Po namowach Tobi zgodził się abym skończyła tą misję
i zdała sprawozdanie. Chciałam jeszcze porozmawiać z Itachi. Spróbować nakłonić
go do zmiany planów. Tobi mi wszystko powiedział. Szczerze. Nie podejrzewałam
go o takie poświęcenie. I to jeszcze przeze mnie. Misja była banalnie łatwa,
dlatego szybko się z nią uwinęliśmy. Miałam tylko zdać raport, a potem
„opuścić” Akatsuki.
Wyszłam od Lidera. Jeszcze tylko Uchiha i znikam.
Znowu. Znalazłam go jak siedział przy wodospadzie, który był niedaleko kryjówki.
Samotny, pogrążony w swoich myślach. Podeszłam siadając obok. Nie zareagował.
— To, co raz
utraciliśmy nigdy nie powraca, nie?
— O czym ty
mówisz? — zapytał. Nawet nie spojrzał w moim kierunku. Jednak widziałam jak
obserwuję nasze odbicie w wodzie.
— To, co się
stało, już się nieodstani. Choćbyś bardzo tego chciał i dałbyś wszystko, co
tylko masz. By to był tylko sen. Jednak
wiesz, że już tak ma być. Bez przyszłości.
Mężczyzna odwrócił się do mnie. Widziałam to w
wodzie. Intensywnie się wpatrywał w moje okulary.
— Bredzisz.
— Nie. I ty
dobrze wiesz, o czym mówię.
— Zgłupiałaś
przy Tobim.
— Wiesz
Itachi, coś, co wczoraj było najlepszym rozwiązaniem, dzisiaj może wydać się
już inne — oznajmiłam tym razem spoglądając na niego. Milczał wpatrując się w
wodę. Mimo maski obojętności widziałam, reakcję w jego oczach. Chyba zrozumiał,
o czym mówię.
— Wiesz, czym
jest przeznaczenie?
— Czymś, co
zatrzymuje się na tobie, kiedy nadejdzie — dokończyła za niego. Spojrzał na
mnie zdziwiony. Uśmiechnęłam się tylko widząc jego zaskoczenie. Fugaku często to
powtarzał. Zwłaszcza jemu. Uważał, że przeznaczeniem Itachiego jest stać się
najsilniejszym członkiem klanu. Udźwignięciem jego tajemnicy, pragnień,
historii. Chciałby, by to on był tym, który poprowadził klan w nową erę. Czasy,
w których ród Uchiha by górował. Przywrócić mu należyty szacunek i pozycję. —
Przeznaczenie jest zmienne. Każda sytuacja może je zmienić. Wystarczy, że
wykonasz odpowiedni krok.
— Są takie
chwile, w których musisz wybierać między takimi samymi wartościami. A każda
decyzja prowadzi do jednego zakończenia.
— Z każdej
pułapki jest droga ucieczki. Wystarczy zmienić punkt widzenia. Teraz może nie
widzisz drzwi w murze, ale prędzej czy później dostrzeżesz je.
— Łatwo jest
pouczać innych, nieprawdaż? Ale skąd możesz wiedzieć, czy z mojego położenia
jest droga wyjścia?
— To, co
wiesz nie zawsze jest prawdą?
— Są takie
osoby, które powinny zniknąć w ciszy, a swoja wiedzę zabrać do grobu. Niektóre
fakty, nie powinny ujrzeć światła dziennego.
— Masz rację,
ale… — rzekła pochylając się w jego stronę. — Nie ważne, co się stanie musisz
żyć, by zapewnić jemu ochronę — wyszeptałam mu do ucha tak, aby tylko on to
usłyszał. Nie czekałam na reakcję. Natychmiast wstałam udając się w przeciwną
stronę. — I tak pozostaną osoby, które będą mieć tę wiedzę. To, w końcu
zostanie wyjawione. Lecz nie wiesz, czy prawda, którą znasz nie zostanie
przeinaczona — oznajmiłam zatrzymując się w znacznej odległości od niego, ale
tak by mnie słyszał. Nie odwracałam się do niego. — Zamiast martwić się jak to
zakończyć, spróbuj martwić się jak powstać z popiołów. Twoje poczynania i plany
nie są tajemnicą. Żegnaj Uchiha Itachi.
Po prostu odeszłam. Czułam na sobie jego wzrok, ale
nie odwróciłam się. Nawet na ułamek sekundy. Gdy tylko zniknęłam za drzewami
zmieniłam kierunek. Na sąsiedniej polanie czekał Tobi. Miałam wyruszyć z nim do
mojego nowego więzienia.
