czwartek, 25 lipca 2013

22. Konoha zaatakowana (1)




Wiedziałam, że Tobi szykuje się do wojny. Jak się z nim przebywa dwadzieścia cztery godziny na dobę, łatwo jest się tego dopatrzeć. Z resztą nie tylko on zaczął już przygotowania. Kabuto siedzi całe dnie w swoim laboratorium gdzie robi, a bóg jeden wie, co. Wiem o tym, że próbuje znaleźć słabe strony Edo Tensei, prosił mnie kilka razy bym walczyłam z przywołanymi shinobi, aby ten mógł dowiedzieć się jak wróg może się ich pozbyć. Oj naprawdę było trudno zniżyć się do takiego poziomu, aby nie korzystać ze swoich specjalnych umiejętności, żeby mieć zdolności przeciętnego ninja.
Przechodziłam właśnie koło gabinetu Tobiego, no o ile to coś można nazwać tym słowem. Drzwi były uchylone, a na biurku porozkładane, trudno nadać temu jedno określenie. Była plansza z szachów, shogi i go, oraz bierki, po kilka z każdej gry, ale także karty i to wszystko naraz. A co zabawniejsze właśnie tak wyglądało przygotowywanie strategii przez Tobiego. Na planszy do go, w jej rogu stała figura gońca a naprzeciwko niej złoty generał z shogi. W innym rogu sytuacja wyglądała nieco inaczej, skoczek unieruchomiony przez trzy czarne kamienie z go. Tuż obok nich kolejny skoczek, obstawiony pionkami z shogi, a tuż za nimi stał srebrny generał[shogi]. Natomiast ostatni róg przedstawiał czarną królową[szachy], otoczoną białymi kamykami, pionkami z szachów, i trzecim murem składającym się z sześciu złotych generałów[shogi], kilka pól dalej leżał drewniany bierek z pięknym czarnym, kaligrafowanym słowem „król”[shogi]. A między królem a murem otaczającym królową leżały cztery asy. Reszta plansz była pusta, pozostałe bierki walały się po blacie biurka.
Uśmiechnęłam się z dezaprobatą, wywracając oczami. Czy on naprawdę myśli, że nie wiem, co się dzieje? Ma mnie za głupią czy co? Nie trudno się domyśleć, że goniec to Kyuubi, najwyraźniej Tobi niedocenia Naruto. Złoty generał — Pain, z tym mogę się zgodzić. Skoczek, mniej obstawiony to Sasuke, zapewne mniej ważny, lub mniej niebezpieczny w jego mniemaniu. Kamyczki jak sądzę są podrzędnymi sługusami, ewentualnie białymi Zetsu. Ta, pokazał mi je, chociaż do końca nie wiem, na czym polega ich niesamowitość. Mam się o tym przekonać podczas wojny. Drugi skoczek to Itachi, widzi w nim zagrożenie. Srebrny generał przy nim i pionki, nie mam pojęcia. Może Kabuto i jego zastęp? Chociaż nie sądzę. Czarna królowa, na bank ja.  Sześć złotych generałów, jak mniemam ogoniaste bestie. No i on w postaci króla. Parsknęłam, żadna z tego strategia, tylko przedstawienie obecnych realiów. No dobra, rzeczywistości za kilka dni, kiedy Pain w końcu wyruszy. Wybiera się do tej Konohy jak przysłowiowa sójka za morze. Jednak, czym są te asy? Informacjami? Osobami? To mnie intrygowało. Jednak z zamyślenia wyrwał mnie odgłos naciskanej klamki. Porwałam szybko królową z planszy i odwróciłam się przodem do drzwi, w których stanął Tobi. Uśmiechnęłam się ruszając w jego kierunku.
 — Królową nie tak łatwo zapędzić w kozi róg, ma ogromną swobodę ruchu — rzekłam zatrzymując się tuż obok niego, dokładnie w momencie, kiedy się powinniśmy minąć w progu. — Po za tym, — dodałam wspinając się na palce, aby nasz wzrok był na tej samej linii — myślisz, że pozbyłeś się jej z planszy a ona ukrywając się pod postacią pionka wraca, by siać strach i zamęt — odparłam wpatrując się w ten wiecznie aktywny sharinagan, który teraz zagłębiał się w moje oczy, chcąc je przeniknąć, zajrzeć w głąb duszy, przejrzeć na wylot. — Uważaj na królową, jest bardzo niebezpieczna — oznajmiłam odsuwając się nieznacznie, po czym minęłam go jak gdyby nigdy nic. A gdy tylko drzwi się zatrzasnęły położyłam figurę na podłodze, gdzie podpaliłam ją używając Ameteresu i odeszłam pozostawiając tlącego się czarnego bierka.

