H
jak Szaleństwo
„W co wierzysz?”. „W siebie i swojego boga”. Nie ma nic
złego w byciu religijnym, lecz… Fanatyzm to już inna sprawa. A on już dawno
przekroczył próg zdrowego religijnizmu, jedyne, co go zajmuje to masochistyczne
oddawanie się swojemu bogu. W chwilach rytuału odczuwał wręcz perwersyjną
radość, niemalże ekstazę, mogąc ranić siebie w imię religii. Uwielbiał widzieć
cierpienie innych, tą powykrzywianą w bólach twarz ludzi umierających, przez
zadany cios w trakcie swoich rytuałów. W tym przypadku On nawet nie musiał go
zapraszać, sam mężczyzna poszukiwał Go pragnąć zbadać ten zakazany labirynt
obłędu. Takich ofiar to ze świecą szukać, które obleką się ciemnością z własnej
woli, ba, sami udziergają dla siebie szale z pięknej, czystej, głębokiej
czerni. I taki był ów mężczyzna, który z fanatyczną zaciętością pilnował
przestrzegania reguł swej dziwnej religii, w imię Yashina. I zginął dla swojego
boga. Pierwszy z Dziesięciu Szaleńców.
K jak Szaleństwo
„Czym są pieniądze?”. „Wszystkim” tak brzmi jego odpowiedź.
Mężczyzna owładnięty rządzą mamony. Dla nich robi dosłownie wszystko, nawet
zabija przyjaciół.
Znów siedzi na kamieniu przeliczając nagrodę otrzymaną za
przyniesienie głowy poszukiwanego uciekiniera. Łapczywym wzrokiem ogląda
zielone banknoty wdychając ten charakterystyczny zapach, doprowadzający
większość ludzi do wymiotów, lecz dla niego był podniecający. Specyficzny
szelest papieru dawał ukojenia uszom. Niebiańska muzyka, lepsza niż harfy
aniołów. A w jej rytm gra cały świat, nuty leżące u podnóża każdego czynu. Pod
palcami czuć sztywny, gruby papier banknotów. Sprawna dłoń przesuwająca się po
powierzchni bez problemu i pomocy oczu odczyta nominał. Doprowadza go niemal do
ekstazy badanie każdego wgniecenia, uwypuklenia. Ten szelest. Ta woń. Wszystko
miesza się ze sobą dając obezwładniającą mieszankę, w której kryje się On. Kusi
i nęci, zachęca i zaprasza. Nie musi mocno się namęczyć by omamić jego.
Mężczyzna bez najmniejszego oporu poddaje się temu z uśmiechem błogości wręcz
biegnie na spotkanie z Nim. Z łapczywością zagłębiając się w labiryncie szaleństwa.
Dokładnie badając każdy zakamarek. Kto raz tam wejdzie, nigdy nie powróci. Lecz
go to nie martwi, pragnie tego każdą cząstką duszy. Pożąda pieniędzy, więcej, więcej
i więcej, nigdy nie ma dość. A On się śmieje, taki okaz nie trafia się często.
Ktoś aż tak pogrążony w szaleństwie, to wspaniałą rzeczy. Jeszcze jedna osoba
do kolekcji, potwierdzająca brak istnienia Go.
Pajęczyna mroku, którą sam tkałeś była coraz gęstsza.
Zaślepiała, pokrywając oczy zielonymi banknotami. Zginąłeś przez swoją miłość,
z rąk przyjaciół, którzy chcieli dokonać aktu zemsty za twoje ostatnie źródło
pieniędzy. Drugi z Dziesięciu Szaleńców.
D
jak Szaleństwo
„Czymże jest sztuka?”. „Wybuchem” odpowiada z szaleńczym
uśmiechem powodując eksplozję stworzonego przez siebie glinianego ptaka. Piękna
figurka, realistycznie oddana, z precyzją mistrza. A teraz została z niej garść
nadpalonego tworzywa. Lecz coś pozostawiła po sobie, martwe ciało przeciwnika,
smutek osoby, która będzie opłakiwać zabitego mężczyznę, pustkę w sercu
najbliższych oraz niespokojną duszę, która z żalem błąka się już po Ziemi.