Stałam na środku areny, która była zapełniona
manekinami do treningów. Każdy z nich trzymał inną broń i był pokryty kolcami.
Długie, metalowe ostro zakończone szpikulce. Co gorsza, kiedy wprawiło się
jednego w ruch obrotowy on aktywował sąsiada. I tak po chwili wszystkie kukły
kręciły się. Moim zadaniem było przejść przez arenę mając przy sobie tylko
jeden kunai. Nie było to znów takie trudne. Dzięki moim oczom dość dobrze
radziłam sobie z tym zadaniem. Gorzej było, kiedy Tobi wpadał na pomysł
zawiązywania mi ich. Wówczas bandaże ruszały do akcji. Wymyślał mi również inne
treningi. Miałam wrażenie, że po prostu mnie sprawdza, niżeli chce, abym była w
dobrej kondycji. Poczułam się trochę jak u Orochimaru. Przez miesiąc siedziałam
w podziemiach nie widząc nawet słońca. Jedyne, co miałam do roboty to
trenowanie i rozmyślanie. Aż w końcu minęło trzydzieści dni. Tobi łaskawie
pozwolił mi opuścić podziemia. Dalej przemierzałam świat w płaszczu Akatsuki,
ale miałam pilnować by nie wpaść na innego członka. Gdyż Lider oficjalnie
ogłosił mnie zdrajcą organizacji. Moim zadaniem było zbieranie informacji o
krajach. To nie było trudne i w sumie, lubiłam takiego rodzaju misje. Działanie
potajemnie, skrytobójcze zlecenia, kradnięcie akt, szperanie po tajnych
archiwach. Mogłam dzięki temu wiedzieć wiele o praktycznie każdym. Podstawowe
liczby każdego kraju. Charakterystyka głównych rodów. Jednak najważniejsze było
to, że spokojnie mogłam wykonywać swój plan. Nie chciałam uzależnić się jedynie
od Tobiego. Musiałam zapewnić sobie inne opcje. W końcu bez Uchihy jestem
nikim. Nie mogła dopuścić do ziszczenia się planu Itachiego. Który moim zdaniem
był, po prostu głupi. I tak naprawdę nie rozwiązywał żadnego problemu. A
umożliwiał łatwą drogę do manipulacji jego bratem.
Wszystko było gotowe. Moment ostatecznego
rozstrzygnięcia konfliktu między braćmi miał zaraz nadejść. Sprawdziłam ostatni
raz czy wszystko idzie zgodnie z planem i ukryłam się czekając na pojawianie
się Sasuke. Itachi nawet nie wyczuł mojej obecności. Tak jak sobie tego
życzyłam.
*
Do pomieszczenia wkroczył on. Krótka wymiana słów,
niedopowiedziane zdania i już ruszyli na siebie. Byli bardzo szybcy. Zwykły
obserwator, nawet shinobi dostrzegałby tylko zamazane plamy. Ona nie. Dokładnie
widziała każdy ich ruch. Ba, była w stanie nawet je przewidzieć. Skupiała się. Czekała
na odpowiedni moment, by wkroczyć do akcji. Jest… Itachi odrzucił Sasuke na
znaczą odległość. Wystarczającą, by się ujawnić. Młodszy Uchiha nie patyczkował
się. Od razu złożył dłonie w pieczęć uruchamiając Chidori. Musiała działać teraz.
Psia krew. Za późno. Od dawna nie miała do czynienia z takimi przeciwnikami.
Sasuke wbił katanę w ciało brata, które po chwili zamieniło się w kruki. Itachi
nadal siedział na specjalnym kamiennym tronie klanu Uchiha. Teraz! Wyszła ze
swojej kryjówki. Chociaż nikt tego nie widział. Przemknęła z taką szybkością,
że… Sasuke zorientował się o jej obecności dopiero w chwili, kiedy nakleiła mu specjalną
kartkę na kark i była już przy Itachim. Z nim poszło gorzej. Złapał ją za rękę,
nim papier dotknął skóry. Rozpłynęła się. Dosłownie. To było genjutsu, a postać
zamieniła się w czarną wodę. Tak naprawdę dziewczyna stała z drugiej strony
Itachiego. Kartka tkwiła już na jego karku. Pierwsza faza zakończona.
Pomieszczenie a dokładniej jego ściany, sufit i podłoga pokryły się czarną
gęstą mazią, jakby smołą. Po chwili jednak to coś zniknęło ukazują zupełnie
inne miejsce. Pokój był wykonany z jakiegoś czerwonego kamienia i pusty. Oprócz
pary mężczyzn, którzy siedzieli po przeciwległych ścianach związani grubym
sznurem. Pomieszczenie było małe i wąskie tak, że między braćmi odległość
wynosiła około półtora metra. Przed nimi stała kobieta. Białe włosy, słoneczne
okulary na nosie.
