piątek, 14 marca 2014

30. Czerwona nić, której nic nie rozłączy

No mam nadzieję, że teraz nie będzie nikt narzekał na długość :) I UWAGA + 18 Jednak zdecydowałam się na to, ale szczerze nie jestem pewna jak mi to wyszło i liczę na wasze opinie. Zapraszam serdecznie do czytania i miłej lektury :) 
__________________________________________________________________



Dzień płynął spokojnie i już w luźnej atmosferze. Rozmawialiśmy o starych czasach w Akatsuki, komentowaliśmy obecny stan Konohy, ogólnie staraliśmy się pomijać tematy, które by nas rozdrażniły czy poróżniły. Godziny płynęły na wspólnym przytulaniu oraz oglądaniu telewizji, która wydając z siebie dziwne trzeszczenie prezentowała lekko rozmazany obraz obyczajowego filmu. Nam nie o treść chodziło, toteż nie przeszkadzał brak wyrazistości i tak głównym celem miało być po prostu potulenie się do siebie. Jednak fakt, że byliśmy stęsknienie swojej bliskości spowodował, że trochę nas poniosło a atmosfera stawała się coraz bardziej gorąca, przez co telewizor został wyłączony już ładnych kilkanaście, może kilkadziesiąt minut temu. Itachi już od dłuższego czasu zaniechał pieszczenia warg na rzecz obcałowywania szyi. Nawet nie byłam w stanie pomyśleć o tym, aby zganić go za czerwone punkciki, które nie mam pojęcia jak ukryje przed Tobim. W tej chwili nie obchodziło mnie to, liczył się tylko fakt, że Uchiha był dosłownie na wyciągnięcie ust. Jego dłonie błądziły po ciele rozpalając skórę, gdyż już dawno zakradły się pod materiał topu. Powodując ze oddech stawał się coraz bardziej niestabilny. Z resztą nie tylko mój, w końcu nie leżałam bezczynnie, oddawała pieszczoty z taką samą pasją. I nagle zamarłam nabierając powietrza. Świadomie czy nie, czarnowłosy otarł swoim kroczem o moje informując, że atmosfera zrobiła się zbyt gorąca. To spowodowało, że oprzytomniałam.
 — Itachi — mruknęłam starając się odsunąć go. Jednak nie reagował mimo powtórzeń i moich usilnych starań delikatnego zrzucenia. Gdy poczułam jak dłońmi szuka zapięcia od bandaży na biuście spanikowałam i używając rinnegana, brutalnie zdjęłam go z siebie. Podniosłam się zwijając w kłębek, chowając twarz. Przestraszyłam się tego, co mogło nastąpić. Madara nigdy nie oczekiwał niczego więcej, nie dochodziło do aż tak intymnych zbliżeń. To mnie przerosło uruchamiając automatyczny odruch ucieczki. Usłyszałam jak czarnowłosy podnosi się z podłogi wzdychając. Potem kroki, skuliłam się bardziej obawiając tego, że podejdzie, jednak nie. Trzask zamykanych drzwi do łazienki nieznacznie uspokoił.
Minuty leciały a ja nadal tkwiłam w bezruchu z kompletną pustką w głowie. Nie byłam w stanie myśleć o czymkolwiek. Dopiero po dłuższej chwili przyszła jedna myśl, zraniłam go, znowu. Przecież mogłam inaczej to rozwiązać, nie musiałam używać rineganna, mogłam być bardziej czuła, w końcu to nie jego wina. Strach minął ustępując miejsce wyrzutom sumienia, nie powinnam była się tak zachowywać, przecież obiecałam sobie, że nie będę go ranić. A jednak klątwa robi swoje, nawet jeśli tego nie chcę i tak krzywdzę osoby w moim otoczeniu. Miałam z tym walczyć a nie temu się poddawać. Zacisnęłam dłonie w pięści podnosząc się z łóżka. Nie mogę wiecznie uciekać. Z kołaczącym serce podeszłam pod drzwi łazienki.
 — Itachi — szepnęłam podnosząc rękę by delikatnie zapukać. Wówczas usłyszałam stłumiony jęk i wypowiadane moje imię. Odwrót. Cofnęłam się zasłaniając sobie usta by nie krzyknąć. Myślałam, że serce wyskoczy uciekając za siedem gór i niestety miałam nieprzemożoną ochotę pognać za nim. Jednak paraliż uniemożliwił drgnięcie chociażby o centymetr.

