, bólu, tęsknoty i trwogi.
 — Czy on? — Hachibi również przejął kontrolę nad właścicielem zainteresowany reakcją Uchihy. Jednak zamiast odpowiedzi lis potaknął mu tylko delikatnie głową. — A może… — zawahał się.
 — Tak? — ponaglił go Kyuubi widząc, że ma jakiś plan.
 — Atari nie umarła tak do końca, będąc częścią Dziesiecioogoniastego nie jest w stanie od tak sobie umrzeć.
 — Chcesz to zrobić? — głos pełen zaskoczenia, którego nawet nie starał się ukryć.
 — A czemu nie? I tak nas tutaj nic nie trzyma. A może uda nam się dogadać z resztą — rzekł wskazując wzrokiem niebo. — Znów będziemy razem. Prawie — oddał spoglądając na białowłosą.
 — Itachi — rzekł Kurama zwracając uwagę bruneta, który podniósł załzawioną twarz. — Można ją przywrócić do życia.
 — Serio? — W jego oczach zatliła się nadzieje i radość. Otarł policzki szybkim ruchem starając się ukryć łzy. — Zrobię wszystko.
 — Posłuchaj masz dziesięć dni od chwili ocknięcia się Atari by zawrzeć z nią pakt. Ale nie taki króciutki jednodniowy, pełny pakt. Tylko on spowoduje, że będzie żyła dalej. Jeśli tego nie dokonasz umrze po tym czasie już trwale. Po za tym… — urwał pochylając się nad nim i przekazując najważniejszą rzecz. — Jesteś na to gotowy? — zapytał prostując się i patrząc w czarne tęczówki gdzie tliła się determinacja.
 — Oczywiście, że tak.
Kurama uśmiechnął się. Jeszcze na chwilę i on i Hachibi zniknęli we wnętrzach swoich klatek by porozmawiać z właścicielami ciał przedstawiając postanowienia. Dość niechętnie, ale przystanęli na ich propozycję spoglądając co chwila na Itachiego, który nadal klęczał na ziemi trzymając w objęciach martwą Atari.
Demony przejęły kontrolę przeobrażając się w zminiaturyzowane wersję ze wszystkimi ogonami, po czym odsunęli Itachiego i zaczęli okrążać białowłosą jednocześnie stykając ze sobą swoje ogony poza jednym Kyuubiego, który dotykał samą dziewczynę. Przeszli tak dziesięć kółek zatrzymując się po ostatnim dotykając teraz każdym ogonem ciało Atari, które uniosło się na chwilkę w powietrze, pokryło czerwoną poświatą i opadło. Wszystko się zakończyło dość szybko. Demony odsunęły się by Uchiha mógł sprawdzić puls. Żyła, chociaż była nieprzytomna, lecz to nie przeszkadzało Itachiemu by zamknąć ją w ciasnym uścisku. Zaś Dziewięcio i Ośmioogoniasty zaświecili się poświatą charakterystyczną dla swoich chakry. Nastąpiła rozłąka z ciałem jinjuurikiego, które omdlało na ziemię, zaś świetliste postacie o kształtach ludzkiej wersji demonów wniosły się wyżej by za chwilę błyskawicznym tempem poszybować ku blademu o tejże godzinie księżycowi gdzie znajduje się reszta rodzeństwa. Takim sposobem oddali życie za Atari przywracając jej tchnienie oraz Bee i Naruto swobodę życia bez nich. Całe zajście obserwowała dwójka Kage z niemało zaskoczonymi minami oraz nieliczni, którzy przeżyli przeobrażania się dziewczyny.
 — Raport proszę — zażądała Tsunade nie spuszczając wzorku z białowłosej. Kakashi jako dowódca oddziały będącego cały czas tutaj pośpieszył z wyjaśnieniami, przedstawiając szczegółowo przebieg akcji obu władcom. Po dłuższej chwili i trochę zażartej dyskusji między Kage zostało ustalone co dalej.

— Jest jeńcem wojennym, o jej losie zadecyduje Rada Kage — ton głosu blondynki był oschły i raczej trudno był się w nim doszukać chociażby cienia, który dawałby szansę na to, że będzie bronić dziewczyny.
Po krótkiej przerwie na odpoczynek dla strudzonych shinobi oboje Kage wraz z Naruto, Bee — po odzyskaniu przytomności — braćmi Uchiha oraz wybraną ściśle eskortą ruszyli do sztabu by tam sądzić Atari, którą po wynikłej dość zażartej słownej potyczce i uzyskanej zgodzie Itachi niósł. Jednak dopiero na miejscu wyszła na jaw zacięta sprzeczka. Tsunade upierała się przy tym, aby dziewczynę potraktować jak jeńca pierwszej kategorii, czyli zakuć, związać i zamknąć pod ścisłą kontrolą, na co w żadnym razie nie mógł przystanąć starszy Uchiha domagając się normalnej procedury, która polegała na uleczeniu ran oraz pomocy w odzyskaniu zdrowia by móc później wyciągnąć z przesłuchiwać pożyteczne informacje, również nie był skory do ugody w sferze odseparowania go. Po dość ostrej wymianie zdań zostało ustalone, że dla bezpieczeństwa dziewczyna pozostanie na terenie sztabu pilnowana przez specjalny oddział, lecz zostanie udzielona jej pierwsza pomoc oraz zgoda Itachiego na przebywanie w pomieszczeniu z jeńcem.

