środa, 2 lipca 2014

33. Wybaczenie. Przebaczenie. Wybawienie




— Cholera — przeklną zamaskowany, który chciał przeszkodzić dziewczynie w pieczętowaniu, lecz obawiał się, że w tym szale nie rozpozna go a on nad nią nie zapanuje. Zaś zjednoczone Siły Shinobi krzyczeli z wiwatu, ciesząc się śmiercią Madary.
 — Teraz musimy pokonać ją — przypomniał Kakashi ostudzając radość. Wtenczas z gardła dziewczyna dobiegł potwornie przeszywający skowyt bólu, który przerodził się w jęk. Złapała się za głowę upadając na kolana, z jej ciała wylewała się chakra. Tobi nie mógł już dłużej stać bezczynnie, wyszedł z ziemi zjawiając się tuż przed nią.
 — Nakazuję ci Akayoru posłuszeństwo — rzekł dobitnym rozkazującym głosem. Nic to nie dało, chakra zaczęła formować powłokę demona. Wówczas mężczyzna złapał się za klatkę piersiową robiąc kilka kroków wstecz. Jego ciało przeszywał ból wbijanych prętów, których tak naprawdę nie było. Atari nie słyszała go, pogrążona w swoim cierpieniu tworzyła brakujące ogony a z każdym kolejnym skrawkiem udręka Tobiego powiększała się. Mężczyzna nie miał wystarczającego potencjału by wytrzymać jej przeobrażanie się, zwyczajnie dochodził do limitu jaki ogranicza pakt. Itachi to szybko wywnioskował i przekazał Kakashiemu pomysł by teraz zaatakować Tobiego. Chciał by mężczyzna nie miał możliwości przemówić do dziewczyny, aby nie odzyskał nad nią panowania, by ta mogła go zabić przekraczając granicę. Doszedł do wniosku, że Atari potem będzie można uspokoić, że wyliże się z tego, najważniejsze by Tobi stracił całą kontrolę.
 — Akayoru — ryknął widząc powagę sytuacji i mus w okiełznaniu jej, jednak nie miał czasu by wykonać kolejne kroki w tym celu, bo został zaatakowany przez oddział Kakashiego, który w między czasie kazał łącznikowi poinformować sztab o wynikłych zdarzeniach i poprosić o posiłki. Jedynie Bee oraz Naruto pozostali na swoich miejscach nie biorąc udziały w walkach ze względu na zapieczętowanych w sobie bijuu. Co więcej Itachi wpadł w wir ataków rozumiejąc, że trzeba szybko zabić Tobiego, co okazało się nie takie proste nawet z ograniczeniami jakie nakładał na niego ból przekraczania limitu przez dziewczynę. Czarnowłosy idealnie wykorzystywał swoje jutsu teleportacji oraz zdolność do tego, aby ataki przenikały przez niego. Do tego w między czasie udało mu się przywołać machinę do pieczętowania bijuu, z której obecnie wydobyły się grube łańcuchy okalając białowłosą ciasnym węzłem, owijając się wokół niemalże każdej części ciała. Gdy Tobiemu wydawało się, że już ma ją w szachu… Krzyk rozpaczy rozdarł powietrze zatrzymując walczących. Dźwięki po raz kolejny dobywały się z ust białowłosej, która rozerwała łańcuchy przez uformowanie dziewiątego ogona. Dotąd ciemne chmur przybrały kolor intensywnie czarny a w powietrzu zaroiło się od kruczych piór niewiadomego pochodzenia, które nagle na raz stanęły w ogniu tworząc makabryczny krajobraz rozświetlany jedynie przez płomień, po czym niespodziewanie poszybowały na dziewczynę wbijając się ostrymi końcami w powłokę, by następnie zostać przez nią pochłonięte. Wówczas błyskawica przeszyła nieboskłon rozświetlając przerażone twarze zebranych, którzy z trwogą obserwowali dziewięć wijący się ogonów. Jęk Tobiego nie zwrócił uwagi, dzięki czemu zamaskowany mógł podejść do dziewczyny, co wykonał z trudem.
 — Jestem twoim Yokim nakazuję ci posłuszeństwo Akayoru — rzekł władczym tonem, lecz dziewczyna kompletnie go nie słyszała, w bólach i skowytach dalej szła w zaparte tworząc kolejny ogon. Gdy ten był w połowie kompletny ziemia zaczęła drżeć a po chwili w powietrze unosiły się, co większe odłamki skał tworząc ogromną kulę nad głowami zebranych, znacznie większą od tych, które pojawiały się przy walce z Madarą. Tobi się przeraził, więc chcąc odwrócić to, co sam zaczął położył jej dłoń na czole starając się tym przejąć kontrolę nad ciałem dziewczyny. Mimo tego, że powłoka wokół Atari była z magmy i niezmiernie go parzyła nie zabrał ręki robiąc, co tylko mógł, by uratować się. Szybko połapał, co jest przyczyną tego bólu, który obecnie odczuwa. Zrozumiał, że jeśli czegoś nie zrobi to zginie, lecz… Było za późno. Powstał dziesiąty ogon, fala uderzeniowa odrzuciła mężczyznę i innych znajdujący się w pobliżu. Ryk wstrząsnął okolica i ziemią, miało się wrażenie, że nawet niebem. Ów donośny wrzask zagłuszył krzyk dobywający się z ust Tobiego, którego ciało wzbiło się w powietrze. Zawisło tuż przed Atari z rękami oraz nogami ułożonymi tak jakby był właśnie ciągnięty przez nie w cztery różne kierunki. Skóra zaczęła pękać a następnie schodzić płatami odsłaniając czerwień żywego mięsa. Ból był niesamowity, tak jakby wszelkie możliwe wiązania miedzy atomami ulegały właśnie rozerwaniu. A po tym jak z ciała cała możliwa skóra zeszła mężczyznę rozerwało przy wtórze skowytu Atari, zupełnie tak jakby w środku miał materiały wybuchowe, które ktoś teraz zdetonował. Obydwa