środa, 16 stycznia 2013

19. Wsparcie



Postanowiłem to wszystko przyspieszyć. Uważam, że pięć dni obserwacji Naruto wystarczy. A Sasuke, no cóż przyglądałem mu się przez miesiąc pobytu tutaj. Sądzę, że to wystarczy. Więc teraz pora, aby blondynek się wszystkiego dowiedział. Zadałem dzieciakom jakieś zadania, niech się sami sobą zajmą. O dziwo nie było Keiko, co mnie ucieszyło. Siostra oznajmiła, że dziewczyna jest zajęta i musiała zostać w pracy. Cieszy mnie to. Wreszcie spokój od niej. Te jej ciągle gadanie robiło się uciążliwe, a może już irytujące. Mniejsza o nią. Teraz mam się skupić na Uzumakim. Niestety rozmowy na te tematy mi nie wychodzą. I mimo iż pierwotny plan zakładał właśnie dyskusję, to chyba przerzucę się na kartkę. Tak, to będzie proste, napiszę mu wszystko, co miałem powiedzieć, a potem wręczę osobiście. To dobry pomysł.

*

 — I jak Keiko, coś masz?
 — Przykro mi Tsunade. Jest zbyt zamknięty w sobie, nawet podczas rzucania w różnych momentach pytań, na żadne nie odpowiedział.
 — A spróbowałaś uwieść? Większość facetów zrobi wszystko dla ładnych kształtów.
 — Tak, wiem, ale nie on. Są tylko trzy drogi wytłumaczenia. Pierwsze, jest gejem. Drugie, jest aseksualny. Trzecie, mało prawdopodobne, ma kogoś.
 — Co? Naprawdę nie udało ci się go skusić?
 — Niestety wielmożna Tsunade.
 — No masz ci los.
 — Parę razy wydawało mi się, że złapał przynętę, ale to były sekundy, górą kilka minut.
 — A co do trzeciego przypuszczenia, wiadomo ci coś na ten temat.
 — Jeśli to jest prawda, to dziewczyna, chłopak, jakiekolwiek ma preferencje nie jest z Konohy.
 — A co ze śledzeniem?
 — Kiepsko. Jest za dobry. Szybko się orientuje.
 — Cholera. Nie poddawaj się, próbuj. Może jednak udam się go złamać.
 — Wedle rozkazu Hokage.

*

Siedziałem w salonie przeglądając książkę. Wyglądała jakby była nieukończona gdyż zapis urywał się w połowie. Wertowałem kartki przyglądając się treści. Naprawdę to musiała być jakaś kronika, gdyż każdy wpis poprzedzała data. Po kilkudziesięciu stronach ujrzałem malowidło. Ogromne czerwone koło a w nim dziewięć mniejszych. Na każdym okręgu widniały trzy łezki od sharingana. Dziwny obraz. Przerzuciłem kartkę. A tam napis na całą stronę, niezaszyfrowany „Fugaku Uchiha”, pod nim małymi cyferkami rok i myślnik. Data początku panowania, jako głowa rodziny. Następnie kartki upewniły mnie, co do tego, że książka była pisana przez władców klanu. Rozpoznałem pismo ojca. To zaczyna być coraz bardziej intrygujące. Przewertowałem stronnice zatrzymując się na ostatnim wpisie. Zlustrowałem wzrokiem jeszcze raz kartkę na stole, gdzie widniała instrukcja do rozszyfrowywania. Zapis był mało czytelny i lekko chaotyczny, gdyż został sporządzony przeze mnie w wieku pięciu lat, kiedy ojciec zmuszał mnie do uczenia się tego szyfru. Po domu rozległ się dźwięk pukania. Charakterystyczne szybkie, zniecierpliwione i mocne uderzenia. Naruto. Westchnąłem porzucając książkę na kanapie, poszedłem otworzyć. Też sobie moment wybrał. Ostatnio bardzo dużo czasu ze sobą spędzamy i często tu wpada, lecz, mimo iż lubiłem to, obecnie jego wizyta była mi nie na rękę. Jak zwykle radośnie szczebiotał o bliżej nieokreślonym temacie. Wpuściłem go do salonu uprzątając papiery na jedną kupkę i proponując herbatę. Jednak odległość wcale mu nie przeszkadzała, dalej kontynuował swój monolog, w którym wyłapałem informację o bójce Kiby z nowym chłopakiem. To było nieuniknione skoro on jest miłośnikiem kotów.
 — No i wiesz, jaka była chryja?! Aż interweniował Gai sensei. Ale w sumie to nie wiele dało. Ten nowy, no jak mu tam uc…
Nagle umilkł. To niespodziewane. Zaniepokoiłem się.
 — Wszystko w porządku Na… — urwałem wchodząc do salonu. Na jego środku stała, jak gdyby nigdy nic, Atari. — Co ty tutaj robisz? — warknąłem. Nie podobała mi się ta wizyta. I jak do licha udało jej się tu wejść? Okna zamknięte, drzwi też. Czyżby byłą duchem, że przenika przez ściany? Ona jest niebezpieczna. Pociągnąłem Naruto za rękaw zmuszając, aby stanął za mną.