 — Rozpoczynam posiedzenie Rady — oznajmił Raikage spoglądając po twarzach zebranych przywódców wiosek tym razem bez Kraju Żelaza jak miało to miejsce podczas walnego zgromadzenia oraz również eskorta Kage nie była obecna.
 — Wczoraj został przedstawiony wam raport odnośnie tego co wydarzyło się na polu podczas walki z udziałem jeńca — rzekła Hokage. — Było wystarczająco czasu by przeanalizować to, teraz oczekuję werdyktów — dodała splatając ze sobą dłonie i umieszczając na nich podbródek, co miała w zwyczaju.
 — To może ty, wielmożna Tsunade jako pierwsze przedstawisz swój pogląd na ten temat — rzucił Tsuchikage niechętnie podchodząc do owej sprawy.
 — Moje zdanie brzmi tak: jako, że Atari ma potężną moc i jak widać potrafi stracić nad sobą panowanie jestem za wyciągnięciem z niej potrzebne nam informacje o ewentualnych jeszcze wroga a następnie unicestwić ją.
 — Ostre słowa jak na tak pokojowy kraj — skomentowała Mizukage, — który zgodził się przyjąć do wioski Uchihów.
 — Nie może nam umknąć też fakt, że to właśnie ona pokonała naszego wroga oraz najsilniejszego przeciwnika.
 — Raikage ma zupełną rację — oznajmił Gaara dopiero się wypowiadając i przerywając milczenie. — To jest na tyle istotne, że nie można tego pominąć.
 — Godne uwagi jest też zainteresowanie się nadmierną troską starszego Uchihy — zauważył przywódca Iwagakure.
 — I niestety mamy o niej zbyt mało danych by móc w pełni osądzić — dodała szatynka. — Nie wiemy, dlaczego kontrolowała bijuu ani skąd o niej te oczy czy przeobrażanie się w Dziesięciogoniastego.
 — Sugerowałbym — zaczął czerwonowłosy, — że dziewczyna jest czymś na kształt jinjuuriki dla nich. Przynajmniej na to wygląda, zaś stosunek Itachiego przypomina zachowanie chłopaka, stąd można wywnioskować, że byli albo są parą.
 — Nie można zaprzeczyć tym tezą — poparł go najstarszy członek zgromadzenia.
 — Na podstawie tego, co wiem uważam, że Atari, powinna zostać potraktowana, jak jinjuuriki, swoboda i przynależność do wioski aczkolwiek pewna ścisła kontrola, dla zwykłego a gdyby.
 — Czyli czcigodny Raikage proponuje coś na wzór Bee. Mężczyzna ma pełne prawa, ale jest w pewnym stopniu pilnowany.
 — Dokładnie Tsuchikage.
 — Ja uważam, że ona jest zbyt niebezpieczna by coś takiego mogło mieć miejsce. Proszę pamiętać, że w pojedynkę pokonała Madarę i tego, który podawał się za Madarę, jedno po drugim likwidując przy tym spory odsetek naszych oddziałów. Jestem za zapieczętowaniem jej lub nawet uśmierceniem, oczywiście po wyciągnięciu wszelkich możliwych wniosków. Co do Uchihy, wydaje się nieszkodliwym desperatem, pozostawiłabym go w takim stanie, w jakim jest obecnie — rzekła Mizukage widząc w dziewczynie poważne zagrożenie.
 — Zostaliście już tylko wy panowie. — Tsunade spojrzała na Kaze i Tsuchikage. Starszy mężczyzna z posępnym wyrazem twarzy wpatrywał się w blat stołu głęboko coś analizując zaś przywódca Sunagakure z kamiennym obliczem patrzył prosto w oczy blondynce.
 — Zakładając słuszność moich domniemań, że Atari jest kimś w rodzaju jinjuuriki jestem za całkowitym uwolnieniem jej.
 — Chyba czcigodny Kazekage zapominasz o mocy, jaką ona posiada.