*

Westchnąłem zapinając spodnie. Nie znosiłem tego, wręcz brzydziłem się. Jednak nic na to nie mogłem poradzić. Oderwałem kawałek papieru toaletowego sprzątając białe plamy.
 — Żałosne — mruknąłem spoglądając w lustro, po czym ochlapałem twarz zimną wodą. Nie umiałem się przy niej opanować, nie byłem w stanie zareagować na jej sprzeciw. Bałem się wyjść z łazienki, zobaczyć pustkę pokoju. Świadomość ucieczki powodowała wściekłość na samego siebie. Tak bardzo chcę by poczuła się przy mnie bezpiecznie by nie musiała już odchodzić a sam daje temu powody.
Znów zalałem twarz zimną wodą, którą starałem się ostudzić pragnienie. Podniosłem głowę widząc swoje odbicie. Krople spływały po policzkach tworząc iluzje łez. W oczach gasły płomienie pozostawiając pustkę, która szybko zapełniała się smutkiem i poczuciem winy. Nie wiem czy mam na tyle sił by spojrzeć w czerwień jej tęczówek, by ujrzeć w nich to, czego się obawiam. Wziąłem głęboki wdech robiąc pierwsze korki ku drzwiom. Nie mam wyjścia, muszę stawić czoła pustce pokoju. Dłoń wylądowała na klamce jednak mięśnie nie mogły ulec skurczowi.
 — No dalej, dasz radę — szepnąłem naciskając przedmiot i lekko popychając skrzypiące drzwi. Światło z łazienki rzuciło jasną plamę na drewnianą podłogę powodując, że kąty zdawały się być jeszcze czarniejsze niż do tej pory. Szybkie omiecenie wzrokiem pomieszczenia dało negatywny wynik. Dziewczyny tu nie ma.
 — Uciekła — wyszeptałem opuszczając głowę. Zabolało bardziej niż przypuszczałem.
 — Nadal tu jestem. — Spojrzałem w jeden z kątów skąd wyłoniła się Atari wchodząc w snop światła. Intensywna ciemność spowodowana brakiem światła i zasłoniętymi zasłonami spowodowała całkowite wtopienie się w tło. Kąciki ust automatycznie powędrowały ku górze a serce zalała fala błogiego szczęścia. A jednak nie uciekła.
 — Cieszę się, że zostałaś.
 — Nie można w końcu ciągle uciekać — odparła odwracając głowie, nie patrząc na mnie. Stała oplatając jedną ręka talię a druga spoczywała na przeciwległym ramieniu, dłonie zaciskały się w pięści na materiale ubrania, co nie wróżyło niczego dobrego. Otwierałem już usta by w jakiś sposób przeprosić za wynikłą sytuację, jednak słowa ugrzęzły w gardle.
 — Ja-ja słyszałam cię — wyszeptała rumieniąc się nadal na mnie nie patrząc. Zaczerwieniłem się po same uszy. Jak to słyszała? Milczałem nie mają najmniejszego pomysłu, co powiedzieć. — D-dlaczego? — zapytała przerywając krępującą ciszę. Zrobiłem krok w jej stronę, drgnęła jakby chciała się cofnąć, jednak nie uczyniła tego. Podszedłem obejmując ją, lecz nie odwzajemniła gestu.
 — Przepraszam — szepnąłem.
 — Dlaczego? — ponowiła pytanie, gdy umilkłem.
 — Wybacz — rzuciłem nie wiedząc jak ubrać to w słowa. — Ja-ja — dukałem nadal nie umiejąc to opisać. — Nie mogę — mruknąłem kładąc jej głowę na ramieniu, zrezygnowałem.
 — Czy nie chcesz?
 — Prawda jest taka, że nie potrafię do końca się przy tobie powstrzymywać. Noce spędzone na tęsknocie swoje robią. Po za tym, nic nie poradzę na to, że… pożądam cię ponad wszystko na świecie — wyszeptałem najszczerszą prawdę. Poczułem jak napina mięśnie starając się skulić jeszcze bardziej. — Spokojnie, nie zrobię niczego czego byś nie chciała, nie skrzywdzę cię — zapewniałem całując delikatnie w stroń. Atari drgnęła rozwierając zaciśnięte pięści i przenosząc dłonie na tors, po czym odepchnęła się lekko. Wzrok napotkał parę czerwonych tęczówek, spojrzała na mnie.
 — Nie wracajmy do tego — oznajmiła odwracając się. — Już późno. Pora spać — dodała zabierając ciuchy i znikając za drzwiami łazienki. Westchnąłem siadając na skraju łóżka. Znowu zawaliłem. To miały być miło spędzone dnie takie, które by się mogło wspominać z utęsknieniem podczas samotnych godzin. Zastanawiam się czy wszystkie pary mają takie problemy czy są one specyficzne tylko dla nas? Jakoś nie zauważyłem zbytnich zgrzytów w relacjach Sasuke z Naruto, raczej zachowują się jakby byli dla siebie stworzeni. Jednak z drugiej strony to Atari. Ją nie da rady porównać do kogokolwiek, jedyna w swoim rodzaju z przeszłością, której nikt inny nigdy nie doświadczył. Westchnąłem, i tu jest ten problem. Staram się jak tylko mogę nie zahaczać o trudne wspomnienie, ale czego nie zrobię to i tak je wywołuje. Już nie wiem jak mam się zachowywać, by nie wzbudzać przeszłości. Czasami mam wrażenie, że patrząc na mnie widzi wszystkich przodków klanu, każdego Yokiego oraz przywódcę i każdy z nich wywarł na niej bolesne piętno. To niebywale rani. Bardzo bym chciał by było inaczej. Może gdy Tobi umrze Atari zamknie stare karty historii otwierając się bardziej. Jednak, kiedy to nastąpi? Położyłem się wtulając twarz w poduszkę, na której pozostał jej słodki zapach, woń, która co by się nie działo zawsze kojarzy mi się z nocą. To oraz szum lecącej wody dawało ukojenie wprowadzając mózg w półsen. Ostatnie, co zarejestrowałem to snop światła wydobywający się z uchylonych drzwi od łazienki.

*

Zasnął. A przynajmniej tak to wyglądało. Zgasiłam światło pogrążając pomieszczenie w kompletnych ciemnościach. Do końca nie byłam pewna co z sobą począć, wahałam się czy położyć się koło Itachiego. Jednak po dłuższym rozmyślaniu ułożyłam się na łóżku tak by być w pewnej od niego odległości. Nie wiem jak mam się teraz zachowywać. Nikt nigdy czegoś takiego ode mnie nie chciał. Niby po części go rozumiem, to dość naturalne. Wiem jak zachowują się pary, od dawien oglądałam Yokiego ze swoją ukochaną, zachowanie Itachiego nie odbiega od normy, jednak… Chyba nie potrafię od tak grać rolę dziewczyny. Coś we mnie, mnie blokuje przed pozwoleniem mu na więcej niż pocałunki. Wiem, że nie ma złych zamiarów, że kocham go, ale… Po prostu nie umiem. Nie nauczono mnie tego, nie dali okazji. Chociaż, właśnie Itachi się stara to zrobić, może nie jest najlepszym nauczycielem, ale stara się jak może. Powinnam na to pozwolić, postarać się na chwilę zapomnieć o tym, co było i skupić się na brunecie. Pokazać mu, że uczucie nie jest jednostronne. Dać coś więcej niż tylko odtrącenie czy ból.
Uśmiechnęłam się, dokonując nowych postanowień na resztę dni spędzonych wspólnie. Cel: uszczęśliwić Uchihę, niech raz będzie uśmiechnięty. Przysunęłam się bliżej, delikatnie oplatając rękoma w pasie. Lubię się do niego tulić a jeszcze bardziej zasypiać przy nim. Toteż sen zmorzył mnie dość szybko. Itachi powodował, że przestawały nachodzić mnie wizje wspomnień, czułam się błogo, spokojnie i nad wyraz bezpieczna.

