środa, 1 sierpnia 2012

08. Spotkanie braci


Po namowach Tobi zgodził się abym skończyła tą misję i zdała sprawozdanie. Chciałam jeszcze porozmawiać z Itachi. Spróbować nakłonić go do zmiany planów. Tobi mi wszystko powiedział. Szczerze. Nie podejrzewałam go o takie poświęcenie. I to jeszcze przeze mnie. Misja była banalnie łatwa, dlatego szybko się z nią uwinęliśmy. Miałam tylko zdać raport, a potem „opuścić” Akatsuki.
Wyszłam od Lidera. Jeszcze tylko Uchiha i znikam. Znowu. Znalazłam go jak siedział przy wodospadzie, który był niedaleko kryjówki. Samotny, pogrążony w swoich myślach. Podeszłam siadając obok. Nie zareagował.
 — To, co raz utraciliśmy nigdy nie powraca, nie?
 — O czym ty mówisz? — zapytał. Nawet nie spojrzał w moim kierunku. Jednak widziałam jak obserwuję nasze odbicie w wodzie.
 — To, co się stało, już się nieodstani. Choćbyś bardzo tego chciał i dałbyś wszystko, co tylko masz. By to był tylko sen.  Jednak wiesz, że już tak ma być. Bez przyszłości.
Mężczyzna odwrócił się do mnie. Widziałam to w wodzie. Intensywnie się wpatrywał w moje okulary.
 — Bredzisz.
 — Nie. I ty dobrze wiesz, o czym mówię.
 — Zgłupiałaś przy Tobim.
 — Wiesz Itachi, coś, co wczoraj było najlepszym rozwiązaniem, dzisiaj może wydać się już inne — oznajmiłam tym razem spoglądając na niego. Milczał wpatrując się w wodę. Mimo maski obojętności widziałam, reakcję w jego oczach. Chyba zrozumiał, o czym mówię.
 — Wiesz, czym jest przeznaczenie?
 — Czymś, co zatrzymuje się na tobie, kiedy nadejdzie — dokończyła za niego. Spojrzał na mnie zdziwiony. Uśmiechnęłam się tylko widząc jego zaskoczenie. Fugaku często to powtarzał. Zwłaszcza jemu. Uważał, że przeznaczeniem Itachiego jest stać się najsilniejszym członkiem klanu. Udźwignięciem jego tajemnicy, pragnień, historii. Chciałby, by to on był tym, który poprowadził klan w nową erę. Czasy, w których ród Uchiha by górował. Przywrócić mu należyty szacunek i pozycję. — Przeznaczenie jest zmienne. Każda sytuacja może je zmienić. Wystarczy, że wykonasz odpowiedni krok.
 — Są takie chwile, w których musisz wybierać między takimi samymi wartościami. A każda decyzja prowadzi do jednego zakończenia.
 — Z każdej pułapki jest droga ucieczki. Wystarczy zmienić punkt widzenia. Teraz może nie widzisz drzwi w murze, ale prędzej czy później dostrzeżesz je.
 — Łatwo jest pouczać innych, nieprawdaż? Ale skąd możesz wiedzieć, czy z mojego położenia jest droga wyjścia?
 — To, co wiesz nie zawsze jest prawdą?
 — Są takie osoby, które powinny zniknąć w ciszy, a swoja wiedzę zabrać do grobu. Niektóre fakty, nie powinny ujrzeć światła dziennego.
 — Masz rację, ale… — rzekła pochylając się w jego stronę. — Nie ważne, co się stanie musisz żyć, by zapewnić jemu ochronę — wyszeptałam mu do ucha tak, aby tylko on to usłyszał. Nie czekałam na reakcję. Natychmiast wstałam udając się w przeciwną stronę. — I tak pozostaną osoby, które będą mieć tę wiedzę. To, w końcu zostanie wyjawione. Lecz nie wiesz, czy prawda, którą znasz nie zostanie przeinaczona — oznajmiłam zatrzymując się w znacznej odległości od niego, ale tak by mnie słyszał. Nie odwracałam się do niego. — Zamiast martwić się jak to zakończyć, spróbuj martwić się jak powstać z popiołów. Twoje poczynania i plany nie są tajemnicą. Żegnaj Uchiha Itachi.
Po prostu odeszłam. Czułam na sobie jego wzrok, ale nie odwróciłam się. Nawet na ułamek sekundy. Gdy tylko zniknęłam za drzewami zmieniłam kierunek. Na sąsiedniej polanie czekał Tobi. Miałam wyruszyć z nim do mojego nowego więzienia.

