No mam nadzieję, że teraz nie będzie nikt narzekał na długość :) I UWAGA + 18 Jednak zdecydowałam się na to, ale szczerze nie jestem pewna jak mi to wyszło i liczę na wasze opinie. Zapraszam serdecznie do czytania i miłej lektury :)
__________________________________________________________________
Dzień płynął spokojnie i już w luźnej atmosferze.
Rozmawialiśmy o starych czasach w Akatsuki, komentowaliśmy obecny stan Konohy,
ogólnie staraliśmy się pomijać tematy, które by nas rozdrażniły czy poróżniły.
Godziny płynęły na wspólnym przytulaniu oraz oglądaniu telewizji, która wydając
z siebie dziwne trzeszczenie prezentowała lekko rozmazany obraz obyczajowego
filmu. Nam nie o treść chodziło, toteż nie przeszkadzał brak wyrazistości i tak
głównym celem miało być po prostu potulenie się do siebie. Jednak fakt, że
byliśmy stęsknienie swojej bliskości spowodował, że trochę nas poniosło a
atmosfera stawała się coraz bardziej gorąca, przez co telewizor został
wyłączony już ładnych kilkanaście, może kilkadziesiąt minut temu. Itachi już od
dłuższego czasu zaniechał pieszczenia warg na rzecz obcałowywania szyi. Nawet
nie byłam w stanie pomyśleć o tym, aby zganić go za czerwone punkciki, które
nie mam pojęcia jak ukryje przed Tobim. W tej chwili nie obchodziło mnie to,
liczył się tylko fakt, że Uchiha był dosłownie na wyciągnięcie ust. Jego dłonie
błądziły po ciele rozpalając skórę, gdyż już dawno zakradły się pod materiał
topu. Powodując ze oddech stawał się coraz bardziej niestabilny. Z resztą nie
tylko mój, w końcu nie leżałam bezczynnie, oddawała pieszczoty z taką samą
pasją. I nagle zamarłam nabierając powietrza. Świadomie czy nie, czarnowłosy
otarł swoim kroczem o moje informując, że atmosfera zrobiła się zbyt gorąca. To
spowodowało, że oprzytomniałam.
— Itachi —
mruknęłam starając się odsunąć go. Jednak nie reagował mimo powtórzeń i moich
usilnych starań delikatnego zrzucenia. Gdy poczułam jak dłońmi szuka zapięcia
od bandaży na biuście spanikowałam i używając rinnegana, brutalnie zdjęłam go
z siebie. Podniosłam się zwijając w kłębek, chowając twarz. Przestraszyłam się
tego, co mogło nastąpić. Madara nigdy nie oczekiwał niczego więcej, nie
dochodziło do aż tak intymnych zbliżeń. To mnie przerosło uruchamiając
automatyczny odruch ucieczki. Usłyszałam jak czarnowłosy podnosi się z podłogi
wzdychając. Potem kroki, skuliłam się bardziej obawiając tego, że podejdzie,
jednak nie. Trzask zamykanych drzwi do łazienki nieznacznie uspokoił.
Minuty leciały a ja nadal tkwiłam w bezruchu z
kompletną pustką w głowie. Nie byłam w stanie myśleć o czymkolwiek. Dopiero po
dłuższej chwili przyszła jedna myśl, zraniłam go, znowu. Przecież mogłam
inaczej to rozwiązać, nie musiałam używać rineganna, mogłam być bardziej czuła,
w końcu to nie jego wina. Strach minął ustępując miejsce wyrzutom sumienia, nie
powinnam była się tak zachowywać, przecież obiecałam sobie, że nie będę go
ranić. A jednak klątwa robi swoje, nawet jeśli tego nie chcę i tak krzywdzę
osoby w moim otoczeniu. Miałam z tym walczyć a nie temu się poddawać.
Zacisnęłam dłonie w pięści podnosząc się z łóżka. Nie mogę wiecznie uciekać. Z
kołaczącym serce podeszłam pod drzwi łazienki.
— Itachi —
szepnęłam podnosząc rękę by delikatnie zapukać. Wówczas usłyszałam stłumiony
jęk i wypowiadane moje imię. Odwrót. Cofnęłam się zasłaniając sobie usta by nie
krzyknąć. Myślałam, że serce wyskoczy uciekając za siedem gór i niestety miałam
nieprzemożoną ochotę pognać za nim. Jednak paraliż uniemożliwił drgnięcie
chociażby o centymetr.
*
Westchnąłem zapinając spodnie. Nie znosiłem tego,
wręcz brzydziłem się. Jednak nic na to nie mogłem poradzić. Oderwałem kawałek
papieru toaletowego sprzątając białe plamy.
— Żałosne —
mruknąłem spoglądając w lustro, po czym ochlapałem twarz zimną wodą. Nie
umiałem się przy niej opanować, nie byłem w stanie zareagować na jej sprzeciw.
Bałem się wyjść z łazienki, zobaczyć pustkę pokoju. Świadomość ucieczki
powodowała wściekłość na samego siebie. Tak bardzo chcę by poczuła się przy
mnie bezpiecznie by nie musiała już odchodzić a sam daje temu powody.
Znów zalałem twarz zimną wodą, którą starałem się
ostudzić pragnienie. Podniosłem głowę widząc swoje odbicie. Krople spływały po
policzkach tworząc iluzje łez. W oczach gasły płomienie pozostawiając pustkę,
która szybko zapełniała się smutkiem i poczuciem winy. Nie wiem czy mam na tyle
sił by spojrzeć w czerwień jej tęczówek, by ujrzeć w nich to, czego się
obawiam. Wziąłem głęboki wdech robiąc pierwsze korki ku drzwiom. Nie mam
wyjścia, muszę stawić czoła pustce pokoju. Dłoń wylądowała na klamce jednak
mięśnie nie mogły ulec skurczowi.
— No dalej,
dasz radę — szepnąłem naciskając przedmiot i lekko popychając skrzypiące drzwi.
Światło z łazienki rzuciło jasną plamę na drewnianą podłogę powodując, że kąty
zdawały się być jeszcze czarniejsze niż do tej pory. Szybkie omiecenie wzrokiem
pomieszczenia dało negatywny wynik. Dziewczyny tu nie ma.
— Uciekła —
wyszeptałem opuszczając głowę. Zabolało bardziej niż przypuszczałem.
— Nadal tu
jestem. — Spojrzałem w jeden z kątów skąd wyłoniła się Atari wchodząc w snop
światła. Intensywna ciemność spowodowana brakiem światła i zasłoniętymi
zasłonami spowodowała całkowite wtopienie się w tło. Kąciki ust automatycznie
powędrowały ku górze a serce zalała fala błogiego szczęścia. A jednak nie
uciekła.