krzyki zagłuszały się powodując przeraźliwą mieszankę, która zmusiła zebranych do zasłonięcia uszu. Właśnie w tej chwili Tobi zmarł, główny przeciwnik ten, który wywołał wojnę, nie żyje. Jednak nikt nie był w stanie świętować tego, żadnej osobie z Zjednoczonych Sił Shinobi nie przyszło do głowy nawet uśmiechnąć się by wyrazić jakiekolwiek pozytywne uczucia odnośnie śmierci tego, przez, którego tu są. Wszyscy z autentycznym przerażeniem obserwowali to, czym teraz stała się białowłosa. Co więcej, przybyłe posiłki z Hokage na czele nie umiały wydusić z siebie ni słowa, gdy ujrzeli na własne oczy powagę sytuacji. Tsunade pobladła a zobaczywszy martwe ciało Tobiego, a raczej to co z niego pozostało, przybrała kolor świeżo wydobytej kredy. Jedynie Itachi wykonał jakikolwiek ruch, łapiąc się za materiał na wysokości serca i wykrzywiając twarz w grymasie bólu, znów poczuł to dziwne przeszywające uczucie. Nikt również nie zwrócił uwagi na przyzwaną maszynę do kontroli bijuu, która właśnie rozsypała się w drobiazgi a strumienie o konkretnych kolorach przypisanych danym demonom niczym magnes zostały przyciągnięte przez Atari oraz wchłonięte do odpowiednich ogonów.
 — Kyuubi, wiesz co to oznacza? — zapytał Ośmiogoniasty, którego głos usłyszał tylko demon, nikt inny. Lis nie odpowiedział mu, nie był w stanie wydusić tych słów. — Widzę tylko jedno rozwiązanie.
 — Chcesz znów to jej zafundować?
 — Nie mamy wyboru.
 — Nie mamy tez pewności, że to przyniesie oczekiwane skutki — bronił swojej racji.
 — Mamy. Jeśli oni wyswobodzili się spod jarzma Tobiego mają wolną wolę, Atari już nie ma takiej władzy by związać nas wbrew nam.
 — Czy ty naprawdę chcesz powtórki? To odbije się nie tylko na niej, lecz i na nas. Z resztą jest kluczem do Yuubiego, jest w stanie nas kontrolować, nadal.
 — Nie przesadzaj, więzi rozerwały się dawno temu.
 — Owszem, nie jesteśmy teraz w stanie stworzyć tego co było, lecz jej szał może doprowadzić do pełnej formy.
 — Musimy coś z tym zrobić. Nie możemy pozwolić by tam sobie stała w takiej postaci.
 — Nie będę brał w tym udziału, jeśli zamierzasz uspokajać ją tym. To tylko wywoła większą wściekłość, przypomni przeszłość a my właśnie chcemy by z niej wyszła.
 — Bez naszego wsparcia nie będzie już tak silna. Razem będziemy mogli stawić jej czoła.
 — Jak?
 — Odeślemy ją do Irata.
 — On ją najbardziej z nas, po tym wszystkim nienawidzi.
 — To zaproponuj inne rozwiązanie.
Kyuubi milczał, był przekonany, że Itachi jest kluczem, że on ją może wyswobodzić spod wpływu przeszłości. Niestety nie był pewny jak go użyć i czy Atari w tym stanie będzie go słuchać, ba czy w ogóle na niego zareaguje.
— Możemy wysłać Uchihę do jej umysłu by spróbował ją uspokoić od wewnątrz a przynajmniej, aby uwolnił resztę — zaproponował po chwili namysłu.
 — Którego masz na myśli?
 — Obu.
Na tym zakończyli swoją, jak na siebie to i tak długą dyskusję oraz Kyuubi poinformował Naruto o planie działania. Blondyn zaś wtajemniczył braci, Sasuke przystanął na to ciut niechętnie, gdyż wiedział, że w jej umyśle ona będzie wszechpotężna zaś oni nie będą w stanie używać sharingana ani żadnych technik a uważał, że na zwykłe słowa jest już za późno. Itachi podszedł do tego z mieszanymi uczuciami, chciał z nią porozmawiać, lecz obawiał się, że jego osoba tylko pogrąży i tak kiepską sytuację, że Atari kierowana wspomnieniem zdrady jeszcze bardziej zatraci się w swoim szaleństwie. Jednak innego pomysłu na razie nie było a pozostawić sprawy swojemu biegowi nie mogli. Interwencja reszty to tylko kwestie minut, dlatego szybko przeszli do działania. Po króciutkiej konsultacji między sobą demony zgodziły się na użyczenie chakry i przemianę w zminiaturyzowane wersje, by dzięki temu odwrócić uwagę białowłosej od Uchihów oraz żeby mieć jakiekolwiek możliwości unieruchomienia jej na chociażby chwilę.
Hachiby używając swoich ogonów oplótł jej kończyny, starając się znieść pieczenie spowodowane wylewającą się z niej magmą, zaś Kyuubi koncentrował na sobie demoniczne oczy uważając przy bym by nie złapać się w żadną technikę rinnegana bądź sharinagana. Dzięki takiej dywersji bracia bez problemów zaszli Atari od tyłu, już mieli położyć dłoń na jej głowie, gdy macki ośmiornicy cofnęły się a z gardła Ośmioogoniastego dobył się skowyt bólu, gdy ujrzał rozległe poparzenia. Kyuubi właśnie stawał w kontrataku z dziesięcioma ogonami, które starał się trzymać z dala od Uchihów. A białowłosa pozbywszy się ograniczeń i zająwszy czymś czynniki rozpraszające odwróciła się napotykając czerwień oczu Sasuke, który był najbliżej. Cała akcja trwała sekundy, dziewczyna podniosłą do góry rękę w celu wykonania techniki, która zmiotłaby ich z powierzchni, lecz wówczas Itachi wystąpił do przodu, przez co Atari zawahała się, dosłownie na milisekundy, ale to wystarczyło, aby starszy z braci chwycił młodszego za nadgarstek i położył dwoją dłoń na jej splatając ze sobą palce.

