środa, 30 października 2013

25. Rikudo Sennin - mniej znane legendy.

Wioska mimo zrujnowania dziękowała memu bratu i Naruto za ocalanie. Stali się bohaterami na miarę komiksowych superludzi. Lecz entuzjazm zagłuszyła smutna rzeczywistość zniszczonej Konohy, którą należało odbudować. Toteż wszelkie misje zostały zawieszone a shinobi sprowadzeni z powrotem. W końcu przy takiej robocie każda para rąk jest potrzebna. Na obrzeżach powstało wielkie pole namiotowe służące za tymczasowe zamieszkanie dla osób, których domy uległy zniszczeniu. Był tam też polowy szpital, gdyż mimo iż budynek stał, to niestety nie wszystkich się tam udało zmieścić. Ogólnie panowało istne zamieszanie związane z niedyspozycyjnością Hokage, która trwała pogrążona w śpiączce po przekroczeniu limitu chakry. I właśnie przez to każdy robił co chciał, chociaż poczucie patriotyzmu w mieszkańcach Konohy było duże, toteż wszyscy zabrali się za pomoc w odbudowie, zwłaszcza shinobi, który zajmowali się stawianiem nowych domów, lecz też ludność cywilna zaangażowała się w co tylko mogła, jak chociażby oczyszczanie ulic z gruzowisk czy pomoc w przy rannych.

 — Itachi idziesz?! — krzyknęła Keiko znów przyczepiwszy się do mnie a obecnie zaciągała do pomocy w porządkowaniu archiwum. W budynku powstała wielka dziura na niemalże całą ścianę co spowodowało, że większość papierów zaczęła żyć własnym życiem. Prześwit został już załatany, lecz dokumenty należało uporządkować i niestety dziewczyna zaciągnęła mnie do tego. A przez bohaterskość mojego brata nie udało mi się do niego dotrzeć by porozmawiać. Jeśli dobrze się orientuję pomaga teraz z blondynem w odbudowie domów. A mnie przypadła robota jak dla jakieś panienki, układanie papierków. Eh… życie jest niesprawiedliwe.
Jak się chwilę później okazało nikt oprócz nas nie podjął się tak idiotycznego zadania, zupełnie zbytecznego w obecnej sytuacji wioski. Pogrążam się, tracąc na reputacji. Straszny Uchiha zajmuje się segregowaniem śmieci w momencie, gdy reszta stawia nowe domy.
 — Świetnie — mruknąłem wywracając oczami.
 — Mówiłeś coś?
 — Tak. Czy wzięłaś latarki? — Niestety nie do każdego zakątka wioski docierał prąd, wina zerwany połączeń i poprzewracanych słupów.
 — Mamy deficyt latarek. Zostały nam tylko świeczki, przy czym ostrożnie, bo jesteśmy otoczeni papierem.
W myślach głęboko wzdychałem zrezygnowany sytuacją w jakieś przyszło mi się znaleźć.

Praca trwała nieprzerwanie od wielu godzin, ile dokładnie to nie mam pojęcia brak okien nie pozwala na szybkie rozeznanie się w upływie czasu. Jakieś kilka minut temu Keiko musiała wyjść wezwana przez siostrę by pomóc w domu. Ja zostałem, i tak nie uda mi się dostać do brata by porozmawiać a chciałbym już to skończyć zwłaszcza, że zostało niewiele. Właśnie szukałem odpowiedniego miejsca do odłożenia trzymanej teczki w ręku, kiedy natknąłem się na wielki napis „Uchiha”. Zaintrygowany tym, zważywszy na to, że byłem w dziale ściśle tajnym sięgnąłem po opasłe tomidło. Gdy sprawa zajmowała zbyt dużo miejsca i przestawała się mieścić w teczkach wkładało się dokumenty do drewnianych imitacji grubych ksiąg.
Postawiłem świece na podłodze i usadowiłem się obok zaglądając do wnętrza pudełka. Pierwsza karta była sprawozdaniem od…
 — Anaki Uchiha — przeczytałem. Kojarzyłem skądś to imię a oświecenie przyszło po kilku minutach zamyślenia. Anaki pracował w policji i był bratem ciotecznym ojca, czyli należał już oficjalnie do gałęzi klanu. Dość niewyróżniający się osobnik, lecz często krzątający się po domu ze względu na powiązania służbowe z Fugaku. Jednak jego sprawozdanie tutaj jest nieoczekiwane, gdyż policja polegała pod głowę klanu Uchiha i tylko najwyższe kierownictwo zdawało rutynowe raporty Hokage.

„Wczorajszego wieczoru wydarzyło się coś dziwnego. Jeden z członków klanu, Kaoru rzucił się z kataną na nasz obiekt obserwacji, krzycząc, że ją zabije, że ona mu za wszystko zapłaci. Doszło do interwencji samego Fugaku, który wpuścił białowłosą do domu, a mężczyznę zabrała policja. Próbowałem dowiedzieć się co zaszło oraz gdzie przenieśli Kaoru lecz odseparowali mnie od tej sprawy, każąc się zabrać za dyżur na posterunku. Dzisiaj nieoczekiwanie została zwołana rada, po której ogłoszono alarm w całym klanie. Kaoru został zamordowany. Informacja ta wywołała panikę wśród rady klanu i części przedstawicieli trzonu. Do tego ponoć ktoś opuścił Konohę. Niestety informacje te były zbyt ściśle pilnowane bym mógł się dowiedzieć o kogo chodzi, lecz domyślam się, że o osobę która jest biegła w obsługiwaniu owej broni, gdyż panika widniała nawet na obliczu Fugaku.”

W lekkim szoku zamrugałem kilka razy, aby sprawdzić czy nie śnię. Data pokrywała się z tą przy której w tamtej książce było napisane, pod zdjęciem Kaoru „pakt zerwany”. Dlaczego takich słów użyli skoro on został zabity. A wyrażenie „białowłosa” odnosi się do Atari? Zaintrygowany tym na chybił trafił wyciągnąłem inny raport z głębin pudełka.

„Podejrzenia co do istnienia ich tajnej broni są jak najbardziej słuszne. Będąc trzy dni w domu Fugaku w sprawie problemów z miejscowym chuliganem, który notorycznie dewastuje budynki administracyjne swoimi malunkami spotkałem niezwykłą osobę. W salonie zastałem Fugaku rozmawiającego z nieznanym mi mężczyzną [sprawdziłem to później, nazywa się Kaoru Uchiha z trzonu]. Przy oknie stała białowłosa dziewczyna, która przykuła moją uwagę ze względu na wyróżniające się włosy, niespotykane w klanie. Po chwili spojrzała na mnie a w oczach mienił się sharingan. Jednak nie taki zwykły, był to nieznany mi poziom. Fugaku zauważywszy moje pojawienie się odchrząknął głośno a mężczyzna bez słowa wyprowadził dziewczynę z pomieszczenia. Jej pochylona głowa uniemożliwiła mi lepszego przyjrzenia się oczom. Po czym dostałem poważną reprymendę za wtargnięcie do domu. Wyglądało na to, że nie podoba mu się to, że spotkałem ją.”