Obudziłam się wtulona w poduszkę. Otworzyłam jedno oko, które szybko poinformowało mnie, że łóżko jest puste. Wolałam budzić się przy czarnowłosym, ale jak widać nie zawsze dostaje się to czego się chce. Przewróciłam się na plecy wlepiając wzrok w biel sufitu. Gdy mózg obudził się na tyle by prowadzić chłodne analizy zerwałam się do siadu. Właśnie zdałam sobie sprawę z tego, że faktycznie w pokoju nie ma bruneta a uszy nie rejestrują szumu wody. To niepokojące. Itachi nie należał do osób, które by tak jak ja od tak sobie zwiały. Gdy zamierzałam już wstać z łóżka charakterystyczny dźwięk przekręcania klucza w zamku zmusił mnie do rzucenia się na szafkę gdzie leżały okulary przeciwsłoneczne.
 — O widzę, że już wstałaś. — W drzwiach stanął Uchiha trzymając torby z marketu. — Dzień dobry skar… — urwał. — Atari — dokończył. Zmarszczyłam brwi, coś było nie tak. — Byłem na zakupach — oznajmił podnosząc siatki do góry. — Pomyślałem, że przydałoby się dokupić to i owo — dodał odstawiając pakunki na ławę. — Dziś będzie śniadanie z deserem — oznajmił po chwili wyjmując dwa plastikowe pudełeczka, w których widniały kawałki ciasta. Zamrugałam kilka razy upewniając się, że umysł wrócił z otchłani snu. Jednak to nie pomogło mi pozbyć się wrażenia, że coś jest nie tak. Itachi zachowywał się nie zupełnie tak jak zawsze. Na razie jeszcze nie podlegało to pod stwierdzenie dziwnie, ale powodowało już zaniepokojenie.
 — Wszystko w porządku? — zapytałam na wszelki wypadek, chociaż wiedziałam, jaka będzie odpowiedź.
 — Oczywiście — odparł nadal poszukując czegoś w zakupach. — Usiądź zaraz podam śniadanie.
No dobra, nie będę drążyła tematu dalej. Może to ma coś wspólnego z tym, że nie do końca wie jak się teraz zachowywać, po wczorajszym. Ja uznałam, że dobrze będzie udawać, że nic nie miało miejsca, więc podniosłam się z łóżka podchodząc do zajętego wypakowywaniem Uchihy.
 — Dzień dobry Itachi — rzekłam uśmiechając się na powitanie.
 — Dzień dobry — powtórzył nawet nie zaszczycając mnie wzrokiem. Coś mi nie pasowało. Odchrząknęłam znacząco starając się zwrócić jego uwagę. Nic to nie dało, nadal ignorował usilnie grzebiąc w reklamówce, w której były już raptem tylko dwa jogurty. To już podchodziło pod dziwne.
 — Itachi? — zapytałam rozumiejąc, że mogę zachrząkać się do jutra a on i tak nie spojrzy. Jednak reakcji nie było, olał mnie. No nie myślałam, że kiedyś do tego dojdzie, że będę musiała się o to upomnieć. Zażenowana koniecznością poproszenia o to z lekkimi rumieńcami wypaliłam: — A całus na dzień dobry?
W odpowiedzi ucałował czoło odwracając się dosłownie na kilka sekund a potem wrócił do przeglądania torby z dwoma produktami jakby nie wiadomo ile tam rzeczy było. To wprowadziło mnie w osłupienie. Przedtem nigdy się tak nie zachowywał. Z rosnącym niepokojem niepewnie zajęłam miejsce przy stole, gdy to zrobiłam Itachi nagle odnalazł w tej jakże przepastnej reklamówce dwa jogurty, które wystawił na stolik zajmując przy okazji przeciwległe krzesło. Coraz bardziej to było dziwne, tak teraz mogę użyć tego słowa.
Posiłek przebiegał w ciszy i unikaniu mojego wzroku, co powodowało jeszcze większe zdziwienie. W końcu zrezygnowałam z prób spojrzenia mu w oczy skupiając się na jedzonym deserze, obserwując jak z każdym kolejnym kęsem znika biszkoptowe ciasto. Czułam jak atmosfera jest krępująca, co mnie zaczynało niepokoić.
Po śniadaniu Itachi nadal w milczeniu posprzątał puste opakowania i wyjmując cieniutką książeczkę ułożył się na łóżku. Zmarszczyłam brwi obserwując jak zagłębia się w czytaniu. To już nie podlegało pod dziwne tylko kuriozalne. Od tak leżał sobie z książeczką kompletnie mnie ignorując? W głowie mi się nie mieściło.
 — Co czytasz? — zagadałam kładąc się obok.
 — Dostałem jako ulotkę w recepcji. Historia tego miasta i jego sławnych gorących źródeł.
 — Yhym — mruknęłam starając się by to było oczywiste. No tak, bo nie ma jak poczytać sobie ulotkę, zwłaszcza jak spotyka się z dziewczyną, którą nie wiadomo jak szybko się znów zobaczy. No nic to, może to jego sposób na spędzenie miło dnia, więc ułożyłam mu głowę na klatce piersiowej. Czując ten słodki zapach pogrążałam się w błogim letargu. Jednak dość szybko oprzytomniałam rejestrując brak przytulenia, przeważnie Itachi od razu kładł rękę w pasie, tali, ramionach, a teraz nic. Podniosłam delikatnie głowę przyglądając się jak wzrok przesuwa się powoli, bo prostej linii tekstu. To naprawdę robiło się coraz bardziej dziwaczne.

*

Starałem się za wszelką cenę nie myśleć o tym, że Atari jest tak blisko. Wiele mnie wysiłku kosztowało brak przytulania, konieczność mówienia do niej imieniem, bez zdrobnień. Uznałem, że tak będzie lepiej. Być może za bardzo na nią naciskam, za wiele oczekuję. W końcu Atari żyje od dawien dawna a dopiero przede mną się mocniej otworzyła, nie mogę od niej oczekiwać, że do razu zechce oddać mi się w całości. Muszę być bardziej wyrozumiały oraz spróbować spowolnić nasze relacje. Niestety to jest potwornie trudne, mieć ją tak blisko i nie móc chociażby przytulić, bo o całowaniu nie będę wspominał. Jednak muszę w tym jakoś wytrwać nie chcę przecież, aby Atari mnie unikała, aby cokolwiek popsuło się między nami. Toteż leżałem zawzięcie starając się czytać szalenie interesującą ulotkę. A tak naprawdę walczyłem z nieprzemożona ochotą przytulenia jej, co skutkowało tym, że tylko prowadziłem wzrok powoli po linie tekstu nawet nie rejestrując słów.