— Cieszę się,
że zostałaś.
— Nie można w
końcu ciągle uciekać — odparła odwracając głowie, nie patrząc na mnie. Stała
oplatając jedną ręka talię a druga spoczywała na przeciwległym ramieniu, dłonie
zaciskały się w pięści na materiale ubrania, co nie wróżyło niczego dobrego. Otwierałem
już usta by w jakiś sposób przeprosić za wynikłą sytuację, jednak słowa
ugrzęzły w gardle.
— Ja-ja
słyszałam cię — wyszeptała rumieniąc się nadal na mnie nie patrząc.
Zaczerwieniłem się po same uszy. Jak to słyszała? Milczałem nie mają
najmniejszego pomysłu, co powiedzieć. — D-dlaczego? — zapytała przerywając
krępującą ciszę. Zrobiłem krok w jej stronę, drgnęła jakby chciała się cofnąć,
jednak nie uczyniła tego. Podszedłem obejmując ją, lecz nie odwzajemniła gestu.
— Przepraszam
— szepnąłem.
— Dlaczego? —
ponowiła pytanie, gdy umilkłem.
— Wybacz —
rzuciłem nie wiedząc jak ubrać to w słowa. — Ja-ja — dukałem nadal nie umiejąc
to opisać. — Nie mogę — mruknąłem kładąc jej głowę na ramieniu, zrezygnowałem.
— Czy nie
chcesz?
— Prawda jest
taka, że nie potrafię do końca się przy tobie powstrzymywać. Noce spędzone na
tęsknocie swoje robią. Po za tym, nic nie poradzę na to, że… pożądam cię ponad
wszystko na świecie — wyszeptałem najszczerszą prawdę. Poczułem jak napina
mięśnie starając się skulić jeszcze bardziej. — Spokojnie, nie zrobię niczego
czego byś nie chciała, nie skrzywdzę cię — zapewniałem całując delikatnie w
stroń. Atari drgnęła rozwierając zaciśnięte pięści i przenosząc dłonie na tors,
po czym odepchnęła się lekko. Wzrok napotkał parę czerwonych tęczówek,
spojrzała na mnie.
— Nie wracajmy
do tego — oznajmiła odwracając się. — Już późno. Pora spać — dodała zabierając
ciuchy i znikając za drzwiami łazienki. Westchnąłem siadając na skraju łóżka.
Znowu zawaliłem. To miały być miło spędzone dnie takie, które by się mogło
wspominać z utęsknieniem podczas samotnych godzin. Zastanawiam się czy
wszystkie pary mają takie problemy czy są one specyficzne tylko dla nas? Jakoś
nie zauważyłem zbytnich zgrzytów w relacjach Sasuke z Naruto, raczej zachowują
się jakby byli dla siebie stworzeni. Jednak z drugiej strony to Atari. Ją nie
da rady porównać do kogokolwiek, jedyna w swoim rodzaju z przeszłością, której
nikt inny nigdy nie doświadczył. Westchnąłem, i tu jest ten problem. Staram się
jak tylko mogę nie zahaczać o trudne wspomnienie, ale czego nie zrobię to i tak
je wywołuje. Już nie wiem jak mam się zachowywać, by nie wzbudzać przeszłości.
Czasami mam wrażenie, że patrząc na mnie widzi wszystkich przodków klanu,
każdego Yokiego oraz przywódcę i każdy z nich wywarł na niej bolesne piętno. To
niebywale rani. Bardzo bym chciał by było inaczej. Może gdy Tobi umrze Atari
zamknie stare karty historii otwierając się bardziej. Jednak, kiedy to nastąpi?
Położyłem się wtulając twarz w poduszkę, na której pozostał jej słodki zapach,
woń, która co by się nie działo zawsze kojarzy mi się z nocą. To oraz szum
lecącej wody dawało ukojenie wprowadzając mózg w półsen. Ostatnie, co
zarejestrowałem to snop światła wydobywający się z uchylonych drzwi od
łazienki.
*
Zasnął. A przynajmniej tak to wyglądało. Zgasiłam światło
pogrążając pomieszczenie w kompletnych ciemnościach. Do końca nie byłam pewna
co z sobą począć, wahałam się czy położyć się koło Itachiego. Jednak po
dłuższym rozmyślaniu ułożyłam się na łóżku tak by być w pewnej od niego
odległości. Nie wiem jak mam się teraz zachowywać. Nikt nigdy czegoś takiego
ode mnie nie chciał. Niby po części go rozumiem, to dość naturalne. Wiem jak
zachowują się pary, od dawien oglądałam Yokiego ze swoją ukochaną, zachowanie
Itachiego nie odbiega od normy, jednak… Chyba nie potrafię od tak grać rolę
dziewczyny. Coś we mnie, mnie blokuje przed pozwoleniem mu na więcej niż
pocałunki. Wiem, że nie ma złych zamiarów, że kocham go, ale… Po prostu nie
umiem. Nie nauczono mnie tego, nie dali okazji. Chociaż, właśnie Itachi się
stara to zrobić, może nie jest najlepszym nauczycielem, ale stara się jak może.
Powinnam na to pozwolić, postarać się na chwilę zapomnieć o tym, co było i
skupić się na brunecie. Pokazać mu, że uczucie nie jest jednostronne. Dać coś
więcej niż tylko odtrącenie czy ból.
Uśmiechnęłam się, dokonując nowych postanowień na
resztę dni spędzonych wspólnie. Cel: uszczęśliwić Uchihę, niech raz będzie
uśmiechnięty. Przysunęłam się bliżej, delikatnie oplatając rękoma w pasie.
Lubię się do niego tulić a jeszcze bardziej zasypiać przy nim. Toteż sen
zmorzył mnie dość szybko. Itachi powodował, że przestawały nachodzić mnie wizje
wspomnień, czułam się błogo, spokojnie i nad wyraz bezpieczna.
Obudziłam się wtulona w poduszkę. Otworzyłam jedno
oko, które szybko poinformowało mnie, że łóżko jest puste. Wolałam budzić się
przy czarnowłosym, ale jak widać nie zawsze dostaje się to czego się chce.
Przewróciłam się na plecy wlepiając wzrok w biel sufitu. Gdy mózg obudził się
na tyle by prowadzić chłodne analizy zerwałam się do siadu. Właśnie zdałam
sobie sprawę z tego, że faktycznie w pokoju nie ma bruneta a uszy nie
rejestrują szumu wody. To niepokojące. Itachi nie należał do osób, które by tak
jak ja od tak sobie zwiały. Gdy zamierzałam już wstać z łóżka charakterystyczny
dźwięk przekręcania klucza w zamku zmusił mnie do rzucenia się na szafkę gdzie
leżały okulary przeciwsłoneczne.