Ściągnąłem brwi przyglądając się dacie w prawym górnym rogu. Trzy lata przed moimi narodzinami i jeśli dobrze zapamiętałem ten sam rok, w którym Kaoru zawarł pakt. Zmarszczyłem się jeszcze bardziej. Z tych raportów wynika jasno, że na polecenie Hokage jeden z członków Uchiha szpiegował trzon, bo Trzeci obawiał się jakieś tajnej broni. Jednak klan niczego takiego nie posiadał. Starszyzna kazała mi również poszukiwać o tym informacji, lecz nic nie znalazłem. Zaintrygowany tym zabrałem się za bardziej dokładne przeglądanie tej jakże interesującej zawartości pudełka. A gdy to skończyło się sięgnąłem po dwa kolejne. I taki sposobem dopiero następnego dnia przybycie Keiko przed południem wydarło mnie z czytanych treści. Na szczęście i tak już kończyłem. Lecz musiałem znosić jej towarzystwo jeszcze przez jakąś godzinę aż wszystko nie trafiło na swoje miejsce. Aż dziw, że kupiła moja wymówkę chęci pozostania i sprzątniecie tego do końca. Kto niby porządkuje dokumenty przez całą noc, które dwoje osób wykonało w ciągu sześćdziesięciu minut? Jednak dziewczyna do zbyt błyskotliwych nie należała toteż trzeba się cieszyć, że nic dziwnego w tym nie zauważyła. Jakoś nie potrzebuję aktualnie problemów z władzą Konohy.
Niestety moja wielka chęć zmycia się szybko do domu została uniemożliwiona przez Keiko, która uznała, że potrzebują naszej pomocy przy usuwaniu co większego gruzowiska. Dlatego też w domu znalazłem się dopiero pod wieczór gdzie od razu odwiedziłem łazienkę i rzuciłem się na łóżko. Ciągle po głowie mi chodziły zdania odczytane z tych stert papierów. Okazało się, że nie tylko mnie wykorzystali do obserwacji klanu. Od dawien dawna mieli wtyki, na najróżniejszym szczeblu, chociaż głównie byli to ludzie z gałęzi, jedynie ja pochodziłem z trzonu. Jednakże ta ich obsesja ta punkcie tajnej broni była niepokojąca. Do tego jeszcze ta sprawa… Nie mogę uwierzyć, że tak mnie wykiwali. Przez cały czas mi się wydało, że mniej więcej ich trzymam w szachu, a tu patrz. Okazało się, że wrobili mnie w wymordowanie klanu, gdyż śmiertelnie obawiali się tajnej broni Uchiha. Od lat jej poszukiwali, lecz zawsze jak byli tuż przed odkryciem szpiedzy ginęli i co bardziej zaskakujące za każdym razem wplątana w obserwacje była białowłosa dziewczyna z nieznanym dotąd poziomem sharingana. Starszyzna z Hokage mieli pojeżenia, że to ona jest kluczem do tej broni. Uważali, że Uchiha pragnie kontrolować Kyuubiego za pomocą sharingana a dziewczyna osiągnęła taki poziom, że byłaby do tego zdolna. Lecz nikt nigdy nie mógł jej znaleźć, a po śmierci Kaoru po prostu zniknęła. Więcej jej nie widziano, a Fugaku od tamtego czasu chodził podenerwowany i co znakomitsi członkowie trzonu czegoś usilnie szukali. Dlatego też władze Konohy wymyśliły sobie, że jak wymordują rodzinę to nie będzie ludzi zdolnych obsługiwać maszynę, gdyż też przypuszczali, że jakieś wehikuł uruchamiany przez sharingan może kontrolować Kyuubiego a jeśli można bestię kontrolować za pomocą tego nieznanego poziomu, to niszcząc wszystkich uniemożliwią komukolwiek szansę na zdobycie tejże odmiany sharinagna. Jednym słowem, co by nie było, śmierć rodu Uchiha rozwiązywała problem. Lecz nie mogli znaleźć kogoś, kto podjąłby się tego zadania, był wystarczająco silny. Póki nie napatoczyłem się im ja, świetny kozioł ofiarny, gość od brudnej roboty. A ja naiwnie uwierzyłem ich zapewnieniom, że to dla dobra wioski. Po części to prawda. Możliwość kontrolowania Kyuubiego w ręku ojca, nie napawa optymizmem. Co się stało to się nie dostanie, czy dobrze zrobiłem godząc się na tą misję czy nie, nie ma znaczenia. Czasu nie cofnę, a kosić sobie na głowie kołki z tego powodu, nie zamierzam. W tych wszystkich dokumentach zadziwiająca była przewijająca się postać Atari, gdyż tak mi się wydaje, że to ona. Pasuje do opisu idealnie. Jednak musiałaby mieć ze sto parę lat. Najstarsze raporty dotyczyły czasów Madary. Nic już nie wiem. Te informacje przyniosły niby wiele wyjaśnienia, ale również spory mętlik. Jeśli zostaniemy przy teorii, że ta dziewczyna to Atari, to jakim cudem nadal żyje? Czemu była aż tak posłuszna rodowi? Skąd ma te oczy? Rinnegan i sharinagan razem, według niektórych plotek przekazywanych w postaci legend taką mieszankę ma Dziesięcioogoniasty, więc jakim cudem ona? I czemu nagle zniknęła po śmierci Kaoru? Zaczynam sądzić, że bronią klanu miała być właśnie ona. Na to wskazują pomieszczenia pod domem, lecz czemu nie została wykorzystana do tego jak twierdziła Starszyzna „przywróceniu należytej chwały klanowi przez wyeliminowanie konkurencji”? To wszystko przyprawiało mnie o ból głowy. Na domiar złego dochodzi sprawa Tobiego. Na ile jego słowa są prawdziwe? Zapowiedział, że jeśli się do niej zbliżę to ją zabije, lecz czy na pewno. Chociaż z drugiej strony z takim wariatem nic nie wiadomo. Jednak to nie wykonalne żebym się z nią nie widział. Ja po prostu muszę! Musi mi wyjaśnić cały ten mętlik. To wszystko wyżera mnie od środka nie dając żyć.
 — Mam tego serdecznie dość — mruknąłem nakładając poduszkę na głowę. — Sasuke — rzuciłem zrywając się do pionu na dźwięk otwieranych drzwi. Pędem zbiegłem na dół porozmawiać się z bratem. — Witam bohatera w domu — rzuciłem na przywitanie.
 — Dzięki — odparł rzucając klucze na szafkę z butami a kroki kierując do kuchni gdzie zabrał się za przygotowywanie kawy.
 — Jak sprawy z Naruto? — zagadałem starając się wprowadzić mój plan w życie, czyli swatanie tej pary po czym w ramach podziękowania wyciągniecie od brata informacji na temat Atari. Z resztą musiałem jakoś pomóc tym dwój gamoniom bo by do siebie wzdychali do końca świata. Niektórzy potrzebują lekkiego popchnięcia by móc dokończyć sprawę lub w tym wypadku zacząć.
 — Ta. A on uważa, że zrobiłeś to zupełnie bezinteresownie — rzekł siadając naprzeciw mnie przy stole.
 — Gdyż na początku tak było. Ulitowałem się nad dwoma nowicjuszami z ujawniającą się nieśmiałością.
 — Odezwał się ekspert w dziedzinie miłości. No pochwal się, z iloma osobami już byłeś? — zapytał retorycznie ze sporą dozą sarkazmu. — No mów, czego chcesz za tą pomoc, którą uważam za zbyteczną, lecz dzięki — wymamrotał ostatnie słowo tak, że zrozumiałem je tylko dzięki umiejętności czytania z ruchu warg. No proszę, ale nowość Sasuke za coś dziękuje, aż miło.
 — Powiedź mi prawdę o Atari.
 — O co ci niby chodzi? — oburzył się. — Powiedziałem co wiedziałem, nic po za tym — rzekł wychodząc z kuchni. Jednak nie dałem za wygraną idąc za nim do salonu.
 — Sas…
 — Chociaż… — szeptał zamyślony zatrzymując się w drzwiach. — Mam wrażenie, że przed nią nie ma ucieczki, że czy chcesz czy nie i tak będziesz na nią wpadać. A w sumie będziemy, bo się przyczepiła Kyuubiego — mówił mam wrażenia, że sam do siebie, ale wzmianka o ogoniastym mnie zaintrygowała. — Jeśli chcesz znać prawdę to proszę. Powiem ci tyle i wiem — rzekł zasiadając na kanapie i wpatrując się w bok, jakby na osobę stojącą tam, lecz nikogo nie było. — Zmyśliłem tą bajeczkę o rzekomym jej powinowactwie z nami. Nie jest naszą siostrą i nic nie wskazuje żeby nią była. Wymyśliłem to na szybkiego jak powiedziałeś mi, że wiesz o jej odwiedzinach. Powód. Uważam, że dla bezpieczeństwa naszego a głównie naszych bliskich byłoby dobrze więcej się z nią nie widywać. Po za tym niepokoi mnie twoja obsesja na jej punkcie.
 — Więc po co tu przyszła? — zapytałem gdy Sasuke urwał na dłuższą chwilę.
 — Do końca sam nie wiem. Jednak ewidentnie chciała abyś nie wiedział o jej odwiedzinach. Ze mną nie rozmawiała tylko z Kyuubim.
 — Dlaczego nie chciała aby, wiedział i jak to z Kyuubim? — zapytałem nie bardzo mogą sobie wyobrazić jak taka dyskusja miałaby wyglądać.