*

Obserwowałam wyraz twarzy, który prezentował doskonałe skupienie. Naprawdę wyglądało to dziwnie, gdyż nie sądzę, aby do przeczytanie tychże wiadomości było potrzebne tyle skupienia. To powodowało, że coraz bardziej nabierałam wrażenia, że coś jest nie tak. Toteż postanowiłam go pocałować, by zobaczyć czy zareaguje tak jak zawsze. Zabrałam mu książeczkę przysuwając się bliżej.
 — Nie teraz — odparł odsuwając mnie. Osłupiałam, nigdy jeszcze nie odmówił pocałunku.
 — Wszystko w porządku? — zapytałam uważnie się mu przyglądając.
 — Po prostu chcę to przeczytać — rzekł pogrążając się ponownie w lekturze.
 — Ach tak — mruknęłam oddalając się. Poczułam się zawiedzona.
Rozłożyłam się na brzuchu skubiąc beznamiętnie koniec prześcieradła, gdyż łóżko nie zostało jeszcze pościelone. Dziwnie się zachowywał, jakby stracił mną całe zainteresowanie. Właśnie! Może w tym tkwi problem. Odmówiłam mu wczoraj, więc zaprzestał starań.
 — Itachi — mruknęłam. W odpowiedzi usłyszałam bliżej nieokreślony dźwięk sugerujący, że mnie słucha. — Czy ja się tobie znudziłam?
 — Ależ skąd — zaprzeczył błyskawicznie. — Skąd ten głupi pomysł?
 — Może, dlatego że odtrącasz mnie — rzuciłam podnosząc się do pionu. Niestety mężczyzna nie zaszczycił mnie wzrokiem, ukrywając się za ulotką. — Co się dzieje? — zapytałam już zupełnie na niego zła, krzyżując ręce.
 — Nic ska… Atari.
 — Itachi co się dzieje?! — wybuchałam. Cisza z jego strony. Świetnie. Proszę, jeśli mnie nie chce to nie muszę tutaj zostawać. Wstałam z twardym postanowieniem powrotu do Tobiego. Gdy sięgałam do torby zostałam powstrzymana przez Uchihę, który złapał mnie za nadgarstek.
 — Puszczaj! — warknęłam.
 — Atari, co się dzieje?
 — Co się dzieje?! Ty się mnie pytasz?! — Odwróciłam się w jego stronę wyszarpując rękę. — To tobie coś odbiło.
Jednym płynnym ruchem przyciągnął mnie do siebie całując zachłannie, czyli tak jak miał to w zwyczaju. Na początku chciałam się odepchnąć, jednak nie trafiłam. Uwielbiałam, gdy całował, więc szybko podałam się rozkoszy odwzajemniając pieszczotę.
 — Przepraszam — szepnął rozłączając rozgrzane wargi. — Ja, ja pomyślałem, że tak będzie lepiej.
 — Uważasz, że ignorując mnie będzie lepiej? — Czy tylko ja widzę głupotę w tym?
 — Po wczorajszym wydarzeniu — mówił lekko się rumieniąc — uznałem, że mogę tak trochę za bardzo na ciebie naciskać. Doszedłem do wniosku, że za szybko się to dzieje a ty najwyraźniej nie jesteś na to gotowa. Postanowiłem to spowolnić, dać nam więcej czasu. Jeśli chcesz by tak było to ja postaram się opanować.
Wybuchłam śmiechem wprowadzając bruneta w osłupienie.
 — Och Itachi, Itachi, aleś wymyślił. Nie chcę zwolnienia, podoba mi się tak jak jest. Wczoraj, ja… Po prostu zaskoczyłeś mnie. Wcześniej nie bywałam w takiej sytuacji, to był zwyczajny odruch.
 — Więc teraz mam do nadrobienia co najmniej trzy całusy — rzekł uśmiechając się i przyciągając bliżej.
 — No niesamowite, aż tyle — droczyłam się.
 — Plus dwa za ten pociągający wzrok — dodał muskając wargi.

Resztę dnia spędziliśmy na przytulaniu się i czytaniu fascynującej opowieści o gorących źródłach, jak już została zaczęta to żal jej nie skończyć. Żadne z nas nie chciało zaczynać rozmowy o tym, że to nasza ostatnia wspólna noc, że jutro rano muszę wracać do Tobiego. Z nastaniem wieczora coraz bardziej można było wyczuć w uściskach Itachiego, że pamięta co będzie z nastanie brzasku. Czułam jak przyciska mocniej w niemym geście „zostań”. Wiem, że dla niego te rozstania są bolesne, ale nie mogłam zostać, wiedział o tym a jednak nie potrafił się pogodzić z taką rzeczywistością.