 — Z całym szacunkiem Mizukage lecz ja jako były jinjuuriki doskonale rozumiem je położone. Ów szał, którego byliśmy światkami nie był przyczyna samej dziewczyny tylko sztucznie wytworzonym i wykreowanym tworem mężczyzny w masce. Na mnie też swego czasu testowali takie manipulacje. To nie wina Atari, że tak się to wszystko potoczyło. Z resztą wpływa, jaki ma na nią Uchiha jest napawający optymizmem, dziewczyna ma w kimś oparcie. Dlatego jestem przeciwny jakiejkolwiek kontroli sprawowanej nad nią. Powinna być traktowana jak każdy inny shinobi — oznajmił dobitnym tonem kierując się własnymi przeżyciami, które również zbytnio kolorowe nie były. Dopiero spotkanie Naruto tchnęło w nie odrobinę barwy, którą zapragnął rozprzestrzenić. — Po za tym — dodał po krótkiej pauzie — uwolniła Bee i Uzumakiego spod wpływu bijuu powodując tym zaprzestanie w przyszłości jakichkolwiek wojen na tle chęci posiadania któregoś z jinjuuriki.
 — Nie wydaje mi się, aby lud od tak przyjął taką osobę w swoje szeregi. — Tsunade starała się bronić swoich racji.
 — Mnie przyjęli a nawet uczynili kage.
 — Słowa młodego Kazekage są przekonywujące — wtrącił się Tsuchikage nim blondynka zdołała wypowiedzieć kolejne słowa. — Rzeczywistość działa na korzyść jego poglądu podając mocne przykłady w postaci Naruto, Bee czy samego Kazekage. Uważam, że skoro asymilacja udała się w ich przypadkach jest duże prawdopodobieństwo, że powiedzie się teraz. Biorąc jeszcze pod uwagę, że dziewczyna ma w kimś oparcie i pewne zasługi, które można by trochę naciągnąć bagatelizując straty.
 — Jak widzisz Hokage przegłosowane, trzy do jednego — zakomunikował Raikage obserwując złość na twarzy blondynki oraz szatynki. — Ustalone, że dziewczyna będzie żyła pod większą lub mniejsza kontrolą, A teraz trzeba przejść do konkretów.

Podczas gdy zażarte debaty trwały nieprzerwanie od samego rana Itachi twardo trwał przy nieprzytomnej Atari, która leżała w łóżku z zabandażowanymi ranami oraz masą rureczek poprzyczepianych do ciała a piskliwy, irytujący głos pikających maszyn przyprawiał o ból głowy, jednak mimo tego czarnowłosy nie opuszczał pomieszczenia, na ile było to możliwe.
 — Obudziła się? — zapytała pielęgniarka wchodząc do sali uprzednio przechodząc kontrolę ANBU, którzy czatowali pod drzwiami.
 — Niestety, nie — mruknął kręcąc przecząco głową z nieukrywanym niepokojem.
 — W tym stanie to byłoby dziwne gdyby już odzyskała przytomność — rzuciła starając się podnieść Uchihę na duchu, gdyż mężczyzna w obawie o to co może zrobić Atari gdy obudzi się odmawiał zajęcia się swoimi ranami aby móc cały czas być przy niej. Tylko kilka razy udało się go wyprosić na czas krótkich operacji.
Kobieta podeszła do szafki, na której były wyniki najróżniejszych badań a następnie z owymi kartkami zbliżyła się do pikającej aparatury odczytując wyniki i notując w odpowiednich rubryczkach.
 — Krista i jak? — zapytała doktor popychając przed sobą wózek z najróżniejszymi buteleczkami, paczuszkami oraz pudełeczkami.
 — Yhm, wszystko w normie — odpowiedziała nadal robiąc notatki.
 — Wygląda na to, że rany zewnętrzne goją się w dobrym tempie — oznajmiła doktor pochylając się nad białowłosą.
 — Na to wygląda, lecz problem z wewnętrznymi.
 — Ta… — urwała zamyślając się na chwilę. Już Itachi otwierał usta by o coś zapytać, kiedy drzwi otworzyły się a w nich znalazła się głowa strażnika w masce ANBU.
 — To pilne, twój brat chce porozmawiać.
 — Dobrze by było abyś wyszedł — dodała lekarka widząc brak reakcji u czarnowłosego. — Musimy ją zbadać — wyjaśniła nakładając białe lateksowe rękawiczki. Itachi niechętnie, ale przystał na prośbę skinąwszy głową.
Na zewnątrz czekał Sasuke w dość wyraźnie zdenerwowanym nastroju. Nawet nie przywitawszy się skręcił prowadząc go w głąb korytarza. Szli przez chwilę w milczeniu póki młodszy z braci nie otworzył gwałtownym ruchem mijanych drzwi, które prowadziły jak się okazało do czyjegoś pokoju, co sugerowało łóżko oraz szafa.
 — Musimy poważnie porozmawiać — rzekł zatrzaskując drzwi.
 — O czym? — zapytał lekko podejrzliwy w stosunku do tej niespotykanej u brata powadze zmieszanej z gwałtownością.
 — Ile tak naprawdę wiesz o Atari i jej przeszłości?
 — Tyle ile jest mi potrzebne — odparł wymijająco wyczuwając napiętą atmosferę i pamiętając o nieprzychylnym stosunki do dziewczyny.
 — Konkretnie ile?
 — Wiele — rzekł dalej idąc w upartego. Zezłoszczony tym Sasuke prychnął pod nosem wywracając oczami.