 — Też się zdziwiłem. Demon przejął kontrolę nad ciałem Naruto przybierając swoją zminiaturyzowaną wersję.
 – Ze wszystkimi ogonami? — Szok wymalował się na twarzy jak i w barwie głosu. Słyszałem wieści, że kiedyś blondyn dostał szału i uformował cztery, a powstrzymanie go było nie lada wyczynem. A tutaj teraz od tak oddaje ciało Kyuubiemu, który prowadzi rozmowę z Atari nie chcąc wcale uwalniać się. Nie kleiła mi się ta koncepcja.
 — Ta, to było dziwne. Pokazała oczy, wypowiedziała jego imię i on od tak się pojawił. Tego rozmawiali jak starszy kumple. Mówiąc coś o spotkaniu za życia Madary. Nie do końca pamiętam, bo wymiana zdań była rwana tak, że trudno było się połapać. Jednak demon obraził ją przypominając o byciu kukiełką Uchihy. Na to ona mu odpowiedziała, że on jej nic nie zrobi, bo jest pod jej kontrolą lub częścią jej. Dokładnie nie pamiętam. Potem Kyuubi coś mówił o zjednoczeniu i o jakimś Inatanie? A ona go prosiła, aby chronił Naruto, bo mają walczyć z przeszłością. Kyuubi po tym jakoś zmienił do niej nastawienie, był milszy i obiecał spełnić polecenie. I jeszcze w tym wszystkim Atari ostrzegła nas, że Akatsuki idzie po Naruto i żebym wywiózł go z Konohy. Dlatego tak nagle wyjechaliśmy. Po tym całym zdarzeniu Naruto jakoś lepiej dogaduje się z Kyuubim i pod wpływem jego słów zawrócił udając się z powrotem do wioski by ją chronić przed Akatsuki. Na domiar twierdził, że nic mu się nie stanie, bo Kyuubi mu pomoże a Atari na pewno będzie czuwać z ukrycia. Co do ostatniego to na pewno się nie pomylił gdyż jak walczyliśmy z Akatsuki ta nagle zjawiła się niewiadomo skąd, zabiła dwóch jej członków, poinformowała gdzie znajduje się ich lider i odeszła. Tej dziewczyny zrozumieć się nie da — dodał na koniec. — Tyle wiem. Orochimaru nie miał o niej żadnych informacji. A ona nic mi nie ujawniła. Jedyne to wypytywała o ciebie i ojca oraz to co mi powiedział przed śmiercią. Pytałam co wiem o jakimś Yomim…
 — Yoki — poprawiłem go bezdźwięcznie, nie chcąc zdradzać ile sam wiem.
 — I jeszcze o jakąś dziewczynę imieniem Akayu. Ogólnie nie przywiązywałem wagi do tego co mówiła.
 — Akayoru — wyszeptałem znów poprawiając.
 — Masz to co chciałeś. Tylem wiem — odparł wstając oraz opuszczając pokój pozostawiając mnie w zadumie. Jego informacje wniosły sporo nowego pozwoliwszy przy tym wyprostować kilka szczegółów a raczej potwierdzić to, co już dowiedziałem się z tych raportów lub domyśliłem się. Jednak to i tak było za mało. Aby doprowadzić do spójności tych faktów przeszkadzały spore luki, istotne rzeczy ukryte w czarnej dziurze, którą odsłonić może jedynie Atari. Ja naprawdę muszę się z nią spotkać. Tylko kiedy i jak? Chociaż część informacji może mi teraz dostarczyć Kyuubi. Jednym słowem trzeba porozmawiać z Naruto, tylko tak by Sasuke o tym nie wiedział. Dobrze by było zgarnąć go teraz. Na pewno jest u siebie, bo jakby jego mieszkanie ucierpiało wskutek walk to brat zaprosiłby go do nas a skoro tego nie zrobił to widać nie było takiej potrzeby.
Dla świętego spokoju upewniłem się co do pójścia na spoczynek brata i wymknąłem się z domu. Nocą uliczki Konohy były puste, zwłaszcza teraz jak miasto było zrujnowane, nikt nie przechadzał się nawet zakochanych par nie można było ujrzeć. Każdy pracował przy odbudowie a jak wracał do domu to nie myślał o niczym innym jak ciepłym wygodnym łóżeczku, o ile nie stracił go podczas ataku Akatsuki. Nie wiem dokładnie, czemu ale drażni mnie taka wyludniała, wyciszona wioska, to tak jakby cisza przed burzą, przed czymś znacznie gorszym co zaraz ma nastąpić. Mam nadzieję, że to tylko takie moje odczucia, które chociaż raz mogłyby nie być szóstym zmysłem, instynktem shinobi. Ta cisza, w której słyszałem jedynie swoje kroki i bycie serca sprawiała wrażenie nienaturalnej i napawała niewytłumaczalnymi obawami, od których dostawałem gęsiej skórki, dlatego przyśpieszyłem by być jak najszybciej już u celu.
Stałem pod drzwiami pukając już trzeci raz lecz nikt nie odpowiadał, więc postanowiłem sprawdzić czy faktycznie nikogo nie ma czy blondyn zwyczajnie nie zasnął. Na moje szczęście Naruto zazwyczaj zostawiaj otwarte okno na noc, co umożliwiło wślizgnięcie się do środka. Moje przypuszczenia były prawdziwe Uzumaki najzwyczajniej w świecie głośno chrapał a jak widać zwykłym pukaniem nie można go obudzić. Westchnąłem gotów wrócić do domu lecz gdy kładłem już nogę na parapet uświadomiłem sobie, że niedyspozycyjność blondyna może mi tylko pomóc. Cofnąłem się uaktywniając mangekyou oraz kładąc dłoń na jego czole. Za pomocą sharingana mogę zakradną się do umysłu blondyna i samemu porozmawiać z Kyuubim.
Znalazłem się w ciemnym pomieszczeniu gdzie za kratami majaczyła czerwona, ogromna góra, która unosiła się rytmicznie w górę i w dół.
 — To się nazywa mieć pecha — mruknąłem zły z zaistniałej sytuacji. Żeby Dziewięcioogoniasty od tak sobie spał.
 — Nie śpię — usłyszałem charczący głos po czym demon odwrócił się lustrując mnie czerwienią oczu. — Uchiha — zawarczał groźnie ukazując kły. — Czego?
 — Informacji.
 — A co ja biuro turystyczne? — Sarkazm aż kapał z każdego słowa a łapy niebezpiecznie zbliżyły się do krat gotowe do ataku. — Spieprzaj stąd Uchiha, te oczy nie są w stanie mnie kontrolować.
 — Nie jestem jak Madara, nie na tym mi zależy.
 — To się jeszcze okaże — rzucił odwracając się tyłem i powoli znikając w gęstej ciemności.
 — Przychodzę tu w sprawie Atari.
Demon zatrzymał się w połowie ruchy na dźwięk imienia dziewczyny.
 — Czego od niej chcesz? — warknął nawet nie odwracając się.
 —Dowiedzieć się kim jest. A ty ponoć masz w tej sprawie informacje.
 — A skąd ta pewność padalcu? — Odwrócił się mierząc groźnie wzrokiem i szczerząc kły gotów do ataku jeśli powiem jedno słowo nie tak.
 — Jakiś czas temu spotkała się z tobą. I to jakby spotkanie ze znajomym po latach — dorzuciłem pewnym głosem wyraźnie dając mu znać, że mnie niespławni byle gadką. Demon w odpowiedzi wydał z siebie przeraźliwy rechot, przypominający odgłos dławiącego się wodą niedźwiedzia.
 — Itachi nieprawdaż? — zapytał wprowadzając mnie tym w zaskoczenie, toteż tylko kiwnąłem nieznacznie głową. — Dlaczego cię to interesuje? Jaki masz cel w tym, że dowiesz się kim ona jest?
 — To już nie twój interes.
Znów wydał z siebie ten przyprawiający o gęsią skórkę śmiech rechoczącego diabła.
 — Nieodpowiedzenie na moje pytania wiąże się z nieuzyskaniem jakichkolwiek informacji. Coś za coś, oczywista reguła.
 — Atari jest związana z klanem lecz od przeszło kilkunastu lat odseparowuje się do niego a ja chcę się dowiedzieć dlaczego.
 — Po prostu chcesz zakuć ją znów w kajdany — zawarczał a w oczach zamieniła się wściekłość. — I ty śmiesz twierdzić, że nie jesteś jak reszta Uchiha? — fuknął rzucając łapą poza kratę tak, że musiałem cofnąć się przed atakiem. Cholera źle dobrałem słowa. Przecież nie o to mi chodzi.
 — Nie mam zamiaru jej w żadne kajdany zakuwać — oznajmiłem uskakując przed jednym z dziewięciu ogonów. — Pragnę tylko stać się Yokim.
Kyuubi się zatrzymał przed następnym atakiem mierząc mrożącym krew w żyłach wzorkiem, taki stan trwał może pięć sekund nim ponowił ofensywę.
 — Na jedno wychodzi — warknął. — Plugawy klan. Przeklęty Mędrzec — mamrotał raz za razem posyłając na mnie w błyskawicznym tempie ogony, którym łatwiej było prześlizgnąć się między kratami niż łapom. Gdy robiłem kolejny unik poczułem jak coś łapie mnie za bluzę na wysokości łopatek. Na początku zignorowałem dziwne uczucie lecz po chwili ciągnięcie się zmorzyło i… zostałem wyrzucony z umysłu blondyna. Znalazłem się w ciemnościach pokoju z dłonią na jego czole, uaktywnionym sharinganem oraz parą błękitnych ocząt jak dwa spodki talerzy, w których malował się przestrach. Automatyczny odruch, zakryłem mu usta i złapałem na nadgarstki, które znalazł się niebezpiecznie bliski karku.