Wieczorem zanurzyłam się w pełnej wannie ciepłej wody, szukając w niej ukojenia, które niestety nie chciało przyjść. Obraz nadchodzących dni, podczas który nie będę mogła wtulić się w czarnowłosego powodowało uczucie chłodu, przytłaczającej samotności i już rosnącej tęsknoty.
 — Atari mogę wejść? — zapytał pukając w drzwi.
 — Jasne nie ma sprawy.
Itachi stanął w wejściu najwyraźniej zaskoczony. Zmarszczyłam brwi przyglądając się mu i próbując doszukać przyczyny takiego zachowania.
 — Coś nie tak? — zapytałam, gdy stan odrętwienia nie mijał.
 — Ja-ja, ten. — Rumienił się zwiedzając wzrokiem wykafelkowane ściany. — Było mnie uprzedzić, że już jesteś w wannie — rzucił czerwieniąc się jeszcze bardziej. Parsknęłam śmiechem, nie pomyślałabym, że o to mu chodzi. Nie byłam przyzwyczajona, że ktoś patrzy na mnie jak na dziewczynę przejmując się takimi drobiazgami. Dla mnie nie było czymś dziwny to, że mężczyźni wchodzili mi do łazienki, gdy się kąpałam, przebierałam. Byłam bronią a nie obiektem seksualnym.
 — To przecież nic złego widzieć swoją dziewczynę nago — zagadałam szczerze rozbawiona różem na policzkach, który powodował, że Uchiha wyglądał uroczo. — Z resztą i tak siedzę, wiec guzik widzisz — dodałam, gdyż zauważyłam pogłębiające się skrępowanie.
 — Dla mnie takim widok nie należy do codziennych.
 — No nie uwierzę, że nie widziałeś nagiej dziewczyny — rzekłam opierając podbródek o rant wanny.
 — Ale to nie była dziewczyna, której pragnę pocałować każdy skrawek ciała.
 — Chcesz się przyłączyć? — zapytałam powodując, że twarz bruneta przybrała kolor piwonii.
 — Z-z-z to-tobą wy-wykąpać się — dukał nie umiejąc się wysłowić.
 — Tak. Przydałby się ktoś, kto by mi plecki umył. Ale skoro nie chcesz — dodałam widząc brak jakiejkolwiek reakcji. Gdy odwracałam się usłyszałam trzask zamykanych drzwi. Wyszedł, pomyślałam krzywiąc się. Jednak potem dobiegł mnie dźwięk rozpinania zamka błyskawicznego.
 — Weź mi się tak nie przyglądaj — rzucił, gdy zaskoczona jego decyzją obserwowałam jak szamocze się ze spodniami. Zaśmiałam się.
 — Dobrze, dobrze już nie patrzę — oznajmiłam zasłaniając sobie oczy dłońmi. Nim przyzwyczaiłam się do ciemności poczułam jak podnosi się poziom wody a następnie delikatne muśnięcia jego palców w talii. Usiadł za mną przyciągając bliżej siebie tak, że ostatecznie wylądowałam w jego ramionach a nasze ciała stykały się ze sobą. Spojrzałam na ramię gdzie biel włosów zmieszała się z czarnymi pasmami tworząc odwieczne połączenie. Uśmiechnęłam się kładąc mu głowę na piersi i wzdychając z rozkoszy. Przyjemnie jest się kąpać czując jednocześnie jego bliskość. Siedziałam tak zamknięta wszelkie w ramionach Uchihy przez kilka ładnych minut, lecz on nagle przerwał ciszę.
 — Podaj gąbkę — prosił, więc wychyliłam się po przedmiot podając mu ją. Delikatnie odsunął włosy z pleców całując kark. Zadrżałam, lecz nie przeszkodziłam w niespiesznej pieszczocie, która zakończyła się na łopatkach. Następnie spokojnych ruchem badał całą powierzchnię pleców za pomocą namydlonej gąbki. Po czym umył ramiona, dekolt, ręce po same paluszki, nogi, brzuch, przy czym często — ja uważam, że naumyślnie — wysuwał mu się przedmiot i przejeżdżał dłonią zaopatrzoną w pianę. Westchnęłam z rozkoszy, trudno, żeby coś takiego nie było przyjemne. Na zakończenie otrzymałam całusa w szyję. Jednak uznałam, że to za mało. Odwróciłam się w jego stronę łącząc nasze wargi, co szybko pochwycił brunet przejmując dominację. Jeden zwykły cmok przerodził się w drugi a kolejne szybko stawały cię coraz bardziej czułe i namiętne do tego stopnia, że całkiem sprawie przeszliśmy do pocałunków z udziałem języka. Oderwaliśmy się od siebie by na chwile złapać wytchnienie a wzrok zatopił się w pięknej czarnej otchłań jego oczu, w których tliło się pragnienie, czułość i bezgraniczna miłości. Dokładnie to widziałam, nie mając najmniejszego problemu z odczytaniem tego. Uśmiechnęłam się czule odgarniając mu kosmyki za ucho i nie zrywając wzrokowego połączenia przejechałam delikatnie dłonią po torsie zaznaczając linie mięśni. Przerwał tą wędrówkę przytulając.
 — Dlaczego? — szepnęłam ocierając wargami o jego płatek ucha.
 — Za bardzo mnie rozpalasz — odparł tonem niższym niż ciche mówienie, dają mi tym do zrozumienia, że atmosfera już zrobiła się zbyt gorąca.
 — Zawsze możemy się przenieść na łóżko — rzekłam całując płatek ucha i co jakiś czas delikatnie go ssąc.
 — Ty wiesz co mówisz? — zapytał wzdychając cicho. Nie odpowiedziałam tylko przejechałam koniuszkiem języka po brzegu płatka. Przygryzł wargi tłumiąc stękniecie. Odsunęłam się by spojrzeć w nieprzytomne oczy pokryte mgłą. Położył dłoń na policzku przesuwając ją powoli na szyję. — Jesteś pewna? — dopytywał się. Kiwnęłam głową a następnie zostałam szybko przysunięta by nasze wargi mogły zatopić się w sobie. Palce kreśliły zarysowania mięśni torsu niebezpiecznie schodząc coraz niżej.
 — Nie tutaj — mruknął łapiąc za nadgarstek, po czym pociągnął mnie ku górze wyprowadzając z łazienki gdzie opadliśmy na łóżko nadal się całując.