Rodzeństwo znalazło się w długim ciemnym korytarzy bez jakiegokolwiek oświetlenia. Stali tam tak kilka chwil nim wykonali pierwszy krok, a gdy go zrobili na ścianach jakby w sposób automatyczny poprzez naciśnięcie włącznika zapaliły się pochodnie ukazując mało przyjemny obraz. Na ścianach widniała po rozpryskiwana krew zupełnie tak jakby właśnie tu kogoś zabili, były również odciśnięte czerwone dłonie oraz krople życiodajnego płynu na podłodze sprawiając wrażenie idącej tędy i to dość niedawno rannej osoby, mocno rannej. Bracia ruszyli powolnym, ostrożnym krokiem tak by nie otrzeć się o ściany, gdyż korytarz był wąski, nie szerszy niż ich rozpiętość łokci, toteż poruszali się jedno z drugim. Itachi trzymał się w pewnej odległości od Sasuke idąc równocześnie za nim, gdyż nie chciał mu teraz zdradzać przeszywającego go bólu, który nagle się pojawił odkąd tu się zjawili. Był on na tyle intensywny, że przyćmiewał obraz powodując kiwanie się ciała, które straciło zmysł orientacji, do tego nogi stawał się cięższe niż ołów, a promieniste rozchodzenie się sygnału bólu nie pomagało określić skąd pochodzi czy z głowy czy z okolic serca. Czuł, że z każdym kolejnym krokiem coraz trudniej mu się poruszać, jakby miał zaraz stracić wszelkie siły i osunąć się na zakrwawione ściany.
 — Sasuke — jęknął opierając się o kant rogu na skrzyżowaniu. Jednak odpowiedziała mu cisza, brata od dawna tu nie było. Spowalnianie kroku wywołało pozostawianie w tyle, czego Sasuke nie dostrzegł przekonany, że czarnowłosy podąża cały czas za nim tym samym tempem. — Aaa! — syknął łapiąc się za głowę i pochylając postawę, czego skutkiem była utrata równowagi.

W tym samym czasie Sasuke nie zorientowawszy się, że zostawił brata w tyle z determinacją przemierzał mroczne korytarze nie zatrzymując się nawet na rozwidleniach. Z boku wyglądał jakby doskonale wiedział gdzie iść, lecz w rzeczywistości miotał się próbując odnaleźć cel podróży. Niestety niczego tutaj nie było, prócz krwi na ścianach. Frustracja brakiem postępów wywołała bieg, który zagłuszył dźwięczącą w uszach ciszę. I dopiero wpadnięcie na ślepy zaułek, który zmusił go do zawrócenia spowodowało zdanie sobie sprawy z braku Itachiego, co skomentował krótkim przekleństwem wymamrotanym pod niesprecyzowanym adresem. Cofnął się do rozwidlenia obierając jedyne już wyjście, które okazało kończyć się spiralnymi schodami w dół, nad którymi był wymalowany krwią wizerunek dziesięciu ogonów. Czarnowłosy domyślając się, że na dole będzie komnata z uwięzionymi bijuu pokonywał stopnie po kilka naraz, chcąc jak najszybciej opuścić jej umysł, uprzednio odnajdując brata. Niestety kolejna kondygnacja przyniosła jedynie korytarz nieróżniący się zbytnio od tych u góry, prócz faktem posiadania, co pewien czas drewnianych bądź kamiennych drzwi z napisami najwyraźniej również wykonanymi krwią, co sugerowały charakterystyczne zacieki. Mężczyzna zaniechał bieg na rzecz szybkiego marszu by być w stanie odczytać tytuły, które jak mniemał sugerowały zawartość. Niestety często były to pojedyncze słowa niemówiące mu zupełnie nic, więc zmuszony był zaglądać do środka a niekiedy jedynie musiał ograniczać się do chcenia, gdyż nie wszystkie drzwi chciał drgnąć nawet pod wpływem całego naporu ciała. Jednak wycofywał się w porę by nie widzieć zbyt wiele. Nie interesowała go dziewczyna ani tym bardziej jej przeszłość, pragnął jedynie odnaleźć bijuu i wykonać to, po co tutaj przyszedł. Wydawało mu się, że właśnie przez to zgubił Itachiego, że mężczyzna odnalazł jakieś konkretne drzwi grzęznąc w ich zawartości. Na samą myśl skrzywił się zatrzymując usta przed wypowiedzeniem niezbyt pochlebnych słów pod adresem odpowiedzialności brata.

Itachi siedział na zimnych kamieniach z szeroko otwartymi ustami łapiąc się za materiał ubrania na wysokości mostka. Czuł się jakby brakowało mu tchu, starał się głęboko oddychać, lecz mimo tego do uszy nie dobiegał odgłos dyszenia, niczego nie słyszał, dosłownie. A wzrok jakby dostały nagle uszkodzenia, nie mógł widzieć wyraźniej, musiał mrużyć oczy niczym dalekowidz. Gdy tak ograniczył swoje pole widzenia zdawało mu się, że dostrzega zarys... dziecka. Tak to długowłosy chłopiec, który spokojnym krokiem szedł korytarzem. Brunet już miał minąć cierpiącego Itachiego, lecz zatrzymał się, odwrócił i spojrzał w czerwień jego oczu. Uchiha rozszerzył źrenice rozumiejąc, że ów chłopiec to tak naprawdę on sam w dziecięcym wieku.
 — Też jej szukasz? — zapytał nie zrywając kontaktu wzrokowego. Mężczyzna pokiwał głową, na tyle go było stać. — Ja też. — Maluch uśmiechnął się prostując lekko pochyloną w jego stronę postawę. — Chodźmy razem — zaproponował wyciągając dłoń. Itachi chociaż niezbyt przekonany przyjął pomoc, dzięki której wstał na nogi. Wówczas sto metrów od nich z mroku wyłoniła się białowłosa.
 — Uratuj mnie — wyszeptała.
 — Atari! — krzyk Itachiego musiał ją spłoszyć gdyż odwróciła się rozmywając w ciemnościach.
 — Spójrz — zakomunikowała jego młodsza wersja usilnie starając się utrzymać mężczyznę, w jako tako pionowej postawie. Chłopiec wskazywał podłogę u ich stóp, pojawił się tam gruby czerwony sznur wełny a ciągnął w głąb korytarza gdzie zniknęła białowłosa. Przeszywający ból przeszedł jednocześnie i serce i głowę mężczyzny powodując przeciągły syk cierpienia. Doskonale pojmował symbolikę tego przedmiotu, nawet w takim stanie.  Sama Atari mu o nim mówiła, Kyuubi przypominał a czerwona mulina na nadgarstku nie pozwalała zapomnieć. Toteż zbierając w sobie resztki sił w niesłabnących bólach podpierając się, co rusz ściany z pomocą młodszego siebie ruszył wzdłuż sznurka przeznaczenia, który układał się pod nogami.