 — Powiem inaczej. Wiem o tym, co zrobiła klanowi.
 — Czyli?
 — Itachi dobrze wiesz, o czym mówię! — krzyknął najwyraźniej tracąc panowanie nad sobą, co było rzadkością. — To Atari stoi za tym wszystkim, przez co musieliśmy przejść. Wiem to. I wiem też, że ty wiesz.
 — Grzebałeś w jej umyśle — wycedził zezłoszczony tym szpiegostwem.
 — Przez przypadek się dowiedziałem, gdy szukałam ciebia po uwolnieniu demonów.
 — To skoro to wiesz to, czego oczekujesz ode mnie?
 — Wyjaśnień. Dlaczego nadal ci na niej zależy po tym wszystkim?
 — O czym ty mówisz? Jakim wszystkim?
 — Nie udawaj kretyna! To ona jest tajną bronią, którą poszukiwano przez lata, przez którą klan musiał żyć w cieniu innych. Ona jest winna temu, że zmuszono ciebie do wybicia klanu. Przez nią miałem dzieciństwo obarczone ciężarem brata mordercy, ty również zbyt kolorowo nie miałeś, wymusiła na tobie mankyekyou, zabicie swojego przyjaciela. Ucieczka z Konohy, którą tak kochałeś.
 — No i? — przerwał mu nie mając ochoty wysłuchiwać tych zarzutów do końca.
 — No i?! — powtórzył z wyraźniej rosnącą irytacją. — Itachi czy ty jesteś ślepy! Ona cię ciągle rani, niszczy wszystko wokół. Nie możesz tego nie zauważać.
 — Wybaczyłem jej czyny przeszłości.
 — Co? — zaskoczenie wyrwało się z ust. — Ja wiem, że uczucia potrafią przyćmić zdrowy rozsądek i unieruchomić chłodną analizę, ale nie aż tak.
 — Sasuke, kocham ją i nie zmieni tego nic.
 — Nic? A powiedź mi, przez kogo ostatnie tygodnie leżałeś w łóżku krzycząc z bólu każdej nocy? — Cisza. Itachi nie miał jak odeprzeć tego argumentu, więc tylko spoglądał w oczy brata. — Ona nie jest dla ciebie.
 — Mylisz się.
 — Nie. To ty jesteś pod wpływem jej uroku, nie myślisz racjonalnie.
 — Sasuke! — podniósł głos z wyraźnie karcącym tonem. — To moje życie i mam prawo kochać, kogo chce. Ja się nie czepiam twojego związku z Naruto.
 — Wybacz mi, ale nie pozwolę by ona była powodem twojego cierpienia.
 — O czym ty mówisz?
 — Zrobię wszystko by was od siebie odseparować. Nie powinniście być razem i ja o to zadbam — oznajmił wychodząc.
 — Sasuke!!! — krzyknął wrzucając się na drzwi, szybko je otwierając, przez co zobaczył jak brat znikał za zakrętem. Ruszył za nim, jednak gdy mijał wejście do pomieszczenia gdzie leżała Atari wybiegała z nich doktor, która wpadła na czarnowłosego.
 — Co się dzieje? — zapytał zaskoczony taką sytuacją.
 — Bu-budzi się — wydukała szybko zrywając się i biegnąć w stronę sali gdzie nadal obradowali Kage.

*

Po kontroli, której nie było jak obejść wszedłem do pokoju.
 — Atari? — szepnąłem podchodząc do łóżka.
Dziewczyna przechyliła głowę w moją stronę poruszając przy tym rękami, lecz kajdany wokół nadgarstek uniemożliwiły podniesienie dłoni na wyżej niż trzy centymetry. Okowy znajdowały się również na kostkach i w pasie, do tego oczy zasłonięte były czarną przepaską.
 — Uchiha — wycharczała.
 — Zalecenia Tsunade, tak na wszelki wpadek — wyjaśniłem rozumiejąc, że mnie posądza o zakucie.
 — Co chcą ze mną zrobić? — zapytała przestając się wiercić z wyraźnym pogodzeniem się z losem w głosie.
 — Napij się — poradziłem biorąc butelkę wody stojącą na szafce koło łóżka.
 — Jak? — mruknęłam rozeźlona przypominając o związaniu.
 — Otwórz usta — poleciłem odkręcając zakrętkę i powoli wlewając jej płyn do gardła, uważając by się na zachłysnęła. Musiała być bardzo spragniona, bo wypiła całą zawartość półlitrowej butelki.
 — Co chcą ze mną zrobić? — powtórzyła oblizując wargi z ostatnich kropel.
 — Nie wiem — odparłem siadając na krześle stojącym przy łóżku. — Właśnie w tej sprawie debatują. A ty, jak się czujesz? — dodałem, gdy umilkła i nic nie wskazywało na to, że będzie ciągnęła rozmowę dalej.