*

 — Itachi poza domem?
Cisza, nic nie odpowiedział tylko mierzył mnie tym wzrokiem wyrażającym chęć mordu.
 — Nie raczysz odpowiedzieć? Z resztą, po co ja pytam… — Uśmiechnęłam się z tą wieczną pewnością siebie. Z sufitu spłynęła czarna, gęsta substancja, pokrywając ściany i podłogę. Okna zniknęły pod jej warstwą pogrążając pokój w ciemnościach. Pstryknęłam dwa razy, a w powietrzu pojawiła się chmara małych ognistych kuleczek. — Nie weszłabym tutaj gdyby był w domu — dokończyłam przerwaną myśl. Sasuke dokładnie lustrował pomieszczenie. Widać, że był zaniepokojony. Delikatnie, prawie niezauważalnie wysunął się do przodu zasłaniając jeszcze bardziej Naruto.
 — Nie kombinuj. Nie przyszłam walczyć. I nie, to nie jest genjutsu. Nadal znajdujemy się w twoim salonie.
 — Czego chcesz? — warknął udając, że wcale nie myślał o tym, na co udzieliłam odpowiedzi. Coś jest nie tak. Przeważnie Sasuke aż tak łatwo przejrzeć się nie dało. Czyżby? To trochę dziwne. Sasuke mający przyjaciela, tego jeszcze nie grali. Jednak nagle uśmiechnął się nikło. Rozluźnił mięśnie prostując sylwetkę, sięgnął po książkę, która leżała na kanapie. Przewrócił kartki i skierował w moją stronę, tak abym mogła spokojnie zobaczyć stronę, którą mi pokazywał.
 — To skrywasz pod okularami. Nieprawdaż?
Zamarłam. Ma mnie. Odkrył tajemnicę. Jak dużo wie? Itachi wie? Skąd ma tą książkę? Znalazł podziemia. On znalazł podziemia. Umie to przeczytać? Jak dużo wie? Ogarnęła mnie panika. Nie dobrze, nie dobrze, nie dobrze, nie dobrze. To ja tu rozdaję karty!
 — Jednak mam rację — mówił z uśmiechem tryumfu. Górował. Nie. Myślał, że góruje. Mnie nie da rady tak łatwo przechytrzyć.
 — Tak. To prawda. Tak wyglądają moje oczy. I co ci da ten fakt? Skoro wiesz, jaką mam tajemnicę, chyba nie trudno domyśleć się, do czego jestem zdolna.
Uśmiech spełzł. Nastał niepokój. Nie dam się wykiwać. Za dużo czasu spędziła z Uchiha.
 — Co tu się dzieje? Kim jesteś? Sasuke?
Blondyn spoglądał to na mnie to na czarnowłosego zdezorientowany. Przypatrzyłam mu się. I to ma być nosiciel Kyuubiego? Dość mało okazale się prezentuje.
 — Później się tobą zajmę. Słuchaj Sasuke. Nie mam ochoty na walkę. Jestem w przyjacielskich zamiarach.
 — Bo uwierzę. Czego chcesz? Itachiego tu nie ma.
 — I oto właśnie chodzi.
Parsknął śmiechem. Wywracając lekceważąco oczami.
 — Po co tu przyszłaś?
 — Szczerze?
 — Jeśli potrafisz.
 — Przyszłam was ostrzec.
 — Ostrzec? Nas? Niby, przed czym?
 — Akatsuki. Zamierzają w najbliższym czasie, około tygodnia, ruszyć z szarżą na Konohę w celu zdobycie jego — rzekłam wskazują palcem blondyna.
 — Naruto?
 — Mnie?
 — Raczej to, co masz w sobie, niż ciebie.
 — Czekaj. Dlaczego nam to mówisz, skoro jesteś z Akatsuki? Co ty znów knujesz? Kolejny numer jak z Itachi?
 — Można tak powiedzieć. Z przyczyn osobistych, nie chcę, aby zdobyli jego, dlatego wam pomagam.
 — Jakie to przyczyny osobiste?
 — Nie bądź ciekawski, tyle wam powinno wystarczyć. Radzę wam, szczerze, wywieść Naruto gdzieś z dala od Konohy. Akatsuki dowie się, że nie ma tutaj ich celu i odejdą.
 — Ojej, niezmiernie ci dziękuję za ostrzeżenie i…