 Sasuke stanął pod drzwiami bez napisu, które wyróżniały łańcuch wokół klamki, którą właśnie naciskał mają nadzieję, że odnalazł cel swojej podróży. Niestety doznał lekkiego rozczarowanie pchnąwszy grubą kamienną płytę, w pokój zastał tylko rozświetlone cztery ściany z schodami na środku. Skuszony jasność pomieszczenia, co było wyróżnieniem na tle ciemności wspomnień, gdy otwierał niewłaściwe drzwi, wszedł do środka a uczyniwszy to usłyszał dzwonienie łańcuchami co spowodowało, że szybkim krokiem przeszedł przez pokój wchodząc na pierwszy stopień ku dołowi. Tym razem schody były nad wyraz szerokie i proste, co jednak nie pozwoliło mu na szybkie uzyskanie informacji gdzie się znajduje gdyż ciemność tu panująca nie pozwoliła na jakąkolwiek kalkulację sytuacji, toteż mężczyzna posuwał się do przodu ostrożnie stawiając kroki i powoli zanurzając się w głąb mroku. Gdy doznał nieprzyjemnego uczucia uciekania spod stóp ostatniego stopnia przeliczywszy się w ich ilości a stopa z cichym klapnięciem stanęła na samym dole, pomieszczenie rozświetliło się przez niebieskie płomienie, które nagle pojawiły się w powietrzu. Schody prowadziły do samego środka, koła którym była owa komnata, jednak nie kształt się rzucał w oczy, lecz to co się znajdowało na ścianach. Grubymi łańcuchami w określonych odległościach po przykuwane były demony w bardziej ludzkiej postaci i tylko dzięki odpowiednim ilością ogonów Sasuke rozpoznał w nich bijuu. Więźniowie a raczej jeńcy nie zwrócili uwagi na przybycie czarnowłosego i dalej z pochylonymi głowami zwisali z okowów. Dopiero po chwili, w której mężczyzna przyglądał się tej innej wersji demonów jeden z nich spojrzał na intruza.
 — Kim jesteś? — zapytał wzbudzając zainteresowanie w reszcie towarzyszy, którzy podnieśli głowy by móc wlepić w Sasuke swoje barwne tęczówki.
 — Przyszedłem was stąd zabrać — oznajmił pochodząc do mężczyzny naprzeciwko.
 — Nie da się — rzekł przerywając jego szamotaninę z łańcuchami.
 — Tylko Atari może je zdjąć — dodał mężczyzna po lewej. Uchiha odsunął się parskając rozzłoszczony, gdyż Kyuubi twierdził inaczej.
 — Powiedziano mi, że skoro Tobi nie żyje a wy jesteście spod jego kontroli uwolnienie jak i Atari to powinniście mieć na tyle siły wy zerwać kajdany — zakomunikował zgodnie ze słowami, które usłyszał od Naruto a które oryginalnie pochodziły od Kuramy.
 — Ten szczeniak może mieć rację — poparł go mężczyzna z trzema ogonami a na dowód tego zaczął się wiercić pobrzękując łańcuchami.
 — Isobu jak zawsze narwany — rzuciła kobieta po prawej od Sasuke.
 — Powiedziała to ta co ma sześć ogonów a wydostać się stąd nie może — rzekł kąśliwie mężczyzna po lewej.
 — Nie zaczynaj jak Kurama, siły nie mierzy się ilością ogonów — oznajmił Pięcioogniasty.
 — Mówisz tak by jesteś z nas najsłabszy — odgryza mu się kobieta z siódemką.
 — Ej! — wrzasnęła Nibi. — Mamy się stąd uwolnić a nie kłócić.
 — Przypomnę ci Matatabi, że to przez kłótnie znaleźliśmy się w takiej a nie innej sytuacji — zwrócił jej uwagę Ichibi.
 — A ty byłeś do niej pierwszy — przypomniała mu Nanabi.
Sasuke stał lekko zażenowany, nie tak wyobrażał sobie siódemkę bijuu i wcale nie chodziło tu o wygląd. Demony obrzucały się przeszłością jeszcze przez kilka chwil zanim czarnowłosy nie uciszył ich głośnym szarpaniem za łańcuchy przy Gobi.
 — Hachibi powiedział mi, — zaczął gdy ucichli i zwrócili na niego uwagę — że wasza niechęć do Atari i łączenia się w Juubiego może spowodować rozerwanie łańcuchów nie uszkadzając zbytnio samej dziewczyny.
 — A od kiedy Gyuuki tak troszczy się o Atari? — zadrwił Yonbi.
 — Nie on, Kyuubi — sprostował przypominając sobie prośbę Naruto, żeby zbytnio nie ranić białowłosej. Przez blondyna na pewno przemawiały słowa demona, które on tylko powtórzył.
Zebrani ucichli zwieszając głowy. Wiedzieli ile dla niego znaczy Atari i jak bardzo przeżył rozłąkę. Z nich wszystkich on był najbliżej jej, byli jak papużki nierozłączki, zawsze oraz wszędzie razem o co czasami bywał zazdrosny Irata. Właśnie nim posłużył się Mędrzec by zniszczyć Juubiego, w nim najszybciej udało się zasiać ziarno niezgody, które szybko pochwyciły co niższe demony, zwłaszcza Shukaku. Teraz, gdy minęło tyle czasu od Wielkiej Rozłąki uczucia, które nimi wówczas kierowały bladły, traciły na wartości, jednak były jeszcze na tyle silne by nie doprowadzić do pojednania a tym bardziej do odtworzenia Dziesięcioogoniastego. Jednak mimo tego gdzieś w nich tliło się pragnienie powrotu do przeszłości gdzie byli razem, szczęśliwi i bezpieczni. Do czasów, kiedy nie znali słowa cierpienie, odtrącenie a tym bardziej samotności i nie wiedzieli, czym jest nienawiść. Niestety nikt nie cofnie wskazówek zegara, nie wskrzesi dawnych dni, nie odrodzi na nowo minionych bezpowrotnie chwil, które pragnęłoby się wymazać z rzeczywistości tak by nigdy nie nastąpiły. Momenty, kiedy wypowiedziane słowa, wykonane czyny wywarły takie piętno na ich relacjach, że nie sposób tego uleczyć. Nic już nie jest w stanie naprawić tego, co zostało dawno temu zepsute. Wszyscy o tym wiedzieli a jednocześnie nie przyjmowali do wiadomości zatapiając się w wspomnieniach, które nie znają bólu.
 — Jako jedyna nie splamiła się podczas rozłąki — szepnęła Nanabi.
 — I poniosła najgorszą karę — dodał Yonbi.
 — Atari jest teraz słaba, kierowana jedynie swoją rozpaczą, jesteście w stanie zerwać łańcuchu — wtrącił się Sasuke przerywając nostalgiczną aurę.
 — Nawet, jeśli to zrobimy jej nie uda się uspokoić — zauważył Ichibi.
 — Tłumione uczucia przez te wszystkie lata teraz dopiero wychodząc na światło dzienne — trafnie skomentowała Matatabi.
 — Tylko zabicie jej cofnie ten stan — oznajmiła Rokubi stwierdzając przykry fakt.
 — To Atari, limitu nie ma by mogła go przekroczyć a żadne z na nie ma obecnie takiego na nią wpływu by móc uspokoić — oddał Gobi.
 — Itachi — szepnął Sasuke dopiero teraz rozumiejąc cel, dla którego Kyuubi kazał pojawić się tutaj również i jemu. Do tej pory uważał, że to zły pomysł, że spotkanie z nim może wywołać u dziewczyny kolejne napady furii, uważał, że to sam Dziewięcioogoniasty powinien się tu pojawić, ale teraz pojął powód, dla którego i Itachi tu jest.
 — Kto to? — zapytała Nibi przerywając jego rozmyślania.
 — To mój brat.
 — Yoki nie ma takiej władzy — oznajmił Gobi kręcąc przecząco głową w geście dezaprobaty.
 — Nie wiem, o czym mówicie, nie znam jej historii ani przeszłości, wiem tyle, że… są razem — dodał po krótkiej chwili wahania, w której już chciał użyć czasu przeszłego, lecz przypomniał sobie moment gdy Itachi osłonił go przez dziewczyną szykującą się do ataku, zawahała się, co oznacza, że czarnowłosy nie jest jej tak zupełnie obojętny.
 — Parą? — okrzyk zdumienia wyrwał się ze wszystkich ust.
 — Udało się komuś uzyskać jej zaufanie po tym wszystkim? — pytanie z gatunków retorycznych padło z ust Matatabi.
 — Jeśli to byłaby prawda to skąd u niej ta rozpacz? — trafnie zauważył Gobi.
 — Jest wiele osób, które by chciał, aby Atari nigdy nie zaznała spokoju — przypomniała Nanabi.
 — Z nami jest tak samo — szepnął Yonbi wprowadzając resztę znowu w poczucie zadumy.
 — Jakim cudem ktoś z Uchihą zdobył jej zaufanie? Jakim cudem w ogóle starał się do niej aż tak zbliżyć? — zapytał Sanbi obserwując twarze towarzyszy.
 — Wybaczył jej? — szepnęła Rokubi zastanawiając się na głos.
 — Wybaczył… — słowa te padły z ust każdego bijuu, którzy pod tym tak ciężkim faktem pochylili głowy.
 — Wybaczenie… Wybawienie… Przebaczenie! — krzyknęła Matatabi. — To jest to!
 — O czym mówisz? — wtrącił się Ichibi.
 — Twierdzisz, że poprzez przebaczenie przeszłości będziemy mogli się stąd uwolnić i ją uspokoić?
 — Dokładnie Yonbi — potaknęła mu Matatabi uśmiechając się zadowolona z powstałej możliwości.
 — To się w sumie może udać  — zauważyła Nanabi. — Jestem za.
 — Wygląda na to, że wyjścia nie mamy — rzekł Gobi widząc w tym promyk nadziei. Nigdy nie próbowali wybaczyć, a rozłąka była tak dawno temu, że tamte uczucia przyblakły. Jest szansa by to wszystko się powiodło. Z resztą wszyscy byli już poważnie zmęczeni tą nienawiścią.
 — Zróbmy to — dorzucił Yonbi a reszta pokiwała głową na znak poparcia.
 — Pierwszy raz obudzimy w sobie przebaczenie — skomentowała Rokubi.
 — Dokładnie. Pierwszy raz spróbujmy czegoś, co nas nie będzie niszczyło — dodała Nibi.