 — Cicho bądź, to tylko ja — oznajmiłem gdy blondyn zaczął się z większą determinacją szamotać.
 — Yhahy? — wybełkotał wlepiając we mnie te niebieskie tęczówki by lepiej się przyjrzeć.
 — Nie będziesz krzyczał?
Chłopak pokiwał głową, więc odsunąłem się do niego zapalając lampkę na nocnej szafce.
 — Trochę dziwne masz metody odwiedzin — rzekł po dłuższej chwili ciszy, w której wyglądał jakby analizował całe zajście. Zignorowałem wypowiedź siadając przy niewielkim stoliku. Naruto sprawiał wrażenie skrępowanego, nerwowo skubał rąbek kołdry i raz za razem przechylał się do przodu jakby miał zamiar wstać, lecz za chwilę odchylał się w tył.
 — Nie miałem złych intencji, jeśli się tego obawiasz.
 — Nie oczywiście, że nie — zaprzeczył zrywając się do pionu. — Nawet cię o to nie podejrzewałem. Herbaty? — zapytał zmieniając szybko temat.
 — Jednak byłeś wystraszony — zwróciłem uwagę domyślając się, że to on mnie wyrzucił z umysłu.
 — To przez Kyuubiego obudził mnie, więc myślałem, że coś mi grozi — odparł stawiając czajnik na gazie i siadając naprzeciw mnie z dziwnie poważną miną.
 — Nie wiedziałem, że tak dobrze się dogadujecie. Raczej słyszałem inne zdania.
 — Widzisz, był czas, że się nie dogadywaliśmy, lecz od pewnego momentu to się zmieniło i teraz Kyuubi mi pomaga.
Mówił powoli dobierając ostrożnie słowa jakby obawiając się, że powie cos za dużo. Eh, dlaczego wszyscy wszystko przede mną ukrywają?
 — Od momentu spotkania z Atari. Mam rację? — zapytałem ciągnąc to dalej, chcąc wydobyć z Naruto to co nie udało mi się dostać od Kyuubiego. Skoro są teraz tak zżyci, to zapewne co nieco musiał mu powiedzieć. Blondyn nie wiedział co odpowiedzieć, błądził wzrokiem szukając wsparcia w otoczeniu, w końcu zmieszany opuścił głowę wpatrując się w kant stołu.
 — Wiem, że ona nie chciała abym wiedział o tym spotkaniu, lecz brat mi wszystko powiedział.
 — Sasuke? zapytał podnosząc głowę z zaskoczeniem wymalowanym na twarzy. — Czyli miał rację — dodał smutniejąc. — Pomogłeś nam by móc potem uzyskać te informacje.
 — Nie zupełnie. Plan pomocy zacząłem realizować dużo wcześniej nim Atari tutaj przybyła. Potem przyszedł pomysł aby odrobinę skorzystać na tym.
 — No, czyli jednak ja też miałem rację — rzekł zadowolony z tego podnosząc wysoko głowę go góry. — O herbata — rzucił podnosząc się słysząc gwizdek czajnika.
 — Więc dlaczego Kyuubi ci pomaga? — zapytałem widząc rozluźnienie u blondyna.
 — Do końca sam nie wiem — odparł grzebiąc w szafce. — Atari go poprosiła.
 — Jednak czy to nie dziwne, że jej posłuchał? — Ciągnąłem dalej chcąc wyciągnąć ile się tylko da.
 — Trochę. — Szybko rzucił, po czym umilkł zalewając herbaty. — Też nad tym myślałem — dodał stawiając kubki na stole. — Nawet pytałem się Kyuubiego, lecz on mnie spławił.
 — Czym dokładnie?
 — Powiedział, że to jest sprawa, która mnie nie dotyczy. A jeśli koniecznie muszę coś wiedzieć na temat ich relacji to mam sobie przypomnieć legendę o Mędrcu Sześciu Ścieżek. Jakaś kompletna durnota — dorzucił. — Toteż darowałem sobie drążenie tematu. W sumie to nie muszę wiedzieć, wystarczy mi to, że dzięki niej relacje z Kyuubim się poprawiły. I to całe szczęście, niekiedy to już naprawdę nie umiałem sobie z nim radzić. A teraz jest spoko. Mało tego, instruuje mnie jak korzystać ze swojej chakry. Genialnie. Jestem teraz w stanie ocalić całą wioskę. A przy okazji wioski to mam do niej żal — oznajmił markotniejąc. Niezbyt go teraz słuchałem, toteż nawet mimicznie nie zareagowałem na zmianę nastroju. Bardziej skupiałem się na szukaniu powiązania między legendą o Mędrcu a Atari. — Powiedziała mi, że Akatsuki odejdzie jeśli odkryją, że mnie nie ma w wiosce. — Blondyn ciągnął dalej wychodząc z założenia, że brak emocji podczas rozmów jest u nas rodzinne. — A tym czasem Kyuubi mnie wyśmiał od naiwnych i wytłumaczył, że oni i tak zrujnują wioskę. Toteż wróciliśmy, nie mogłem pozwolić na zniszczenia Konohy. Po za tym mam wrażenie, że demon chciał abym zawrócił. Mam wrażenia, że oczekiwał walki może spotkania z kimś. — Mimo iż słowa jednym uchem wpadały a drugim wypadały zdążyłem wyłapać sens ostatnich zdań, które spowodowały zainteresowanie paplaniną blondyna.
 — Domyślasz się, kto to mógłby być?
 — Nie mam bladego pojęcia. Kyuubi zbyt otwarty nie jest i nie chce gadać. Pomaga tylko w walce. A powiedz mi, tam zmieniając trochę temat, dlaczego to cię interesuje?
 — Próbuję odkryć tajemnice przeszłości — odparłem wymownie nie chcąc mu zdradzać słabości do białowłosej.
 — Co proszę? — zapytał z mało inteligentnym wyrazem twarzy. — Tajemnice, że niby czego?
W myślach wywracałem oczami, o rany jaki on mało gramoty.
 — A mnie się wydaje, że chodzi ci o tą dziewczynę, Atari. — Teraz to mnie zamurowało, a ten jakim cudem to odkrył?
 — Skąd ten pomysł?
 — Bo jak wówczas powiedziałem, że się z nią wydziałem tak dziwnie zareagowałeś, byłeś wściekły, że spotkała się z Sasuke nie tobą. — Chyba niedoceniałem jego myśli dedukcyjnej.
 — Chcę odkryć kim ona jest — rzuciłem widząc, że innego wyjścia nie mam. Z drugiej strony to nie tak źle, że będzie widział, może uda mu się coś więcej od Sasuke wyciągnąć czy Kyuubiego. Ostatecznie blondyn może mi się jeszcze przydać.
 — Czyli jest dla ciebie ważna? — zapytał ostrożnie dobierając słowa. Nie do końca pewny jego nieoczekiwanego spowolnienia pokiwałem głową. — Czyli się w niej zakochałeś — rzucił klaskając w ręce z wielkim bananem na twarzy.
 — Słucham?
 — Oj daj spokój. Już ja wiem, co znaczy być ważnym dla Uchihy. Jesteś w tej kwestii jak brat, nie przyznasz się.
 — Będę się zbierał — rzuciłem podnosząc się. Nie mam zamiaru rozmawiać z nim o niej w tym tonie.
 — Nie obrażaj się. Nic nikomu nie powiem. Oh, ale to takie słodkie.
 — Do widzenia — rzuciłem nawet nie chcąc widzieć jaki ma teraz wyraz twarzy, po prostu wyszedłem a chłód nocy uderzył we mnie informując, że powinienem lepiej dobrać odzież na późne wyprawy.
Opustoszałe uliczki Konohy skąpane w ciemnościach nocy, dokładnie gdyż wioska oszczędza energię toteż nigdzie nie palą się latarnie. Jedynym światłem jest księżyc, który niekoniecznie chce sprawować tą funkcję chowając się, co chwile za granatowymi kłębami chmur. Westchnąłem. Martwa cisza dźwięcząca w uszach. Nawet pół dźwięku dzikich kotów grasujących zawsze o tej porze po śmietnikach nie słychać. Niepokoi mnie to. Mam dziwne wrażenie, że coś się szykuje, coś strasznego co lada dzień się ujawni. Nie miałem siły, aby i tym zaprzątać głowy toteż przyspieszyłem by już być w domu.
Niestety cztery ściany nie dały ukojenia, którego oczekiwałem. Gorąca herbata nie uspokoiła chaosu myśli, chłodny prysznic rezultatów nie dał a wygoda łóżka powoli zaczynała irytować. Nie umiałem zasnąć, kiedy głowę wypełniały setki faktów, które krążyły nieustannie nie mogąc połączyć się w jedną, piękną całość. Luk są za bardzo ważne by móc spróbować nad nimi przeskoczyć i zbyt duże by o nich nie myśleć. Jednym słowem skołatane nerwy, uczucia, myśli nie pozwoliły zmrużyć oka, nawet na pół godzinki.
Gdy nastał świt a pierwsze promienie wlały się do pokoju przez niezasunięte zasłony oficjalnie skapitulowałem podnosząc się by dać odetchnąć wzroku od gapienia się w nieistniejący punkt na suficie. Podszedłem do okna uchylając je i wpuszczając chłodną bryzę z nutą wilgoci z porannej rosy. Zapowiada się piękny dzień nad wioską pogrążoną w ruinie.