— O widzę, że
już wstałaś. — W drzwiach stanął Uchiha trzymając torby z marketu. — Dzień
dobry skar… — urwał. — Atari — dokończył. Zmarszczyłam brwi, coś było nie tak.
— Byłem na zakupach — oznajmił podnosząc siatki do góry. — Pomyślałem, że
przydałoby się dokupić to i owo — dodał odstawiając pakunki na ławę. — Dziś
będzie śniadanie z deserem — oznajmił po chwili wyjmując dwa plastikowe
pudełeczka, w których widniały kawałki ciasta. Zamrugałam kilka razy upewniając
się, że umysł wrócił z otchłani snu. Jednak to nie pomogło mi pozbyć się
wrażenia, że coś jest nie tak. Itachi zachowywał się nie zupełnie tak jak
zawsze. Na razie jeszcze nie podlegało to pod stwierdzenie dziwnie, ale
powodowało już zaniepokojenie.
— Wszystko w
porządku? — zapytałam na wszelki wypadek, chociaż wiedziałam, jaka będzie
odpowiedź.
— Oczywiście
— odparł nadal poszukując czegoś w zakupach. — Usiądź zaraz podam śniadanie.
No dobra, nie będę drążyła tematu dalej. Może to ma
coś wspólnego z tym, że nie do końca wie jak się teraz zachowywać, po
wczorajszym. Ja uznałam, że dobrze będzie udawać, że nic nie miało miejsca,
więc podniosłam się z łóżka podchodząc do zajętego wypakowywaniem Uchihy.
— Dzień dobry
Itachi — rzekłam uśmiechając się na powitanie.
— Dzień dobry
— powtórzył nawet nie zaszczycając mnie wzrokiem. Coś mi nie pasowało.
Odchrząknęłam znacząco starając się zwrócić jego uwagę. Nic to nie dało, nadal
ignorował usilnie grzebiąc w reklamówce, w której były już raptem tylko dwa
jogurty. To już podchodziło pod dziwne.
— Itachi? —
zapytałam rozumiejąc, że mogę zachrząkać się do jutra a on i tak nie spojrzy.
Jednak reakcji nie było, olał mnie. No nie myślałam, że kiedyś do tego dojdzie,
że będę musiała się o to upomnieć. Zażenowana koniecznością poproszenia o to z
lekkimi rumieńcami wypaliłam: — A całus na dzień dobry?
W odpowiedzi ucałował czoło odwracając się dosłownie
na kilka sekund a potem wrócił do przeglądania torby z dwoma produktami jakby
nie wiadomo ile tam rzeczy było. To wprowadziło mnie w osłupienie. Przedtem
nigdy się tak nie zachowywał. Z rosnącym niepokojem niepewnie zajęłam miejsce
przy stole, gdy to zrobiłam Itachi nagle odnalazł w tej jakże przepastnej
reklamówce dwa jogurty, które wystawił na stolik zajmując przy okazji
przeciwległe krzesło. Coraz bardziej to było dziwne, tak teraz mogę użyć tego
słowa.
Posiłek przebiegał w ciszy i unikaniu mojego wzroku,
co powodowało jeszcze większe zdziwienie. W końcu zrezygnowałam z prób
spojrzenia mu w oczy skupiając się na jedzonym deserze, obserwując jak z każdym
kolejnym kęsem znika biszkoptowe ciasto. Czułam jak atmosfera jest krępująca, co
mnie zaczynało niepokoić.
Po śniadaniu Itachi nadal w milczeniu posprzątał
puste opakowania i wyjmując cieniutką książeczkę ułożył się na łóżku.
Zmarszczyłam brwi obserwując jak zagłębia się w czytaniu. To już nie podlegało
pod dziwne tylko kuriozalne. Od tak leżał sobie z książeczką kompletnie mnie
ignorując? W głowie mi się nie mieściło.
— Co czytasz?
— zagadałam kładąc się obok.
— Dostałem
jako ulotkę w recepcji. Historia tego miasta i jego sławnych gorących źródeł.
— Yhym —
mruknęłam starając się by to było oczywiste. No tak, bo nie ma jak poczytać
sobie ulotkę, zwłaszcza jak spotyka się z dziewczyną, którą nie wiadomo jak
szybko się znów zobaczy. No nic to, może to jego sposób na spędzenie miło dnia,
więc ułożyłam mu głowę na klatce piersiowej. Czując ten słodki zapach
pogrążałam się w błogim letargu. Jednak dość szybko oprzytomniałam rejestrując
brak przytulenia, przeważnie Itachi od razu kładł rękę w pasie, tali,
ramionach, a teraz nic. Podniosłam delikatnie głowę przyglądając się jak wzrok
przesuwa się powoli, bo prostej linii tekstu. To naprawdę robiło się coraz
bardziej dziwaczne.
*
Starałem się za wszelką cenę nie myśleć o tym, że
Atari jest tak blisko. Wiele mnie wysiłku kosztowało brak przytulania,
konieczność mówienia do niej imieniem, bez zdrobnień. Uznałem, że tak będzie
lepiej. Być może za bardzo na nią naciskam, za wiele oczekuję. W końcu Atari
żyje od dawien dawna a dopiero przede mną się mocniej otworzyła, nie mogę od
niej oczekiwać, że do razu zechce oddać mi się w całości. Muszę być bardziej
wyrozumiały oraz spróbować spowolnić nasze relacje. Niestety to jest potwornie
trudne, mieć ją tak blisko i nie móc chociażby przytulić, bo o całowaniu nie
będę wspominał. Jednak muszę w tym jakoś wytrwać nie chcę przecież, aby Atari
mnie unikała, aby cokolwiek popsuło się między nami. Toteż leżałem zawzięcie
starając się czytać szalenie interesującą ulotkę. A tak naprawdę walczyłem z
nieprzemożona ochotą przytulenia jej, co skutkowało tym, że tylko prowadziłem
wzrok powoli po linie tekstu nawet nie rejestrując słów.
*
Obserwowałam wyraz twarzy, który prezentował
doskonałe skupienie. Naprawdę wyglądało to dziwnie, gdyż nie sądzę, aby do
przeczytanie tychże wiadomości było potrzebne tyle skupienia. To powodowało, że
coraz bardziej nabierałam wrażenia, że coś jest nie tak. Toteż postanowiłam go
pocałować, by zobaczyć czy zareaguje tak jak zawsze. Zabrałam mu książeczkę
przysuwając się bliżej.