Czerwona nić prowadziła pod podwójne kamienne drzwi, przed którymi stanął czarnowłosy z lękiem kładąc dłonie niepewny tego co za nimi zastanie. I wówczas ból towarzyszący mu przez całą podróż po owych korytarzach zniknął jak za dotykiem czarodziejskiej różdżki nawet wzrok wrócił do dawnej ostrości a młody Itachi rozpłynął się bez żadnego dźwięku cyz uprzedzenia, tak jakby go nigdy tu nie było. Wiedział, że to znak, że tam właśnie znajduje się Atari. Jednak miał wątpliwości, czy aby na pewno będzie chciała go wysłuchać, czy przypadkiem tylko nie pogorszy sytuacji. A z drugiej strony miał pełną świadomość tego, że to nie miejsce na lęki, że ona go potrzebuje toteż pchnął ciężkie skrzydła, które niczym wykonane z papieru natychmiast otworzyły się zapraszając gościa do środka, lecz w progu zamarł. Pierwsze co zarejestrował to przytłaczający krzyk dziewczyny, jeszcze bardziej przeszywający niż te które do tej pory słyszał. Rozpacz autentyczna rozpacz mieszała się z bólem tak silnymi, że miało się wrażenie, że to pierwowzór, z którego odłączyła się cała reszta innych cierpień, uczucie trwogi na jego dźwięk dopełniała szczypta samotności pobrzmiewająca w pomieszczeniu. Dopiero później można było dostrzec ogromną okrągłą komnatę wypełnioną po brzegi ludźmi ubranymi w cichy z emblematami klanu Uchiha, którzy nie zwrócili najmniejszej uwagi na intruza. Następnie, gdy wzrok przedarł się przez plecy zebranych Itachi ujrzał podwyższenie gdzie kilkanaście centymetrów nad nim w powietrzu wisiała białowłosa z rękoma rozstawionymi na boki sprawiając wrażenie osoby przybitej do krzyża, lecz nie było tu gwoździ tylko ciężkie, wielkie łańcuchy oplatające jej ciało pokryte pokaźnymi ranami, z który sączyła się krew zalewając stopnie oraz podłogę pod nogami przedstawicieli klanu. Czarnowłosy zaszokowany rozchylił usta i niezdolny do wykonania ruchu patrzył jak dziewczyną wstrząsają kolejne konwulsje. Wówczas dostrzegł, że na podwyższeniu po obu jej stronach stoją dość dobrze znane mu osoby, Madara, Tobi i sam Mędrzec Sześciu Ścieżek. Lecz dopiero kolejny krzyk wybudził go z odrętwienia zmuszając do ruchu, którym było szybkie przedarcie się przez tłum przodków i wbiegnięcie na podest.
 — Atari! — krzyknął zjawiając się przed dziewczyną wyciągając w jej stronę ręce jakby chciał nią potrząsnąć by ocucić, jednak dłonie zawisły nie do końca mając, za co złapać gdyż ciało białowłosej, jeśli nie było okalane łańcuchami prezentowało głębokie rany. Otworzyła oczy, z których ciekła krew spoglądając zamglonym wręcz narkomańskim wzrokiem na Uchihę a przynajmniej w miejsce gdzie stał, bo sprawiała wrażenie jakby go nie widziała.
 — Atari!
Nie odpowiadała przesuwając wzrok po zebranych, który na koniec spoczął na Mędrcu, po czym jej ciało przeszyły kolejne konwulsje oraz z rozwartych ust pociekła czerwona substancja. Mężczyzna obrócił się by rozejrzeć się za czym co umożliwiłoby mu znalezienie się na tej samej wysokości co dziewczyna, lecz komnata była pozbawiona jakichkolwiek przedmiotów, byli tylko oni i wówczas gdy jego wzrok padł na dłuższym moment na nich dostrzegł ludzi, którzy uchodzili za wzór cnót wśród klanu, widział każdego przywódcę rodu. Znajdowali się tu wszyscy ci, którzy wyrządzili jej krzywdę na domiar złego z przerażeniem odkrył, że w kącie poza zasięgiem wzroku dziewczyny stoi on sam. To uświadomiło go, że to są mary, duchy przeszłości, które nawiedzają ją a widać tego teraz przejęły kontrolę. Wymyślił, że jeśli je usunie, Atari powinna się uspokoić toteż bez ceregieli zwrócił się w stronę Madary popychając go tak by spadł z podwyższenia. Niestety dłonie tylko przeszły przez jego ciało gdyż był projekcją umysłu białowłosej nie zaś realnym tworem. Jednak dzięki temu zamiarowi Itachi spostrzegł, że usta mężczyzny poruszają się jakby coś mówił, lecz żaden dźwięk nie wydobywał się z niego. Zaintrygowany tym spojrzał na innych, którzy również mówili bez słów.
 — Przestańcie!
Szybko wykalkulował, że tylko Atari ich słyszy, co znacząco pogorszyło sytuację. Nie zastanawiając się nawet, o czym mówią odwrócił się w jej stronę i położył dłonie na policzkach ustawiając tak głowę by mogła na niego patrzeć.
 — Atari — przemawiał spokojnym głosem, w którym kryła się prośby by spojrzała mu w oczy.

