niedziela, 11 listopada 2012

16. Podziemia


Obudziłem się. Zegarek wskazywał kilka minut po północy. No tak, przywykłem do niespania w nocy. Wiedziałem, że teraz i tak nie zasnę. Wstałem poprawiając wygląd. Cicho by nie zbudzić Sasuke zszedłem na dół. Zrobiwszy sobie herbatę zasiadłem w salonie. Włączyłem telewizor i tępo wpatrywałam się w jakiś film. Głębszą fabułę ma kanał erotyczny niż ta szmira, ale nic innego o tej porze nie leci niż jakieś pornole. A tego nie chcę oglądać. Niestety film się już kończył. Westchnąłem wyłączając urządzenie. I co ja teraz zrobię? Udałem się do kuchni, gdyż herbata zniknęła z kubka. Właśnie przechodziłem przez przedpokój, kiedy wzrok padł na małe drzwi pod schodami. Piwnica. Ojciec nigdy nie pozwalał tam schodzić, twierdząc, że trzyma tam ważne pamiątki rodzinne. W końcu i tak nie miałem, co robić. Odłożyłem kubek i z szuflady wziąłem latarkę. Postanowiłem zejść do piwnicy. Może znajdę tam coś interesującego. Zszedłem po kamiennych schodach. Dziwne. Strasznie głęboka ta piwnica. Pomieszczenie było całkiem spore, wielkości mojego pokoju. Pod ścianami stały drewniane półki po sufi zapełnione podpisanymi kartonami.
 — Książki, bronie, ubrania, książki — czytałem zakurzone napisy. Naprawdę nic ciekawego. Jednak moją uwagę przykuł wielki symbol klanu naprzeciwko wejścia. Ładny ten gobelin, ale dziwne miejsce. Uśmiechnąłem się do siebie. Ojciec to wszędzie musiał odnosić się z symbolem klanu, nawet tutaj. Podszedłem bliżej i uderzyłem palcem w sam środek znaku. Dokładnie w te miejsce, w którym zrobiłem dziurę. Tyle, że to było na dworze, a wachlarz znajdował się na murze okalającym naszą posiadłość. Dziwne. Dźwięk wydawał się pusty. Tak jakby coś za tym gobelinem było. Bez zastanowienia chwyciłem za materiał i zrzuciłem go na podłogę. Zakaszlałam zakrywając nos. Tumany kurzu podniosły się, powodując odruchy alergiczne. Za gobelinem kryły się metalowe drzwi, bardzo solidne. To interesujące. Chwyciłem za klamkę. Musiałem użyć sporo siły, aby drgnęły. Najwyraźniej od wielu lat nikt tutaj nie zaglądał. Zapewne od wymordowania rodziny. Po kilku próbach w końcu drzwi uchyliłem na tyle, abym mógł się przecisnąć. Za nimi były schody prowadzące w dół. Udałem się nimi. Były spiralne i wykonane z kamienia oraz długie. Zdążyło mnie zemdlić zanim stanąłem na samym dole. Typowy zapach podziemi uderzył w nozdrza. Gdzie ja byłem? Czyżby piwnica łączyła się z tunelami pod Konohą? Wiem, że takowe istnieją. Czasami, ANBU z nich korzysta. Są głównie wykonane po to, aby przetransportowywać ludzi, podczas pożaru czy innego zagrożenia. Jednak to dziwne, że łączą się z piwnicą. Ruszyłem korytarzem. Był kompletnie pusty. Jedyny dźwięk, jaki słyszałem to odgłos moich kroków. Szedłem długo, a tunel wił się. Napotykałem po drodze różne rozwidlenia i skrzyżowania. Starałem się iść na intuicję, ale… Mam wrażenie, że kręcę się w kółko. W końcu te podziemia nie mogą być aż tak duże? Chciałem nawet zawrócić, lecz i tak nie wiedziałem jak. Zaczynało mnie to irytować. Gdzie ja do cholery jestem?! Znów stanąłem na jednym ze skrzyżowań. Dokładnie przyglądałem się nowym korytarzom. Gdy już miałem skręcić poczułem silny ból głowy. Złapałem się za nią, tracąc równowagę i lądując na ścianie. Przed oczami miałem jakieś dziwne obrazy, które nie należały do mnie. Czułem to oraz