— Nie teraz —
odparł odsuwając mnie. Osłupiałam, nigdy jeszcze nie odmówił pocałunku.
— Wszystko w
porządku? — zapytałam uważnie się mu przyglądając.
— Po prostu
chcę to przeczytać — rzekł pogrążając się ponownie w lekturze.
— Ach tak —
mruknęłam oddalając się. Poczułam się zawiedzona.
Rozłożyłam się na brzuchu skubiąc beznamiętnie
koniec prześcieradła, gdyż łóżko nie zostało jeszcze pościelone. Dziwnie się
zachowywał, jakby stracił mną całe zainteresowanie. Właśnie! Może w tym tkwi
problem. Odmówiłam mu wczoraj, więc zaprzestał starań.
— Itachi —
mruknęłam. W odpowiedzi usłyszałam bliżej nieokreślony dźwięk sugerujący, że
mnie słucha. — Czy ja się tobie znudziłam?
— Ależ skąd —
zaprzeczył błyskawicznie. — Skąd ten głupi pomysł?
— Może,
dlatego że odtrącasz mnie — rzuciłam podnosząc się do pionu. Niestety mężczyzna
nie zaszczycił mnie wzrokiem, ukrywając się za ulotką. — Co się dzieje? —
zapytałam już zupełnie na niego zła, krzyżując ręce.
— Nic ska…
Atari.
— Itachi co
się dzieje?! — wybuchałam. Cisza z jego strony. Świetnie. Proszę, jeśli mnie
nie chce to nie muszę tutaj zostawać. Wstałam z twardym postanowieniem powrotu
do Tobiego. Gdy sięgałam do torby zostałam powstrzymana przez Uchihę, który
złapał mnie za nadgarstek.
— Puszczaj! —
warknęłam.
— Atari, co
się dzieje?
— Co się
dzieje?! Ty się mnie pytasz?! — Odwróciłam się w jego stronę wyszarpując rękę.
— To tobie coś odbiło.
Jednym płynnym ruchem przyciągnął mnie do siebie
całując zachłannie, czyli tak jak miał to w zwyczaju. Na początku chciałam się
odepchnąć, jednak nie trafiłam. Uwielbiałam, gdy całował, więc szybko podałam
się rozkoszy odwzajemniając pieszczotę.
— Przepraszam
— szepnął rozłączając rozgrzane wargi. — Ja, ja pomyślałem, że tak będzie
lepiej.
— Uważasz, że
ignorując mnie będzie lepiej? — Czy tylko ja widzę głupotę w tym?
— Po
wczorajszym wydarzeniu — mówił lekko się rumieniąc — uznałem, że mogę tak
trochę za bardzo na ciebie naciskać. Doszedłem do wniosku, że za szybko się to
dzieje a ty najwyraźniej nie jesteś na to gotowa. Postanowiłem to spowolnić,
dać nam więcej czasu. Jeśli chcesz by tak było to ja postaram się opanować.
Wybuchłam śmiechem wprowadzając bruneta w
osłupienie.
— Och Itachi,
Itachi, aleś wymyślił. Nie chcę zwolnienia, podoba mi się tak jak jest. Wczoraj,
ja… Po prostu zaskoczyłeś mnie. Wcześniej nie bywałam w takiej sytuacji, to był
zwyczajny odruch.
— Więc teraz
mam do nadrobienia co najmniej trzy całusy — rzekł uśmiechając się i
przyciągając bliżej.
— No
niesamowite, aż tyle — droczyłam się.
— Plus dwa za
ten pociągający wzrok — dodał muskając wargi.
Resztę dnia spędziliśmy na przytulaniu się i
czytaniu fascynującej opowieści o gorących źródłach, jak już została zaczęta to
żal jej nie skończyć. Żadne z nas nie chciało zaczynać rozmowy o tym, że to
nasza ostatnia wspólna noc, że jutro rano muszę wracać do Tobiego. Z nastaniem
wieczora coraz bardziej można było wyczuć w uściskach Itachiego, że pamięta co będzie
z nastanie brzasku. Czułam jak przyciska mocniej w niemym geście „zostań”.
Wiem, że dla niego te rozstania są bolesne, ale nie mogłam zostać, wiedział o
tym a jednak nie potrafił się pogodzić z taką rzeczywistością.
Wieczorem zanurzyłam się w pełnej wannie ciepłej
wody, szukając w niej ukojenia, które niestety nie chciało przyjść. Obraz
nadchodzących dni, podczas który nie będę mogła wtulić się w czarnowłosego
powodowało uczucie chłodu, przytłaczającej samotności i już rosnącej tęsknoty.
— Atari mogę
wejść? — zapytał pukając w drzwi.
— Jasne nie
ma sprawy.
Itachi stanął w wejściu najwyraźniej zaskoczony.
Zmarszczyłam brwi przyglądając się mu i próbując doszukać przyczyny takiego
zachowania.
— Coś nie
tak? — zapytałam, gdy stan odrętwienia nie mijał.
— Ja-ja, ten.
— Rumienił się zwiedzając wzrokiem wykafelkowane ściany. — Było mnie uprzedzić,
że już jesteś w wannie — rzucił czerwieniąc się jeszcze bardziej. Parsknęłam
śmiechem, nie pomyślałabym, że o to mu chodzi. Nie byłam przyzwyczajona, że
ktoś patrzy na mnie jak na dziewczynę przejmując się takimi drobiazgami. Dla
mnie nie było czymś dziwny to, że mężczyźni wchodzili mi do łazienki, gdy się
kąpałam, przebierałam. Byłam bronią a nie obiektem seksualnym.
— To przecież
nic złego widzieć swoją dziewczynę nago — zagadałam szczerze rozbawiona różem
na policzkach, który powodował, że Uchiha wyglądał uroczo. — Z resztą i tak
siedzę, wiec guzik widzisz — dodałam, gdyż zauważyłam pogłębiające się skrępowanie.
— Dla mnie
takim widok nie należy do codziennych.
— No nie
uwierzę, że nie widziałeś nagiej dziewczyny — rzekłam opierając podbródek o
rant wanny.
— Ale to nie
była dziewczyna, której pragnę pocałować każdy skrawek ciała.
— Chcesz się
przyłączyć? — zapytałam powodując, że twarz bruneta przybrała kolor piwonii.
— Z-z-z
to-tobą wy-wykąpać się — dukał nie umiejąc się wysłowić.
— Tak.
Przydałby się ktoś, kto by mi plecki umył. Ale skoro nie chcesz — dodałam
widząc brak jakiejkolwiek reakcji. Gdy odwracałam się usłyszałam trzask
zamykanych drzwi. Wyszedł, pomyślałam krzywiąc się. Jednak potem dobiegł mnie
dźwięk rozpinania zamka błyskawicznego.
