Stałem na polu treningowym i obserwowałem poczynania
tych dzieciaków. Naprawdę kiepsko im szło. Banda gamoni. Jednak oni wcale nie
zaprzątali mi głowy. Parzyłem w ich stronę tylko po to, aby sprawiać wrażenie
przejętego treningiem. A tak naprawdę układałem mój plan „Naru”. Dalej nie
wymyśliłem lepszej nazwy. Misja zakładała kilka punktów. Po pierwsze —
obserwacja. Miałem przez calutki tydzień śledzić Uzumakiego dniem i nocą. Muszę
dowiedzieć się wszystkiego o nim. Punkt drugi — Sasuke. Trzeba poddać
obserwacji brata, kiedy był z Naruto. Punkt trzeci — powiedzieć blondynowi
prawdę. A punkt czwarty, ostatni chłopak wykona za mnie. Sasuke zmięknie i
odpowie na moje pytania. Wyśpiewa wówczas wszystko, co wie. Długi plan, ale
rezultaty będą zadawalające. Jestem tego pewien. Trzeba się zabrać za
obserwację.
— Koniec treningu! — krzyknąłem w stronę dzieciaków.
— Amen. Bogowie mnie wysłuchali — lamentował Ren
padając jak długi na ziemię. Widać, że był wycieńczony. Skóra obdarta, głównie
na nogach i rękach, koszulka w trawie oraz błocie, twarz zlana potem.
— Umieram — jęczała jego siostra, która również
leżała na ziemi. — Nikt mnie nie uratuje — mówiła kątem oka zerkając na Mataru.
Eh… Nawet na minutę o tym nie zapomina.
— Uratuję cię, ale niech ktoś najpierw zaprowadzi
mnie do szpitala — odparł padając na kolana i podpierając się rękoma. Ciężko
dyszał próbując złapać oddech. Cóż, chyba przesadziłem z tym treningiem. W
końcu nie mogę ich porównywać do siebie. Gdy miałem tyle lat, co oni, to był
normalna rozgrzewka. Chyba im nie zależy na sile. Dzisiejsze dzieciaki nie
wiedzą, co powinno być priorytetem.
— O witaj — rzekł miły kobiecy głos. Odwróciłem się.
Szła tu dziewczyna, na oko w tym samym wieku, co ja. Może rok starsza czy
młodsza. — Ty zapewne jesteś Itachi, nieprawdaż?
Nie dopowiedziałem, tylko kiwnąłem głową.
— Cieszę się, że moje rodzeństwo ma tak wspaniałego
trenera. Na pewno wyjdzie im to na dobre i wiele nowego się nauczą.
— Rodzeństwo?
— Oh…, bo ja się nie przedstawiłam. Nazywam się,
Keiko Furui.
— Siostra? — zapytał zaskoczony Ren zbierając się z
ziemi. — Co ty tutaj robisz? Nigdy nie przychodziłaś tu.
— Wpadłam zobaczyć jak wam idzie trening i zabrać do
domu. Goście przyjechali, ojciec chcę was widzieć w domu. Nie jak ostatnio
uciekających po Konoha.
— A kto przyjeżdża? — zapytała Umiko.
— Pogadamy o tym w domu.
— Czekaj, ja już wiem, o co chodzi — rzekł Ren
doznając olśnienia. — Nie ma żadnych gości. Przyszłaś tutaj tylko ze względu na
niego! — krzyknął rozłoszczony wskazując mnie palcem.
— O czym ty mówisz, Ren, ty głuptasie — odparła
nerwowo się uśmiechając. Do tego posłała mordercze spojrzenie, pod którym
chłopak skulił się. O rzesz jasny gwint. I kolejna flirtująca dziewucha.
Zaczynają mnie drażnić.
— No chodźcie trzeba się zbierać.
— Ja nigdzie nie idę — zaprotestowała blondynka. —
Nie mam sił. Albo mnie ktoś zaniesie, albo się stąd nie ruszam. On mnie
wykończył — rzekła oburzona wskazują mnie.