wiedziałem, bo nigdy przedtem ich nie widziałem. Wizja była czarno-biała i przedstawiała te skrzyżowanie. To był obraz z czyjś oczu. Ten ktoś skręcił w lewo. Z niewyobrażalnym bólem głowy, podpierając się ręką ściany poszedłem w tą samą stronę. Jednak obraz nie znikł. Dalej go widziałem. Czarno-biały korytarz, który powoli zmieniał się. Osoba szła wolno dobrze znając drogę. Poruszałem się jak ona, idąc jej śladami. Kimkolwiek ona był. I nagle ból głowy ustał. Stanąłem przed metalowymi drzwiami, na których był wielki, czerwony napis „Atari”. Zaskoczyło mnie. Tego się nie spodziewałem. Co tutaj robi jej imię?! Bez wahania szarpnąłem za klamkę i mocno popchnąłem drzwi. Nic. Cholera chyba są zamknięte na klucz. Uruchomiłem sharingan niszcząc metal dzięki technice czarnych płomieni. W nozdrza uderzył mnie zapach krwi. Jednak ruszyłem dalej. Korytarz nie był zbyt długi, widziałem jego koniec i kolejne drzwi. Za nim do nich doszedłem minąłem jeszcze kilka innych. Nie mogłem przejść obojętnie, więc zerknąłem. Za pierwszymi znalazłem jakieś dziwne pomieszczenie. Sala tortur? Jedna ze ścian była cała oszklona. I pokazywała drugi pokój. Gdzie zwisały grube, solidne łańcuchy. Był cały pokryty białymi kafelkami, na których widniały rysy, dziury i pęknięcia oraz jeszcze zaschnięta krew. Przed szkłem, była jakaś konsola. Czyżby tutaj testowali jej wytrzymałość? Przecież tak wyglądają pomieszczenia do torturowania najgroźniejszych przestępców. Szybko opuściłem ten pokój. Tuż koło tych drzwi były inne. Wiem, że prowadziły na druga stronę szyby. Wszedłem tam. Zapach krwi unosił się jeszcze w powietrzu. Stanąłem na środku zwracając wzrok ku przeciwległej ścianie i konsoli. Wówczas poczułem znów ten ból. Złapałem się za głowę. Coś rozrywało mi czaszkę od środka. Nie mogłem złapać tchu. Ciężko oddychając spojrzałem na szybkę. Znów ten czarno-biały obraz. Widziałem mojego ojca. Stał zadowolony. Powiedział coś do mężczyzny siedzącego za konsolą. Oboje patrzyli prosto na mnie z uruchomionym sharinganem. Tamten pokiwał głową i nacisnął coś. Ujrzałem jak w moją stronę leci salwa kunai wyrzuconych z masy otworów nad szybą. Ich prędkość była zabójcza. Poczułem niewyobrażalny ból i obraz zaszedł krwią, zniknął. Upadłem na kolana, próbując złapać oddech.
 — To są jej wspomnienia! — krzyczałem szepcząc. Na więcej nie było mnie stać. Starałem się uspokoić kołaczące serce. Ten potworny ból głowy minął, ale pozostawił po sobie irytujące uczucie. Zupełnie takie jak zostaje po wyjęciu paprocha, który podrażnił nam oczy. Ma się wrażenie, jakby dalej tam siedział, chociaż już go dawno nie ma.
To na pewno musiały być jej wspomnienia. Spojrzałem na dłoń. Była lekko zamazana, jak cały obraz. Zamrugałem oczami. Nie skutkuje. Uruchomiłem sharingan. Już widziałem dokładnie i wyraźnie. Pały palec, dokładnie ten sam, który był złączony z jej pulsował lekko drgając. Przypatrzyłem się mu. Był pokryty mocno bladym zaczerwienieniem, które sprawiało wrażenie, sznurka okalającego mały palec. „Połączenie w jedność” „Ja i Ty” Tak brzmiały jej słowa. Przypominały zaklęcie, obietnicę, ślubowanie. Możliwe, że dzięki temu powracały wspomnienia z dzieciństwa z nią związane oraz te obecnie obrazy. To była jej przeszłość. Ona tu przebywała, w tych podziemiach. Tylko… Dlaczego wszystko wiąże się z klanem Uchiha? Kim ty jesteś, Atari?!