W tym samym czasie uwięzione demony starały się sobie przypomnieć przeszłość i wykrzesać w sobie przebaczenie, uczucie, którego nie znały.

Sasuke poinstruowany wcześniej stał na pierwszym stopniu schodów czekając cierpliwie na rezultaty. Obserwując przy tym jak łącznie dwadzieścia osiem ogonów zaczyna się wić niczym wstążka na wietrze. Mięśnie naprężane nawet do jutra nie mogłoby zerwać kajdan, cała sztuczka tego polegała na odpowiednim nastawieniu. A gdy Sasuke zaczynał mieć wątpliwości czy cokolwiek to da, jako pierwsza uwolniła się Nanabi. W ślad za nią poszła reszta, lecz najtrudniej to szło Shukaku gdyż z całej zebranej tu siódemki najbardziej miał zakorzeniona nienawiść i niechęć do białowłosej. Wykreowana w dużej mierze przez Mędrca oraz przez niego podsycana a następnie przylgnęła niemalże na stałe.
Bez krzyki i szamotaniny w oślepiającym świetle odrywały się demony od ściany zrzucając okowy a grube łańcuchy z łoskotem opadały na kamienną posadzkę.
 — Udało się — rzekł uradowany Gobi nie do końca wierząc w to, że będą umieli przebaczyć.