— Nie przesadzaj, to był lekki trening. Mogę ci
zafundować lepszy.
— Lekki? Chyba lekki dla wyszkolonych jednostek ANBU
z Korzenia — fuknął jej brat.
— Ojej to takie niezręczne. Itachi czy mógłbyś —
rzekła robiąc maślane oczy oraz trzepocząc rzęsami. Do tego przygryzła lekko
dolną wargę i zawijała pasmo włosów na palec. Pokryła się lekkim rumieńcem,
spoglądając gdzieś na bok. Udając nieśmiałą. I zapewne w jej mniemaniu miała
teraz wyglądać uroczo. Zaśmiałem się w myślach. Według mnie to było śmieszne, a
nie słodkie czy urocze. Tak prezentowała się tylko Atari tamtego dnia. Pamiętam
go dokładnie. Szliśmy całą trójką przez wielką polanę pełną dmuchawców. Akurat,
kiedy byliśmy na jej środku zerwał się silny wiatr i pokrył nas białym puchem.
Naprawdę zabawnie wyglądała. A potem ta oburzona mina z policzkami pokrytymi
różem, kiedy musiałem wyczesywać z jej włosów dmuchawce. Pamiętam. Z tą miną
nieporadnego dziecka poszła do Kisame, który zdezerterował po tym jak oberwał
gałęzią. Właśnie od Atari za to, że ją ciągnął za włosy. Uśmiechnąłem się
delikatnie, ledwo zauważalnie, pogrążając się w tym wspomnieniu.
— To mógłbyś mi pomóc?
Dopiero głos Keiko spowodował oprzytomnienie. Jej
uśmiech, w którym starała się ukryć triumf i intensywniejszy róż na policzkach
uświadomi mi, jak to musiało z boku wyglądać. Właśnie się uśmiechałem i robiłem
rozmarzone oczy, patrząc na nią! Cholera jedna! Teraz pomyśli, że mi się
podoba. Kurna! Ale wpadłem. Musiałem sobie akurat teraz to przypomnieć. Zapewne
nie będę mógł się już jej pozbyć. Chciałem jej odmówić i odejść jak
najszybciej, ale… No nie mogę tych dzieciaków zostawić. W końcu mam się niby
zajmować. Mają być moją przepustką do ANBU. Mam się wykazać. Psa krew!
— A ty Mataru, poradzisz sobie? — zapytałem, chociaż
wcale nie chciałem.
— Ależ oczywiście, w końcu jestem naprawdę bardzo
silny — rzekł odrzucając grzywkę z czoła, jak to miał w zwyczaju. Umiko
westchnęła rozmarzona obserwując każdy jego gest. To żem się wkopał. Wziąłem
dziewczynę na ręce i idąc obok Keiko i ledwo powłóczącego nogami Rena
ruszyliśmy.
— Ojej, tak ci dziękuję. Mieszkamy daleko i zapewne
nie doniosłabym Umiko aż do domu.
To zauważyłem. Mieszkają na drugim końcu Konohy. Ale
się wpakowałem.
— I jak ci się podoba w Konoha? Ładnie tu, nie?
Szybko się zaklimatyzowałeś? Na początku może być trudno się tutaj poruszać,
ale wydaje mi się, że szybko rozpracowałeś strukturę rozkładu ulic.
— Ja się tutaj urodziłem. Znam Konohę.
— Oh… No tak.
Umilkła, ku mojej radości, która nie trwała długo.
— To jak? Od dawna jesteś senseiem? Zawsze chciałeś
uczuć?
Zatrzymałem się patrząc na nią jak na przygłupią.
Ona wie, kim ja jestem? Bo te pytania to chyba z kosmosu bierze.
— Keiko, ty wiesz jak mam na nazwisko? — zadałem
kluczowe pytanie, aby uchronić się przed serią jeszcze dziwniejszych jej pytań.
— He? Nie rozumiem. Wszyscy to wiedzą. Jesteś słynny
Uchiha Itachi. To oczywiste. Więc jak z tym nauczaniem?