*

Itachi pieścił jej wargi z pasją i pragnieniem, lecz nie zachłannie. Miał całą noc na to, by poznać je dogłębnie, by nauczyć się ich na pamięć, tak samo jak ciała, które badał powolnymi ruchami. Miał do tego idealna okazję gdyż Atari wylądowała na górze, co powalało dłoniom na wędrówkę po ramionach, szyi, plecach, uda a nawet pośladkach. Przeczesywał jej włosy odgarniając do tyłu by nie łaskotały go. W pewnym momencie dziewczyna przerwała pocałunek odsuwając się delikatnie, co zmusiło Itachiego do otworzenia powiek i spojrzenia w czerwień jej tęczówek. W pokoju panował półmrok spowodowany tym, że jedyne źródło światła dobiegało z niezamkniętych drzwi do łazienki, przez co niestety brunet miał ograniczoną możliwość podziwiania idealnych proporcji ciała Atari, które zdążył już w pewnym stopniu z wizualizować sobie. Ta przerwa, nawet krótka nie podobała mu się, więc chcąc ją przerwać pociągnął białowłosą, tak by z powrotem wylądowała w pełni na nim. Jednak dziewczyna najwyraźniej przewidziała ten ruch, ponieważ pokierowała tak trajektorią lotu, że zamiast trafić w usta, jej wargi wylądowały na jego szyi. Brunet odchylił głowę do tyłu dając większe pole do popisu, wzdychając przy tym cicho. Słysząc to Atari uśmiechnęła się na moment odrywając od całowanego miejsca. Będąc w tej pozycji miała możliwość badania dłońmi torsu bruneta doprowadzając do tego, że Uchihę oblewały fale gorąca.
Gdy szyja została upstrzona dwoma małymi czerwonymi punkcikami sprawnie i poprzez cieniutką mokrą dróżkę nakreśloną językiem zjechała niżej na klatkę piersiową zahaczając przy okazji palcami o sutki mężczyzny, co spowodowało, że Itachi westchnął znacznie głośniej niż ostatnio. Jednak szybko przygryzł wargi tłumiąc jęk, gdy Atari poruszyła biodrami tak, by otrzeć się o jego męskość. Między innymi przez to został przerwany masaż torsu, który wykonywała gdyż czarnowłosy zaczął podnosić się do siadu zmuszając ją do cofnięcia się. Spowodowało to również konieczność zaprzestania pieszczenia klatki piersiowej, więc ostatecznie siedziała mu na udach patrząc niemalże ze zapytaniem wymalowanym w oczach. Zaś Itachi zawiesił na chwilę działania dokładnie lustrując wzrokiem ciało dziewczyny, co ją trochę speszyło. Toteż odwróciła wzrok rumieniąc się delikatnie. Do tej pory nikt na nią tak nie patrzył, do tego dochodzi sama bliskość bruneta i jego dłonie spoczywające na talii.
 — Nie wstydź się — zapewnił przytulając ją. — Jesteś cudowna — wymruczał przejeżdżając koniuszkiem języka po rancie ucha, powodując jej ciche westchnienie. Po czym zatopił się w ustach Atari wymuszając zmianę pozycji, tak by teraz on był na górze. Dzięki temu Itachi zajął się obcałowywaniem ciała białowłosej nie omieszkawszy pozostawić liczne czerwone punkciki nie tylko na szyi. Powodując przyspieszony oddech i brak możliwości zamknięcia rozchylonych ust. Robiło się coraz bardziej gorąco, oboje w stanie wyraźnego podniecenia, lecz Itachi każdy gest Atari zachęcający do posunięcia się dalej ignorował lub nie pozwalał by dziewczyna kontynuowała inicjatywę. Zajmując się pieszczeniem piersi, całowaniem czy głaskaniem każdego skrawka ciała. W końcu jednak, gdy poczuł, że dłużej nie jest w stanie wytrzymać — członek stał już od dawna, ale teraz dotkliwie twardniał prosząc o zajęcie się nim — postanowił pójść o kroczek dalej.
 — Rozchyl nogi — poprosił, po czym delikatnie przejechał dwoma palcami po wargach sromowych, aby upewnić się, że Atari jest całkowicie rozpalona. Zaś jej ciche stęknięcie tylko go w tym upewniło. Toteż pozwolił sobie na stymulowanie łechtaczki wywołując u dziewczyny pojękiwanie, którego go niezmiernie podniecało. Łącząc to z pocałunkami i rozbieganymi dłońmi po ciele, dawało coraz gorętszy obraz. Brunet przestraszywszy się, że zaraz może nie wytrzymać zaprzestał dotykania jej narządów płciowych powracając do pieszczenia warg. Czuł, że członek jest nabrzmiały i prosi o zainteresowania, lecz bał się, że najmniejszy jej dotyk spowoduje wytrysk, chociaż bardziej obawiał się bólu, jaki mógłby zadać podczas wchodzenia. Głupio było mu się przyznać, ale to był jego pierwszy raz. Do tej pory żadnej dziewczynie nie udało się wzbudzić jego zainteresowania a co dopiero podniecić, zaś Atari opanowała tą sztukę do perfekcji wypełniając go całego pragnieniem.
 — Itachi — mruknęła, gdy brunet zajęty był robieniem kolejnych czerwonych punkcików tym razem na jej podbrzuszu. — Itachi ja już nie wytrzymuję — sapnęła delikatnie unosząc biodra do góry by się o niego otrzeć, zachęcając go i informując ze ma pozwolenie na wykonanie kolejnego kroku. Jednak Uchiha w odpowiedzi tylko podciągnął się wyżej całując ją.
 — Przecież czuję, że jesteś podniecony — szepnęła muskając wargami skórę koło ucha.
 — Jeszcze nie teraz Atari — mruknął zostawiając mokry ślad języka na jej szyi.
 — Jesteś pewny? — Dłoń szybko powędrowała niżej przejeżdżając wzdłuż sztywnego członka powodując niekontrolowany przeciągły jęk wydobywający się z ust bruneta a dłoń spoczywająca na prześcieradle zacisnęła się w pięść.
 — Atari nie — wysapał, lecz szybko to przerodziło się w kolejny jęk, gdy dziewczyna powtórzyła ruch ręki.
 — Dlaczego?
 — Nie chcę by cię bolało — oznajmił spoglądając w czerwień tęczówek. Taka była prawda, bał się zadać jej jakikolwiek ból. Mimo tego, iż jego członek pulsował boleśnie już od dłuższego czasu domagając się kulminacji. Atari uśmiechnęła się całując go czule.
 — Nie będzie boleć — zapewniała, chociaż nie była tego pewna. Z opowieści słyszała, że pierwszy raz zawsze boli, ale nie obchodziło ją to. A jako, że partnerem był Itachi nie miała obaw, co do bólu. — Zrób to wreszcie — mruknęła znów unosząc biodra. Uchiha spojrzał jej głęboko w oczy gdzie doszukał się pewności, że dziewczyna tego chcę. Pokiwał nieznacznie głową i zatapiając się znów w jej ustach pokierował dłonie niżej głaszcząc wewnętrzną stron ud. Po czym przejechał kilka razy dwoma palcami po wargach sromowych by następnie delikatnie zatopić je w pochwie, powodując u Atari jęk i lekkie wygięcie się ciała. Przy poruszaniu nimi obcałowywał jej szyję, chcąc tym samym złagodzić jakoś ewentualny ból, jednocześnie czując, że penis — o ile to w ogóle jeszcze możliwe — stawał się bardziej twardy.
 — Atari? — zapytał uważnie obserwując reakcję. Otworzyła oczy spoglądając w przepiękną czerń i pokiwała pewnie głową. Zmienił pozycję by być całkowicie nad nią, a gdy to zrobił białowłosa wtuliła się w niego oplatając rękami. Następnie ustawił członka i płynnym ruchem wszedł w nią. Dziewczyna głośno jęknęła wczepiając się paznokciami w skórę na plecach Uchihy mniej więcej na wysokości łopatek, na tyle boleśnie, że wywołała cichy syk wydobywający się z jego ust. Itachi rozumiejąc, że zadał jej ból wpił się w wargi inicjując pocałunek by odciągnąć uwagę zmysłów. Jednak Atari nadal wczepiała mu się w skórę pozostawiając czerwone podchodzące krwią smugi, sama przy tym delikatnie poruszając biodrami. Mężczyzna zaprzestał pocałunków i zdjął z pleców jej dłoń muskając wargami zewnętrzną jej stronę, po czym splatając ze sobą palce położył na łóżku tuż koło głowy białowłosej. Następnie utkwił wzrok w czerwonych tęczówkach zatapiając się w nich. Atari się rozluźniła rozumiejąc niemy przekaz czarnowłosego. Dopiero, gdy to nastąpiło Itachi zdecydował się na powolny ruch biodrami, wkładając i wyciągając delikatnie penisa. Jednak szybko atmosfera zgęstniała a powietrze przecinał świst łapczywie wciągającego powietrza, głośne sapanie, pomruki rozkoszy oraz pojękiwania. Ruchy stawały się coraz płynniejsze i szybsze, aż… Po pokoju rozniósł się przeciągły i głośny jęk układający się w imię kochanka a dobywający się z rozwartych ust białowłosej, która doszła wyginając się w łuk. Kilka sekund później dołączył do niej Uchiha również z imieniem ukochanej na ustach. Chwilę tak trwali rozkoszując się orgazmem, lecz wycieńczony brunet szybko opadł, przygniatając dziewczynę. Niemal całkowicie w sobie rozpuszczeni leżeli tak przez dłuższy czas łapiąc powietrze i starając się uspokoić przyspieszoną akcję serca. Dopiero, gdy udało się doprowadzić tętno do normy czarnowłosy zszedł z ukochanej wychodząc jednocześnie z jej pochwy i opadając na miejsce, obok lecz nierozłączającą splecionych dłoni. Atari się do niego czule uśmiechnęła i wgramoliła na bruneta, by móc usnąć całkowicie zatopiona w ramionach tego jedynego. Nie przeszkadzał im pot, lepiące się do twarzy włosy, zapalone światło w łazience, brak kąpieli, interesowała ich tylko bliskość drugiej osoby. Toteż Itachi nawet nie protestując wychylił się po prześcieradło i okrył nim ich nagie ciała, obejmując mocno Atari, która trwała już w półśnie.