Białowłosą wstrząsnęły kolejne serie spazm tym razem tak silne, że miejscami miało się wrażenie, że jej ciało pozbawione jest kości a mięśnie to naciągnięte do granic możliwości grube nici, którym wróżona jest krótka przyszłość.
 — Atari! — przerażony krzyk Itachiego, który z desperacją starał się by dziewczyna dostrzegła jego obecność. — Spójrz na mnie.
Jednak nie potrafiła, patrzyła nie widząc go, zupełnie jakby nie istniał. Czarnowłosy zrobił jedyne co mu przyszło teraz do głowy, trzymając nadal dłonie na policzkach wspiął się na palce łącząc ich usta. Nic więcej, tylko wspólny dotyk bez jakiegokolwiek ruchu wargami.

 — Dziękujemy ci — rzekła Matatabi pochylając głowę w stronę młodszego Uchihy.
 — Zasługa Kyuubiego, to on nas tu wysłał — odrzekł odwzajemniając gest.
 — To już bez znaczenia.
 — Chodź, pora się stąd zbierać — oznajmił Yonbi kładąc jej dłoń na ramieniu. — Pora by Atari zmierzyła się z przeszłością sama.
Kobieta kiwnęła głowa odsuwając się od Sasuke i podchodząc do braci i sióstr. Demony złapały się za ręce znikając w snopie oślepiającego światła, zmuszając czarnowłosego do zamknięcia oczu. Po chwili Uchiha został sam w pomieszczeniu oświetlanym bladym niebieskim światłem dochodzącym z wiszących w powietrzu kul ognia, lecz uśmiechał się. Cel z jakim tu przyszedł został spełniony i teraz najchętniej to opuścił by to miejsce, jednak troska o szwędającego się niewiadomo gdzie brata wzięła górę nad uczuciem dyskomfortu, który mu towarzyszył w czasie podróży po korytarzach. Cofnął się wchodząc na górę by wrócić na wyższą kondygnację by w jakiś sposób odszukać Itachiego.

Zjednoczone Siły Shinobi patrzyły zdumione na to co się teraz działo przed ich oczami. Z ogonów w blasku wyszły postacie, lecz nie do końca ludzkie.
 — Dziękujemy ci Kurama — rzekli jednocześnie pochylając się w stronę lisiego demona, który odpowiedział im skinięciem głowy. A następnie uformowały okrąg z dziewczyną w centrum, wówczas Kyuubi i Hachibi cofnęli transformację uwalniając swoich właścicieli do zwierzęcego wyglądu, lecz nie od kontroli nad nimi, co potwierdzał fakt innego koloru tęczówek. Podeszli do pozostałych bijuu wchodząc w przygotowane specjalnie dla nich miejsce oraz złapawszy się za ręce zaczęli okrążać Atari.

Krzyk białowłosej ucichł a spazmy ustały, ciało powoli opadało by za chwilę bosymi stopami dotknąć zimnego kamiennego podwyższenia a gdy to nastąpiło wpadła prosto w objęcia Uchihy zaś jej ciężar pociągnął ich obu w dół.
 — Atari — szeptał uradowany brunet tuląc delikatnie nadal okute i poranione ciało dziewczyny. Był niebywale rad z jakiejkolwiek reakcji gdyż zaczynał mieć wątpliwości, czy jest jeszcze możliwość uspokojenia jej, wyrwania z mroku przeszłości.
 — Itachi? — wyszeptała słabym głosem podnosząc wzrok na chłopaka.
 — Ci… Ci… Nic nie mów, jestem przy tobie — zapewniał nieznacznie bardziej oplatając rękoma wyczerpane ciało dziewczyny.
 — Uchiha — mruknęła opuszczając głowę by zamglonymi oczami obserwować kamienne podwyższenie.
 — Nie! — krzyknął widząc jak wraca w odmęty wspomnień, spod których na krótką chwilę się uwolniła. — Nie myśl tak najmilsza, skupi się na Kyuubim. Pamiętasz jak ci pomógł, gdy wyznałem ci swoje uczucia. Zrobił to, chociaż wcale nie musiał, Pomógł, bo mu na tobie zależy. Z resztą nie tylko jemu — dodał podnosząc jej głowę by móc zobaczyć tą utęsknioną czerwień oczu. — Przypomnij sobie lata, gdy byłem jeszcze dzieckiem. Jak obserwowałaś moje poczynania w treningach, jak się cieszyłaś, że wreszcie będziesz mieć tego wymarzonego Yokiego. Chciałaś by bym był twój, więc jestem — rzekł opierając swoje czoło o jej. Atari przez chwilę wpatrywała się w czerń oczu, w których tliły się uczucia, o którym zapomniała.

Sasuke biegał po korytarzach nawołując brata widząc jednocześnie bezsens tejże operacji. Przecież będąc za którymś drzwiami nie usłysz go, toteż przeszedł do planu zaglądania do każdego wnętrza. Uchylał wszystkie wejścia krzycząc w ciemność imię Itachiego. I gdy tak przemierzał krwawe hole ujrzał interesująco brzmiący napis.
 — Wyjawiona prawda Itachiemu — przeczytał zatrzymując się przed drzwiami, które chwilę później pchnął wchodząc w mrok wnętrza.