Pozbierałem się z ziemi wychodząc z tego pomieszczenia. Kolejne drzwi, były niemalże naprzeciwko. Udałem się tam. Wielka sala treningowa. Masę przyrządów pomocniczych oraz broni. Wyglądała dość przeciętnie. Wyszedłem. Następne były ostatnimi, no prawie, nie licząc tych na samym końcu. Tym razem pomieszczenie przypominało bibliotekę. Regały zapełnione książkami, papierami, teczkami, pnący się po sam sufit. Postanowiłem później zbadać, co zawierają. Chciałem teraz zobaczyć ten ostatni pokój. Stanąłem przed metalowymi drzwiami z czerwonym napisem „Atari”. Przełknąłem głośno ślinę. Co tam ujrzę? Znów będę mieć jej wspomnienia w głowie? Obrazy z przeszłości. Nacisnąłem klamkę. Drzwi bardzo niechętnie się otwierały. Musiałem użyć naprawdę dużej siły by w końcu dały mi wejść. Nie zdążyłem się nawet rozejrzeć, gdyż wielki czerwony napis rzucił mi się w oczy. Nie wiem czy był zrobiony krwią czy farbą, jednak litery miały wiele zacieków i sprawiały wrażenie pisanych placami.
 — Uratuj mnie!!! — odczytałem. Pod nim był jeszcze jeden, trochę mniejszy. — Nikt nie przyjdzie.
Zabolało. Coś potwornie zabolało. Zamknąłem oczy. Co ty musiałaś czuć, żeby to napisać? Atari. Odwróciłem głowę, by nie patrzeć na czerwone litery. Rozejrzałem się po pomieszczeniu. Było małe i ubogie. Łóżko pod ścianą, nie nim niewielka poduszka i kilka koców w nogach. Szafka nocna z niedopalaną świecą. Coś, co przypominało szafę, ale jednodrzwiową. Otworzyłem ją. Na półkach widniało kilka ciuchów, jakieś książki, sterta papierów, masa bandaży, większość już przesiąkniętych krwią. Tylko tyle. Obok mebla widniała rama po lustrze. Po, gdyż szkło leżało na podłodze, w kawałkach. Na odłamkach ostrzegłem litery. Musza układać się w jakieś słowo czy zdanie. Ostrożnie podniosłem je, starając się ułożyć w całość. Już wszystko było gotowe. Gdy kładłem ostatni zaciąłem się. Podniosłem dłoń do góry, a krew z palca spadła na utworzony napis.
 — To, co rozdzielone musi się zjednoczyć — szepnąłem czytając. To samo mówiła, kiedy dostała tego ataku. — Akayoru bez Yokiego nie ma prawa żyć — powiedziałem następne zadnie, które wówczas wydobyło się z jej ust. — Atari…
Niemalże czułem jej ból. Każde te słowo było nim przesiąknięte, tak samo jak nienawiścią. Bolało, piekielnie bolało. Atari… Kim ty jesteś? Nie chciałem już patrzeć na ten napis. Wstałem zaglądając jeszcze raz do, tego czegoś, co nie wiem czy mogę nazwać szafą. Nic więcej już w tym pokoju nie było. Sięgnąłem po książkę. „Historia Konohy” tak brzmiał tytuł. Odłożyłem ją. „Legenda o Mędrcu Sześciu Ścieżek”. I ostatnia „ Trzecia Wielka Wojna Shinobi”. Wziąłem do ręki papiery i usiadłem z nimi na łóżku. Muszę przyznać, że materac do najwygodniejszych nie należał. Zapaliłem świecę znalezionymi w szafce nocnej zapałkami. Wyłączyłem latarkę chcąc zaoszczędzić baterie. Na kartkach widniały głównie polecenia misji, co dziwniejsze niezaadresowanych do Atari. Widniały tam podpisy każdego Hokage, od Pierwszego po Czwartego, tylko Tsunady nie było. Dziwne. Wykonawcami tych misji mieli być poszczególny członkowie klanu. Każda karta była przekreślona czerwonym mazakiem, jakby była wykonana. Nie miałem ochoty studiować dokładnie tych zadań, ale zatrzymałem się przy dwóch. Jedno należało do Rawina Uchiha, poprzedniej głowy rodziny, ojca Fugaku. Jego imię również znalazło się na tych kartkach. Przeleciałem wzrokiem po zadaniu. Wyglądało na bardzo niebezpieczne i trudne. Czyżby Atari wykonywała je za nich? Na to wygląda. Wszystkie kartki prezentowały to samo. Westchnąłem. Nie wiele mi to mówi. Wstałem zabierając świecę. Jeszcze zajrzę do poprzedniego pokoju. Może wśród tych książek znajdę coś interesującego. Jednak, kiedy wychodziłem nie umiałem, nie spojrzeć za siebie.
 — Uratuję cię Atari.