— Weź mi się
tak nie przyglądaj — rzucił, gdy zaskoczona jego decyzją obserwowałam jak
szamocze się ze spodniami. Zaśmiałam się.
— Dobrze,
dobrze już nie patrzę — oznajmiłam zasłaniając sobie oczy dłońmi. Nim
przyzwyczaiłam się do ciemności poczułam jak podnosi się poziom wody a
następnie delikatne muśnięcia jego palców w talii. Usiadł za mną przyciągając
bliżej siebie tak, że ostatecznie wylądowałam w jego ramionach a nasze ciała
stykały się ze sobą. Spojrzałam na ramię gdzie biel włosów zmieszała się z
czarnymi pasmami tworząc odwieczne połączenie. Uśmiechnęłam się kładąc mu głowę
na piersi i wzdychając z rozkoszy. Przyjemnie jest się kąpać czując
jednocześnie jego bliskość. Siedziałam tak zamknięta wszelkie w ramionach
Uchihy przez kilka ładnych minut, lecz on nagle przerwał ciszę.
— Podaj gąbkę
— prosił, więc wychyliłam się po przedmiot podając mu ją. Delikatnie odsunął
włosy z pleców całując kark. Zadrżałam, lecz nie przeszkodziłam w niespiesznej
pieszczocie, która zakończyła się na łopatkach. Następnie spokojnych ruchem
badał całą powierzchnię pleców za pomocą namydlonej gąbki. Po czym umył
ramiona, dekolt, ręce po same paluszki, nogi, brzuch, przy czym często — ja
uważam, że naumyślnie — wysuwał mu się przedmiot i przejeżdżał dłonią
zaopatrzoną w pianę. Westchnęłam z rozkoszy, trudno, żeby coś takiego nie było
przyjemne. Na zakończenie otrzymałam całusa w szyję. Jednak uznałam, że to za
mało. Odwróciłam się w jego stronę łącząc nasze wargi, co szybko pochwycił
brunet przejmując dominację. Jeden zwykły cmok przerodził się w drugi a kolejne
szybko stawały cię coraz bardziej czułe i namiętne do tego stopnia, że całkiem
sprawie przeszliśmy do pocałunków z udziałem języka. Oderwaliśmy się od siebie
by na chwile złapać wytchnienie a wzrok zatopił się w pięknej czarnej otchłań
jego oczu, w których tliło się pragnienie, czułość i bezgraniczna miłości.
Dokładnie to widziałam, nie mając najmniejszego problemu z odczytaniem tego. Uśmiechnęłam
się czule odgarniając mu kosmyki za ucho i nie zrywając wzrokowego połączenia
przejechałam delikatnie dłonią po torsie zaznaczając linie mięśni. Przerwał tą
wędrówkę przytulając.
— Dlaczego? —
szepnęłam ocierając wargami o jego płatek ucha.
— Za bardzo
mnie rozpalasz — odparł tonem niższym niż ciche mówienie, dają mi tym do
zrozumienia, że atmosfera już zrobiła się zbyt gorąca.
— Zawsze
możemy się przenieść na łóżko — rzekłam całując płatek ucha i co jakiś czas
delikatnie go ssąc.
— Ty wiesz co
mówisz? — zapytał wzdychając cicho. Nie odpowiedziałam tylko przejechałam
koniuszkiem języka po brzegu płatka. Przygryzł wargi tłumiąc stękniecie.
Odsunęłam się by spojrzeć w nieprzytomne oczy pokryte mgłą. Położył dłoń na
policzku przesuwając ją powoli na szyję. — Jesteś pewna? — dopytywał się.
Kiwnęłam głową a następnie zostałam szybko przysunięta by nasze wargi mogły
zatopić się w sobie. Palce kreśliły zarysowania mięśni torsu niebezpiecznie
schodząc coraz niżej.
— Nie tutaj —
mruknął łapiąc za nadgarstek, po czym pociągnął mnie ku górze wyprowadzając z
łazienki gdzie opadliśmy na łóżko nadal się całując.
*
Itachi pieścił jej wargi z pasją i pragnieniem, lecz
nie zachłannie. Miał całą noc na to, by poznać je dogłębnie, by nauczyć się ich
na pamięć, tak samo jak ciała, które badał powolnymi ruchami. Miał do tego
idealna okazję gdyż Atari wylądowała na górze, co powalało dłoniom na wędrówkę
po ramionach, szyi, plecach, uda a nawet pośladkach. Przeczesywał jej włosy
odgarniając do tyłu by nie łaskotały go. W pewnym momencie dziewczyna przerwała
pocałunek odsuwając się delikatnie, co zmusiło Itachiego do otworzenia powiek i
spojrzenia w czerwień jej tęczówek. W pokoju panował półmrok spowodowany tym,
że jedyne źródło światła dobiegało z niezamkniętych drzwi do łazienki, przez co
niestety brunet miał ograniczoną możliwość podziwiania idealnych proporcji
ciała Atari, które zdążył już w pewnym stopniu z wizualizować sobie. Ta
przerwa, nawet krótka nie podobała mu się, więc chcąc ją przerwać pociągnął
białowłosą, tak by z powrotem wylądowała w pełni na nim. Jednak dziewczyna
najwyraźniej przewidziała ten ruch, ponieważ pokierowała tak trajektorią lotu,
że zamiast trafić w usta, jej wargi wylądowały na jego szyi. Brunet odchylił
głowę do tyłu dając większe pole do popisu, wzdychając przy tym cicho. Słysząc
to Atari uśmiechnęła się na moment odrywając od całowanego miejsca. Będąc w tej
pozycji miała możliwość badania dłońmi torsu bruneta doprowadzając do tego, że
Uchihę oblewały fale gorąca.
Gdy szyja została upstrzona dwoma małymi czerwonymi
punkcikami sprawnie i poprzez cieniutką mokrą dróżkę nakreśloną językiem
zjechała niżej na klatkę piersiową zahaczając przy okazji palcami o sutki
mężczyzny, co spowodowało, że Itachi westchnął znacznie głośniej niż ostatnio. Jednak
szybko przygryzł wargi tłumiąc jęk, gdy Atari poruszyła biodrami tak, by otrzeć
się o jego męskość. Między innymi przez to został przerwany masaż torsu, który
wykonywała gdyż czarnowłosy zaczął podnosić się do siadu zmuszając ją do
cofnięcia się. Spowodowało to również konieczność zaprzestania pieszczenia
klatki piersiowej, więc ostatecznie siedziała mu na udach patrząc niemalże ze
zapytaniem wymalowanym w oczach. Zaś Itachi zawiesił na chwilę działania
dokładnie lustrując wzrokiem ciało dziewczyny, co ją trochę speszyło. Toteż
odwróciła wzrok rumieniąc się delikatnie. Do tej pory nikt na nią tak nie
patrzył, do tego dochodzi sama bliskość bruneta i jego dłonie spoczywające na
talii.
