niedziela, 14 października 2012

15. Plan.


Stałem na polu treningowym i obserwowałem poczynania tych dzieciaków. Naprawdę kiepsko im szło. Banda gamoni. Jednak oni wcale nie zaprzątali mi głowy. Parzyłem w ich stronę tylko po to, aby sprawiać wrażenie przejętego treningiem. A tak naprawdę układałem mój plan „Naru”. Dalej nie wymyśliłem lepszej nazwy. Misja zakładała kilka punktów. Po pierwsze — obserwacja. Miałem przez calutki tydzień śledzić Uzumakiego dniem i nocą. Muszę dowiedzieć się wszystkiego o nim. Punkt drugi — Sasuke. Trzeba poddać obserwacji brata, kiedy był z Naruto. Punkt trzeci — powiedzieć blondynowi prawdę. A punkt czwarty, ostatni chłopak wykona za mnie. Sasuke zmięknie i odpowie na moje pytania. Wyśpiewa wówczas wszystko, co wie. Długi plan, ale rezultaty będą zadawalające. Jestem tego pewien. Trzeba się zabrać za obserwację.
— Koniec treningu! — krzyknąłem w stronę dzieciaków.
— Amen. Bogowie mnie wysłuchali — lamentował Ren padając jak długi na ziemię. Widać, że był wycieńczony. Skóra obdarta, głównie na nogach i rękach, koszulka w trawie oraz błocie, twarz zlana potem.
— Umieram — jęczała jego siostra, która również leżała na ziemi. — Nikt mnie nie uratuje — mówiła kątem oka zerkając na Mataru. Eh… Nawet na minutę o tym nie zapomina.
— Uratuję cię, ale niech ktoś najpierw zaprowadzi mnie do szpitala — odparł padając na kolana i podpierając się rękoma. Ciężko dyszał próbując złapać oddech. Cóż, chyba przesadziłem z tym treningiem. W końcu nie mogę ich porównywać do siebie. Gdy miałem tyle lat, co oni, to był normalna rozgrzewka. Chyba im nie zależy na sile. Dzisiejsze dzieciaki nie wiedzą, co powinno być priorytetem.
— O witaj — rzekł miły kobiecy głos. Odwróciłem się. Szła tu dziewczyna, na oko w tym samym wieku, co ja. Może rok starsza czy młodsza. — Ty zapewne jesteś Itachi, nieprawdaż?
Nie dopowiedziałem, tylko kiwnąłem głową.
— Cieszę się, że moje rodzeństwo ma tak wspaniałego trenera. Na pewno wyjdzie im to na dobre i wiele nowego się nauczą.
— Rodzeństwo?
— Oh…, bo ja się nie przedstawiłam. Nazywam się, Keiko Furui.
— Siostra? — zapytał zaskoczony Ren zbierając się z ziemi. — Co ty tutaj robisz? Nigdy nie przychodziłaś tu.
— Wpadłam zobaczyć jak wam idzie trening i zabrać do domu. Goście przyjechali, ojciec chcę was widzieć w domu. Nie jak ostatnio uciekających po Konoha.
— A kto przyjeżdża? — zapytała Umiko.
— Pogadamy o tym w domu.
— Czekaj, ja już wiem, o co chodzi — rzekł Ren doznając olśnienia. — Nie ma żadnych gości. Przyszłaś tutaj tylko ze względu na niego! — krzyknął rozłoszczony wskazując mnie palcem.
— O czym ty mówisz, Ren, ty głuptasie — odparła nerwowo się uśmiechając. Do tego posłała mordercze spojrzenie, pod którym chłopak skulił się. O rzesz jasny gwint. I kolejna flirtująca dziewucha. Zaczynają mnie drażnić.
— No chodźcie trzeba się zbierać.
— Ja nigdzie nie idę — zaprotestowała blondynka. — Nie mam sił. Albo mnie ktoś zaniesie, albo się stąd nie ruszam. On mnie wykończył — rzekła oburzona wskazują mnie.