Po zjedzonym śniadaniu wraz z kubkiem kawy udałem się do salony by spróbować w spokoju rozsiąść się na kanapie. Zamknąłem oczy biorąc głęboki wdech i zapadając się mebel, właśnie nadeszła długo wyczekiwana chwila wytchnienia. Kofeina rozgoniła kłęby nieuporządkowanych myśli dając rozluźnienie oraz trzeźwość umysłu, który natychmiast zareagował, gdy omiatałem wzrokiem salon.
 — Mędrzec! — krzyknąłem stając do pionu. Kyuubie mówił by zwrócić uwagę na legendę o nim, a na pewno mamy coś takiego w domowej biblioteczce. Szybciej niż błyskawica dociera do ziemi znalazłem się przy regale. Niestety tytuły książek znajdujących się na pierwszej półce dalekie był od poszukiwanego zagadnienia. To samo tyczyło się drugiej i trzeciej i czwartej i kolejnych aż nie dotarłem na sam dół.
 — Szlak — zakląłem. Do biblioteki miejskiej nie ma się jak udać gdyż jest nieczynna. W końcu kto chce czytać książki w chwili kiedy połowa wioski jest zrównana z ziemią. Zły na zaistniałą sytuację usiadłem na kanapie wypijając jednym dyszkiem całą zawartość kubka, po czym znów zerwałem się na nogi. Przecież jest jeszcze piwnica, ojciec tam kazał matce znieść wszystkie książki o rodzicielstwie, które zakupiła gdy była jeszcze ze mną w ciąży.
Światło zapaliłem szybkim uderzeniem dłonią w ścianę a schody pokonywałem po dwa stopnie na raz i dzięki temu szybko byłem na miejscu. Teraz tylko przeszukać kartony, które dla ułatwienia są podpisane. Cecha Uchihy, metodyczność i zorganizowanie. Co akurat teraz było dość pomocne, przynajmniej zaoszczędziło czasu. Jeden karton, drugi, trzeci i nadal nic.
 — Ostatnia nadzieja — mruknąłem otwierając ostatnie pudło. — Nie ma — rzuciłem załamany po dogrzebaniu się do dna. — Gdzie jeszcze mogą być książki? — mamrotałem rozmyślając na głos podczas odstawiania wszystkiego na miejsce. — Strych — rzuciłem przypominając sobie o tym zapomnianym zakątku domu. Tam znosiło się graty jeszcze bardziej niepotrzebne niż te tutaj, toteż nikt nigdy tam nie zaglądał.
Odszukawszy latarkę wspiąłem się po niewielkiej drabinie wysuwanej z klapy, która prowadziła na strych. Zapomniane od wieków nieodwiedzane pomieszczenie aż łudząco podobne było do miejsca narodzin brudu, gdyż tylko to widziało się na pierwszy rzut oka. Na domiar złego potężne kichnięcie podniosło drobinki kurzu powodując podrażnienie ścianek nosa co doprowadziło do kolejnych kichnięć oraz duszącego kaszlu. Musiałem szybko działać a jako, że nie miałem niczego pod ręką to użyłem koszuli jako chusty ochronnej, czyli nałożyłem rant koszulki biegnący wokół dekoltu na nos. To powstrzymało nagły atak alergiczny umożliwiając lepsze przyjrzenie się strychowi. Pod szaroburymi prześcieradłami kryły się stare meble, po kształcie odgadnąłem kanapę, fotele, regał, stolik, coś szafo podobne, komodę oraz krzesła. Oprócz tego pod ścianą starannie ułożone i zapakowane w szary papier leżały obrazy. Nad tą dość pokaźną stertą wisiało pięknie zdobione lustro, które odbijało straszący swym wyglądem abażur lampy strojącej na komodzie. A ten podejrzane kształty za kanapą okazały się starymi rowerkami jeszcze na trzech kółkach. Natomiast coś co wyglądało na szafę okazało się dziecięcym łóżeczkiem z baldachimem. Naprawdę nie przypominam sobie, żeby Sasuke w czymś takimi leżał. Porzucając kontemplację nad dzieciństwem powróciłem do poszukiwania pudeł, w których znajdowałyby się książki. Niestety mimo odnalezienia kartonów zawierały one głównie zabawki, ubrania, rzeczy codziennego użytku, które stały się mniej potrzebne oraz niewielka sterta starych zdjęć, które już dawno temu przejrzałem jeszcze przed odkryciem podziemi. Jak wróciłem do Konohy oraz po gdy skończył się okres pilnowania mnie to zacząłem buszować po domu w poszukiwaniu wzmianek o Atari, strych też przeczesywałem i to bardzo dokładnie, lecz wówczas nie zwracałem uwagi na słowo Mędrzec. Możliwe, że umknęła mi ta książka w nawale innych.
Toteż odgrzebawszy kartony, na których widniał napis „książki” dziarsko zacząłem sprawdzać ich zawartość. Niestety w żadnej nie było wzmianki chociażby najmniejszej o Mędrcu. Zrezygnowany zacząłem pakować książki będąc przekonanym, że poszukiwania zawiodły, gdy z podnoszonego tomu wyleciała cienki zeszycik. Wielki napis na żółtej okładce informował „Legendy shinobi”. Z myślą, że to może być to niemalże rzuciłem się na niewinną książeczkę a ręce mi się trzęsły podczas szybkiego wertowania stron w poszukiwaniu spisu treści. Znalazłem! Jest rozdział dotyczący Mędrca. Wiedziałem, że musimy coś o nim mieć, w końcu według wierzeń jego starszy syn jest protoplastą klanu Uchiha. To byłoby dziwne, gdyby ojciec nie posiadał owej legendy. Jednak entuzjazm szybko opadł gdyż strony, na których powinien widnieć rozdział były wyrwane.
 — Szlak by to trafił — mruknąłem dorzucając kilka przekleństw. I znów, jeden mały kroczek bliżej odkrycia tajemnicy i dwa wstecz.
Właśnie przybity, ale nadal zdeterminowany rozglądałem się uważnie po pomieszczeniu zastanawiając gdzie mógłbym znaleźć obiekt poszukiwań, zważywszy na to, że pudła z książkami się skończyły, gdy usłyszałem dziwne piski spod sufitu. Zwróciwszy tam wzrok ujrzałem niewielkie czarne sopelki zwisające się ze stropu, które poruszały się i niekiedy machały skrzydełkami. Olałem sprawę, porzucając zaniepokojone nietoperze moją obecnością. Jedyne co zrobiłem to szybko schyliłem się unikając przedstawiciela latających mysz, który pikował na mnie w niezbyt skoordynowanej próbie ataku. Jednak gwałtowny ruch spowodował ześlizgnięcie się z twarzy prowizorycznej maski, co doprowadziło do podrażnienia śluzówek nosa wywołując kolejne kichnięcie, które podniosło kurz ograniczając widoczność. W rezultacie czego robiąc krok do przodu poślizgnąłem się na materiale prześcieradła zwisającego z fotela, a upadając uderzyłem plecami o dość pokaźną rzeźbę, która kiedyś stała w ogrodzie. Posąg z łoskotem wpadł na ścianę, niestety pechowo, bo ostrym kantem wybił w drewnie dziurę.
 — No masz ci los — mruknąłem zły prostując figurę by poddać zniszczenia oględzinom. I gdy tak się przyglądałem sporemu ubytkowi w drewnie dostrzegłem coś czarnego połyskującego w świetle latarki. Zaintrygowany tym powiększyłem nieco dziurę ukazując coś co wyglądało jak książka. Wyjąłem ją, a raczej mordowałem się przez pięć minut nim mi się to udało. Obejrzałem dokładnie przedmiot, był obity czarną skórą oraz wielkości grubego notesu. Gdy już miałem zamiar go otworzyć z wnętrza wypadła luźna kartka z obrzępolonym bokiem, najwyraźniej wyrwana z jakieś książki. Zostawiłem ją tam i tak trudno było utrzymać notes z latarką w ręku. Porzuciwszy papier, już bez namysłu otworzyłem zaglądając na pierwszą stronę gdzie widniały dwie daty, najwyraźniej informując o początku i końcu użytkowania oraz krótka adnotacja o treści „własność Madary”. Z jeszcze bardziej pobudzoną ciekawością przewróciłem kartkę chcąc zagłębić się w notatkach samego Madary. Jednak niedane mi było przeczytać chociażby pierwszego zdania gdyż strona pokryła się czerwonymi symbolami łudząco podobnymi do tych na wybuchających karteczkach.  Upuściłem szybko przedmiot oddalając się na bezpieczną odległość. Będąc za kanapą dostrzegłem, że notes zajął się czarnymi płomieniami, które po krótkiej chwili zniknęły pozostawiając jedynie kupkę popiołu. Zrezygnowany westchnąłem usiadłem na kanapie zapominając o kurzy, który wzniósł się potężnym tumanem wywołując salwę kichnięć. Po zażegnaniu odruchów organizmu oraz założeniu prowizorycznej maski przypomniałem sobie o wypadłej kartce, która o dziwno nadal leżała na podłodze. Podniosłem ją.