 — Nie dotykaj mnie — rzuciła, kiedy opuszkami palców musnąłem skórę na dłoni. Zabolało. Nadal traktuje mnie jak wroga, nie dając szans na wyjaśnienia. Na domiar złego Sasuke sobie teraz coś ubzdurał i również jest przeciwko nam. A żeby było przyjemniej nie wiadomo, jaki werdykt podejmą Kage, ale Hokage będzie parła na coś, co mi się na pewno nie spodoba. Można było już w czasie podróży tutaj zauważyć jej wyraźną niechęć w stosunku do białowłosej.
 — Atari — szepnąłem. — Ja chciałbym z tobą porozmawiać o tym, co widziałaś, wówczas. Ja…
 — Nie trudź się Uchiha — warknęła przerywając mi. — Doskonale wiem co widziałam i co to znaczy. Twoje słowa niczego nie zmienią, nie wymarzą tamtej sceny.
 — Atari posłuchaj — niemalże krzyknąłem, lecz następne słowa nie padły gdyż usłyszałem zamieszanie pod drzwiami poczym do pomieszczenia weszła cała piątka Kage wraz z doktor oraz stażom.
 — Obudziła się już w pełni? — zapytał Raikage jako pierwszy podchodząc bliżej białowłosej. Kiwnąłem nieznacznie głową podnosząc się z krzesła, żeby oddać należyty szacunek przywódcom poszczególnych krajów.
 — Jak jest jej stan? — zapytał mężczyzna z czerwonymi włosami.
 — Byłam w trakcie rutynowej kontroli, gdy zaczęła się budzić, jednak na podstawie tego co wiem z poprzednich oraz co udało mi się sprawdzić teraz jej stan jest stabilny, lecz trzeba poddawać ją ścisłej kontroli lekarskiej, aparaturę wyłączyć nie można, medykamenty musi nadal przyjmować oraz nie jest możliwe by mogła się poruszać przez najbliższy czas — oznajmiła starając się wyprzedzić kolejne pytanie z ich usta a jednocześnie podać zdawkowe sprawozdanie.
 — Rozumiem — szepnął kiwając głową.
 — Na zebraniu zostało ustalone, że nie zostaną wymierzone względem ciebie żadne sankcje — wyjaśnił najstarszy osobnik z grupy.
 — Rozkujcie ją — polecił wysoki barczysty mężczyzna skinąwszy na ANBU, którzy natychmiast podeszli do Atari wyjmując kluczyki od kajdan a odchodząc płynnym ruchem pozbawili ją również opaski. Dziewczyna zamrugała kilka razy starając się przyzwyczaić do światła, po czym spojrzała wyzywająco po kolei na każdego Kage.
 — Po tym jak wojna się zakończy — zaczął czerwonowłosy, najmłodszy z zebranych — będziesz mogła zamieszkać w Konoha. Wprawdzie nie będziesz należała do struktur shinobi ani w pełni nie będziesz mieszkańcem wioski. Zostało ustalone, że zostaniesz osobą o międzynarodowym obywatelstwie, wszystkich pięciu krajów oraz, że w razie potrzeby będą zlecane ci specjalne misje, które wpierw będą musiały zostać zatwierdzone większością naszych głosów — mówił poważnym lekko sędziowskim głosem. — Dla bezpieczeństwa zamieszkasz z Uchihą, który będzie pełnił rolę kuratora. — Specjalnie spojrzałem na nią by zobaczyć jej reakcję, którą było zwężenie źrenic.
 — Którym? — rzuciła mierząc groźnym wzrokiem wygłaszającego werdykt.
 — Jako, że zamieszkasz w starej posiadłości klanu Uchiha zapewne będziesz pod opiekom obu — odezwała się Tsunade pierwszy raz od chwili wejścia tu. Szczerze mówiąc po części uspokoiło mnie to, gdyż przez moment obawiałem się, że Atari trafi pod nadzór Sasuke, który ostatnio stał się jeszcze bardziej nieprzychylny jej.
 — Więcej szczegółów dowiesz się jak trafisz do Konohy — wtrącił się dziadek. — A teraz przechodząc do konkretów, kto jest użytkownikiem Edo Tensei?
 — Kabuto.
 — Gdzie go zastaniemy?
 — Nie wiem.
 — Łżesz — rzuciła szatynka występując z tylnich szeregów. — Mów prawdę, jesteś teraz skazana tylko na naszą łaskę.
 — Jeśli grozicie mi śmiercią to proszę bardzo możecie nawet teraz wykonać wyrok.
 — Rozumie, że możesz nie orientować się gdzie przebywa obecnie, ale może podasz nam położenie jego ostatniej kryjówki? — Gaara zapytał spokojnym głosem, przez co wydawał się najbardziej opanowaną osobą z całej grupy tu zebranej.
 — Wejście do kryjówki jest tak zamaskowane, że beze mnie tam nie wejdziecie — oznajmiła po chwili namysłu.
