Właśnie kilka dni temu wróciłem do Konohy po
trzyletniej podróży z Jiraiyą. A rano dowiedziałem się od Hokage, że Sasuke
zabił Orochimaru. Czyli teraz uderza na brata. Mam nadzieję, żę, gdy go zabije
powróci. Za wszelką cenę chciałem go sprowadzić do Konohy. Nie dlatego, że
Sakura mnie prosiła, czy, że nie powinien zdradzać wioski, ale… Tęskniłem. Był
moim najbliższym przyjacielem, a może już nie. Sam nie wiem.
Nogi same mnie prowadziły i nim się spostrzegłem
stałem na polu treningowym drużyny siódmej. Uśmiechnąłem się na wspomnienia,
jakie wywołały te trzy belki drewna wbite w ziemię. Czemu po prostu nie da rady
o tym nie pamiętać? Chciałbym zapomnieć, aby nie czuć już tego bólu tęsknoty,
ale… wiem, że nigdy nie zapomnę. Wydaje mi się, że… To jest chore. Mam czasami
wrażenie, że… Nie powinienem. Podczas snu… Marzenia. To takie dziwne, ale…
Chyba, ja… Nie mogę. On nawet jak powróci to nigdy nie pozwoli się aż tak
zbliżyć. Zawsze otoczony murem nie do przebicia. Spojrzałem w kałużę, która
pozostała po wczorajszych deszczach.
Nie mogłem patrzeć dłużej. W głąb swojego serca. To
obrzydliwe. Wszystko, co czułem, teraz, kiedyś. Uczucia, których się
brzydziłem, które zagłębiały swoje pazury w kawałkach mojej duszy, które
niszczyły mnie od środka, bo zdawałem sobie sprawę, że nie powinny istnieć. Jedyne,
co mi zostało, to… Tak naprawdę to nic. Próbowałem już chyba wszystkiego. Ale
nic nie działało. Nic nie potrafiło stłumić tego, co czułem. Nawet jak się
wydawało, gdy byłem pewny, że mi się udało... Znowu słyszałem ten głos
wypowiadający moje imię. Ciągle i ciągle. Odbijał się echem w mojej głowie. Tylko
to wystarczyło, żeby znowu poczuć... Nie umiałem tego pokonać. Czy ja naprawdę
go… To obrzydliwe. Przecież… Kurna! Czy to musi być takie trudne? Zezłoszczony
uderzyłem nogą w kałuże rozchlapując wodę i niszcząc odbijające się w niej moje
oblicze. Ze spuszczoną głową zawróciłem. Chciałem wyruszyć na misję. Zająć
czymś umysł. Skierowałem swe kroki w stronę Hokage. Może uda mi się wybłagać
jakieś zadanie.
Szedłem pogrążony w swoich myślach przez niemalże
puste uliczki Konohy. Dziwne. Środek dnia, a tu tak pusto?
— Słyszałeś — szepnął jakiś chłopak na oko w moim
wieku do swojego kumpla. — Ponoć bracia Uchiha wrócili do Konohy. Widziałem, że
są prowadzeni pod nadzorem ANBU do Hokage.
Zamarłem. Bracia Uchiha? Sasuke!
— Ale tak oboje? — pytał zdziwiony jego kolega.
— No! Tego, co wymordował klan też.
Ruszyłem biegiem. Musiałem natychmiast sprawdzić
słuszność tych pogłosek. Jeśli są eskortowani to będę szli główną drogą. Ścigałem
się z wiatrem, gnając przed siebie. Ledwo wyrobiłem na zakręcie potrącając
ludzi. Oni mnie teraz nie interesowali, nawet nie przeprosiłem. Jeszcze chwila,
już prawie. Wpadłem na barczystego mężczyznę z takim impetem, że wylądowałem na
tyłku.
— Uważaj mały — fuknął. Zerwałem się na nogi. Byłem
już na głównej ulicy, ale… Wszędzie stali ludzie skutecznie zasłaniając.
Szeptali, pokazywali coś. Panowało ogólne poruszenie. Chciałem się przebić do
pierwszego rzędu, aby mógł coś widzieć. Jednak bez skutecznie. Skakałem
próbując dojrzeć drogę. Również nie skutkowało. Krzyczenie „przepraszam chcę
przejść”, też spełzło na niczym. Kręciłem się niespokojnie szukając drogi
przebicia. W końcu wpadłem na pomysł. Ukląkłem przeciskając się między nogami
gapowiczów. Nie było to łatwe, ale w końcu znalazłem się na drodze. Właśnie
otrzepywałem kolana, aby ruszyć przed siebie, kiedy…
— Naruto? — usłyszałem ten głos. Tak bardzo
utęskniony głos. Tak dobrze znany. Teraz nie dźwięczał w uszach. Nie. To już
nie było moje wspomnienie. Teraz roznosił się w powietrzu, był realny.
Odwróciłem się, błagając abym zaraz się nie obudził w swoim łóżku. Żeby to nie
był kolejny sen. Ale to była rzeczywistość. Stał tam. Nie wiele się zmienił.
Chociaż urósł i nabrał mięśni. Lecz kruczoczarne włosy dalej takie same.
Również ta bezdenna otchłań onyksowych oczu. Jednak już nie puste jak zawsze.
Teraz zdawały się być ciepłe. Kąciki ust niezauważalnie uniesione ku górze, w
nikłym uśmiechu.
— Sasuke! — krzyknąłem uradowany.
— Wróciłem — szepnął patrząc niepewnie w moje oczy.