„Rikudo Sennin pewnego dnia stoczył długą i ciężką walkę z Dziesięcioogoniastym, która zakończyła się zwycięstwem mężczyzny. Jednak bestii nie można zabić, więc Sennin zapieczętował ją w sobie stając się pierwszym Jinchurikim. Niestety czas płynie dla każdego tam samo powodując starzenie się, które dopadło i jego. Sennin na łożu śmierci, by ocalić świat przed zemstą Jubiego, rozdzielił moc demona na dziewięć części tworząc Biju a to co pozostało wysłała poza Ziemię tworząc tym samym księżyc. Mężczyzna miał dwoje synów. Starszy odziedziczył oczy ojca, potężną moc i energię psychiczną. Uważał, że kluczem do pokoju jest potęga. Zupełnie przeciwne stanowisko miał młodszy syn Sennina, który posiadł energię życiową i fizyczną ojca a wszystko załatwiał miłością.
Następnie tu przekaz jest już podzielony. Istnieje legenda mówiąca, że bracia skłócili się, rozchodząc w różne strony świata. Jednak inne źródła powiadają, że Sennin na następcę wybrał młodszego z braci co spowodowało nienawiść starszego i ostatecznie walki między rodzeństwem, które skończyły się śmiercią dla obu mężczyzn. Jest i wersja opowiadająca się za tym, że bracia byli początkami dwóch potężnych rodów, klanu Uchiha oraz Senju.
Jednak to nie wszystko istnieje podanie, w którym pojawia się jeszcze jedna osoba, piękna dziewczyna, która wiernie stała niczym cień przy Rikudo a która podobno miała być źródłem jego niewyobrażalnej mocy. Niestety nie ma żadnej wzmianki, kim mogłaby być owa kobieta. Wiele osób przypisuje jej rolę ukochanej żony samego Sennina, jednakże byłoby to dość kontrowersyjne gdyż niektóre legendy z mniej znanych zakamarków świata mówią o tym, że Mędrzec na łożu śmierci obawiając się mocy dziewczyny przekazał ją w posiadanie starszemu synowi. Uważając, że jego energia psychiczna i potężna moc będą w stanie uspokoić drzemiącą w niej bestię. Ponoć to ona była przyczyną kłótni braci, która ostatecznie doprowadziła do zerwania wszelkich więzi oraz opuszczenia rodzinnych stron. Młodszy z synów Sennina po śmierci ojca zakwestionował jego decyzję pragnąc samemu posiąść dziewczynę, której natura miała zostać ukojona przez potęgę miłości. Co się dalej wydarzyło i który z nich wygrał nie wiadomo. Wiele ludzi opowiada się za tym, że starszy zwyciężył zabierając ją ze sobą oraz opuszczając na wieki wioskę zrywając przy tym kontakt z bratem, co pokrywałoby się innymi wierzeniami, które nie mówią o kobiecie. Jest jeszcze jedno podanie, które wspomina o tajemniczej osobie, która rzekomo skradła oczy Jubiego a która mogłaby być ową dziewczyną.”