— Witam was.
— Atari? —
zapytał zdziwiony Itachi.
— Ty —
wysyczał przez zaciśnięte zęby młodszy brat.
— Ta… Mnie
również jest miło. Nawet tego nie próbujcie — oznajmiła uprzedzając ich
poczynania. — Nie macie tutaj chary, a wasz sharinagan jest nic nie wart. Mangekyo
również. To jest mój świat. I tylko ja tu rządzę.
Pstryknęła palcami, Sasuke został okryty drewnianymi
ścianami. Wyglądał, jakby zamknięto go w pudełku.
— Nie usłyszy
nas — zwróciła się do Itachiego.
— Genjutsu?
Ale jakim cudem?
— Nie o tym
chcę rozmawiać — zmieniła temat. — Chcę, abyś powiedział bratu prawdę.
— O czym ty
mówisz?
— Masz zamiar
dalej się bawić w te gierki? Nie musisz. Ja zna tajemnicę.
— Dlaczego
chcesz, aby Sasuke ją znał?
— Mam w tym
interes. Wiem o Tobi. I… Szczerze. Twój plan to dno. Nie uzyskasz tym niczego.
On ma zamiar zabrać go stąd jak tylko dasz się zabić. Wyjawi mu prawdę. Zapewne
naginając ją. Sasuke obrał drogę mściciela. Nie spocznie póki nie zginie osoba
odpowiedzialna za wymordowanie klanu. Tobi nim ławo zmanipuluje. Twoja chęć
ratowanie Konohy, spełznie na niczym. Sasuke będzie szukał ofiary. A znajdzie
ją w Danzo, starszyźnie i wiosce.
— Nie! Jeśli
on mu powie prawdę, Sasuke zrozumie. Przejmie moje ideały. Będzie chronił
wioskę.
— Jakoś w to
nie wierze. Jak pozna prawdę zauważy, że zostałeś wykorzystany, że wszystko
poświeciłeś dla jego dobra. Będzie już sam. Bez rodziny, przyjaciół. Nie będzie
miał nic do stracenie. Jedynie cel. Zemsta za wyrządzona krzywdę klanowi, tobie
i jemu. I takim sposobem klan zapisze się w historii niezbyt korzystnie. Oraz zniknie
ze świata.
— Dlaczego ci
na tym zależy?
— Jak już
mówiłam. Mam w tym swój interes. Ale do rzeczy. Mogę wam zapewnić powrót do
Konohy. Nie rób takiej miny — rzekła widząc niedowierzanie na twarzy bruneta. —
Wszystko już przygotowałam. Sasuke przywitają z otwartymi rękami. Dla ciebie
może wieńca nie uplotą, ale pozwolą wejść do wioski. Hokage oficjalnie ogłosi
pomyłkę w skazaniu ciebie winowajcą. Zostanie ustalone, że działałeś na
polecenie Danzo, który nie dawał ci wyboru. Rozkaz musiałeś wypełnić.
— Przecież on
się wyprze tego głupiego zarzutu.
— Mam jego
oficjalne zaznanie na piśmie z podpisem, że tak faktycznie było. Nagranie,
gdzie potwierdza takie działanie. Podpisy świadków. I zapewnienie Hokage, że
przyjmie was do wioski i będziecie mogli być pełnoprawnymi obywatelami.
Wrócicie do wykonywania dla niej misji. Pasuje ci taka oferta?
— To i tak
nie wyjdzie. Jeśli znasz prawdę to wiesz, że z moim sharinganem jest coraz
gorzej.
— A tym się
nie martw. Jeśli tylko zgodzisz się na moje warunki, zapewnię ci wieczny Mangekyo.
— Niby jak?
Nie wezmę oczu od Sasuke.
— Nie możesz
mi zaufać? Zrobię tak, że nie będą potrzebne jego oczy.
— Nie
rozumiem, jaki masz w tym cel? Dlaczego tak bardzo nam pomagasz?
— Jestem coś
tobie winna.
— Jak to? Nigdy
nic dla ciebie nie zrobiłem.
— Zrobiłeś.
Jeszcze w Konoha.
— Niby, co
takiego?
— Może się
kiedyś dowiesz. Uznaj to za podziękowanie, za twoją niewiedzę.
— Niewiedzę?
O czym ty mówisz? Co ukrywasz?!