Blondyn tylko spojrzał z nostalgią na kłęby dumy pozostałe
po eksplozji. „Sztuka to wybuch” szepcze tworząc następne dzieło, które rzuca
się na wroga, dosłownie go rozszarpując. Piękno wybuchu, ten moment, kiedy
wszystko wylatuje w powietrze, rozrywając od środka glinę. Masz wówczas
wrażenie, że widzisz pękające wiązania między atomami, powrót do początku, do
egoistycznego ja. Ułamki sekundy, w których dzieło tworzone w pocie czoła i
wyrzeczeniach, nagle brutalnie zostaje rozerwane. Pozostałości wylatują w
powietrze, w dziwny uporządkowany sposób. Wszystko jest harmoniczne, nawet akt
destrukcji. Ułamki sekundy piękna mijają, pozostawiając tylko pustkę i
pragnienie. Unoszący się dym opada pokazując kolejnego martwego człowieka.
Mężczyzna jest w swoim żywiole. Z uśmiechem obłędu z palcami poruszającymi się
w zawrotnym tempie tworzy następne działa za sprawą, których będą ginąć
kolejni. To go nie obchodzi, nie interesuje go nic poza pięknem sztuki wybuchu.
Makabrycznym, hipnotyzującym cudem eksplozji, czarem ujawniającym się w
destrukcji. Magią, która pochłonie cię doszczętnie, pokazując ci cud
niszczenia. A gdy będziesz już wystarczająco obezwładniony pojawi się On…
Pokaże, że to jeszcze nie koniec. Zaprowadzi do swojego labiryntu, a ty ufnie
będziesz w nim błądzić wierząc, że… Szaleństwo nie istnieje. Zatracisz się w
nim, oplatając pajęczyną ciemności, całunek mroku, powabem obłędu.
Oddał się na wieki i w całości sztuce wybuchu. Zatracił w
tym pięknie niszczenia, pragnąc sam stać się swoim dziełem. I nadszedł ten
czas. Moment, w którym mógł pokazać światu cud ostatecznej sztuki, największe
piękno destrukcji, autodestrukcje. Mężczyzna widział w tym akcie spełnienie
siebie, inni jedynie zwycięstwo tego, który nie istnieje. I tak oto zginął
ukazując ostateczne piękno eksplozji, przecież „dzieło stworzenia zaprawdę
warte jest zniszczenia”. Trzeci z
Dziesięciu Szaleńców.
S jak
Szaleństwo
„Czym jest lalka?” pada pytanie. „Pięknem wieczności”
odpowiadasz. Drewniana lalka misternie wykonana, iluzja człowieka. Tworzyłeś ją
na swój obraz i podobieństwo, niczym bóg. Nie o to ci chodzi, nie pragniesz być
kreatorem, chcesz jedynie piękna wieczności, stałości, niezmienności.
Zapewniają to jedynie lalki. Piękne, z dbałością o szczegóły wyrzeźbione przez
rękę mistrza.
Spoglądasz na puste oczodoły twojego tworu. Nie uśmiechasz
się, lecz błyszczące pragnieniem oczy, mówią wystarczająco dużo. Gładzisz równą
powierzchnię policzka, przejeżdżasz dłonią po wręcz boskich proporcjach ciała,
doskonałych liniach, wiecznych. Z twoich
rozmarzonych brązowych tęczówek aż wylewa się pragnienie, naganne pożądanie.
