czwartek, 27 grudnia 2012

18. Zwykły dzień u Atari


Stałam przed lustrem w łazience gotowa na kolejny trening. Spojrzałam na szyję gdzie widniały jeszcze czerwone ślady po incydencie sprzed kilku dni. Siniak wokół ugryzienia wcale nie zbladł. Naprawdę paskudnie to wyglądało. Rozległe, sinawe plamy. Brzydziłam się, kiedy na nie patrzyłam. Zacisnęłam pięści ze złości. Już miałam znów rozwalić lustro, jednak przyszło opamiętanie. Przecież to nic nie da. Westchnęłam wychodząc z pomieszczenia.

— Część Kabuto — rzuciłam, kiedy mijałam mężczyznę w drzwiach do sali treningowej.
— Nie ma z tobą Madary?
— Rozmawia z Zetsu, zaraz przyjdzie.
Usiadłam pod jedną ze ścian i zamknęłam oczy. Cieszyłam się z wynikłej sytuacji. Jak na razie to ja mam wszystko pod kontrolą, nie Tobi. Obecnie ja rozdaję karty. Chociaż on wcale nie chce grać, według moich zasad. Szkoda. Może by wówczas wyszedł z tego cało. Uśmiechnęłam się pod nosem. On myśli, że mnie przechytrzy. Zabawne. Zbyt wiele czasu spędziłam w klanie Uchiha, aby dać się wykiwać jednemu facetowi.
— Tak się zastanawiam Atari, skąd masz te oczy? — zapytał kucając przede mną. Podniosłam powieki a nasz wzrok spotkał się na tej samej wysokości. Tak bardzo przypominały oczy Orochimaru. Naprawdę już nie wiem, z kim mam do czynienia.
— Zapytaj Madary.
— On jakoś skory do rozmów nie jest. A ty chyba mi coś winna jesteś za tamto jeszcze u mistrza Orochimaru.
— Na serio? Rachunek z tobą mam czysty.
— A pomoc w ucieczce? Załatwiłem ci wejście do Akatsuki.
— Wydaje mi się, że rewanżem było to, że twój mistrz przeżył.
— A widzisz go gdzieś żywego?
— Pewna jego część, żywa, patrzy na mnie.
— Skąd wiesz? — wysyczał przez zaciśnięte zęby. Nie podobała mu się ta odpowiedź. Czy on naprawdę myśli, że mnie wykiwa?
— Co tu się dzieje?
— Nic Madara, rozmawiamy sobie.
— Czyżby?
— Wiele nas łączy. W końcu trochę czasu ze sobą spędziliśmy — rzekłam wstając i otrzepując spodnie. — Jednak teraz chyba czas zająć się treningiem. Czyż nie?
— Oto twoi przeciwnicy.
Przyzwał ze swojego świata piątkę mężczyzn. Byli związani, ale żywi i skorzy do bójki, gdyż wiercili się, próbując oswobodzić. Jednym skokiem znalazł się na balkonie, który robił za trybuny. Tuż obok pojawił się Kabuto. Zawsze tam stali, obserwując moje poczynania. Tobi rzucił w stronę przeciwników katany. Tak, aby ostrze przecięło liny. Szybko się podnieśli chwytając za broń. Nawet nie miałam zamiaru dobywać swojej. Po prostu stałam czekając na ich ruch. Mężczyzna z zielonymi włosami ruszył do ataku. Jedynie przesunęłam się, unikając ostrza. Co nie było wcale trudne, gdyż jego ruchy były mało precyzyjne, nieskoordynowane i wyglądały na przypadkowe. Jednak przeciwnik posiadał w sobie determinację. Machał mieczem we wszystkie strony, ganiając za mną oraz próbując trafić. Nawet nie musiałem dobywać katany. Jedynie schylałam się, uskakiwałam, cofałam. Po prostu unikałam, czekając aż się zmęczy, znudzi, wykona w końcu jakąś technikę. Zaczynało być to irytujące. Zaatakował głośno krzycząc. Myślał zapewne, że mnie ma, bo byłam zagoniona w kąt. Uśmiechnął się w tryumfie. Zamachnął i… Wyskoczyłam w powietrze. Ostrze wbiło się w ścianę, tam gdzie powinnam mieć gardło. Wylądowałam na mieczu, lekko jak motyl. Katana nawet nie zareagowała na mój ciężar. Rozłoszczony mężczyzna zamachnął się, chcąc zdzielić po łydkach. Jednak znów podskoczyłam. Krok w powietrzu, stopa wylądowała na jego głowie i hop. Byłam już na ziemi.
— Ty — wysyczał rozłoszczony. Złapał za klingę zamachując się na mnie. Jednak został pociągnięty w tył. Ostrze głęboko utknęło w ścianie i ani myślało się stamtąd ruszać. Teraz to wyglądał na wściekłego. Porzucił mocowanie się z mieczem ruszając na mnie z gołymi pięściami.
— Rany, co za narwaniec — dobiegły mnie słowa padające z ust czarnowłosego. No tak, zapomniałam o tamtej czwórce. — Shizu w górę!
Mężczyzna posłuchał. Wbiegł po pionowej ścianie, zatrzymując się na znacznej wysokości. Rozejrzałam się. Reszta zrobiła to samo, więc i ja. Ulokowana na suficie zwisałam głową w dół jak jakiś nietoperz. Ten czarnowłosy mężczyzna pokrył arenę piaskiem. Następnie jego towarzysz, nastolatek, może piętnastoletni zatopił wszystko w wodzie. Po chwili sala taplała się w gęstym błocie.