 — Uspokój się Naruto, ona nie jest osobą, która pomaga innym.
 — Brawo Uchiha. Jednak jak mówiłam mam w tym swój interes. Czy wierzysz, czy nie, to twój problem. Najwyżej narazisz przyjaciela na śmierć. Jeden przyjaciel w tą czy w tamtą. Co za różnica.
Umilkł. Udało się. Zareagował tak jak chciałam. Widać, że bije się z myślami, że nie wie, co teraz począć. Ulegnie, wywożąc stąd Uzumakiego.
 — A co chcesz w zamian? — zapytał z wzrokiem wbitym w podłogę. Mam go. Ugiął kolana. Zrobi, co chcę.
 — Chwilę pogadać z nim.
 — Nie zostawię cię samą z Naruto.
 — Nie musisz. Skoro i tak znasz mój mały sekret. Jak blondynku, zgadzasz się?
 — Tak. Opuszczę Konohę. Jeśli Akatsuki zobaczy, że mnie nie ma odejdą. Tak? Nie wyrządzą krzywdy mieszkańcom?
 — Jaki bohaterski. Godne podziwu. Spokojnie, nie wyrządzą. Odejdą. Przecież nie będą mieli, co tutaj robić, skoro ciebie nie ma.
Tak myślę. Chociaż nie wiem, kogo Tobi wyśle. Możliwe, że brak Uzumakiego ich rozwścieczy i zrobią odwet na wioskę, ale, na serio nie mam pojęcia. Z resztą to mnie nie obchodzi. Ważne by nie dostali Naruto.
Blondyn rad z mojej odpowiedzi wyszczerzył się ukazując szereg równych zębów. Sasuke dalej spoglądał nieufnie. Tego przekonać to tak jakby oczekiwać od jabłoni ziemniaków. Czy naprawdę każdy Uchiha musi być taki podejrzliwy? To zaczyna robić się irytujące.
 — To jak panie Uchiha, dasz w końcu nam porozmawiać?
Niezbyt skwapliwie przesunął się, odsłaniając ukrywanego za plecami chłopaka. Jednak nie odszedł na znaczną odległość, raczej taką, z której bez problemu będzie mógł interweniować.
 — Nie za bardzo rozumiem, o czym chcesz ze mną rozmawiać? Ja nawet nie wiem jak się nazywasz.
 — Ale on wie.
Jednym płynnym ruchem zdjęłam okulary rzucając je na kanapę. Wbiłam wzrok w błękitne tęczówki blondyna.
 — Niesamowite — szepnął zaskoczony moją małą tajemnicą. Zapewne Uchiha również się przyglądał, ale nie miałam czasu tego sprawdzać.
 — Kurama — rzekłem dobitny głosem, jak władca wzywający swojego podwładnego. Wówczas Naruto pokrył się lisią powłoką formując całe dziewięć ogonów. Krew zaczęła się mieszać z chakra chłopaka i tak powstała zminiaturyzowana forma Kyuubiego. Kątem oka spojrzałam na Sasuke, był przerażony. Nie dziwię się mu. Kiedyś słyszałam, że blondyn doszedł do czterech ogonów i ledwo go uspokojono.
 — Atari — wycharczał list z wnętrza chłopaka. Tak dobrze znany, zachrypły głos demona. — Dawno się nie widzieliśmy, czyż nie? Kiedy ostatnio? Nie za czasów Madary?
 — Osiemnaście lat temu podczas twojego prawie uwolnienia się, również była obecna.
 — Tak mi się wydawało, że ciebie czuję. I co, dalej jesteś kukiełką Uchihy? Żałosne, nieprawdaż?
 — Powiedział to zapieczętowany demon — odcięłam się. Lis zawarczał machając ostrzegawczo ogonami.
 — Jeszcze jedno słowo i…
 — I co mi zrobisz? — prychnęłam. — Jesteś kompletnie pod moją kontrolą. Jakbyś zapomniał, jesteś częścią mnie.
Demon rzucił się na mnie przewracając i przygważdżając do podłogi. Ciężkie łapy trzymające za ramiona skutecznie uniemożliwiały jakikolwiek ruch. Miejsce gdzie spoczywały powinno boleć, jarzyć się ogniem, jednak tylko sprawiało takie wrażenie. Kyuubi nic mi zrobić nie mógł. Nie czułam bólu, jedynie ciężar łap.