 — Nie myśl sobie, że od tak zabierzemy cię na pole walki, aby twój sprzymierzeniec mógł cię odbić — rzuciła kąśliwie Tsunade widząc w tym jakieś podstęp.
 — To szukajcie go na własną rękę — odpowiedziała zupełnie nieprzejęta tym, że „nie uda jej się zwiać do sojusznika”. Naprawdę ta baba mnie irytowała a od genialnego pomysłu, przez którego straciłem Atari szczerze jej nienawidzę.
 — Twój stan zdrowia uniemożliwia ci poruszanie się a co dopiero opuszczenie sztabu — przypomniał starszy mężczyzna. — Racja? — dodał zwracając się do pani doktor, która pokiwała głową.
 — A może mały układ? — zapytała spuszczając głowę, najwyraźniej rozumiejąc, że jest w kiepskiej sytuacji.
 — Nie masz żadnej karty przetargowej, jesteś pod naszą władzą — oznajmiła szatynka czymś wyraźnie zezłoszczona. Najwyraźniej coś poszło nie po jej myśli gdyż z taką miną już tutaj weszła.
 — Poczekaj Mizukage — rzekł barczysty mężczyzna wyglądający jak skalna górą przez te wielkie mięśnie niczym kulturysta. — Mów — polecił zwracając się do Atari.
 — Zaprowadzę wam do kryjówki Kabuto oraz zabiję go, abyście nie musieli tracić kolejnych ludzi. Sam w sobie może zbyt silny nie jest, ale na pewno ma jakieś interesujące jeszcze asy, które mogą dotkliwie uderzyć w ilość waszej armii.
 — Nie jesteś zdolna do walki przez dość znaczący czas — wtrąciła się doktor z wyraźnym zaniepokojeniem na twarzy, najwyraźniej jeśli Atari by wyruszyła teraz w bój mogłaby tego nie przeżyć.
 — A w zamian, co być chciała? — dopytywała się blondynka lustrując badawczo białowłosą podejrzliwym wzrokiem.
 — Puśćcie mnie wolno.
Drgnąłem wciągając raptownie powietrze gotów zaprzeczyć jej prośbie, lecz ostatecznie zamknąłem usta pozostawiając na miejscu. Jeśli Kage zgodzą się na to, Atari po zabiciu Kabuto rozpłynie się w powietrzu, nie będę mógł jej odnaleźć ani chronić, zniknie. Nie chciałem by do tego doszło, jak odejdzie to pogrąży się w przeszłości jeszcze bardziej. Już nie chodziło tylko o to, że pragnę być z nią, lecz by znów uśmiechała się, była w końcu szczęśliwa. Naprawdę posągowy wyraz twarzy, który często prezentowała z tymi oczami wiecznie wypełnionymi cierpieniem i bóle wyglądał makabrycznie.
— Nie możemy się na to zgodzić — rzekł staruszek po dłuższej ciszy, która zaległa w pomieszczeniu. — Twój stan nie będzie pozwalał ci na walkę przez znaczny czas a my czekać nie możemy. Wojna musi zakończyć się jak najszybciej.
— Dlaczego nie chcesz przyjąć nowego życia, który ci oferujemy? — zapytał czerwonowłosy wyraźnie zaintrygowany jej prośbą.
 — Nowe życie? — prychnęła. — Zamkniecie mnie w domu, w sercu wioski gdzie ludzie będą przed mną uciekać bojąc się a jedyne zajęcie, jakie będę miała to gapienie się na Uchihę i karmienie się głupią nadzieję, że dacie mi kiedyś tam, jakąś misję. Życie gorsze niż jinjuurikiego, a ty chyba coś o tym wiesz? — Spojrzała w oczy czerwonowłosego, który kiedyś nosił w sobie Ichibiego. — Dlatego już wolę abyście mnie po prostu zabili.
 — Jestem za — rzuciła Hokage wyraźnie zadowolona z takiego obrotu sprawy.
 — Nie — krzyknąłem nim reszta Kage zdążyła wypowiedzieć swoje stanowisko.
 — Ciebie Uchiha to nie dotyczy, więc prawa głosu nie masz — zganiła mnie. Spojrzałem jej w oczy, w których nadal tkwił ów mrok widziany na polu walki.
 — Dotyczy. Zapomniałaś Akayoru? — Zrobiłem najgłupszą rzecz, zagrałem kartą przynależności do klanu. Nie chciałem tego, nie myślałem tak, lecz wiedziałem, że tylko to ją zmusi do przyjęcia werdyktu Kage. Widziałem jak jej oczy stały się intensywnie czerwone, twarz przybrała zaciętego wyrazu a ręka uniosła się gotowa do wykonania techniki. Reszta trwała sekundy, uaktywniłem sharingan a straż znalazła się wokół niej z wymierzonymi katanami w życiowe punkty, wolnymi dłońmi unieruchamiając kończyny w stawach.
 — Nie przesadzajcie — mruknął czerwonowłosy dając tym do zrozumienia straży by oswobodzili Atari.