*

Zaciskałem ze złości pięści, aż do białości, której i tak nie było widać przez te skórzane rękawiczki. Byłem wściekły. Zawsze, kiedy myślę, że już mam Atari ona wyskakuje z czymś takimi, wyślizgując się mi się z rąk. Prawie jak mydło, już masz, już prawie, a ono wyskakuje, ginąc w odmętach wody. Już z trzeci raz, mi to robi. Nie przywykłem do tego, aby coś nie szło po mojej myśli. Zawsze wszystko układało się tak jak ja tego bym sobie życzył. Ale z nią nie jest tak łatwo. Nie umiem, nie wiem jak ją przyszpilić, unieruchomić. Ciągle się wymyka. Westchnąłem, podchodząc do biurka. Jedno zerknięcie na planszę wystarczyło by zauważyć brak królowej. Zagotowało się we mnie. Płynnym ruchem zrzuciłem wszystko z blatu. Kamyczki potoczyły się po podłodze, a część rozbiła pod siłą uderzenia. Figury również doznały uszczerbku, jedynie cało wyszły bierki z shogi. Pogięte karty fruwały gdzieś jeszcze w powietrzu, a plansze z głuchym łoskotem roztrzaskały się o ściany. Oparłem dłonie o blat, spuszczając głowę w geście zrezygnowania. Znów zniszczyła mój plan. Ale nie wszystko. Nawet nie zdaje sobie sprawy z tego, że kołysze się w tan mojej muzyki. Uśmiechnąłem się wkładając rękę do kieszeni w płaszczu na wysokości klatki piersiowej gdzie wyczułem mała torebeczkę z sproszkowaną zawartością. Kąciki ust ułożyły się w diaboliczny łuk tryumfu. To jest właśnie ten as, o którym Atari nie ma pojęcia. Dzięki niemu, należy do mnie, a Itachi staje się zamglona przeszłością. Co niebywale mnie satysfakcjonuje. Gdyż stanowił zagrożenie, ale teraz, jest nieszkodliwy, póki mam Atari przy sobie, on nie jest w stanie mi zagrozić. Uśmiechnąłem się otwierając saszetkę ze sproszkowaną rośliną, tak by jej zapach mógł spokojnie się unosić. Po czym schowałem woreczek na miejsce, do kieszenie w płaszczu na piersi. Wychodząc z pomieszczenie poczułem, że na coś nadeptuję. Pochyliłem głowę, znajdując u drzwi kupkę popiołu. Teraz już wiem, co się stało z królową. Atari myśli, że zniknęła z planszy, by w stosownym dla siebie momencie powrócić. Ale zapomniałaś o jednym szczególe moja droga…
 — Nie jestem królem — szepnąłem rozrzucając popiół butem. — Bóg nadchodzącej rzeczywistości a nie figura na szachownicy — Zaśmiałem się krótko znikając za zakrętem prowadzącym do sali treningowej, gdzie zapewne znajdę Atari.