— Nie przesadzaj, to był lekki trening. Mogę ci zafundować lepszy.
— Lekki? Chyba lekki dla wyszkolonych jednostek ANBU z Korzenia — fuknął jej brat.
— Ojej to takie niezręczne. Itachi czy mógłbyś — rzekła robiąc maślane oczy oraz trzepocząc rzęsami. Do tego przygryzła lekko dolną wargę i zawijała pasmo włosów na palec. Pokryła się lekkim rumieńcem, spoglądając gdzieś na bok. Udając nieśmiałą. I zapewne w jej mniemaniu miała teraz wyglądać uroczo. Zaśmiałem się w myślach. Według mnie to było śmieszne, a nie słodkie czy urocze. Tak prezentowała się tylko Atari tamtego dnia. Pamiętam go dokładnie. Szliśmy całą trójką przez wielką polanę pełną dmuchawców. Akurat, kiedy byliśmy na jej środku zerwał się silny wiatr i pokrył nas białym puchem. Naprawdę zabawnie wyglądała. A potem ta oburzona mina z policzkami pokrytymi różem, kiedy musiałem wyczesywać z jej włosów dmuchawce. Pamiętam. Z tą miną nieporadnego dziecka poszła do Kisame, który zdezerterował po tym jak oberwał gałęzią. Właśnie od Atari za to, że ją ciągnął za włosy. Uśmiechnąłem się delikatnie, ledwo zauważalnie, pogrążając się w tym wspomnieniu.
— To mógłbyś mi pomóc?
Dopiero głos Keiko spowodował oprzytomnienie. Jej uśmiech, w którym starała się ukryć triumf i intensywniejszy róż na policzkach uświadomi mi, jak to musiało z boku wyglądać. Właśnie się uśmiechałem i robiłem rozmarzone oczy, patrząc na nią! Cholera jedna! Teraz pomyśli, że mi się podoba. Kurna! Ale wpadłem. Musiałem sobie akurat teraz to przypomnieć. Zapewne nie będę mógł się już jej pozbyć. Chciałem jej odmówić i odejść jak najszybciej, ale… No nie mogę tych dzieciaków zostawić. W końcu mam się niby zajmować. Mają być moją przepustką do ANBU. Mam się wykazać. Psa krew!
— A ty Mataru, poradzisz sobie? — zapytałem, chociaż wcale nie chciałem.
— Ależ oczywiście, w końcu jestem naprawdę bardzo silny — rzekł odrzucając grzywkę z czoła, jak to miał w zwyczaju. Umiko westchnęła rozmarzona obserwując każdy jego gest. To żem się wkopał. Wziąłem dziewczynę na ręce i idąc obok Keiko i ledwo powłóczącego nogami Rena ruszyliśmy.
— Ojej, tak ci dziękuję. Mieszkamy daleko i zapewne nie doniosłabym Umiko aż do domu.
To zauważyłem. Mieszkają na drugim końcu Konohy. Ale się wpakowałem.
— I jak ci się podoba w Konoha? Ładnie tu, nie? Szybko się zaklimatyzowałeś? Na początku może być trudno się tutaj poruszać, ale wydaje mi się, że szybko rozpracowałeś strukturę rozkładu ulic.
— Ja się tutaj urodziłem. Znam Konohę.
— Oh… No tak.
Umilkła, ku mojej radości, która nie trwała długo.
— To jak? Od dawna jesteś senseiem? Zawsze chciałeś uczuć?
Zatrzymałem się patrząc na nią jak na przygłupią. Ona wie, kim ja jestem? Bo te pytania to chyba z kosmosu bierze.
— Keiko, ty wiesz jak mam na nazwisko? — zadałem kluczowe pytanie, aby uchronić się przed serią jeszcze dziwniejszych jej pytań.
— He? Nie rozumiem. Wszyscy to wiedzą. Jesteś słynny Uchiha Itachi. To oczywiste. Więc jak z tym nauczaniem?