 — One są zbyt grube by cokolwiek zmienić — oznajmiła poruszając ręką co spowodowało, że łańcuchy zabrzęczały.
 — Prawda, ale mogą stać się tak lekkie, że nie będą ci przeszkadzać. Przeszłości nie wymaże się, lecz można ją pokolorować. Robiłaś to z Madarą. Nie pamiętałaś tego jak cię traktował, lecz to jak ci było dobrze przy nim. Pamiętałaś tylko to co go wyróżniało od reszty. Wystarczy, że skupisz się na tym co spotkało cię innego na chwilach szczęścia.
 — Starasz się teraz mówić o sobie, zdrajco? — Zabolało go to, dając przypomnienie, że tamta sytuacja jest nadal żywa w ich relacjach.
 — Nie — odparł z ukrywanym niezbyt dobrze smutkiem. — Czasy, gdy byłaś mała, gdy byliście wszyscy razem. Wystarczy się na tym skupić by rozświetlić wspomnienia.
 — Nie — rzekła twardo odsuwając się do niego, wyswobadzając z objęcia, lecz jako, że jest słaba poleciała do tyłu, gdzie w ostatniej chwili zjawili się kładąc dłonie na ramionach uchronić ją od upadku. Tobi z Madarą stali tuż za nią niczym aniołowie stróże ubrani w czarne całunu z oderwanymi skrzydłami, którzy przypilnują by nic dobrego cię nie spotkało.
 — Oni już nie żyją!!! — krzyknął zrywając się do pionu. — Nie możesz żyć pamięcią o ludziach, którzy już nie istnieją! Ich już nie ma! Nie ma nawet osób, które mogłyby kontynuować ich dzieło. Klan się rozpadł. Nie ma Uchihów. Nie masz, komu być posłuszna. Teraz o sobie decydujesz tylko ty. I co?! Będąc prawdziwie niezależna sama, z własnej woli pakujesz się w kajdany mroków przeszłości?!
 — Wolna? — szepnęła zadzierając głowę by spojrzeć w czerń jego oczu. — Póki obroża nie zniknie, pakt łączący mnie z klanem będzie istniał — dodała podnosząc drżącą dłoń, która wylądowała na szyi gdzie widniała gruba stalowa obroża i jednocześnie opuszczając wzrok.
 — Atari — szepnął klękając przed nią oraz łapiąc za dłoń by odciągnąć od metalowej obręczy a następnie zamknął ją w swoich. Nie zwracając nawet uwagi na to, że mężczyźni odsunęli się na znaczą odległość.
 — Jestem z Uchihów, mogę ją zdjąć.
Pokręciła przecząco głową. — Tylko głowa rodu może tego dokonać.
 — Ojciec naznaczył na to stanowisko Sasuke, jeśli go poproszę zdejmie ją.
 — Itachi?
 — Tak.
 — Dlaczego znowu to robisz?
 — Co takiego?
 — Chcesz mnie ratować, mimo iż odtrącam twoja pomoc.
 — Nadal cię kocham.
Jej usta drgnęły układając się w delikatny uśmiech a w oczach błysnął zapomniany blask.
 — Przytul mnie — szepnęła nieznacznie się przysuwając bliżej bruneta. Drugi raz powtarzać nie musiała, Itachi objął ją delikatnie, lecz w ciasnym uścisku jakby bał się, że zaraz mu ucieknie. Po tym jak Atari zacisnęła pięści na materiale jego ubrania usłyszał cichy brzęk, łańcuchy poluźniły się a część z nich osunęła się na podłogę.

Wówczas demony skończyły powolny dziewiąty obchód wokół niej, po czym położyli jej dłonie na głowie. Wtenczas coś błysnęło pod ich palcami zalewając blaskiem białowłosą powodując, że z ciała dziewczyny zaczęła wylewać się smołowaty dym, który natychmiast był absorbowany przez glebę, co powodowało, że złowrogo wijące się w powietrzu ogony kurczyły się aż do całkowitego rozpadu. Gdy cała dziesiątka zniknęła demony odsunęły się od niej pozwalając by upadła na kolana wraz z braćmi, którzy stracili połączenie.
 — Do zobaczenia Kurama — rzekła Matatabi odwracającą się w jego stronę.
 — Gdzie się wybieracie? — zapytał się Hachibi widząc jak reszta zbiera się do drogi.

 — Tam gdzie, może uda nam się zaznać spokoju — odpowiedziała mu Nanabi i razem z towarzyszami wzbiła się w powietrze przemieniając się w rzekę światła o określonym kolorze charakterystycznym dla danego demona. Owa rzeka rozproszyła czerń chmur ukazując piękny błękit. Kyuubi z Hachibi obserwowali jak ich bracia oraz siostry odchodząc tak daleko aż stali się ledwo widocznymi świecącymi punkcikami. Domyślali się, że ich celem podróży jest księżyc, miejsce zamieszkania Irata, lecz zwłaszcza Kurama nie mógł doszukać się przyczyny, dla której udają się właśnie tam. Zastawiał się co takiego wydarzyło się w umyśle Atari, że postanowili zrobić coś tak niespotykanego, toteż wycofał się z kontroli nad Naruto zaszywając się w czeluściach swojej klatki, co również uczynił Hachibi.

3 komentarze:

  1. Jejciu jej *.* .
    Itachi jest tu tak kochany .
    To niesamowite,że tak wciągnęłam się w opowiadanie OC,w którym jedną z głównych ról gra Itachi. Bo widzisz,sama uwielbiam pisać z nim OC,ale jak ktoś pisze,to mi to po prostu nie pasuje ^^
    A twoje opowiadanie mnie po prostu zaciekawiło .
    Nie żałuję,że zostałam tutaj na dłużej ^^
    Zawsze zadziwia mnie długość Twoich rozdziałów, niektórzy,tak jak ja,nie potrafią napisać nawet w połowie tak długiego i,praktycznie bezbłędnie.
    Mam nadzieję,że już wkrótce znajdziesz trochę czasu i znów coś opublikujesz ^^
    + chciałam jeszcze zaprosić na aitakunaru-no-shoudou,na którym pojawił się nowy rozdział ^^ .
    Pozdrawiam,
    Shana.

    OdpowiedzUsuń
  2. Jestem pod wrażeniem, że udało Ci się to tak wszystko potoczyć ! Nie mogłam wzroku oderwać od treści ! Mam nadzieję, że wszystko się ułoży i Atari w końcu będzie szczęśliwa ;) Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  3. Kochana, ten rozdział powalił mnie na kolana - jest fenomenalny! :) Tak bardzo mnie wciągnął, że nawet nie zauważyłam, jak dotarłam do końcówki. Zupełnie nie spodziewałam się takiego obrotu sprawy - podziwiam Twoją niesamowitą wyobraźnię. Niewiarygodnie podobało mi się przedstawienie wnętrza Atari. Dziewczyna wiele wycierpiała, ale mam nadzieję, że z pomocą Itachi'ego zdoła zapomnieć o przeszłości. Wspaniałe wykreowanie demonów i niesamowity sposób, w jaki Sasuke dowiedział się prawdy o białowłosej. Lecę czytać następny wpis - nie mogę się doczekać, co będzie dalej ^^

    OdpowiedzUsuń