Oniemiałem. Mądrością to ona nie grzeszy.
— No tak! — krzyknęła nagle zatrzymując się. — Ja
ciebie przepraszam, ale, jakoś nie połączyłam faktów. Bzdury gadam. Naprawdę
przepraszam.
Później rozmowa wyglądała trochę lepiej. Paplała
ciągle i ku mojej radości nie wiele pytała. Przyjrzałem się jej. Nie należała
do brzydkich dziewczyn, ani przeciętnych. Trzeba było przyznać, że była bardzo
ładna. Miałam jak brat brązowe włosy. Piękny kasztanowy odcień, który mienił
się bursztynami w słońcu. Delikatnymi falami okalały jej ramiona i łopatki,
spokojnie spływając po plecach aż do pasa. Przydługa grzywka, którą
najwyraźniej chce zapuścić wpadała jej do karmelowych oczu. Zgrabna figura w
dobrze dobranych ciuchach, eksponowały walory. Z takim wyglądem zapewne miała
sporo adoratorów.
Ku mojemu szczęście wreszcie stanęliśmy pod ich
domem. Dzieciaki szybko wbiegły do środka.
— Niezmiernie ci dziękuję. Powinnam się jakoś
odwdzięczyć.
Już miałem powiedzieć, że nie trzeba, ale.
— Wiem. Przyjdę jutro na trening i ci pomogę.
Zapewne nie wiesz jak obchodzić się z nimi. W końcu nigdy nie musiałeś nikogo
uczyć, nieprawdaż? W takim razie ustalone. Dziękuję i do zobaczenia jutro.
Pełnia szczęście, wielki uśmiech, róż na twarzy.
Cmoknęła delikatnie w policzek i szybko zwiała do domu. Stałem przez kilka
minut oniemiały.
— Kurwa — zakląłem pod nosem. Że też się dałem
wpakować. Nie odczepi się teraz. Miałem się zająć planem „Naru”, nie mam czasu,
na zabawę w zbywanie jej. Świetnie, wpadłem po uszy. Jak ja się teraz z tego
wyplączę?!
Skierowałem swoje kroki do mieszkania Naruto. Jest
popołudnie, więc jak mniema przebywa poza domem. Jednak dla pewności wolałem
wkroczyć jak na ANBU przystało, przez okno. Które co dziwne, było uchylone.
Zaskoczony rozejrzałem się po pokoju, lecz nie natrafiłem na nic, co
sugerowałoby obecność właściciela. Wsunąłem rękę w szczelinę między framugą a
szybą. Poszamotałem się chwilę z metalowym ogranicznikiem. Całe szczęście, że
Naruto nie postanowił wymienić okna na nowsze. Cichy zgrzyt poinformował o
zdjęciu blokady. Jeszcze jedna. W końcu udało mi się i jej pozbyć. Obróciłem
framugę tak, aby ułożyła się równolegle do parapetu. Dzięki temu mogłam
swobodnie wślizgnąć się do środka. Pomieszczenie było dość ubogie. Jeden
większy pokój, łazienka, kuchnia i mini przedpokój. Zajrzałem do szafy. Naruto
do pedantów nie należał. Porozrzucane w nieładzie cichu, nawet bez segregacji
na koszulki i spodnie. Wszystko w jednym chaosie. Podszedłem do komody. Pierwsza
szuflada bielizna. Druga bronie, trzecia również. Do tego jeszcze rozmemłana
apteczka i środki do pielęgnacji sprzętu. Szafka nocna. Na niej lampa i zdjęcie
drużyny siódmej. Otwieram szufladę. Jakieś witaminy, kolejne bandaże, coś, co
było kiedyś budzikiem, kupony na ramen. Uchylam drzwiczki. Dwie niewielkie
półki, na których walały się jakieś papiery. Wziąłem pierwszy z brzegu, który
prawie wylądował na podłodze. Nic ciekawego, to najwyraźniej stare zlecenie na
misje. Następna kartka prezentowała wyniki badania, kolejna była mapą Konohy.