 — Nic mi nie zrobisz. Jesteśmy powiązani, nie pamiętasz? Ja i ty, to jedno.
Uśmiechałam się pełna tryumfu, pewna siebie. Lis zawarczał a jego ogony zatrzymały się w ataku, tuż nad oczami. Zszedł ze mnie siadając na tylnych łapach.
 — A co u Iratana?
Teraz to ja miałam ochotę zawarczeć. Uśmiech spełzł, warga niebezpiecznie zadrżała. Po pomieszczeniu rozniósł się jego przerażający śmiech, przypominający bardziej rechot.
 — Zamknij się! — wycedziłam przez zaciśnięte zęby. Głos pełen jadu i nienawiści. Drżałam. Zacisnęłam pięści do bladości. — Zamilcz ty parszywe ścierwo!
 — Zjednoczenie, zjednoczenie, zjednoczenie. To, co rozdzielone musi się zjednoczyć. Czyż nie?
 — To samo tyczy się ciebie, Kurama — odparłam nabierając pewności. Znów byłam górą, co potwierdził warkot Kyuubiego.
 — Czego chcesz? — zapytał po dłuższej chwili mierzenia się wzrokiem.
 — Chroń dzieciaka.
 — CO?!
 — Chroń dzieciaka. Akatsuki ma coraz większą na niego chrapkę. Wiesz o tym, zapewne, że chcą zbudzić Juubiego. Brakuje im tylko ciebie i ośmioogoniastego.
 — Ty tego chcesz? Przecież zawsze byłaś przeciwna zjednoczeniu.
 — I nadal jestem. Dlatego chroń dzieciaka, nie pozwól, aby oni go dorwali.
 — Czyli pierwszy raz w życiu chcesz współpracować?
 — Tak, wiem nisko upadłam. Jednak tego wymaga sytuacja.
 — Co się dzieje, Atari? — zapytał a jego głos był już zupełnie inny. Spokojny może nawet zatroskany, zmartwiony.
 — Nic Kurama.
 — Wielkie te nic, skoro rozmawiasz ze mną. Kto jest naszym wrogiem?
 — Szczerze, nawet nie jestem pewna. Jednak wie, że będzie trzeba odgrzebać stare rany, że prześladuje nas przeszłość.
 — Mówisz o nim?
 — Być może. Nie wiem — dodałam po chwili. Lis siedział przyglądają mi się. Wiedziała, co chce powiedzieć, dlatego uprzedziłam pytanie i pokręciłam przecząco głową.
 — Dobrze. Postaram się go strzec. Wygląda na to, że do zobaczenia, Atari — rzekł, po czym ogony zaczęły znikać. Lisia powłoka wyparowywała, blizny na twarzy łagodniały, kły zmniejszały się, pazury również. Chwilę dłużej a czerwień oczu zniknęła ustępując miejsca pięknemu błękitowi skradzionemu z nieba. Naruto wrócił do własne postaci. Spojrzałam na Sasuke. Stał zszokowany, zdezorientowany, z lekko otwartymi ustami i rozszerzonymi źrenicami. Niedowierza, temu, czego był świadkiem.  Uśmiechnęłam się. Zabrałam po drodze okulary oraz książkę, zatrzymałam się jeszcze na chwilę w drzwiach.
 — Pamiętaj, ani słowa bratu. Żegnam.
Wyszłam, a czarna maź zniknęła ukazując zwykły salon. Upewniając się jeszcze, czy mnie nie śledzą skierowałam swe kroki do piwnicy. To dzięki niej przedostałam się tutaj niezauważona. Podziemia miały wiele wejść, na przykład jedno poza murami Konohy.
Szłam spokojnym krokiem przez tak dobrze znane korytarze. Z mieszanymi uczuciami skręciłam udając się w stronę moich „apartamentów”. Wiedziałam, że książka pochodzi z tutejszej biblioteki. Pytanie tylko, kto znalazł ją. Itachi? Sasuke? Nie wiem, co grosze. Chyba wolałabym, aby był to młodszy brat. Mniej wie, mniej się domyśli i jemu nie zależy na jakimkolwiek spotkaniu. Za to on, uparł się. Chce za wszelką cenę odkryć prawdę. Czy nie może zrozumieć, że ta wiedza niczego dobrego nie przyniesie. Nie powinien jej mieć. I ja musze mu to uniemożliwić.