*

Obudziłam się wtulona w nagą pierś bruneta.
 — Dzień dobry skarbie — oznajmił całując delikatnie w czubek głowy przerywając na chwilę głaskanie.
 — Dzień dobry kochanie — mruknęłam pierwszy raz nazywając go inaczej niż imieniem bądź nazwiskiem.
 — Jak się czujesz? — zapytał troskliwie odgarniając kosmyki z twarzy.
 — Świetnie. — Uśmiechnęłam się. Nie kłamałam, noc była cudowna mimo tego, że co nie, co teraz boli. W odpowiedzi Itachi pocałował na dzień dobry i nim zupełnie się odsunął usłyszałam ciche „dziękuję”, wyszeptane wprost do ucha. Niestety ta magia nie może trwać wiecznie, dzisiaj jest ten poranek i oboje o tym doskonale wiedzieliśmy.
— Która jest? — zapytałam po chwili ciszy z nieukrywanym żalem.
 — Wcześnie, piąta nad ranem.
 — Czyli mamy jeszcze trochę czasu. — W odpowiedzi Itachi oplótł mocniej. — Pomożesz w kąpieli? — zapytałam starając się zmienić temat i nie myśleć o konieczności rozstania.
 — Oczywiście — rzekł przesuwając mnie na miejsce obok, po czym wstał, obszedł łóżko i wziąwszy na ręce zaniósł do łazienki. Tam postawił przed zlewem, gdyż nikt wczoraj nie pomyślał o wyjęciu korka przed wyjściem, więc trzeba było teraz poczekać aż woda zejdzie.
 — Mówiłam coś na ten temat — burknęłam zła oglądając w lustrze swoje odbicie upstrzone czerwonymi plamkami, które nie tylko znajdowały się na szyi. — Jak ja to teraz ukryje? — jęczałam dokładnie przyglądając się znamionom.
 — Co jest złego w oznaczaniu własnych rzeczy, żeby nikt ich nie ruszył — odpowiedział obejmując w pasie delikatnie przy tym muskając szyję. Westchnęłam uśmiechając się, czyli teraz jestem własnością Itachiego.
 — Czy ty, aby nie jesteś zazdrosny o Tobiego? — zapytałam chcąc się z nim troszkę podroczyć.
 — Tak trochę — mruknął uciekając wzorkiem w bok.
 — Mówiłam ci, że między nami nic nie ma. Chodź woda już spłynęła. — Zmieniłam temat ciągnąc go w stronę wanny. Nie chciałam teraz myśleć o zamaskowanym, nie w chwili, kiedy pozostały ostatnie godziny spędzone wspólnie z Itachim.
Nie potrafiliśmy się rozstać, toteż nawet śniadanie jedliśmy w bliskości. Z jednego talerza, siedząc na jednym krześle a podczas pakowania czarnowłosy nie odstępował na krok. Niestety nie mogliśmy przeciągać to w nieskończoność. Torba w końcu zapełniona czekała przygotowana na drogę. Westchnęłam nakładając okulary i z Itachim za rękę wyszliśmy z hotelowego pokoju. Postanowił mnie odprowadzić do murów osady, sam wyruszał dopiero po południu.
 — Więc przyszedł czas na kolejne pożegnanie — szepnęłam wzdychając cierpiętniczo. Naprawdę zrobiłabym wiele by nie wracać tam, by czas mógł zatrzymać się a ja spędzić wieczność w czterech ścianach pokoju z nim.
 — Atari, mam coś dla ciebie — oznajmił wyjmując z kieszeni zwitek czerwonej muliny. — Chciałem ci coś dać byś pamiętała o mnie, ale wiem, że nie może to być coś, co by się rzucało w oczy, aby Tobi tego nie zauważył, więc wymyśliłem to. Będzie dobrze?
 — No teraz to o tym pomyślałeś — mruknęłam. — A nie mogłeś nim powstało to? — zapytałam wskazując palcem na upstrzoną szyję zaś Itachi zakłopotał się spoglądając gdzieś w bok. Droczyłam się tylko. Tak naprawdę podobało mi się jak jej robił i nie miałam nawet sił by go za to zganić, mimo iż powinnam. — Będzie dobrze, jeśli zawiążę to wokół kostki to nie zauważy — dodałam wracając do jego pytania.
 — Daj, ja to zrobię — oznajmił siadając na trawie pod jednym z licznych drzew. Oczywiście nigdy nie wychodzę głównymi bramami, toteż znajdowaliśmy się w otaczającym lesie. Usiadłam obok zdejmując obuwie. Obserwowała jak czarnowłosy owija siedem razy kostkę czerwoną muliną. Notabene powinnam odmówić, uruchomić odruch ucieczki, ale nie chciałam. Pierwszy raz w pełni zapanowałam nad tym, mimo iż powód był dość istotny. Czymś takim obwiązuje się małe palce u ręki podczas zawierania pełnego paktu. Przez to, że Mędrzec uważał, że „Niewidzialna czerwona nić łączy tych, których przeznaczeniem było się spotkać, niezależnie od czasu, miejsca czy okoliczności. Ta nić może się rozciągać lub splątać, ale nigdy się nie przerwie.”. Gdy zawiązał supeł zamykając dwa końce w wieczny okrąg, przysunęłam się całując go. Teraz to nie będzie tylko niewidzialna nić.
 — Ja też mogę ci ją zawiązać? — zapytałam biorąc mulinę do ręki. Kiwnął głową uśmiechając się i wystawiając nadgarstek.
Teraz jesteśmy związani na zawsze nicią przeznaczenia, której nie sposób zerwać.
 — Kocham cię, wiesz? — oznajmiłam lekko przeciągając ostatnią sylabę, nie chciałam odpowiedzi, była ona oczywista. Itachi położył dłoń na policzku wpatrując się we mnie z najczystszą czułością. Wiem ile dla niego znaczyły te słowa, które pierwszy raz usłyszał.
 — A ja kocham cię jeszcze bardziej. — A jednak odpowiedział całując. Pocałował tak jak miał w zwyczaju, namiętnie z języczkiem, jednak teraz było coś innego w tej pieszczocie, mimo ewidentnego pożądania kryła się też czułość i zapewnienie miłości. Chyba rozumiem skąd to się wzięło, dzisiejsza nocy wyładowała całe jego napięcie fizyczne, pożądanie, przed którym nie mógł uciec. Teraz zniknęła ta presja, ten nacisk na dotyk pozostawiając czystą czułość. Co nie oznacza, że pozbył się swojej naturalnej zmysłowości. Zniknęło parcie na fizyczność, gdy dostał to czego chciał, mnie w całości.
Niestety piękna chwila nigdy nie trwa wiecznie, musieliśmy w końcu oderwać się od siebie, co oznaczało rozstanie. Nałożyłam zdjęty but, wstałam z ziemi otrzepując spodnie i narzuciłam torbę na ramię spoglądając smutnym wzrokiem w stronę gęstwiny drzew gdzie miałam za moment zniknąć.
 — Będę umierał z tęsknoty — szepnął obejmując, ostatni raz.
 — Ja również — odpowiedziałam w tym samym tonie spoglądając w piękno czarnych oczu, w których już tliła się tęsknota. Na pożegnanie musnęłam jeszcze na krótko jego wargi znikając szybko w koronach drzew, gdyż wskoczyłam na pobliską gałąź chcąc się oddalić by nie kusiła myśl o zawróceniu.