Zrezygnowany zamknąłem drzwiczki. Stanąłem po środku rozglądając się. Gdzie on
może trzymać jakieś sekrety. Może ma pamiętnik? O, to byłoby świetnie. Bardzo
przyspieszyłoby mój plan. Szafa to dobra kryjówka. Przeczesałem każdą półkę i
nic. Musi coś mieć. Nie wiem zdjęcie. Cokolwiek. Głupią kartkę. Łóżko! Wiele
osób chowa sekrety pod łóżkiem. Położyłem się na podłodze zaglądając tam.
Pusto. Spojrzałem do góry. Może między szczeblami. Jednak, nie. Otworzyłem
jeszcze raz szufladę w szafce nocnej. Przeszukałem dokładnie, zaglądając pod
każdy listek z tabletkami. Zezłoszczony brakiem rezultatów mocno popchnąłem
szufladę z hukiem zamykając. Wówczas dobiegł mnie trzask, jakby coś odpadło. O
nie! Zepsułem ją. Chciałem ją jeszcze raz otworzyć, aby sprawdzić czy moje
obawy są słuszne. Jednak nie mogłem tego zrobić. Coś ją blokowało. Uchyliłem
drzwiczki zaglądając pod spód szuflady. Bingo! Podwójny spód. Delikatnie
zdjąłem do końca cienką płytkę drewna. Nie była zakurzona, więc właściciel musi
często tu zaglądać. Zajrzałem na półkę oczekując wypadnięcia jakiegoś
dokumentu, listu, fotografii, no czegokolwiek. Jednak nic takiego nie było. Już
chciałem podłożyć deseczkę na miejsce, kiedy spostrzegłem kawałek taśmy na
niej. Odwróciłem ją i ujrzałem poprzyklejane zdjęcia. Zrobione jeszcze za
czasów świeżo upieczonych geninów. Przedstawiały Naruto z Sasuke, lub samego
Uchihę. No nareszcie jakiś ślad. Niestety nie było żadnego napisu czy ozdobnych
serduszek. To tylko fotografie. Marny dowód. Nawet, jeśli weźmie się pod uwagę
ich dziwne umieszczenie po zewnętrznej stronie dna szuflady. Odłożyłem wszystko
na miejsce i wyszedłem tak jak wszedłem. Uprzednio poprawiając okno tak, aby
Naruto nie zauważył różnicy. Teraz muszę zająć się śledzeniem blondyna. Może to
mi da większy pretekst do zakończenia mojego planu.
Minęło już pięć dni od czasu, kiedy zacząłem go
śledzić. Niestety nie spodziewałem się takich utrudnień. Z niewiadomych przyczyn
blondyn przerzucił się na tryb nocny. Gdy zapada zmrok on rusza na wycieczki.
Łazi po okolicy, siedzi w domu, trenuje. A potem do południa odsypia. On tak,
ja nie. Potem niczym zombie sterczę i pilnuję tych dzieciaków. Do tego Sasuke.
Naruto zbyt rozgarnięty nie jest. Nie podejrzewa, że go śledzę. Jednak nie mój
brat. Chyba musi coś podejrzewać, bo gdy są razem ciągle się rozgląda. Przez co
kilka razy o mało nie wpadłem. Jeszcze ta cała Keiko. Przychodzi teraz na każdy
trening. Wciska kity, że była obok lub, że przyszła po rodzeństwo. Ta, bo
uwierzę. Z jednej strony to dobrze, bo pilnowała ich, żeby przypadkiem nie
pozabijali się nawzajem, ale z drugiej. Naprawdę mało spałem, więc bardzo
często wyłączałem się podczas jej monologów i pozwalałem na chwilę odpoczynku.
Jednak dziewczyna może to inaczej odebrać. Nie miałem sił, aby zająć się
odtrącaniem jej. Za pewne ona twierdził, że ją lubię lub co gorsza, że mi się
podoba. Co oczywiście jest totalną bzdurą.