Cholera. Większość książek była dla mnie nie zrozumiałych. Nie znałem tego języka, a wyglądał jak jakiś szyfr. Wziąłem się za papiery, które mogłem przeczytać nie zawierały żadnych ciekawych informacji. Jakieś raporty z misji, sprawozdania. Odłożyłem teczki, biorąc kolejną książkę. Dziennik. Imię właściciela, nie wiele mi mówiło, oprócz tego, że był to kolejny Uchiha. Nawet nie chciałem ich czytać. Chwyciłem za następną. Dziwne, zawierała portrety. Na każdej stronie widniały cztery zdjęcia. Pod nimi podpisy z imieniem i nazwiskiem, lata, chyba nie życia, bo były przeważnie krótkie, oraz dziwne zdanie. Czasami to był napis „śmierć”, innym razem „pakt zerwany”. Jaki pakt? Wertowałem strony niesystematycznie, przeskakując, co o kilka na raz.
 — Madara? — zapytałem sam siebie widząc jego zdjęcie. Pod nim pisało „pakt zerwany”. Dziwne. Przeskoczyłem na sam koniec. Jednak musiałem zawrócić, bo książka nie była zapełniona. W końcu odnalazłem ostatnią kartkę z fotografiami. Z czterech tylko dwa były zajęte.
 — Kaoru Uchiha, pakt zerwany — odczytałem. Później… — Ja! — krzyknąłem zaskoczony. Spojrzałam na podpis. Tak. Itachi Uchiha. Nie było mowy o błędzie. Na fotografii byłem ja w wieku siedmiu lat. To było dziwne. Byłem następnym, do czego? To nie lista poprzednich przywódców klany, gdyż nie było tutaj ojca, więc… Co to jest? … Chyba wiem. Najwyraźniej miałem być następnym, który otrzyma nagrodę, o której mówiła Atari. „Mój przyszły Yoki” zabrzmiał mi jej głos w głowie. To ja miałem nim być. To, to jest tą nagrodą. Bycie Yokim, kimkolwiek on jest. Ale, chwila moment. Jeśli ja miałem niby być, to gdzie była, Atari jak wymordowywałem klan. Mówiła, że, kiedy miałem siedem lat opuściła Konohę. Pewnie, dlatego miejsce przede mną jest puste. Uciekła nim wybrali następnego. Ale dlaczego nie upomniała się, kiedy wstąpiła, do Akatsuki? Dlaczego niczego nie powiedziała? Dlaczego chce, abym nie wiedział? Czyżby nie chciała, abym był kolejnym Yokim? Ale do jasnej anieli, dlaczego?! Ja muszę się z nią spotkać! Musze porozmawiać. Ona ma mi to wszystko wyjaśnić! Odpowiedzieć na każde pytanie. Ja chcę wszystko wiedzieć! Rozłoszczony odłożyłem książkę na półkę. Sięgając po następną. Jednak musiałem odłożyć.
Siedziałem tutaj naprawdę długo przeglądając każdy papier. Niestety te, które mogłem przeczytać były nic nieznaczące. Raporty, pamiętniki, jakieś badania, wyniki testów.  Już zamierzałem się zbierać, kiedy dojrzałem wnękę za drzwiami, gdzie spoczywała książka. Ładna, gruba z posrebrzanymi ozdobami na okładce. Jednak moją uwagę przykuł napis „Kronika Atari, część siódma”. Niestety moje obawy była prawdziwe, nie umiałem przeczytać treści. Zrezygnowany zabrałem ją ze sobą. Naruto mówił, że ma bardzo mądrego kolegę, chyba mu Shikamaru na imię. Spróbuję. Muszę się dowiedzieć, co zawiera treść. Mam przeczycie, że tam dostanę odpowiedź na niektóre nurtujące mnie pytania. 