— Witaj z powrotem — odparłem uśmiechając się
najszerzej jak mogłem. Po czym przytuliłem go. Mocno, najmocniej, aby już mi
nie uciekł. Stał zaskoczony. Znieruchomiał. Jednak po chwili rozluźnił się i
odwzajemnił gest. To takie piękne. Nie mogłem uwierzyć. Znów poczułem ten tak
zapomniany zapach. Schowałem nos w jego włosy, by móc wdychać jak najwięcej.
Przypomnieć sobie. Poznać go na nowo. Po dłuższej chwili tulenia, euforia
opadła i przyszedł czas na irytację. Odepchnąłem się od niego patrząc surowo.
— Jak mogłeś draniu! — krzyknąłem. — To wcześnie nie
można było wracać! Co ty sobie wyobrażasz?! Wpadasz tak i sądzisz, że wszystko
będzie dobrze!
— Naruto uspokój się — głos Kakashiego przerwał mój
opieprz. — Nie mamy czasu na twoje krzyki. Musimy ich jak najszybciej
dostarczyć do Hokage. I tak wzbudziliśmy zbyt duże zainteresowanie wśród
mieszkańców.
!!;] Naruto ;]!! Szkoda, że nie dokończyłaś tego opieprzu i nie opisałaś reakcji Sasuke, po tym co usłyszał xD Zdziwił mnie początek, bo według niego Sasuke zabił Orochimaru, kiedy Naruto był na trzyletnim treningu. Podejrzewam, że Atari coś w tym namieszała. Już mi jej brakuje ;p Rozdział był może nie krótki, ale też nie za długi. Taki w sam raz, ale nie obraziłabym się jakby był dłuższy. Pewnie chcesz poświęcić brakujący kawałek na rozmowę z Tsunade !!
OdpowiedzUsuńCo myślę o relacjach pomiędzy Sasuke i Itachim?
Itachi : jego postać mi się podoba. Chce poznać prawdę o Atari i dąży do tego cały czas. Można powiedzieć, że wykorzystuje do tego wszelkie możliwe sposoby. Jest spostrzegawczy, tajemniczy. Zimny i obojętny dla obcych. Próbuje chronić to na czym mu zależy - w tym przypadku Sasuke i Atari. Nie jest ukazany jako bezwzględny morderca i co więcej takiego nie udaje.
Sasuke : w twoim opowiadaniu niewiele jest o nim wiadomo. Na początku jest zaślepiony nienawiścią do brata i chęcią zemsty. Nie tworzy najlepszych relacji z innymi ludźmi, czego najlepszym przykładem jest Atari( w sumie sama jest sobie winna). Jednak uważam, że coś za szybko postanowił uwierzyć Itachiemu. Rozumiem, że to jego jedyna rodzina, a kiedyś łączyły ich naprawdę silne więzi. Tęskni za nimi, lecz przeszłość wyryła na nim piętno, którego nie da się tak łatwo odesłać w niepamięć. Moim zdaniem Sasuke powinien być bardziej zdystansowany, uważny. Nie powinien wierzyć w KAŻDE słowo brata. Kredyt zaufania jest tu wskazany, lecz z pewnymi ograniczeniami.
Między nimi powinno się jeszcze trochę wydarzyć za nim Sasuke z czystym sumieniem, wybaczy mu jego przewinienia i bez żadnych negatywnych emocji nazwie go swoim bratem.
Mam nadzieję, że pomogłam ;] Papatki :*
Emm... no... kurcze... ehh...
OdpowiedzUsuńTak, tak, wiem, że należy mi się teraz kopniak... i to porządny kopniak w moje nieporządne cztery litery, ale mam nadzieję, że wybaczysz małej Natsu i nie wywalisz jej stąd na zbitą paszczę xD
Wracając do tematu, to biorąc pod uwagę,że nie było mnie tu tyle czasu, dostaniesz ode mnie nieco dłuższy komentarz ^^
A więc tak. Pierwsze, co przyszło mi do głowy, po przeczytaniu tego rozdziału, to: "Yea, bitches! Wkracza Naruto Uzumaki!" - Czy tylko mnie się to z czymś kojarzy?? :P
Zaćmionko ma świątobliwą (czy jakoś tak:)rację xD Mogłaś dokończyć ten opiernicz, bo też chciałabym zobaczyć minę Sasuśka ;>
Tylko jest jeden haczyk. Jaki? A mianowicie sam Sasuke. Ja wiem, że w mandze jest straszliwie wręcz naiwny i wiele osób tj. Oro czy Tobi, bawi się jego uczuciami, ale jego przemyślenia i zmieniające się z sekundy na sekundę uczucia wydają mi się... takie... no sztuczne. Tyle lat nienawiści do brata, chęć zemsty. Chłopak przeszedł naprawdę wiele, przez całe swoje życie,a tu nagle zmienia się całkowicie, po kilkunastominutowej pogawędce z "ukochanym braciszkiem". Trochę dziwnie brzmi po streszczeniu, nie uważasz? No, może jedna ciut przesadziłam, ale takie miałam wrażenie.
Przemyślenia Naruto, w tym rozdziale, naprawdę mnie urzekły. No i najważniejsze: COŚ SIĘ KROI <333 No i ten przytulas ^^ Więcej takich, oj więcej!
A najbardziej nurtuje mnie, co będzie teraz z naszymi Uchiha. Czy Konoha zaakceptuje ich, po tym, co nawyprawiali? Ciekawe, czy w ogóle uwierzą w historię Itachiego... No, zapewne niedługo się przekonamy ;]
Całuję i weny życzę :*:*:*