Zamarłem. Tylko tyle potrafiłem teraz zrobić, stać jak zamurowany z uchylonymi ustami w niemym geście niedowierzania z wzrokiem wbitym w jedno słowo ręcznie dopisane „Atari”.
 — Potrzebuję więcej kawy — mruknąłem czując jak nocy chaos myśli powraca z potrójną mocą. Chowając kartkę w kieszeni opuściłem strych w lekkiej marazmie, nie do końca kontaktując z rzeczywistością.

 — Co to za hałasy były i czemu wyglądasz jakbyś stał w miejscu i nie ruszał się przez pół wieku? — pytał Sasuke, którego zastałem w kuchni krzątającego się. Najwyraźniej harmider wywołany przewróceniem się posągu obudził go.
 — Szukałem czegoś na strychu. Zrób mi kawy — odparłem rzucając latarkę na stół i udając się na piętro pod prysznic.
Chłód lejącej się strumieniami wody po plecach przywrócił, choć w niewielkim stopniu świeżość umysłu. Jednak to nie pomogło w przyswojeniu informacji, że Atari… Nie mogło mi to przejść nawet przez myśli, z resztą jakbym miał to nazwać. Nie jest wyjaśnione co ona przy Mędrcu tak naprawdę robiła, są tylko podania mówiące o tym, że ponoć ktoś taki istniał. Jednakże to nie mieściło się w głowie, bo niby jakim cudem. Już wystarczająco trudno mi jest uwierzyć w to, że znała Madarę a co dopiero Sennina, przecież rzekomo on jest początkiem shinobi. To się działo tysiące lat temu. Nie ma techniki, która by pozwoliła jej przetrwać taki okres czasu. Gdyby było to Orochimaru już dawno by ją zastosował. Jednak Kyuubi wskazał zainteresować się Mędrcem, czyli, że to jakoś musi mieć powiązanie. Właśnie Kyuubi? On sam ma jakieś tysiące lat, więc może Atari jest demonem. To by nawet się zgadzało. Yoki to ktoś na wzór Uzumakiego dla Dziewiecioogoniastego. Tłumaczyłoby to również możliwość posiadania tych oczu, ogromną wiedzę o klanie, w końcu według tej legendy jest z nim związana od samego początku. Jednak jakim cudem ona jest demonem?
 — Itachi! — Moje rozmyślania przerwał łomot do drzwi. — Itachi! — Zakręciłem kurek wychodząc spod prysznica.
 — O co chodzi? — zapytałem wychylając się za drzwi.
 — Stoisz pod zimną wodą już od pół godziny.
 — Skąd pewność, że zimną.
 — Masz gęsią skórkę. Wyłaź — dorzucił nim zdążyłem przyjrzeć się rękom — na dole czeka kawa a ja chcę w końcu zająć łazienkę.
Pokiwałem głową i chwyciwszy dodatkowy ręcznik, aby mieć czym obwiązać głowę oraz gdzie ukryć na czas dojścia do pokoju kartkę, wyszedłem. Ubrawszy się w pierwsze lepsze ciuchy na ślepo wyjęte z szafy, schowawszy również bardzo dokładnie tak ważny dokument udałem się na dół by kofeiną spróbować się ocucić po nieprzespanej nocy i uspokoić skołatane myśli.