— Nie wstydź
się — zapewnił przytulając ją. — Jesteś cudowna — wymruczał przejeżdżając
koniuszkiem języka po rancie ucha, powodując jej ciche westchnienie. Po czym
zatopił się w ustach Atari wymuszając zmianę pozycji, tak by teraz on był na
górze. Dzięki temu Itachi zajął się obcałowywaniem ciała białowłosej nie
omieszkawszy pozostawić liczne czerwone punkciki nie tylko na szyi. Powodując
przyspieszony oddech i brak możliwości zamknięcia rozchylonych ust. Robiło się
coraz bardziej gorąco, oboje w stanie wyraźnego podniecenia, lecz Itachi każdy
gest Atari zachęcający do posunięcia się dalej ignorował lub nie pozwalał by
dziewczyna kontynuowała inicjatywę. Zajmując się pieszczeniem piersi,
całowaniem czy głaskaniem każdego skrawka ciała. W końcu jednak, gdy poczuł, że
dłużej nie jest w stanie wytrzymać — członek stał już od dawna, ale teraz
dotkliwie twardniał prosząc o zajęcie się nim — postanowił pójść o kroczek
dalej.
— Rozchyl
nogi — poprosił, po czym delikatnie przejechał dwoma palcami po wargach
sromowych, aby upewnić się, że Atari jest całkowicie rozpalona. Zaś jej ciche
stęknięcie tylko go w tym upewniło. Toteż pozwolił sobie na stymulowanie
łechtaczki wywołując u dziewczyny pojękiwanie, którego go niezmiernie
podniecało. Łącząc to z pocałunkami i rozbieganymi dłońmi po ciele, dawało
coraz gorętszy obraz. Brunet przestraszywszy się, że zaraz może nie wytrzymać
zaprzestał dotykania jej narządów płciowych powracając do pieszczenia warg.
Czuł, że członek jest nabrzmiały i prosi o zainteresowania, lecz bał się, że
najmniejszy jej dotyk spowoduje wytrysk, chociaż bardziej obawiał się bólu,
jaki mógłby zadać podczas wchodzenia. Głupio było mu się przyznać, ale to był
jego pierwszy raz. Do tej pory żadnej dziewczynie nie udało się wzbudzić jego
zainteresowania a co dopiero podniecić, zaś Atari opanowała tą sztukę do
perfekcji wypełniając go całego pragnieniem.
— Itachi —
mruknęła, gdy brunet zajęty był robieniem kolejnych czerwonych punkcików tym
razem na jej podbrzuszu. — Itachi ja już nie wytrzymuję — sapnęła delikatnie
unosząc biodra do góry by się o niego otrzeć, zachęcając go i informując ze ma
pozwolenie na wykonanie kolejnego kroku. Jednak Uchiha w odpowiedzi tylko
podciągnął się wyżej całując ją.
— Przecież
czuję, że jesteś podniecony — szepnęła muskając wargami skórę koło ucha.
— Jeszcze nie
teraz Atari — mruknął zostawiając mokry ślad języka na jej szyi.
— Jesteś pewny?
— Dłoń szybko powędrowała niżej przejeżdżając wzdłuż sztywnego członka
powodując niekontrolowany przeciągły jęk wydobywający się z ust bruneta a dłoń
spoczywająca na prześcieradle zacisnęła się w pięść.
— Atari nie —
wysapał, lecz szybko to przerodziło się w kolejny jęk, gdy dziewczyna
powtórzyła ruch ręki.
— Dlaczego?
— Nie chcę by
cię bolało — oznajmił spoglądając w czerwień tęczówek. Taka była prawda, bał
się zadać jej jakikolwiek ból. Mimo tego, iż jego członek pulsował boleśnie już
od dłuższego czasu domagając się kulminacji. Atari uśmiechnęła się całując go
czule.
— Nie będzie
boleć — zapewniała, chociaż nie była tego pewna. Z opowieści słyszała, że
pierwszy raz zawsze boli, ale nie obchodziło ją to. A jako, że partnerem był
Itachi nie miała obaw, co do bólu. — Zrób to wreszcie — mruknęła znów unosząc
biodra. Uchiha spojrzał jej głęboko w oczy gdzie doszukał się pewności, że
dziewczyna tego chcę. Pokiwał nieznacznie głową i zatapiając się znów w jej
ustach pokierował dłonie niżej głaszcząc wewnętrzną stron ud. Po czym
przejechał kilka razy dwoma palcami po wargach sromowych by następnie
delikatnie zatopić je w pochwie, powodując u Atari jęk i lekkie wygięcie się
ciała. Przy poruszaniu nimi obcałowywał jej szyję, chcąc tym samym złagodzić
jakoś ewentualny ból, jednocześnie czując, że penis — o ile to w ogóle jeszcze
możliwe — stawał się bardziej twardy.
— Atari? —
zapytał uważnie obserwując reakcję. Otworzyła oczy spoglądając w przepiękną
czerń i pokiwała pewnie głową. Zmienił pozycję by być całkowicie nad nią, a gdy
to zrobił białowłosa wtuliła się w niego oplatając rękami. Następnie ustawił
członka i płynnym ruchem wszedł w nią. Dziewczyna głośno jęknęła wczepiając się
paznokciami w skórę na plecach Uchihy mniej więcej na wysokości łopatek, na
tyle boleśnie, że wywołała cichy syk wydobywający się z jego ust. Itachi
rozumiejąc, że zadał jej ból wpił się w wargi inicjując pocałunek by odciągnąć
uwagę zmysłów. Jednak Atari nadal wczepiała mu się w skórę pozostawiając
czerwone podchodzące krwią smugi, sama przy tym delikatnie poruszając biodrami.
Mężczyzna zaprzestał pocałunków i zdjął z pleców jej dłoń muskając wargami
zewnętrzną jej stronę, po czym splatając ze sobą palce położył na łóżku tuż
koło głowy białowłosej. Następnie utkwił wzrok w czerwonych tęczówkach
zatapiając się w nich. Atari się rozluźniła rozumiejąc niemy przekaz czarnowłosego.