Stanęłam przed wejściem w tą część korytarza, w której „mieszkałam”. Powinny być tu drzwi, ale najwyraźniej ktoś się ich pozbył. Przełknąłem głośno ślinę i ruszyłam przed siebie. Czułam jak na ramiona rzuca mi się ciężar każdego wspomnienia z tym miejscem związanym. Minęłam drzwi do „sali wytrzymałości”. Oni to tak nazywali, dla mnie to istne tortury, które miały sprawdzić ile jestem w stanie wytrzymać i przed czym się obronić. Nagle stanęłam jak wryta. Drzwi do mojego pokoju były szeroko otwarte. O nie! O nie! Podbiegłam, ale znieruchomiałam w progu.
 — Uratuj mnie — szepnęłam widząc znany napis. Zacisnęłam pieści i zęby spoglądając w bok. Napisałam to dawno, w chwili wielkiej słabości. Jednak szybko odkryłam, że to nic nie da. Nikt nie przyjdzie. Taki już mój los, który stworzył sam Mędrzec Sześciu Ścieżek. To przez niego jestem uzależniona od klanu Uchiha. On mi zgotował takie życie. Nienawidzę go, szczerze nienawidzę. Chwyciłam pewnie za klamkę zamykając drzwi, zanim wspomnienia na dobre zawładną myślami. Wyjęłam kunai przyczepiony do uda i rysując powierzchnię metalowych drzwi, napisałam „odejdź”. Po czym skierowałam kroki ku bibliotece. Jeden rzut oka pozwolił stwierdzić, że ktoś tu grzebał. Naprawdę mam nadzieję, że to Sasuke.
 — Czy to nie…? — zapytałam sama siebie widząc znaną okładkę na niewielkiej ławie. Podniosłam książkę zaglądając na ostatnio stronę ze zdjęciami. Mimo woli uśmiechnąłem się lekko. Itachi naprawdę dumnie się prezentował, nawet jak na te siedem lat. Tak władczo. Jak przyszły książę potężnego mocarstwa. Uśmiechnęłam się. Byłby wspaniałym przywódcą klanu, chociaż Fugaku na te stanowisku wyznaczył Sasuke. Byłyby idealnym Yokim. Ciekawe jakby to wyglądało, gdybyś teraz, wszyscy razem byli w Konoha? Sasuke jako chuunin wykonujący następne zadania. A może już, jako ANBU.  W końcu to, Uchiha talentu i umiejętności mu nie brak. Fugaku trzymający twardą ręką cały klan. I on, jako Yoki. Duma rodziny, nadzieja na odzyskanie należytej pozycji. Należnego szacunku i postrachu. Chodziłby na niebezpieczne misje, dawane prosto od Korzenia. Byłby bohaterem. Obrońcom Konohy. To dzięki niemu wojna by się kończyła, nim by się naprawdę zaczęła. A ja. Stałabym z tyłu, jako jego cień. Posłuszna i kompletnie oddana. Spełniałabym każde polecenie. Skrupulatnie wypełniała powierzone misje. Siedziałabym szczęśliwa w pokoju obok. Żeby być zawsze pod ręką. Gotowa na misję. Przygotowana spełnić każdą jego wolę. Jednak… Gdyby nie zabił rodziny, może byłby bardziej ciepły, czuły. Jeśli tak, to pewnego dnia serce zabiłoby dla tej jednej. I znów to samo. Dziewczyna zaczęłaby mieć do mnie pretensje, że jestem jego kochanką, że ukochany nie jest jej wierny. Kolejne kłamstwa, że niby jestem siostrą. Znów kłótnie przez moją obecność. W końcu zaczęłabym być ciężarem. Zbędnym balastem, którego chce się wyrzucić. Wysyłałby mnie na samobójcze misje najwyższej rangi, najbardziej niebezpieczne. Przysparzałyby mu chwały i uwielbienia. Ludzie w Konoha i