Oniemiałem. Mądrością to ona nie grzeszy.
— No tak! — krzyknęła nagle zatrzymując się. — Ja ciebie przepraszam, ale, jakoś nie połączyłam faktów. Bzdury gadam. Naprawdę przepraszam.
Później rozmowa wyglądała trochę lepiej. Paplała ciągle i ku mojej radości nie wiele pytała. Przyjrzałem się jej. Nie należała do brzydkich dziewczyn, ani przeciętnych. Trzeba było przyznać, że była bardzo ładna. Miałam jak brat brązowe włosy. Piękny kasztanowy odcień, który mienił się bursztynami w słońcu. Delikatnymi falami okalały jej ramiona i łopatki, spokojnie spływając po plecach aż do pasa. Przydługa grzywka, którą najwyraźniej chce zapuścić wpadała jej do karmelowych oczu. Zgrabna figura w dobrze dobranych ciuchach, eksponowały walory. Z takim wyglądem zapewne miała sporo adoratorów.
Ku mojemu szczęście wreszcie stanęliśmy pod ich domem. Dzieciaki szybko wbiegły do środka.
— Niezmiernie ci dziękuję. Powinnam się jakoś odwdzięczyć.
Już miałem powiedzieć, że nie trzeba, ale.
— Wiem. Przyjdę jutro na trening i ci pomogę. Zapewne nie wiesz jak obchodzić się z nimi. W końcu nigdy nie musiałeś nikogo uczyć, nieprawdaż? W takim razie ustalone. Dziękuję i do zobaczenia jutro.
Pełnia szczęście, wielki uśmiech, róż na twarzy. Cmoknęła delikatnie w policzek i szybko zwiała do domu. Stałem przez kilka minut oniemiały.
— Kurwa — zakląłem pod nosem. Że też się dałem wpakować. Nie odczepi się teraz. Miałem się zająć planem „Naru”, nie mam czasu, na zabawę w zbywanie jej. Świetnie, wpadłem po uszy. Jak ja się teraz z tego wyplączę?!
Skierowałem swoje kroki do mieszkania Naruto. Jest popołudnie, więc jak mniema przebywa poza domem. Jednak dla pewności wolałem wkroczyć jak na ANBU przystało, przez okno. Które co dziwne, było uchylone. Zaskoczony rozejrzałem się po pokoju, lecz nie natrafiłem na nic, co sugerowałoby obecność właściciela. Wsunąłem rękę w szczelinę między framugą a szybą. Poszamotałem się chwilę z metalowym ogranicznikiem. Całe szczęście, że Naruto nie postanowił wymienić okna na nowsze. Cichy zgrzyt poinformował o zdjęciu blokady. Jeszcze jedna. W końcu udało mi się i jej pozbyć. Obróciłem framugę tak, aby ułożyła się równolegle do parapetu. Dzięki temu mogłam swobodnie wślizgnąć się do środka. Pomieszczenie było dość ubogie. Jeden większy pokój, łazienka, kuchnia i mini przedpokój. Zajrzałem do szafy. Naruto do pedantów nie należał. Porozrzucane w nieładzie cichu, nawet bez segregacji na koszulki i spodnie. Wszystko w jednym chaosie. Podszedłem do komody. Pierwsza szuflada bielizna. Druga bronie, trzecia również. Do tego jeszcze rozmemłana apteczka i środki do pielęgnacji sprzętu. Szafka nocna. Na niej lampa i zdjęcie drużyny siódmej. Otwieram szufladę. Jakieś witaminy, kolejne bandaże, coś, co było kiedyś budzikiem, kupony na ramen. Uchylam drzwiczki. Dwie niewielkie półki, na których walały się jakieś papiery. Wziąłem pierwszy z brzegu, który prawie wylądował na podłodze. Nic ciekawego, to najwyraźniej stare zlecenie na misje. Następna