3 komentarze:

  1. Oj, Akari, Akari... i co ja mam z Tobą zrobić?? Wiem! Zamknę cię w szafie i będziesz tylko pisać dla mnie rozdziały ^^ Co ty na taki układ? Bo mnie jak najbardziej odpowiada xD
    Już mi nawet nie przeszkadza, że nie ma tutaj wiele Sasu i Naru, a musisz wiedzieć, że za to należą Ci się gratulacje ;D Normalnie, gdy widzę, że nic o nich nie ma, to klikam to małe, czerwone w prawym górnym rogu. Ale dzisiaj nie patrzyłam się na nic, tylko na tekst. Wyszło Ci świetnie, jestem strasznie ciekawa, co będzie dalej. Znalazłam parę błędów, ale jakoś bardzo nie rzucają się one w oczy. Wiem, że masz teraz dużo na głowie (nie tylko ty zresztą ;), więc pewnie nawet nie chciało Ci się tego sprawdzać. Ale to mały szczegół, poza tym, rozdział bardziej podobał mi się niż jakikolwiek wcześniej. Pozdrawiam i weny życzę:*

    OdpowiedzUsuń
  2. Bardzo się cieszę, że opublikowałaś kolejny rozdział:) Wszyscy blogerzy są teraz bardzo zapracowani i wiele blogów świeci pustkami, dlatego też z ogromnym entuzjazmem przeczytałam Twoją notkę. Rozdział bardzo mi się spodobał. Był napisany lekkim, przejrzystym stylem, dzięki czemu łatwo wyobraziłam sobie przeżycia Itachiego. Zastanawiam się, co wydarzy się dalej. Jestem bardzo ciekawa, czy Itachi znajdzie odpowiedzi na swoje pytania i jak będą brzmieć. Mam nadzieję, że Shikamaru pomoże mu rozszyfrować księgę i że kilka wątków zostanie rozwiązanych. Realistycznie opisałaś jego przeżycia w podziemiach - ból, wizje. Wszystko było świetnie napisane. Z niecierpliwością będę czekać na ciąg dalszy, dlatego życzę dużo weny i czasu na pisanie:)
    Przepraszam, że komentarz jest taki chaotyczny, ale nie potrafię dzisiaj zebrać myśli. Przy okazji u mnie także pojawił się nowy wpis.
    Pozdrawiam:)

    OdpowiedzUsuń
  3. Hej xD Jak dobrze widzieć, że nie tylko ja nie mam czasu na pisanie bloga, chociaż mój świeci pustakami o wiele dłużej xD Strasznie mi przykro z tego powodu, że nie napisałam ci wcześniej komentarza. Siedzę teraz przed laptopem i rumienie się ze wstydu, mając nadzieję, że wybaczysz skromnej duszyczce za TAK PÓŹNY komentarz.
    Ten rozdział, który swoją drogą przeczytałam dużo wcześniej bardzo, ale to bardzo przypadł mi do gustu. Świetnie oddajesz klimat tajemnicy pomieszany ze strachem, lękiem i samotnością. Tak właśnie się czułam, kiedy czytałam o tych wizjach ;) Dreszcze mi przeszły po plecach. Doszukałam się w rozdziale dramatu rodziny Uchiha. Przeżycia Itachiego najbardziej mnie natchnęły i wprowadziły w melancholię, co w tym wypadku jest pozytywnym zjawiskiem xD Nie zauważyłam żadnych błędów, ale ja się bardziej skupiam na tym, co autor pisze, a nie jak ;p
    Teraz przychodzi mi do głowy tyle pytań? Najbardziej nurtuje mnie Atari. Jaki ona ma plan? Co chce osiągnąć i czy to do czego dąży jest dobre? Na pierwszy rzut oka wydaje się być pozytywną postacią, ale nie jestem pewna, czy nie odwróci się plecami do Itachiego i zrobi coś złego. Stanie się zła, bo mroczna to już jest. Zastanawia mnie czy ona uprowadzi Kyuubiego, a jeśli tak, to jak zareaguje Itachi? I czy dogada się z blondynem? Ciekawa jestem jak wybrniesz z pewnych kwesti. Czekam z niecierpliwością na następny rozdział, bo 4 tygodnie to dość długo, hehe xD Sama się nie wypowiadam. Dużo jest teraz na głowie, zwłaszcza z nadchodzącymi świętami. Może na święta coś ruszy, albo we ferie xD A tak w ogóle to jak tam studia?? Mi ten semestr nieźle poszedł, a nawet czuje, że mi poszło aż za dobrze i odbije się to na drugi semestr ;p Takie podejrzenia mam, oby tylko nie okazały się prawdą xD
    W dodatku chciałam cie jeszcze zaprosić na mojego drugiego bloga, którego założyłam www.sasuke-ai-naruto.blogspot.com Opublikowałam notkę w tamten czwartek, ale czas nie pozwolił mi na powiadomienie cię wcześniej :( Przygotowuje się do konkursu na etapie wojewódzkim. Zobaczymy jak to będzie. Zapraszam, życzę weny i czasu na pisanie, przynajmniej, żebyś miała go więcej jak ja. Pozdrawiam. Papatki :*

    OdpowiedzUsuń