*

Minęło kilka dni, aż nadszedł ten oczekiwany. Tobi wysłał Paina po Kyuubiego. Było to raptem wczoraj. A dzisiaj chcę się wymknąć i go dogonić. Muszę mieć pewność, że Akatsuki nie dorwie Naruto po za tym powinnam zobaczyć, co u państwa Uchiha, martwi mnie to, że któryś z nich odkrył tunele pod ich posiadłością, no i muszę się dowiedzieć, który. Z resztą, nie wiem do końca, czemu, ale chciałabym zobaczyć Itachiego. Sprawdzić czy wszystko u niego w porządku, czy Konoha na pewno zaakceptowała go i Sasuke. No niestety, Tobi zbyt skory do wysyłania mnie do Kraju Ognia nie jest, toteż muszę się wymknąć.
 — A ty, dokąd? — usłyszałam jego głos. Szlak! Myślałam, że uda mi się, zwłaszcza, że jestem raptem trzy metry od wyjścia.
 — Do nikąd — burknęłam.
 — Zabroniłem wypadu po Kyuubiego. Tym ma się zająć Pain, a ty, tutaj pozostać — rzekł prosto do mojego ucha. Skąd się tak szybko wziął tuż za mną, był dobre dwa metry dalej.
 — A niby, dlaczego nie pozwalasz mi się zbliżyć do Konohy? — odparłam wyzywająco odwracając się. Przymrużył oko w geście niezadowolenia, złości za to ja uśmiechałam się arogancko, jak miałam w zwyczaju.
 — Konoha jest dość silnym przeciwnikiem — odparł po chwili ciszy. — Z resztą mieszkałaś tam jakiś czas, mogą sobie nagle przypomnieć o twoim jestestwie, a tego bym nie chciał.
 — A mnie się wydaje, że nie chcesz abym kręciła się przy nim — odparłam uśmiechając się znacząco tak, żeby dać mu do zrozumienia, że wiem, o co mu chodzi. Już dość dawno to odkryłam. Nie podoba mu się Itachi, ma coś do niego i za nic nie pozwala mi się do niego zbliżać, ani nawet wspominać. Robi wszystko, abym go zapomniała. W sumie, mi nawet na rękę, ale… To bardzo intrygujące.
 — Kyuubi jest niebezpieczny, nie chcę, aby coś ci się stało.
Ta, bo uwierzę, że chodzi o Dziewięcioogoniastego. Gdyby tylko on tutaj grał rolę, to byś mi pozwolił pójść, nie?
 — Po za tym, Pain lubi robić wiele szumu wokół swoich zdolności, nie bacząc wówczas na otoczenie. Po prostu nie chcę, aby coś się stało.
Ta, grasz podjętą grę z naciąganym pretekstem. Udajesz zatroskanego, nadopiekuńczego; no właśnie, kogo?
 — Dobra powiem, o co chodzi — odparłam udając skruszoną i przypartą do muru. — Chcę zobaczyć techniki Paina, ma rinnegan, nieprawdaż? Mój jest jeszcze niedopracowany, więc chciałabym zobaczyć jak posługuje się nim w walce taki profesjonalista. A często na coś takiego sobie pozwolić nie można, tylko nasza dwójka ma takie oczy. Będę na siebie uważasz, a jak się dalej martwisz to możesz wysłać Zetsu ze mną. Chociaż nie gwarantuję, że będę się go trzymała za rączkę. Idzie się w końcu na walkę, a ty wiesz jak ja ją lubię. Można by pomóc lekko Painowi i narobić niewielkiej dywersji.
 — Jednym słowem nic cię nie zatrzyma.
Nie odpowiedziałam, czekałam na decyzję. Bo na razie to mydli oczy, a nie mówi z sensem czy na temat.
 — Dobrze, możesz pójść. Jednak idziesz z Zetsu i… — urwał a mi światło zniknęło. Błyskawicznie zawiązał mi oczy, całując delikatnie. — Pamiętaj. Należysz do mnie Akayoru. Tylko do mnie, Atari — wyszeptał znów złączając wargi, po czym zdjął opaskę. Zamrugałam kilka razy, szybko, by móc uchwycić chociażby fragment jego twarzy. Jednak nigdy mi to się nie udaje. Gdy rozwiązuje materiał już ma założoną dokładnie maskę. Zawsze widzę tylko moment, w którym chowa opaskę do kieszeni.
 — Oczywiście — odparłam uśmiechając się sztucznie. Dwa pocałunki a całkowicie wybiły mnie z mojego toku myśli odnośnie Itachiego. Dziwne. — Zawsze pamiętam.