— Świetnie — mruknęłam do siebie. Będzie trzeba się po tym wszystkim porządnie wyszorować. Gość od piasku wyłonił się z lepkiej, brązowej substancji. Wyglądał jak Zetsu wychodzący z drzewa, czyli sprawiał wrażenie jakby jego dolna część ciała, od pasa w dół należała do błota, była z nim związana. Podniósł ręce do góry. Za jego przykładem wystrzeliły słupy, na różną wysokość. Następnie mężczyzna od wody zaczął skakać między jedną ścianą a drugą. Podczas loty dotykał pali, które natychmiast zastygały, zupełnie tak jakby były pozbawiane wody. Potem wszyscy ulokowali się na nich, tylko ja dalej zwisałam jak nietoperz. Hm… Zaczyna robić się interesująco. Ciekawe, co będzie dalej. Znów do akcji wkroczył wodny koleś. Wystrzelił salwę pocisków uderzając w sufit. Ciesz rozlała się po całej powierzchni. Na razie nie ruszałam się, bo i po co. Wówczas pałeczkę przejął jego kolega o rudych włosach. Wskoczył na sufit przykładając ręce do kamienia. Musiałam uciekać, bo woda bardzo dobrze przewodzi prąd. Już miałam wylądować na balustradzie trybun, kiedy silny podmuch wiatru wydobywającego się z ust kolejnego przeciwnika zdmuchnął mnie na sam dół. Wówczas czarnowłosy wyłaniając się z błota chwycił mnie za kostki. Cholera. Shizu z uśmiechem tryumfu zeskoczył ze słupa, szybując dosyć szybko. Domyśliłam się, że jego pięść jest w stanie załatwić mi leczenie wszystkich połamanych żeber. Przydałoby się użyć teraz Shinra Tensei, ale zakazano mi tego wykonywać w podziemiach. Występuje możliwość, że mogłabym wszystko zniszczyć. Więc jedynie odepchnęłam go, rzucając nim o ścianę. Niestety atak był bardzo dobrze zorganizowany. Kolega od błyskawic biegł w moją stronę. Dość dużo hałasu robił przemieszczając się po błocie. Z rękawów wypełzły węże. Duże, kilkumetrowe o ostrych, długich kłach. Była ich ósemka. Czarnowłosy zdążył uciec, puszczając moją nogę i znikając w błocie. Jednak przeraźliwy krzyk gościa od błyskawic poinformował mnie, że węże go ogryzły. Padł z wykrzywioną w bólu twarzą. Paraliż. Niestety nim zdążyłam go uśmiercić został wciągnięty przez bagno. Pech. Szczerze mówiąc zaczynało mnie to nudzić. Chyba pora zakończyć tą zabawę. Wyskoczyłam w górę zjawiając się w mgnieniu oka na balustradzie. Krzyknęłam przeraźliwie chwytając się za nogę. Udając, że rzucany we mnie katana mnie drasnęła. Przeciwnicy zadowoleni spojrzeli na mnie, chcąc ocenić rozmiar rany. Śmiech rozniósł się po pomieszczeniu. Cała czwórka została właśnie złapana w genjutsu. Tyle razu już stosowałam tą metodę i zawsze przeciwnik się nabiera. Mężczyźni trafili do mojego świata, czarno-biały obraz z krwistoczerwonym niebem. Byli przykuci do skały, z której spływała krew. Panika w oczach, strach. Stałam przed nimi w czterech osobach z kataną w ręku. Teraz będzie jedna z ciekawszych części walki. Podeszłam to zlęknionego Shizu. Kopie wykonały to samo. W końcu nie mogę zaniedbywać pozostałej trójki. Wyciągnęłam ostrze przed siebie wbijając je, głęboko w gardło. Potem powolnym ruchem opuszczałam dłoń, która rozcinała ciało po same krocze. Czarna maź będąca krwią spłynęła obficie tryskając na prawo i lewo. Rozniósł się również przeraźliwy krzyk dochodzący z trzech gardeł. Piękna symfonia dźwięku osoby umierającej w męczarniach. Czerwone niebo zawirowało, a mężczyźni z bólem, strachem i potem na twarzy otworzyli oczy, ciężko oddychając. Rana zniknęła, tak samo jak czarna krew. Znów byli cali i żywi. Powtórzyłam tortury kilkanaście razy. Jednak po pięciu razach zmieniłam sposób uśmiercania, przecinając ostrzem różne części ciała. Czasami w poprzek, pod kątem. Innym razem rozcinając na pół, to znów pozbawiając tors zbędnych kończyn, ucinając głowę itp. itp.. Za dziewiętnastym razem uwolniłam ich z genjutsu. Twarz wykrzywiona w najstraszliwszej agonii. Słupy z głośnym trzaskiem zapadły się w błoto, które również po chwili zniknęło, wyparowując i nie pozostawiając po sobie nawet piasku. Mężczyźni upadli wywracając oczami, które ukazały biel gałki. Z ust wydobył się cichy jęk, a z kącików popłynęła krew. Byli martwi.
— Koniec treningu — oznajmiłam rada z tych słów. Wówczas do pomieszczenia wpełzł niewielki wąż. Ładny, niebieskawy, z gracją poruszał się mijając martwe ciała. Ukucnęłam chwytając go za ogon. Zwisał, nie poruszając się. No nie licząc tylko dziwnych skurczów mięśni. Po chwili wypluł zwitek papieru. Odłożyłam zwierzaka rozwijając kartkę. Uśmiechnęłam się. Wszystko według planu. Wówczas poczułam jego obecność. Stał za mną zaglądając do treści wiadomości.
— Od kogo to?
— Od szpiega z Kiri, wyruszam natychmiast.
— Rozumiem. Masz szybko wracać.
— Oczywiście Tobi.