Hokage mieliby go za niepokonanego. Shinobi gotowemu powierzyć każdą misję. Zawsze wracałby bez cienia zadrapania. Byłby bohaterem. Respekt i szacunek całej wioski. Ale to ja musiałabym te misje wykonywać. Wracałabym do niego cała zakrwawiona, ledwo żywa, na wpół przytomna. Ucieszona, że jednak i tym razem dałam radę. A jego słowa zawsze brzmiałyby tak samo: „a jednak żyjesz” — powitanie. Na dziękuję i pożegnanie usłyszałabym tylko: „odejdź”. I kolejne dnie spędzone samotnie zamknięta w czterech ścianach, w pokoju. Pokoju tym razem oddalonego jak najdalej. Ostatnie pomieszczenie w najgłębszych zakamarkach domu. Ciasne, małe, puste. I ja w nim. Skulona. Czekająca na jego polecenie. W oddali byłby słychać kłótnie. Krzyki ukochanej, żeby mnie wyrzucić, pozbyć się. Jego cierpiętnicze słowa: „ja nie mogę”. Przychodziłby do pokoju, wpuszczając światło. Rzucałby pliki kartek, „masz”. I kolejna misja. Specjalna, taka, aby już z niej nie wróciła. Nienawidziłby mnie. Dogłębnie, każdą cząstką, z całej siły. Czysta jak łza, piękna jak oszlifowany diament — nienawiść. Wszystkie jego myśli skupiałyby się tylko na jednym, jak się mnie pozbyć, jak zabić. Żebym zniknęła z jego świata. A ja? Dalej musiałabym wiernie jak pies, który nie odejdzie od pana, nawet, jeśli właściciel by go katował, stać przy jego boku. Być znienawidzonym cieniem.
I tak się prezentowało życie z każdym kolejnym Yokim. Tylko oni się zmieniali, scenariusz nigdy. Może to i dobrze, że wszystko potoczyły się tak a nie inaczej. Nie wiem, czy mogłabym, umiała znieść kolejne lata takiego bytowania. Zwłaszcza, jeśli moim katem miałby być Itachi. Jak tylko zaczął trenować, gdzieś tak w wieku czterech lat, ujrzałam jego potencjał. Zapragnęła, aby to on był kolejnym Yokim. Miałam nadzieję, wiedziałam, że z nim będzie inaczej. Byłby w stanie wykrzesać nieznane mi pokłady chakry. Jednak… Tego dramatu z udziałem jego przyszłej ukochanej, nie wiem jakby wytrzymała. Tak bardzo chciała, aby był tym wymarzonym Yokim, lepszym od Madary. I sądzę, że mógłby być taki, lecz… Jakże wszystko się inaczej potoczyło. Prawie, nie ma już rodu Uchiha, zostało tylko trzech członków, bo Tobi na bank jest z nimi spokrewniony.  Mam nadzieję, że zdają sobie z tego sprawę, i zadbają o potomków. Inaczej czeka mnie samobójstwo. W końcu bez Uchiha nie istnieję.
Uśmiechnęłam się nikło rzucając książkę na ławę. Podeszłam do półek zabierając stamtąd zawartość i umieszczając ją na drewnie. Na koniec dorzuciłam również książkę zabraną Sasuke. Po czym używając Ameterasu podpaliłam je, patrząc jak czarny ogień trawi kartkę po kartce. Palą się tak skrupulatnie zbierane danie Uchiha o mnie. Teraz już nikt nigdy nie będzie o mnie wiedział wszystkiego. Uśmiechnęłam się. To bardzo pocieszająca myśl. Tylko ja mogę rozdawać karty, nikt nie będzie miał przeciwko mnie żadnego asa. Zabawne, że też wcześniej nie odważyłam się tego zrobić. Chociaż wówczas przywódca klanu od razu by wiedział czyja to robota. Po niezbyt długiej chwili z książek został popiół. Wyszłam uśmiechając się pod nosem. Można by powiedzieć, że zaczynam nowe życie. Przeszłość tutaj, uważam za… spaloną.