Specjalnie opóźniałam marsz, aby Pain zrobił już wystarczająco wiele chaosu. Pragnęłam w tym zamęcie rzucić się w wir walki, zabić kilku ludzi, aby zobaczył to Zetsu a potem mu nagle gdzieś zapodziać się.

Udało mi się pozostawić go, w jakieś części Konoha. Naprawdę Pain tak się postarał z tym rujnowaniem, że nie byłam pewna gdzie się znajduję. Wokół jedynie zgliszcza, shinobi, cywile, martwe ciała. Zaszyłam się w ciemnym zaułku, aby przez chwilę móc się skupić. Starałam się wyczuć chakrę Kyuubiego lub samego Naruto. Musiałam być pewna, że Uzumaki jest poza wioską.

 — Uf… — westchnęłam, kiedy potwierdziłam założenia. Teraz aż grzechem byłoby nie skorzystać z okazji i nie wybrać się na zwiedzanie siedziby Hokage. Może przy okazji w moje śliczne rączki wpadłyby ciekawe akta. Jednak, kiedy przekradałam się w tam tą stronę, gdyż nie chciałam zostać zauważona, nawet przez shinobi z Konohy, dostrzegłam, że okolice posiadłości Uchiha również uległy ruinie. Akurat zniszczone domy mnie nie obchodzą, ale… wyrwy po walkach. Głębokie dziury ujawniające, co najmniej sklepienia korytarzy tajnych tuneli. Nie jest dobrze. Każdy może teraz tam wejść. Podczas obudowy, a nawet już w momencie zbierania gruzy, ktoś dostrzeże korytarze, zacznie się po nich wałęsać, odkryje pomieszczenia i połączenie z piwnicą klanu Uchiha. Nie jest dobrze! Spanikowałam. Szybko odszukałam dziurę w sklepieniu tunelu, przez która wślizgnąłem się do środka. Zatrzymałam się na chwilę, aby pomyśleć. Ten korytarz wiedzie w tamtą stronę, do najbardziej zniszczonej części wioski, czyli mogę go odciąć. Pobiegłam nim sprawdzając czy jest faktycznie aż tak bardzo zniszczony. No cóż był, bo nagle urywał się gdzieś w połowie ogromnej wyrwy, zapewne po Shinra Tensei. Z kieszeni wyjęłam wybuchowe karteczki. W biegu powrotnym umieszczałam je w różnych punktach korytarza, tak, aby się zawalił, po czym pozwalałam na eksplozję. Zatrzymałam się dopiero na największym skrzyżowaniu gdzie miałam pewność, że odcięłam tamte rozwidlenie. Używając elementu ziemi zasklepiłam wejście do ruin po byłym tunelu. Musiałam sprawdzić resztę podziemie i niestety wiele odgałęzień w taki sposób zlikwidować. Było mi ich szkoda, gdyż naprawdę często się przydawały. Jednak ważniejsze jest utrzymanie tajemnicy w tajemnicy. Na sam koniec, kiedy dzięki temu obleciałam już całą Konohę w dłuż i w wszerz postanowiłam zawitać do dawnych pomieszczeń, które kiedyś służyły za coś, co powinno się nazwać jak nie domem to chociaż miejscem zamieszkania. W sumie to nie wiem, czemu mnie tam ciągnęło. Nienawidziłam tamtych pokoi, przypominały tylko o koszmarnych wspomnieniach, które nic oprócz bólu i smutku nie mają do zaoferowania. Zwłaszcza, że postanowiłam zamknąć tą historię życia, w momencie, kiedy spaliłam książki. A jednak miałam ochotę sprawdzić, czy Sasuke czy Itachi, dalej nie wiem, który odkrył tamte miejsce, wrócił tam.