 — Mówiłam ci Kazekage, że ona jest niebezpieczna — rzuciła Tsunade coraz bardziej zadowolona z sytuacji, jaka następowała.
 — Została sprowokowana — oznajmił pewny swoich słów. — Itachi prosiłbym abyś opuścił to pomieszczenie.
 — Co? Nie, już nie będę się odzywał — zapewniłem chcąc pozostać tutaj.
 — Proszę — nalegał wskazując drzwi, nie miałem wyboru. Dezaktywowałem sharingan i spojrzawszy ostatni raz na białowłosą wyszedłem. Stałem pod drzwiami czekając aż skończą rozmowę, bym mógł sam z nią pomówić. Minuty zdawały się być godzinami, gdy z niecierpliwością oglądałem drewniane wejście. Nagle otworzyły się i wyszedł z nich członek ANBU, nie zwrócił na mnie uwagi udając się w stronę schodów. Zaskoczony tym odprowadziłem go wzrokiem póki nie zniknął za jednymi z drzwi. Obserwowałem je uważnie chcąc dowiedzieć się, po co wyszedł z pokoju Atari, lecz nim zdążyłem wymyśleć jakąś teorię mężczyzna znów pojawił się na korytarzu niosąc rulon. W chwili, gdy mnie mijał udało mi się odczytać jeden napis na nalepce „mapa”. Najwyraźniej białowłosa zgodziła się wyjawić miejsce pobytu Kabuto.
Czas płynął dalej na uciążliwym czekaniu aż w końcu, gdy myślałem, że upłynęła doba klamka poruszyła się a chwilę później z pokoju wyszli Kage wraz ze strażą.
 — Zgodziła się na nasze warunki — oznajmił Kazekage jako jedyny zwracając na mnie. Reszta minęła mnie nie zaszczycając nawet wzorkiem, udając się w swoje strony.  — Doktor mówi, że dziewczyna potrzebuje odpoczynku — dodał zagradzając mi ręką drogę do drzwi.
 — To, kiedy będę mógł się z nią zobaczyć?
 — Jutro.
Kiwnąłem głową zawiedziony, że tak poważna rozmowa znów została uniemożliwiona, lecz w pewnym sensie szczęśliwy, że Atari zamieszka w Konoha i, że wbrew jak zauważyłem staraniom Hokage nie zostanie ode mnie odseparowana.

*

Doktor wyszła kilka minut temu wmuszając we mnie garść tabletek oraz zapowiadając przyniesienie posiłku mimo moich protestów i zapewnień, że nie jestem głodna. Zwróciłam wzrok w stronę niewielkiego okna przysłoniętego białą zasłonką, przez którą przebijał się błękit nieba. Westchnęłam zamykając powieki, jasność pokoju raziła w oczy. Kto wymyślił, ze chory dobrze się czuje w pomieszczeniu kompletnie białym, przecież ten kolor odbija światło. Szpitale powinno malować się na granatowo czy inną barwę, która pochłania promieniowanie dając wytchnienie oczom a nie narażać je na prześwietlenie. Skupiam się na otoczeniu by nie myśleć o tym co było, kolejna ucieczka. Mam czasami wrażenie, że całe moje życie składa się z ucieczek. Uciekłam od samotności i bólu ulegając Mędrcowi, uciekłam od braci i sióstr na rzecz klanu Uchiha, uciekłam od Madary bojąc się jego planów, uciekłam od Itachiego wpadając w objęcia Tobiego, uciekłam również od niego poddając się wspomnieniom, a gdy myślałam, że uciekłam już od wszystkiego wpadłam w ręce Kage i kolejnych Uchihów. Wiecznie uciekałam ostatecznie padając w objęcia tego, przed czym chciałam uciec. Poprzez Itachiego chciałam uciec od nieufności, otworzyć się, w rezultacie zamknęłam się jeszcze bardzie, być może na zawsze. Okazuje się, że co by się nie zrobiło nie umknie się przeszłości. Dawno temu pozwoliłam sobie na ucieczkę, na „uratowanie” przez Mędrca i to zapoczątkowało tragicznie błędne koło, gdzie kolejne ewakuacje tylko pogłębiały koszmar uniemożliwiając odratowanie. Z resztą, przez kogo mogłabym być ocalona? Itachi?
Głupia jestem, pierwszy raz w życiu uwierzyłam, że droga powrotna jeszcze nie zatarła się, że jest szansa na zwykłe szczęśliwe zakończenie. Byłam kompletną kretynką wierząc w jego słowa. Wiedziałam już dużo wcześniej, że nie ma możliwości zbiec przed tym co było, przed ścieżką jaką się obrało, a jednak jego piękne ckliwe gadki oczarowały mnie. Trzeba pogodzić się z rzeczywistością. Żywot ludzi jest krótki, na jego miejsce pojawi się ktoś nowy, potem kolejny i następny, tak w nieskończoność. Taki jest mój los, który po tylu latach powinnam w końcu zaakceptować, tą szarą prawdę.