Właśnie wracałem z kolejnego treningu. Szczerze.
Mogłaby Tsunade dać nam jakąś misję.
Cudem udało mi się pozbyć Keiko. Ta dziewczyna coraz bardziej się
kleiła. Wróciłem do domu i niewiele myśląc wyłożyłam się na kanapie. Już prawie
zasypiałem, kiedy…
— Itachi znowu? — zapytał głos pełen pretensji.
Otworzyłem jedno oko spoglądając na brata. O nie. Jęknąłem w duchu. Zabrałem
poduszkę i nałożyłam ją na głowę. Będzie marudził.
— Itachi ja coś do ciebie mówię! — rzekł
podirytowany. Westchnąłem podnosząc się do mniej więcej prostej postawy.
Ziewnąłem przeciągając się. Przede mną stał Sasuke z naburmuszoną miną.
— Co się ostatnio dzieje?
— Nic ciekawego. Muszę niańczyć te bachory.
— Tylko tyle? Niczego więcej nie ma?
— A co miałoby być więcej?
— Wiesz to raczej dziwne, że wracasz z treningu, nie
swojego taki wymęczony. Z resztą spójrz na siebie, wglądasz jak ktoś to śpi po
trzy godzinny dziennie. I gdzie ty znikasz nocami?
— He?
— Nie udawaj głupszego niż jesteś. Byłem w nocy u
ciebie, tyle, że ciebie tam nie było.
— A mogę wiedzieć, co ty tam robiłeś?
— Sprawdzałem, czy jesteś w domu.
— Nie mam pięciu lat, żebyś mnie pilnował. To ja tu
jestem starszy. Mogę robić, co chcę. A ciebie nie powinno interesować to jak
spędzam noce.
Zapadło milczenie. Sasuke mierzył mnie morderczym
wzrokiem. Za to ja, nie przejmowałem się nim zbytnio.
— No, a teraz mów, jaki jest prawdziwy powód tej
dyskusji.
— Co? O czym ty mówisz?
— No gadaj, o co tak naprawdę chodzi?
— Nie wiem, o czym mówisz — odparł, chciał odejść,
ale ja złapałem go za nadgarstek. Podniosłem się do pionu. Położyłem mu rękę na
głowie i poczochrałem włosy.
— Ej — żachnął się.
— No mówi braciszku, o co chodzi.
Zabawnie teraz wyglądał. Kosmyki włosów zmieniły
swój naturalny kierunek, spadając na oczy czy nawet stercząc do góry. Twarzy
była naburmuszona, jak u małego dziecka. Do tego lekkie rumieńce na policzkach
dopełniały obraz. W moich oczach dalej wglądał na małego siedmioletniego
szkraba.
— Powiedź mi, ale tak szczerze, co robisz nocami?
— Dlaczego cię to tak interesuje?
— Nie chcę znów przechodzić przez to samo — mówił
nie patrząc na mnie. Wbijał oczy w podłogę i nasze stopy. — Nie chcę, abyś znów
stał się zdrajcą i opuścił Konohę — wyszeptał niemalże niesłychanie.
Uśmiechnąłem się. A jednak. Udało nam się do siebie zbliżyć mimo tej jakże paskudniej
przeszłości.
— Nie martw się braciszku. Nie zamierzam niczego
takiego.
— No ja mam nadzieję. To, co robisz nocami?
— Ależ się uparł. Śledzę Hokage i Starszyznę.
— Itachi!
— Żartowałem. Żartowałem. Naprawdę, żartowałem. Nie
rób takiej miny. Łażę tylko po Konoha.
— W jaki celu? — zapytał podejrzliwie.
— A co ja na przesłuchaniu? Niech ci będzie.
Poszukuję miejsca, w którym mieszkała Atari. Ponoć urodziła się tutaj —
skłamałem. To był jedyny pomysł, jaki mi wpadł do głosy.
— Miałeś ją sobie darować — odparł zły. Jakoś tak
zawsze reagował, kiedy o niej wspominałem.