— Godzisz się
na moje warunki? — zapytała ignorując jego pytania. — Mówisz bratu prawdę,
zwalając rozkaz na Danzo, wracacie razem do Konohy i… zapominasz o mnie.
— Powiedz mi.
Kim jesteś? Zamknąć mnie w genjutsu. Musiałabyś mieć sharingan i to na wyższym
poziomie. Pokaż, co ukrywasz pod szkłami. Co się łączy z klanem Uchiha? Wyjaw
swoją tajemnicę.
— Nie jesteś
w pozycji do negocjowania czegokolwiek ani do stawiania pytań. Na żadne nie
odpowiem. Po prostu zgadzasz się?
— Zawrzyjmy
układ. Zgodzę się, jeśli przysięgniesz mi pewnego dnia wyjawić tą tajemnicę,
kim jesteś, co skrywają twoje oczy, powiązana z klanem.
— Pewnego
dnia mówisz.
Kobieta zamyśliła się przygryzając wargę. Widać, że
biła się z myślami. W końcu westchnęła przytakując głową.
— Zgoda.
Przysięga zawarta. Teraz masz dwadzieścia minut na rozmowę z bratem. Ja stąd
zniknę. Będziecie mieć prywatność.
Atari pstryknęła palcami tym razem drugiej ręki a
drewniana ściany zniknęły. Klasnęła dłońmi, sznury oplatające braci rozpłynęły
się.
— Dwadzieścia
minut — przypomniała, po czym zamieniła się w czarną wodę.
Ja po prostu nie mogę przejść obojętnie obok twojego bloga. Historia zaczyna mnie wciągać coraz bardziej xD Zmieniłaś ją, co moim zdaniem nie zaszkodziło ci na niczym. Leć cały czas tym torem, a ja kupię wszystko co przedstawisz ;] Może niedługo Naruto spotka się z Sasuke i coś z tego wyniknie? Zastanawiam się jaki jest twój cel? Jakie zakończenie chcesz osiągnąć? Może pokój na świecie? Zauważyłam parę literówek, ale to nic - często się pojawiają jak stukasz w klawiaturę bez przerwy xD Życzę ci dożo weny oraz czytelników, którzy docenią twój talent ;D
OdpowiedzUsuńP.S Na moim blogu pojawił się prolog do opowiadania, które długo czekało, aby ujrzeć światło dzienne. I tak przy okazji. Stworzyłam zakładkę "NN", w której można mnie informować o nowych notkach. Czekam na kolejny rozdział. Chciałabym, aby wszystko się wyjaśniło pomiędzy Sasuke, a Itachim. Natomiast Atari to wciąż dla mnie zagadka xD Papatki
No tak, więc jestem ;] Spóźniona, ale zawsze :D Postaram się to wynagrodzić nieco dłuższym komentarzem ;*
OdpowiedzUsuńHistoria robi się coraz ciekawsza, a ja tylko czekam na reakcję Sasuke, kiedy dowie się prawdy.^^ Osobiście mam wątpliwości, czy uwierzy znienawidzonemu bratu, ale to w końcu zależy od ciebie, jak przedtstawisz tą rozmowę.
A tak na marginesie. Czy mi się wydaje, czy rozdział jest dłuższy, niż poprzednie? No ale mniejsza.
Przede wszystkim, coraz bardziej nurtują mnie oczy Atari. Z każdą notką, ta zagadka wydaje się coraz bardziej zawiła. Jestem strasznie ciekawa, coś ty wymyśliła?
No i Tobi. W mandze ma się niedługo okazać, kim on tak właściewie jest. W twoim opowiadaniu dużo motywów jest zaczerpniętych z mangi, więc jak będzie z jego tożsamością? No... pytań mam wiele. Mam nadzieję, że poznam w końcu na nie odpowiedź :D
Oczywiście wiesz, że nie odpuszczę jednego. SasuNaru ^^ Oj tak, znowu będę o tym truć, tak jak Zaćmienie. Przecież wiesz, że jesteśmy już totalnie zakrzywione w tym temacie xD Mnie już nawet zaczyna straszyć :D Wszędzie widzę Albo Sasu, albo Naru. Wszystko byłoby okej, tylko, czy oni nie mogli by być w moich wizjach choć trochę ubrani?! Ech... no trudno się mówi :D Nie powiem, to gorzej uzależnia, niż te fajki, które palą moi rodzice xD
No więc czekam na kolejną, zapewne dłuuuuugą (nie mylę się?) nocię. Pozdrawiam, cię kochana, całuski przesyłam, słonie w trampkach i co ci się jeszcze w tej twojej główce zrodzi xD
Papatki (kolejne uzależnienie xD) ;*;*;*;*;*;*