Znów westchnęłam otwierając oczy i przenosząc je na drzwi, kiedy usłyszałam szmery po ich drugiej stronie. Do pokoju weszła młoda kobieta w pielęgniarskim stroju z tacą na rękach.
 — Jak się pani czuje? — zapytała uśmiechając się, gdy ANBU zamykało za nią drzwi. Nie odpowiedziałam odwracając głowę w stronę okna. — Oto pani obiad, przygotowany według ścisłej diety bogatej w witaminy — mówiła nie zwracając uwagi na moje niepałające entuzjazmem zachowanie. — Będzie panie w stanie zjeść sama? — zapytała stawiając tace na lekarskim wózku, który znajdował się przy łóżku i zajęła się uprzątaniem medykamentów z szafki.
 — Umiem posługiwać się sztućcami — odparłam kąśliwie.
 — Oczywiście, że tak — odpowiedziała szybko rozumiejąc błąd w swoim pytaniu. — Chciałam zapytać czy będzie panie w stanie utrzymać sztućce w dłoni, jest pani bardzo słaba.
 — Poradzę sobie — oznajmiłam wymijająco. Szczerze nie wiem czy faktycznie będę w stanie je utrzymać.
 — Dobrze — rzekła wysuwając specjalne nóżki w tacy i stawiając ją przede mną. — Proszę wszystko zjeść — powiedziała popychając wózek w stronę drzwi, na którym poukładała zabrane z szafki leki. — Życzę smacznego — dodała opuszczając pokój. Spojrzałam na jedzenie, wyglądało apatycznie, lecz z niewyjaśnionym przyczyn mi zrobiła się niedobrze toteż lekko drżącymi dłońmi, powoli przeniosłam tacę na szafkę. Nie była głodna a mdłości skutecznie odstraszyły.
Niepokoiło mnie to, że zmuszona zostałam mieszkać z Itachi, po tym wszystkim, co nas łączyło trudno będzie dzielić przestrzeń. Po za tym również zaniepokojenie budzi jego chęć wyjaśnienia tamtej sytuacji. Wiem, że nie wyskoczy z tekstem „tamta dziewczyna nic dla mnie nie znaczy, liczysz się tylko ty”, bo wie, że ja na coś takiego złapać się nie dam, więc musi mieć coś przygotowanego. Boję się, a co jeśli ulegnę mu? Obiecałam sobie, że już nigdy tego nie zrobię, nie pozwolę by ktokolwiek mnie oszukał. Nie chce być znów zamanipulowana, omamiona, wykorzystana do osiągnięcia celu. Wiem, że będąc własnością klanu w pewnym sensie jestem wykorzystywane, ale nie dopuszczę by powtórzyła się sprawa, aby to zaszło tak daleko jak w przypadku tej trójki. Tego byłam pewna, lecz bałam się słów Itachiego. Jestem teraz słaba, wiem to. Egzystuje na granicy przeszłości i teraźniejszości, trudno ustalić co weźmie górę, ku czemu się schylę. On zapewne zdaje sobie z tego sprawę a niestety nadal ma dość znaczący na mnie wpływ. Udało mu się jakimś cudem dotrzeć do mnie, gdy byłam w tak zaawansowanym stopniu utraty kontroli do tego dochodzi sprawa… Podczas walki nie umiałam go zranić, nie śmiertelnie, zawahałam się nawet w tamtym stanie. To mnie przeraża, boję się, że nie będę umiała go odrzucić, nie tak w pełni.




1 komentarz:

  1. Kiedy przeczytałam początek notki przestraszyłam się, że Atari nie uda się uratować. Na szczęście dziewczyna powróciła do życia. Zastanawia mnie czy pakt między nią i Itachi'm zostanie zawarty. Na razie białowłosa jest nieufna i choć dalej czuje coś wobec Uchihy, nie pozwala mu się zbliżyć. Cieszę się, że nie została skazana na uwięzienie lub śmierć. Ciekawi mnie, jak przebiegnie jej zamieszkanie w rezydencji rodziny Uchiha. Sasuke nie jest jej przychylny, dlatego wyczuwam wiele zwrotów akcji w kolejnych notkach, na które będę czekać z niecierpliwością :)
    Kochana, przepraszam za moją długą nieobecność i braki komentarzy. Na pewien czas musiałam odejść z blogosfery, poukładać prywatne sprawy. Wróciłam z mojego kilkumiesięcznego urlopu i powolutku nadrabiam zaległości. Dziś przeczytałam wszystkie zaległe notki na Twoim blogu i każdą skomentowałam. Spędziłam bajeczny wieczór przy Twoim opowiadaniu, za którym bardzo się stęskniłam :)
    Życzę dużo weny, czasu na pisanie i z niecierpliwością będę czekać na kolejne części ^^
    Pozdrawiam serdecznie :)

    OdpowiedzUsuń