kartka prezentowała wyniki badania, kolejna była mapą Konohy. Zrezygnowany zamknąłem drzwiczki. Stanąłem po środku rozglądając się. Gdzie on może trzymać jakieś sekrety. Może ma pamiętnik? O, to byłoby świetnie. Bardzo przyspieszyłoby mój plan. Szafa to dobra kryjówka. Przeczesałem każdą półkę i nic. Musi coś mieć. Nie wiem zdjęcie. Cokolwiek. Głupią kartkę. Łóżko! Wiele osób chowa sekrety pod łóżkiem. Położyłem się na podłodze zaglądając tam. Pusto. Spojrzałem do góry. Może między szczeblami. Jednak, nie. Otworzyłem jeszcze raz szufladę w szafce nocnej. Przeszukałem dokładnie, zaglądając pod każdy listek z tabletkami. Zezłoszczony brakiem rezultatów mocno popchnąłem szufladę z hukiem zamykając. Wówczas dobiegł mnie trzask, jakby coś odpadło. O nie! Zepsułem ją. Chciałem ją jeszcze raz otworzyć, aby sprawdzić czy moje obawy są słuszne. Jednak nie mogłem tego zrobić. Coś ją blokowało. Uchyliłem drzwiczki zaglądając pod spód szuflady. Bingo! Podwójny spód. Delikatnie zdjąłem do końca cienką płytkę drewna. Nie była zakurzona, więc właściciel musi często tu zaglądać. Zajrzałem na półkę oczekując wypadnięcia jakiegoś dokumentu, listu, fotografii, no czegokolwiek. Jednak nic takiego nie było. Już chciałem podłożyć deseczkę na miejsce, kiedy spostrzegłem kawałek taśmy na niej. Odwróciłem ją i ujrzałem poprzyklejane zdjęcia. Zrobione jeszcze za czasów świeżo upieczonych geninów. Przedstawiały Naruto z Sasuke, lub samego Uchihę. No nareszcie jakiś ślad. Niestety nie było żadnego napisu czy ozdobnych serduszek. To tylko fotografie. Marny dowód. Nawet, jeśli weźmie się pod uwagę ich dziwne umieszczenie po zewnętrznej stronie dna szuflady. Odłożyłem wszystko na miejsce i wyszedłem tak jak wszedłem. Uprzednio poprawiając okno tak, aby Naruto nie zauważył różnicy. Teraz muszę zająć się śledzeniem blondyna. Może to mi da większy pretekst do zakończenia mojego planu.

Minęło już pięć dni od czasu, kiedy zacząłem go śledzić. Niestety nie spodziewałem się takich utrudnień. Z niewiadomych przyczyn blondyn przerzucił się na tryb nocny. Gdy zapada zmrok on rusza na wycieczki. Łazi po okolicy, siedzi w domu, trenuje. A potem do południa odsypia. On tak, ja nie. Potem niczym zombie sterczę i pilnuję tych dzieciaków. Do tego Sasuke. Naruto zbyt rozgarnięty nie jest. Nie podejrzewa, że go śledzę. Jednak nie mój brat. Chyba musi coś podejrzewać, bo gdy są razem ciągle się rozgląda. Przez co kilka razy o mało nie wpadłem. Jeszcze ta cała Keiko. Przychodzi teraz na każdy trening. Wciska kity, że była obok lub, że przyszła po rodzeństwo. Ta, bo uwierzę. Z jednej strony to dobrze, bo pilnowała ich, żeby przypadkiem nie pozabijali się nawzajem, ale z drugiej. Naprawdę mało spałem, więc bardzo często wyłączałem się podczas jej monologów i pozwalałem na chwilę odpoczynku. Jednak dziewczyna może to inaczej odebrać. Nie miałem sił, aby zająć się odtrącaniem jej. Za pewne ona twierdził, że ją lubię lub co gorsza, że mi się podoba. Co oczywiście jest totalną bzdurą.