 ________________________________________________________________________
Gorąco przepraszam, za ta długa przerwę w pisaniu oraz bark komentarzy na Waszych bloga, przyczyna jest oczywista — szkoła. Kończy mi się semestr, jestem tuż przed sesja i mam kolokwium za kolokwium poprzeplatane zaliczeniami. Zwyczajnie nie mam, kiedy się zając komentowaniem czy pisaniem. Od dwóch tygodni zabierałam się za dokończenie tejże notki. A żeby nie opóźniać wrzucenia jej, daje niepoprawianą, więc z błędy przepraszam. A komentarze i Wasze notki nadrobię w ferie. Obiecuję.

4 komentarze:

  1. Yatta! Nowy rozdzialik :D Em... kurde to już 4 dni minęły, a tu jeszcze żadnego komenta. Oj coś nie za dobrze z tymi ludźmi.

    Jejcia ale mnie zaskoczyłaś, po prostu wizja Itachi'ego jako Yoki'ego była świetna. Pokazałaś również dlaczego Atari tak skończyła i kto jej to zrobił :p na szczęście myślisz o czytelnikach i niektóre fakty owiewasz tajemnicą. :D Zastanawiam się nad jedną rzeczą. Skoro Naruto miał 9 ogonów to nie wygląda najlepiej. Chyba, że źle pamiętam :p a to też możliwe mam pamięć jak rozwielitka.

    Wow po raz pierwszy napisałam tak długiego komcia.

    Powodzenia ze szkołą i miejmy nadzieje, że wszystko zdasz :P
    Zapraszam do siebie :3

    Ps. A komentarze to gdzie? Ruchy kluchy leniwe!

    OdpowiedzUsuń
  2. Hai hai, już się biorę do roboty Yumiko xD
    Wybacz, kochana, że tak późno, ale miałam "malutki" kryzys i przez bity tydzień nie widziałam na oczy Worda, a tym bardziej mojej przeglądarki internetowej ^^"
    I nareszcie notka w tym yaoicowym świecie, w której coś się dzieje! Ba, coś ciekawego! xD
    W końcu wiele wyjaśnia się o życiu Atari, jestem ciekawa, jakie będą jej następne kroki.
    Ale jednego sobie nie potrafię wyobrazić. A mianowicie Itachiego jako rasowej swatki xD Po prostu nie mogę, jak o tym myślę, to po prostu spadam z krzesła i turlam się po podłodze w ataku jakieś schizy xD
    Ym, no więc tak, ja już lecę, bo jak patrzę ile przez jeden przeklęty tydzień narobiło mi się zaległości, to mam mroczki przed oczami ^^" Jeszcze raz przepraszam, że dopiero teraz ale chyba mnie zrozumiesz :*
    Buziaki :*

    OdpowiedzUsuń
  3. Przepraszam, że komentuje z takimi opóźnieniami, ale miałam teraz także mnóstwo spraw związanych ze szkołą. Na szczęście mam już teraz ferie, więc powoli wracam do życia blogowego. Rozdział mi się bardzo spodobał. Był długi, ale dzięki lekkiemu stylowi błyskawicznie go przeczytałam. Wiele się wyjaśniło w sprawie Atari, ale było także wiele spraw, które mnie nurtują. Z niecierpliwością będę czekać na ciąg dalszy, tak więc życzę Ci dużo weny oraz masę czasu na pisanie. Pozdrawiam :3

    OdpowiedzUsuń
  4. Hej xD Pamiętasz może opowiadanie pt "Uchiha"? Wiesz to pierwsze, stare, nudne itd. Mam przyjemność pokazać ci je jeszcze raz, tym razem w nowej odsłonie :D Zapraszam do czytanie i życzę miłej lekturki ;] Mam nadzieję, że ta wersja okaże się lepsza niż poprzednia ;D Kiedy u ciebie pojawi się coś nowego?? Usycham z tęsknoty za Tobą xD Papatki:*

    OdpowiedzUsuń