-----------------------------------------------------------------------------------------


Związku z moim wakacyjnym wyjazdem notkę wstawiam teraz. Planowa miała być dłuższa i oddana później, ale wyjazd jest dość długi. Toteż uprzedzam, że wszelkie zaległości notkowe będę nadrabiać gdy wrócę. 
I związku z tym, że Zaćmienie ma rację [zbliżamy się do wyjaśnienia tajemnicy Atari i można powiedzieć, że kroczymy ku punktowi kulminacyjnemu, który ma mieć miejsce podczas IV Wielkiej Wojny] została zmieniona tapeta, żeby bardziej odzwierciedlała przyszłą akcję. 
I na koniec chciałabym podziękować czytelniczkom  które swoimi komentarzami podniosły mnie na duchu, gdyż szczerze mówiąc miałam poważny kryzys pisarski w którym nawet rozważałam skasowanie bloga i porzucenie opowiadania. Poprzedni rozdział miał być urwanym końcem. Jednak pozbierałam się, toteż akcja będzie ciągnięta dalej aż ku oficjalnemu zakończeniu z całkowitym wyjaśnieniem wszelkich tajemnic. 
No teraz życzę [troszkę spóźnione, ale szczere] udanych, ciepłych [u mnie są aż za ciepłe], spędzonych w towarzystwie najbliższych, szczęśliwych wakacji. Pozdrawiam, życzę jeszcze wszystkim weny i czasu na pisanie. Papatki, do zobaczenia po moim powrocie :) 

2 komentarze:

  1. Cieszę się, że kryzys u ciebie to już przeszłość, ale niestety chyba przeniosło się to na mnie ^^". Dlatego przepraszam, za moją nieobecność, ale chyba akurat ty mnie rozumiesz :P Ale co tam ja xD
    Trochę żałuję, że cię nie będzie przez jakiś czas, ale życzę udanego urlopu, dużo zabawy i w ogóle :D Mam nadzieję, że twój wyjazd okaże się udany.
    A teraz co do notki. Jestem piekielnie ciekawa, jak przebiegnie wojna, jak pomyślę, o przygotowaniach Tobiego - do teraz ciary mnie przechodzą.. brr...
    I jestem tego samego zdania, co Atari. Tobi chyba nie do końca zdaje sobie sprawę z możliwości jego wrogów. Albo po prostu ukrywa coś w zanadrzu, bo nie wydaję mi się, że ktoś taki zlekceważył przeciwnika. To by było za proste jak dla mnie. Ale to ja :P Szkoda, że notka taka krótka, ale moim zdaniem te wszystkie przemyślenia Atari są bardzo istotne. Rozdział świetny, zresztą jak zawsze ^^. Aaaaaa szkoda że nie opisałaś trochę walki Naruto VS Pain <333 Ale trudno się mówi ^^
    A tak w ogóle, to ten nagłówek jest genialny *.* Oddawaj go! To nie fair, też taki chce TT.TT A to zdjęcie Sasuke ma w sobie to "coś". Wybacz, ale ostatnio mam na niego fazę xD Genialnie tam wyszedł *.*
    Buziaki :*

    OdpowiedzUsuń
  2. Rozdział bardzo ciekawy i skłaniający do przemyśleń :)
    Bardzo podobał mi się opis "biura" Tobi'ego, gdzie przedstawiał swoją strategię wojny w postaci plansz i pionków. Ciekawi mnie, jakie asy ma w zanadrzu i jak wpłyną na przebieg bitwy. Jednak wydaję mi się, że jego plan nie zostanie tak łatwo zrealizowany, gdyż ma potężnych przeciwników, a Atari nie jest mu na tyle uległa, na ile by chciał i może jeszcze pokazać mu pazurki, jak to zrobiła przy wyjściu z pomieszczenia. Coś przeczuwam, że podczas wojny Itachi odegra dużą rolę, ale mogę się mylić, dlatego też będę z wielką niecierpliwością czekać na Twój powrót oraz nowe notki. Ten wpis był wspaniały, więc jestem pewna, że następne także będą równie wciągające. Nie mogę się już doczekać rozwikłania wszystkich tajemnic, które niesamowicie mnie zastanawiają.
    Nowy nagłówek jest wspaniały :) Ze szczególnością podoba mi się zdjęcie Itachi'ego, do którego mam ogromną słabość ;D
    Pozdrawiam :*

    OdpowiedzUsuń