Właśnie wracałem z kolejnego treningu. Szczerze. Mogłaby Tsunade dać nam jakąś misję.  Cudem udało mi się pozbyć Keiko. Ta dziewczyna coraz bardziej się kleiła. Wróciłem do domu i niewiele myśląc wyłożyłam się na kanapie. Już prawie zasypiałem, kiedy…
— Itachi znowu? — zapytał głos pełen pretensji. Otworzyłem jedno oko spoglądając na brata. O nie. Jęknąłem w duchu. Zabrałem poduszkę i nałożyłam ją na głowę. Będzie marudził.
— Itachi ja coś do ciebie mówię! — rzekł podirytowany. Westchnąłem podnosząc się do mniej więcej prostej postawy. Ziewnąłem przeciągając się. Przede mną stał Sasuke z naburmuszoną miną.
— Co się ostatnio dzieje?
— Nic ciekawego. Muszę niańczyć te bachory.
— Tylko tyle? Niczego więcej nie ma?
— A co miałoby być więcej?
— Wiesz to raczej dziwne, że wracasz z treningu, nie swojego taki wymęczony. Z resztą spójrz na siebie, wglądasz jak ktoś to śpi po trzy godzinny dziennie. I gdzie ty znikasz nocami?
— He?
— Nie udawaj głupszego niż jesteś. Byłem w nocy u ciebie, tyle, że ciebie tam nie było.
— A mogę wiedzieć, co ty tam robiłeś?
— Sprawdzałem, czy jesteś w domu.
— Nie mam pięciu lat, żebyś mnie pilnował. To ja tu jestem starszy. Mogę robić, co chcę. A ciebie nie powinno interesować to jak spędzam noce.
Zapadło milczenie. Sasuke mierzył mnie morderczym wzrokiem. Za to ja, nie przejmowałem się nim zbytnio.
— No, a teraz mów, jaki jest prawdziwy powód tej dyskusji.
— Co? O czym ty mówisz?
— No gadaj, o co tak naprawdę chodzi?
— Nie wiem, o czym mówisz — odparł, chciał odejść, ale ja złapałem go za nadgarstek. Podniosłem się do pionu. Położyłem mu rękę na głowie i poczochrałem włosy.
— Ej — żachnął się.
— No mówi braciszku, o co chodzi.
Zabawnie teraz wyglądał. Kosmyki włosów zmieniły swój naturalny kierunek, spadając na oczy czy nawet stercząc do góry. Twarzy była naburmuszona, jak u małego dziecka. Do tego lekkie rumieńce na policzkach dopełniały obraz. W moich oczach dalej wglądał na małego siedmioletniego szkraba.
— Powiedź mi, ale tak szczerze, co robisz nocami?
— Dlaczego cię to tak interesuje?
— Nie chcę znów przechodzić przez to samo — mówił nie patrząc na mnie. Wbijał oczy w podłogę i nasze stopy. — Nie chcę, abyś znów stał się zdrajcą i opuścił Konohę — wyszeptał niemalże niesłychanie. Uśmiechnąłem się. A jednak. Udało nam się do siebie zbliżyć mimo tej jakże paskudniej przeszłości.
— Nie martw się braciszku. Nie zamierzam niczego takiego.
— No ja mam nadzieję. To, co robisz nocami?
— Ależ się uparł. Śledzę Hokage i Starszyznę.
— Itachi!
— Żartowałem. Żartowałem. Naprawdę, żartowałem. Nie rób takiej miny. Łażę tylko po Konoha.
— W jaki celu? — zapytał podejrzliwie.
— A co ja na przesłuchaniu? Niech ci będzie. Poszukuję miejsca, w którym mieszkała Atari. Ponoć urodziła się tutaj — skłamałem. To był jedyny pomysł, jaki mi wpadł do głosy.
— Miałeś ją sobie darować — odparł zły. Jakoś tak zawsze reagował, kiedy o niej wspominałem.
— Dobrze, postaram się. Nie będę już łaził po nocach.