*

Już kilka godzin przed miejscem docelowym zatrzymałam się by wykombinować coś, czym mogłabym zamaskować czerwone punkty. Technika podmiany nie wchodziła w rachubę, Tobi swoim sharinganem zaraz ją wykryje, to musi być coś bardziej wyrafinowanego, by nie domyślił się podstępu. Po chwili namysłu wpadłam na pewien rodzaj genjutsu, którym pokryłam całe ciało. Powodowało to, że osoba patrząca na mnie nie widziała żadnych znamion. Coś takiego powinno wystarczyć i było na tyle zaawansowane, że mężczyzna nie powinien niczego zauważyć.

W wejściu do kryjówki powitał mnie jak zawsze Tobi. Wzdychałam cierpiętniczo na samą myśl, że będę zmuszona tolerować go przez najbliższy czas.  Postanowiłam, że zacisnę zęby i jakoś to przetrwam skupiając myśli na Itachim a ciało na treningach, żeby trzymać się z daleka od zamaskowanego. No właśnie maska, jeszcze nim wyszłam za drzew dostrzegłam zmianę kolorystyki a gdy podeszłam bliżej zamarłam. Stanęłam zaskoczona i może trochę zszokowana, lecz to szybko minęło przeobrażając się w szczere rozbawienie. Po prostu wybuchłam śmiechem na widok zmiany, jaką dokonał. Na twarzy zamiast zwyczajowej pomarańczowej maski tkwiła teraz biała do złudzenia przypominająca moje oczy. Czarne linie i trzy łeski sharinagana, do tego odsłonił prawe oko, w którym tkwił rinnegan.

 — Wiesz, że to na tej zasadzie nie działa — oznajmiłam nadal rozbawiona zastałym widokiem. — W ten sposób tylko osłabisz jedno i drugie — dodałam mijając go w przejściu i wchodząc do kryjówki. Czy on naprawdę myśli, że jeśli wczepi sobie w jedno oko sharinagana a w drugie rinnegan to osiągnie taki stan, jaki ja posiadam? Komicznie zabawne a wręcz żałosne.

3 komentarze:

  1. Scena UCHIHA-KIBEL-MUSZE SOBIE ULZYĆ + zawstydzona Atari ,szczerze mnie rozbawiła. Oczywiście w pozytywnym tego słowa znaczeniu :) Do momentu +18 doczepić się nie mogę bo poradziłaś sobie z tym bardzo dobrze :) Jestem mile zaskoczona i czekam na więcej, więcej i więcej ! Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  2. Ohayo! ;)
    W końcu nadrobiłam rozdział, jakoś nie mogłam się zabrać do przeczytania. Scena +18 wyszła ci świetnie, a akcja Uchihy w łazience, sprawiła że popłakałam się ze śmiechu. W rozdziale podoba mi się to, że nie tylko pokazujesz zawstydzoną Atari, ale także Itachiego. :D
    Jestem ciekawa czy Tobi nie odkryje sekretu dziewczyny, który tak usilnie stara się przed nim ukryć ^^ Czekam na next i życzę weny

    OdpowiedzUsuń
  3. Kochana, jestem pod wielkim wrażeniem Twojej sceny stosunku pomiędzy Atari i Itachi'm. Wyszła idealnie. Często bywa tak, że autorzy popadają w skrajności - albo opis jest tak zdawkowy, że ma się wrażenie, jakby nic się nie wydarzyło, albo tak dokładny, iż staje się niesmaczny lub jest przesadnie przesiąknięty emocjami, a co najgorsze - zupełnie ich pozbawiony. Tobie udało się znaleźć złoty środek - perfekcyjna narracja - nie za dużo szczegółów, nie za mało. Do tego były zawarte wszystkie uczucia, jakie powinny się w takim momencie pojawić - miłość, pożądanie, troska o partnera, ekstaza. Cudo, gratuluję :)
    Po pierwszej reakcji Atari na zbliżenie się Uchihy, troszkę się obawiałam, że ich stosunki oziębną. Na szczęście, okazało się, iż powstała między nimi jeszcze większa zażyłość. Nie mogę się doczekać, jak dalej potoczą się ich losy, więc lecę do następnego wpisu ^^

    OdpowiedzUsuń