Nie wierze, no po prostu w głowie mi się to nie mieści. Atari demonem, kto by się tego spodziewał. To już fałszywe powinowactwo w postaci siostry było bardziej prawdopodobne. Jednak w jej naturze jest coś demonicznego. Widziałem jak walczy, z pasją siania strachu i zniszczenia, ale jednocześnie potrafiła być dyskretna, szybka oraz wtapiała się w otoczenie niczym kameleon. Nie wierze, że ją tak po prostu puściłem, pozwoliłem odejść. Tak bardzo chciałbym się z nią znów zobaczyć, jednak tym razem mam takie fakty, że przypilę ją nimi do mury i będzie musiała mi wszystko wyjaśnić. Przy następnym spotkaniu nie pozwolę jej uciec.

3 komentarze:

  1. O mój Boże *.* tyle nowych faktów, napływ informacji. Siedze wryta i zastanawiam się co będzie dalej. Notka wyszła Ci świetnie. Juz nie mogę doczekać się kontynuacji. Pozdrawiam Akuma.

    OdpowiedzUsuń
  2. Długość twoich notek zaczyna mnie przerażać Oo Ale skacze z radości jak widzę taką ilość dobrego tekstu!!!! (i zazdroszczę weny, ale to już tak na marginesie) No, porobiło się, nie ma co i jest o czym czytać :] Czekam na następny rozdział.
    PS. Nie wiesz może, co stało się z Zaćmieniem? Nie mogę się z nią skontaktować, zaczynam się martwić. Może ty coś wiesz?
    Buziaki :*:*:*

    OdpowiedzUsuń
  3. Nie mogłam się doczekać, kiedy znajdę odrobinkę wolnego czasu, by przeczytać notkę na Twoim blogu, gdyż jej długość bardzo mnie zaciekawiła. Z niecierpliwością wyczekiwałam momentu, kiedy mogłabym odwiedzić Twój projekt i gdy dzisiaj usiadłam przed monitorem zupełnie się nie rozczarowałam - rozdział był fenomenalny! :) Uważam, że jest najlepszym wpisem, który dotąd opublikowałaś. W zawrotnej szybkości przeczytałam tekst, łapczywie wyłapując każdą informację, starając się łączyć poszczególne fakty. Cieszę się, że w dużej części poświęciłaś notkę Itachi'emu - jego uczuciom, przemyśleniom, a także dedukcjom. Wcześniej sądziłam, że Atari może nie być człowiekiem, ale zupełnie się nie spodziewałam, iż możliwym jest posiadanie przez nią natury demona. Wspaniały, nieprzewidywalny pomysł. Rozdział idealnie opisany - wszystko mogłam sobie dokładnie wyobrazić, jakbym znajdowała się w świecie shinobi. Gratuluję i nie mogę się już doczekać dalszej części historii. Życzę dużo weny, czasu na pisanie i pozdrawiam serdecznie :)

    OdpowiedzUsuń