Musiałem go zapewnić inaczej byłby dalej podejrzliwy i mógłby mnie śledzić. A niby jak wytłumaczę mu, dlaczego podglądam Naruto. Eh… Będzie trzeba zrobić sobie chwilę przerwy, aż nie uśpię czujności Sasuke. Zadowolony brat z moje odpowiedzi opuścił salon. Poczłapałem do siebie. Nie marzę teraz o niczym innym jak o pójściu spać.


Wiem, wiem sorry wyszedł z tego lekki zapychacz, ale naprawdę mam urwanie głowy. Postaram się, aby następne rozdziały były ciekawsze. Pozdrawiam. 

3 komentarze:

  1. Mi tam zapychacze wcale nie przeszkadzają o ile wnoszą coś ciekawego do fabuły ;] A na twój tym bardziej nie mam co narzekać, bo pośrednio cały przeznaczyłaś na Naruto ;p Napisałam "pośrednio" xD Podoba mi się. Był lekki, zabawny, uroczy ;p Nawet nie zauważyłam kiedy się skończył xD Podziwiam cię, że chce ci się pisać tak długie rozdziały. Ja mam chyba jakąś blokadę, bo mi to nie wychodzi. Czuje, że cofam się w rozwoju. Płynność twojego stylu mnie zaskakuje. Historia, którą stworzyłaś staje się coraz bardziej bogatsza :D Życzę dużo weny.
    P.S U mnie nowa notka zapraszam ;] Chociaż nie ma w niej nic specjalnego.

    OdpowiedzUsuń
  2. No ja wiem, że późno... Sorka! ^^ Tzn, późno komentuję, żebyś nie myślała, że dopiero teraz to przeczytałam :P
    Było parę jakiś literówek, ale jakoś specjalnie nie zwracałam na to uwagi ;]
    Itachi jako swatka <333 Tak! Tak! On mi właśnie do takiej roli pasuje :> Oby tak dalej! xD Zapychacz, czy nie, ważne, że się podoba. A mi się bardzo podobał. Szczególnie, że poświęciłaś ten rozdział (w pewnym sensie) na pairing SasuNaru <333 Kocham Cię, normalnie :*
    A z Sasuke mam takie wrażenie, że on coraz bardziej zbliża się do roli ukesia, hehe xD Ten rumieniec na jego ślicznej mordce mnie rozwala ;D Dobrze, że dodałaś coś humorystycznego, przydało mi się :*
    Zaćmienie uważa, że cofa się w rozwoju, a ja chyba zamieniam się w moją babcię. Krzyż mnie boli, jak Boga kocham! Ja nawet wstać z krzesła od paru dni nie potrafię! Jestem aż taka stara?? xD Jezas... przysięgam, te wszystkie anime o zabarwieniu shonen-ai i yaoi zamieniły mój mózg w spleśniały kisiel xD Muszę ograniczyć :P
    Ekhem, ekhem, to może wróćmy do tematu: Czekam na więcej, życzę weny, bla, bla, bla, resztę znamy, nie? xD
    Papatki :*

    OdpowiedzUsuń
  3. Przepraszam, że tak późno komentuję, ale mam teraz tak mało czasu, że czytam blogi z wielkimi opóźnieniami.
    Dopiero dziś udało mi się przeczytać Twoją notkę i przyznam, że mi się bardzo podobała. Nie uznałabym jej zapychaczem, lecz dobrym rozwinięciem wątku SasuNaru. Itachi jest moją ulubioną postacią z całego anime, tak więc bardzo mi się spodobało, że był głównym bohaterem tej notki. Współczułam mu, gdy Keiko się do niego przyczepiła-nasz Itaś ma branie xD Ciekawi mnie, co dalej wyniknie z planu Itachiego, tak więc życzę Ci bardzo dużo weny, czasu na pisanie i z niecierpliwością będę czekać na dalszy rozwój akcji.
    Pozdrawiam:)

    OdpowiedzUsuń