Nie od wczoraj ludzie poszukując życia wiecznego, kamienie filozoficznego,
magicznych kwiatów spełniających życzenia, lecz ty jesteś ponad to. Nie
interesuje cię człowieczość, taka bez proporcji, niedoskonała, krucha, zmienna,
obrzydliwa. Ty pragniesz tego, co tworzysz, tej wspaniałości wyłaniającej się
spod twych palców, cudu laleczek. Prawdziwego działa stworzenia, doskonałego aż
do bólu, idealnego w każdym calu, niezależnego od czasu, który tak bardzo
niszczy ludzi. I tylko tego pragniesz, oddając się swojej pasji każdego dnia.
Aż… wreszcie to przeradza się w naganne pożądanie, które prowadzi cię do
Niego. A On zaprasza, oprowadzając po
swoim królestwie, dając na własność nieziemskie ogrody, w których toniesz,
przysięgając Mu oddanie. Potem znika, pozostawiając cię samemu w tej pięknej
drodze ku dnie, gdzie czerń ma swój pradawny początek, a ciemność jest
nieskazitelna. Odkrywasz tam piękno obłąkanej miłości i sposób by stać się swym
dziełem. Czymś doskonałym, wiecznym,
niezmiennym. Tworzysz siebie, nadając drewnu idealne proporcje, gładkość linii.
I tak oto oddajesz się swemu pragnieniu, pokazując światu cud iluzji. Nie
jesteś człowiekiem, nie jesteś lalką, jesteś Jego tworem. Dowodem na to, że nie
istnieje. Stałeś się tym, czym chciałeś, pięknem wieczności, który niezanikanie
nawet pod wpływem czasu. Lecz… stworzony na obraz i podobieństwo czegoś
kruchego, nie możesz być silniejszy nić pierwowzór. Lecz… ty tego nigdy się nie
dowiesz. Giniesz z żalem, że twa sztuka nie jest wieczna. W wściekłości, że
nigdy nie posiądziesz piękna, którego tak nagannie pożądałeś, że nie stałeś się
idealnym dziełem wiecznej sztuki — lalką. Czwarty z Dziesięciu Szaleńców.
Z
jak Szaleństwo
Wspaniała rzecz mieć przyjaciół, lecz jeszcze wspanialej
jest mieć oddanych podwładnych, wiernych aż do bólu, nawet, jeśli będziesz
kazać mu iść na samobójstwo, on to zrobi. Oddany jak pies, bez szemrania wykona
każde, dosłownie każde zadanie. Na wieki posłuszny panu, który go stworzył. Od
niby nic strasznego, zwykła lojalność, lecz… Nawet tutaj On się czai. Wierność,
która zamienia ciebie w kukiełkę na sznurkach, pragniesz by tylko twój pan był
zadowolony, nie ważne, za jaką cenę. Obłąkańcze oddanie. Na jego rozkaz
poćwiartujesz siebie, bo on tego chce. Nawet w czymś tak niepozornym kryje się
szaleństwo. I ginie pragnąć spełnić wolę pana. Piąty z Dziesięciu Szaleńców.
_____________________________________________________________________________
Wybaczcie zmienię niekiedy formy śmierci poszczególnych członków tejże organizacji, ale musiałam to zmienić ze względu na treść one shota, inaczej by nie pasowało. A druga część powinna pojawić się jakoś w przyszły weekend.
Wspaniały pomysł na one-shota. Niezwykle oryginalny, przyciągający. Uwielbiam wszystkich członków Akatsuki, dlatego w oka mgnieniu przeczytałam tę notkę i bardzo mi się spodobała. Opisy niesamowicie oddawały charaktery poszczególnych osób. Świetnie pokazałaś, jak stopniowo oddawali się szaleństwu. Moim faworytem jest tutaj historia Deidary. Urzekła mnie ona najbardziej i kilka razy do niej powracałam. Strasznie mnie ciekawią losy pozostałych członków organizacji, dlatego lecę już czytać kolejną część :)
OdpowiedzUsuńGenialny pomysł z tym opisami członków Akatsuki, każdy opis pasuje.
OdpowiedzUsuń