Dopiero, gdy to nastąpiło Itachi zdecydował się na powolny ruch biodrami,
wkładając i wyciągając delikatnie penisa. Jednak szybko atmosfera zgęstniała a
powietrze przecinał świst łapczywie wciągającego powietrza, głośne sapanie,
pomruki rozkoszy oraz pojękiwania. Ruchy stawały się coraz płynniejsze i
szybsze, aż… Po pokoju rozniósł się przeciągły i głośny jęk układający się w
imię kochanka a dobywający się z rozwartych ust białowłosej, która doszła
wyginając się w łuk. Kilka sekund później dołączył do niej Uchiha również z
imieniem ukochanej na ustach. Chwilę tak trwali rozkoszując się orgazmem, lecz
wycieńczony brunet szybko opadł, przygniatając dziewczynę. Niemal całkowicie w
sobie rozpuszczeni leżeli tak przez dłuższy czas łapiąc powietrze i starając
się uspokoić przyspieszoną akcję serca. Dopiero, gdy udało się doprowadzić
tętno do normy czarnowłosy zszedł z ukochanej wychodząc jednocześnie z jej
pochwy i opadając na miejsce, obok lecz nierozłączającą splecionych dłoni.
Atari się do niego czule uśmiechnęła i wgramoliła na bruneta, by móc usnąć
całkowicie zatopiona w ramionach tego jedynego. Nie przeszkadzał im pot,
lepiące się do twarzy włosy, zapalone światło w łazience, brak kąpieli,
interesowała ich tylko bliskość drugiej osoby. Toteż Itachi nawet nie
protestując wychylił się po prześcieradło i okrył nim ich nagie ciała,
obejmując mocno Atari, która trwała już w półśnie.
*
Obudziłam się wtulona w nagą pierś bruneta.
— Dzień dobry
skarbie — oznajmił całując delikatnie w czubek głowy przerywając na chwilę
głaskanie.
— Dzień dobry
kochanie — mruknęłam pierwszy raz nazywając go inaczej niż imieniem bądź
nazwiskiem.
— Jak się
czujesz? — zapytał troskliwie odgarniając kosmyki z twarzy.
— Świetnie. —
Uśmiechnęłam się. Nie kłamałam, noc była cudowna mimo tego, że co nie, co teraz
boli. W odpowiedzi Itachi pocałował na dzień dobry i nim zupełnie się odsunął
usłyszałam ciche „dziękuję”, wyszeptane wprost do ucha. Niestety ta magia nie
może trwać wiecznie, dzisiaj jest ten poranek i oboje o tym doskonale
wiedzieliśmy.
— Która jest? — zapytałam po chwili ciszy z
nieukrywanym żalem.
— Wcześnie,
piąta nad ranem.
— Czyli mamy
jeszcze trochę czasu. — W odpowiedzi Itachi oplótł mocniej. — Pomożesz w
kąpieli? — zapytałam starając się zmienić temat i nie myśleć o konieczności
rozstania.
— Oczywiście
— rzekł przesuwając mnie na miejsce obok, po czym wstał, obszedł łóżko i wziąwszy
na ręce zaniósł do łazienki. Tam postawił przed zlewem, gdyż nikt wczoraj nie
pomyślał o wyjęciu korka przed wyjściem, więc trzeba było teraz poczekać aż
woda zejdzie.
— Mówiłam coś
na ten temat — burknęłam zła oglądając w lustrze swoje odbicie upstrzone
czerwonymi plamkami, które nie tylko znajdowały się na szyi. — Jak ja to teraz
ukryje? — jęczałam dokładnie przyglądając się znamionom.
— Co jest
złego w oznaczaniu własnych rzeczy, żeby nikt ich nie ruszył — odpowiedział
obejmując w pasie delikatnie przy tym muskając szyję. Westchnęłam uśmiechając
się, czyli teraz jestem własnością Itachiego.
— Czy ty, aby
nie jesteś zazdrosny o Tobiego? — zapytałam chcąc się z nim troszkę podroczyć.
— Tak trochę
— mruknął uciekając wzorkiem w bok.
— Mówiłam ci,
że między nami nic nie ma. Chodź woda już spłynęła. — Zmieniłam temat ciągnąc
go w stronę wanny. Nie chciałam teraz myśleć o zamaskowanym, nie w chwili,
kiedy pozostały ostatnie godziny spędzone wspólnie z Itachim.
Nie potrafiliśmy się rozstać, toteż nawet śniadanie
jedliśmy w bliskości. Z jednego talerza, siedząc na jednym krześle a podczas
pakowania czarnowłosy nie odstępował na krok. Niestety nie mogliśmy przeciągać
to w nieskończoność. Torba w końcu zapełniona czekała przygotowana na drogę.
Westchnęłam nakładając okulary i z Itachim za rękę wyszliśmy z hotelowego
pokoju. Postanowił mnie odprowadzić do murów osady, sam wyruszał dopiero po
południu.
— Więc
przyszedł czas na kolejne pożegnanie — szepnęłam wzdychając cierpiętniczo. Naprawdę
zrobiłabym wiele by nie wracać tam, by czas mógł zatrzymać się a ja spędzić
wieczność w czterech ścianach pokoju z nim.
— Atari, mam
coś dla ciebie — oznajmił wyjmując z kieszeni zwitek czerwonej muliny. —
Chciałem ci coś dać byś pamiętała o mnie, ale wiem, że nie może to być coś, co by
się rzucało w oczy, aby Tobi tego nie zauważył, więc wymyśliłem to. Będzie
dobrze?
— No teraz to
o tym pomyślałeś — mruknęłam. — A nie mogłeś nim powstało to? — zapytałam
wskazując palcem na upstrzoną szyję zaś Itachi zakłopotał się spoglądając gdzieś
w bok. Droczyłam się tylko. Tak naprawdę podobało mi się jak jej robił i nie
miałam nawet sił by go za to zganić, mimo iż powinnam. — Będzie dobrze, jeśli
zawiążę to wokół kostki to nie zauważy — dodałam wracając do jego pytania.
— Daj, ja to
zrobię — oznajmił siadając na trawie pod jednym z licznych drzew. Oczywiście
nigdy nie wychodzę głównymi bramami, toteż znajdowaliśmy się w otaczającym
lesie. Usiadłam obok zdejmując obuwie. Obserwowała jak czarnowłosy owija siedem
razy kostkę czerwoną muliną. Notabene powinnam odmówić, uruchomić odruch
ucieczki, ale nie chciałam. Pierwszy raz w pełni zapanowałam nad tym, mimo iż
powód był dość istotny. Czymś takim obwiązuje się małe palce u ręki podczas
zawierania pełnego paktu. Przez to, że Mędrzec uważał, że „Niewidzialna czerwona nić łączy tych,
których przeznaczeniem było się spotkać, niezależnie od czasu, miejsca czy okoliczności.