— Dobrze, postaram się. Nie będę już łaził po
nocach.
Musiałem go zapewnić inaczej byłby dalej podejrzliwy
i mógłby mnie śledzić. A niby jak wytłumaczę mu, dlaczego podglądam Naruto. Eh…
Będzie trzeba zrobić sobie chwilę przerwy, aż nie uśpię czujności Sasuke. Zadowolony
brat z moje odpowiedzi opuścił salon. Poczłapałem do siebie. Nie marzę teraz o
niczym innym jak o pójściu spać.
Wiem, wiem sorry wyszedł z tego lekki zapychacz, ale
naprawdę mam urwanie głowy. Postaram się, aby następne rozdziały były
ciekawsze. Pozdrawiam.
Mi tam zapychacze wcale nie przeszkadzają o ile wnoszą coś ciekawego do fabuły ;] A na twój tym bardziej nie mam co narzekać, bo pośrednio cały przeznaczyłaś na Naruto ;p Napisałam "pośrednio" xD Podoba mi się. Był lekki, zabawny, uroczy ;p Nawet nie zauważyłam kiedy się skończył xD Podziwiam cię, że chce ci się pisać tak długie rozdziały. Ja mam chyba jakąś blokadę, bo mi to nie wychodzi. Czuje, że cofam się w rozwoju. Płynność twojego stylu mnie zaskakuje. Historia, którą stworzyłaś staje się coraz bardziej bogatsza :D Życzę dużo weny.
OdpowiedzUsuńP.S U mnie nowa notka zapraszam ;] Chociaż nie ma w niej nic specjalnego.
No ja wiem, że późno... Sorka! ^^ Tzn, późno komentuję, żebyś nie myślała, że dopiero teraz to przeczytałam :P
OdpowiedzUsuńByło parę jakiś literówek, ale jakoś specjalnie nie zwracałam na to uwagi ;]
Itachi jako swatka <333 Tak! Tak! On mi właśnie do takiej roli pasuje :> Oby tak dalej! xD Zapychacz, czy nie, ważne, że się podoba. A mi się bardzo podobał. Szczególnie, że poświęciłaś ten rozdział (w pewnym sensie) na pairing SasuNaru <333 Kocham Cię, normalnie :*
A z Sasuke mam takie wrażenie, że on coraz bardziej zbliża się do roli ukesia, hehe xD Ten rumieniec na jego ślicznej mordce mnie rozwala ;D Dobrze, że dodałaś coś humorystycznego, przydało mi się :*
Zaćmienie uważa, że cofa się w rozwoju, a ja chyba zamieniam się w moją babcię. Krzyż mnie boli, jak Boga kocham! Ja nawet wstać z krzesła od paru dni nie potrafię! Jestem aż taka stara?? xD Jezas... przysięgam, te wszystkie anime o zabarwieniu shonen-ai i yaoi zamieniły mój mózg w spleśniały kisiel xD Muszę ograniczyć :P
Ekhem, ekhem, to może wróćmy do tematu: Czekam na więcej, życzę weny, bla, bla, bla, resztę znamy, nie? xD
Papatki :*
Przepraszam, że tak późno komentuję, ale mam teraz tak mało czasu, że czytam blogi z wielkimi opóźnieniami.
OdpowiedzUsuńDopiero dziś udało mi się przeczytać Twoją notkę i przyznam, że mi się bardzo podobała. Nie uznałabym jej zapychaczem, lecz dobrym rozwinięciem wątku SasuNaru. Itachi jest moją ulubioną postacią z całego anime, tak więc bardzo mi się spodobało, że był głównym bohaterem tej notki. Współczułam mu, gdy Keiko się do niego przyczepiła-nasz Itaś ma branie xD Ciekawi mnie, co dalej wyniknie z planu Itachiego, tak więc życzę Ci bardzo dużo weny, czasu na pisanie i z niecierpliwością będę czekać na dalszy rozwój akcji.
Pozdrawiam:)