3 komentarze:

  1. No, w końcu jakaś walka ^^ Nawet nie wiesz, jak bardzo lubię czytać twoje opisy walki. Sama chyba nie umiałabym zobrazować tego wszystkiego.
    Ale z drugiej strony jestem strasznie, okropnie ciekawa co słychać u Sasu i Naru :D Wiem, że to nie oni są tu głównymi postaciami, ale musisz mi to wybaczyć ^^" Nie potrafię inaczej. Zresztą nie czekam tylko na nich, ale też na Itachiego i to, co jest napisane w tym dzienniku o Atari.
    No chyba skończyłam :P Przy okazji zapraszam na nową notkę u mnie. Buziaki :*

    OdpowiedzUsuń
  2. Przepraszam, że tak dawno nic nie komentowałam, ale niestety zupełnie nie miałam wolnego czasu. Teraz wróciłam i w oka mgnieniu przeczytałam wszystkie opuszczone notki. Rozbawił mnie widok Itachiego, śpiewającego kołysankę o żabkach ;D Jest on moją ulubioną postacią z całego anime i uwielbiam go w takich opisach. Bardzo ciekawi mnie, czy Sasuke zdoła rozszyfrować dziennik i jaka będzie jego treść. W tej notce wspaniale przedstawiłaś walkę - mogłam ją sobie z łatwością wyobrazić, ponieważ wszystko dokładnie i zrozumiale opisałaś. Życzę dużo weny, czasu na pisanie i z niecierpliwością będę czekać na następny wpis:)

    OdpowiedzUsuń
  3. Uuu... no pięknie... Załatwiła ich w parunastu momentach genjutsu i tyle.. owszem trochę się z nimi pobawiła w realnym świecie, ale cicho. No i ciekawe jak Tobi zareaguje? I czy w końcu sie od tego choleryka uwolni?
    [MyLittleHell.bnx.pl]

    OdpowiedzUsuń