Ta nić może się rozciągać lub splątać, ale nigdy się nie przerwie.”. Gdy
zawiązał supeł zamykając dwa końce w wieczny okrąg, przysunęłam się całując go.
Teraz to nie będzie tylko niewidzialna nić.
— Ja też mogę ci ją zawiązać? — zapytałam biorąc
mulinę do ręki. Kiwnął głową uśmiechając się i wystawiając nadgarstek.
Teraz jesteśmy
związani na zawsze nicią przeznaczenia, której nie sposób zerwać.
— Kocham cię, wiesz? — oznajmiłam lekko
przeciągając ostatnią sylabę, nie chciałam odpowiedzi, była ona oczywista.
Itachi położył dłoń na policzku wpatrując się we mnie z najczystszą czułością.
Wiem ile dla niego znaczyły te słowa, które pierwszy raz usłyszał.
— A ja kocham cię jeszcze bardziej. — A jednak
odpowiedział całując. Pocałował tak jak miał w zwyczaju,
namiętnie z języczkiem, jednak teraz było coś innego w tej pieszczocie, mimo
ewidentnego pożądania kryła się też czułość i zapewnienie miłości. Chyba
rozumiem skąd to się wzięło, dzisiejsza nocy wyładowała całe jego napięcie
fizyczne, pożądanie, przed którym nie mógł uciec. Teraz zniknęła ta presja, ten
nacisk na dotyk pozostawiając czystą czułość. Co nie oznacza, że pozbył się
swojej naturalnej zmysłowości. Zniknęło parcie na fizyczność, gdy dostał to
czego chciał, mnie w całości.
Niestety piękna chwila nigdy nie trwa wiecznie,
musieliśmy w końcu oderwać się od siebie, co oznaczało rozstanie. Nałożyłam
zdjęty but, wstałam z ziemi otrzepując spodnie i narzuciłam torbę na ramię
spoglądając smutnym wzrokiem w stronę gęstwiny drzew gdzie miałam za moment
zniknąć.
— Będę
umierał z tęsknoty — szepnął obejmując, ostatni raz.
— Ja również
— odpowiedziałam w tym samym tonie spoglądając w piękno czarnych oczu, w
których już tliła się tęsknota. Na pożegnanie musnęłam jeszcze na krótko jego
wargi znikając szybko w koronach drzew, gdyż wskoczyłam na pobliską gałąź chcąc
się oddalić by nie kusiła myśl o zawróceniu.
*
Już kilka godzin przed miejscem docelowym
zatrzymałam się by wykombinować coś, czym mogłabym zamaskować czerwone punkty.
Technika podmiany nie wchodziła w rachubę, Tobi swoim sharinganem zaraz ją
wykryje, to musi być coś bardziej wyrafinowanego, by nie domyślił się podstępu.
Po chwili namysłu wpadłam na pewien rodzaj genjutsu, którym pokryłam całe
ciało. Powodowało to, że osoba patrząca na mnie nie widziała żadnych znamion.
Coś takiego powinno wystarczyć i było na tyle zaawansowane, że mężczyzna nie
powinien niczego zauważyć.
W wejściu do kryjówki powitał mnie jak zawsze Tobi.
Wzdychałam cierpiętniczo na samą myśl, że będę zmuszona tolerować go przez
najbliższy czas. Postanowiłam, że
zacisnę zęby i jakoś to przetrwam skupiając myśli na Itachim a ciało na
treningach, żeby trzymać się z daleka od zamaskowanego. No właśnie maska,
jeszcze nim wyszłam za drzew dostrzegłam zmianę kolorystyki a gdy podeszłam
bliżej zamarłam. Stanęłam zaskoczona i może trochę zszokowana, lecz to szybko
minęło przeobrażając się w szczere rozbawienie. Po prostu wybuchłam śmiechem na
widok zmiany, jaką dokonał. Na twarzy zamiast zwyczajowej pomarańczowej maski
tkwiła teraz biała do złudzenia przypominająca moje oczy. Czarne linie i trzy
łeski sharinagana, do tego odsłonił prawe oko, w którym tkwił rinnegan.
— Wiesz, że
to na tej zasadzie nie działa — oznajmiłam nadal rozbawiona zastałym widokiem.
— W ten sposób tylko osłabisz jedno i drugie — dodałam mijając go w przejściu i
wchodząc do kryjówki. Czy on naprawdę myśli, że jeśli wczepi sobie w jedno oko
sharinagana a w drugie rinnegan to osiągnie taki stan, jaki ja posiadam?
Komicznie zabawne a wręcz żałosne.
Scena UCHIHA-KIBEL-MUSZE SOBIE ULZYĆ + zawstydzona Atari ,szczerze mnie rozbawiła. Oczywiście w pozytywnym tego słowa znaczeniu :) Do momentu +18 doczepić się nie mogę bo poradziłaś sobie z tym bardzo dobrze :) Jestem mile zaskoczona i czekam na więcej, więcej i więcej ! Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńOhayo! ;)
OdpowiedzUsuńW końcu nadrobiłam rozdział, jakoś nie mogłam się zabrać do przeczytania. Scena +18 wyszła ci świetnie, a akcja Uchihy w łazience, sprawiła że popłakałam się ze śmiechu. W rozdziale podoba mi się to, że nie tylko pokazujesz zawstydzoną Atari, ale także Itachiego. :D
Jestem ciekawa czy Tobi nie odkryje sekretu dziewczyny, który tak usilnie stara się przed nim ukryć ^^ Czekam na next i życzę weny
Kochana, jestem pod wielkim wrażeniem Twojej sceny stosunku pomiędzy Atari i Itachi'm. Wyszła idealnie. Często bywa tak, że autorzy popadają w skrajności - albo opis jest tak zdawkowy, że ma się wrażenie, jakby nic się nie wydarzyło, albo tak dokładny, iż staje się niesmaczny lub jest przesadnie przesiąknięty emocjami, a co najgorsze - zupełnie ich pozbawiony. Tobie udało się znaleźć złoty środek - perfekcyjna narracja - nie za dużo szczegółów, nie za mało. Do tego były zawarte wszystkie uczucia, jakie powinny się w takim momencie pojawić - miłość, pożądanie, troska o partnera, ekstaza. Cudo, gratuluję :)
OdpowiedzUsuńPo pierwszej reakcji Atari na zbliżenie się Uchihy, troszkę się obawiałam, że ich stosunki oziębną. Na szczęście, okazało się, iż powstała między nimi jeszcze większa zażyłość. Nie mogę się doczekać, jak dalej potoczą się ich losy, więc lecę do następnego wpisu ^^