Stałam na środku areny, która była zapełniona manekinami do treningów. Każdy z nich trzymał inną broń i był pokryty kolcami. Długie, metalowe ostro zakończone szpikulce. Co gorsza, kiedy wprawiło się jednego w ruch obrotowy on aktywował sąsiada. I tak po chwili wszystkie kukły kręciły się. Moim zadaniem było przejść przez arenę mając przy sobie tylko jeden kunai. Nie było to znów takie trudne. Dzięki moim oczom dość dobrze radziłam sobie z tym zadaniem. Gorzej było, kiedy Tobi wpadał na pomysł zawiązywania mi ich. Wówczas bandaże ruszały do akcji. Wymyślał mi również inne treningi. Miałam wrażenie, że po prostu mnie sprawdza, niżeli chce, abym była w dobrej kondycji. Poczułam się trochę jak u Orochimaru. Przez miesiąc siedziałam w podziemiach nie widząc nawet słońca. Jedyne, co miałam do roboty to trenowanie i rozmyślanie. Aż w końcu minęło trzydzieści dni. Tobi łaskawie pozwolił mi opuścić podziemia. Dalej przemierzałam świat w płaszczu Akatsuki, ale miałam pilnować by nie wpaść na innego członka. Gdyż Lider oficjalnie ogłosił mnie zdrajcą organizacji. Moim zadaniem było zbieranie informacji o krajach. To nie było trudne i w sumie, lubiłam takiego rodzaju misje. Działanie potajemnie, skrytobójcze zlecenia, kradnięcie akt, szperanie po tajnych archiwach. Mogłam dzięki temu wiedzieć wiele o praktycznie każdym. Podstawowe liczby każdego kraju. Charakterystyka głównych rodów. Jednak najważniejsze było to, że spokojnie mogłam wykonywać swój plan. Nie chciałam uzależnić się jedynie od Tobiego. Musiałam zapewnić sobie inne opcje. W końcu bez Uchihy jestem nikim. Nie mogła dopuścić do ziszczenia się planu Itachiego. Który moim zdaniem był, po prostu głupi. I tak naprawdę nie rozwiązywał żadnego problemu. A umożliwiał łatwą drogę do manipulacji jego bratem.

Wszystko było gotowe. Moment ostatecznego rozstrzygnięcia konfliktu między braćmi miał zaraz nadejść. Sprawdziłam ostatni raz czy wszystko idzie zgodnie z planem i ukryłam się czekając na pojawianie się Sasuke. Itachi nawet nie wyczuł mojej obecności. Tak jak sobie tego życzyłam.

*

Do pomieszczenia wkroczył on. Krótka wymiana słów, niedopowiedziane zdania i już ruszyli na siebie. Byli bardzo szybcy. Zwykły obserwator, nawet shinobi dostrzegałby tylko zamazane plamy. Ona nie. Dokładnie widziała każdy ich ruch. Ba, była w stanie nawet je przewidzieć. Skupiała się. Czekała na odpowiedni moment, by wkroczyć do akcji. Jest… Itachi odrzucił Sasuke na znaczą odległość. Wystarczającą, by się ujawnić. Młodszy Uchiha nie patyczkował się. Od razu złożył dłonie w pieczęć uruchamiając Chidori. Musiała działać teraz. Psia krew. Za późno. Od dawna nie miała do czynienia z takimi przeciwnikami. Sasuke wbił katanę w ciało brata, które po chwili zamieniło się w kruki. Itachi nadal siedział na specjalnym kamiennym tronie klanu Uchiha. Teraz! Wyszła ze swojej kryjówki. Chociaż nikt tego nie widział. Przemknęła z taką szybkością, że… Sasuke zorientował się o jej obecności dopiero w chwili, kiedy nakleiła mu specjalną kartkę na kark i była już przy Itachim. Z nim poszło gorzej. Złapał ją za rękę, nim papier dotknął skóry. Rozpłynęła się. Dosłownie. To było genjutsu, a postać zamieniła się w czarną wodę. Tak naprawdę dziewczyna stała z drugiej strony Itachiego. Kartka tkwiła już na jego karku. Pierwsza faza zakończona. Pomieszczenie a dokładniej jego ściany, sufit i podłoga pokryły się czarną gęstą mazią, jakby smołą. Po chwili jednak to coś zniknęło ukazują zupełnie inne miejsce. Pokój był wykonany z jakiegoś czerwonego kamienia i pusty. Oprócz pary mężczyzn, którzy siedzieli po przeciwległych ścianach związani grubym sznurem. Pomieszczenie było małe i wąskie tak, że między braćmi odległość wynosiła około półtora metra. Przed nimi stała kobieta. Białe włosy, słoneczne okulary na nosie.
 — Witam was.
 — Atari? — zapytał zdziwiony Itachi.
 — Ty — wysyczał przez zaciśnięte zęby młodszy brat.
 — Ta… Mnie również jest miło. Nawet tego nie próbujcie — oznajmiła uprzedzając ich poczynania. — Nie macie tutaj chary, a wasz sharinagan jest nic nie wart. Mangekyo również. To jest mój świat. I tylko ja tu rządzę.
Pstryknęła palcami, Sasuke został okryty drewnianymi ścianami. Wyglądał, jakby zamknięto go w pudełku.
 — Nie usłyszy nas — zwróciła się do Itachiego.
 — Genjutsu? Ale jakim cudem?
 — Nie o tym chcę rozmawiać — zmieniła temat. — Chcę, abyś powiedział bratu prawdę.
 — O czym ty mówisz?
 — Masz zamiar dalej się bawić w te gierki? Nie musisz. Ja zna tajemnicę.
 — Dlaczego chcesz, aby Sasuke ją znał?
 — Mam w tym interes. Wiem o Tobi. I… Szczerze. Twój plan to dno. Nie uzyskasz tym niczego. On ma zamiar zabrać go stąd jak tylko dasz się zabić. Wyjawi mu prawdę. Zapewne naginając ją. Sasuke obrał drogę mściciela. Nie spocznie póki nie zginie osoba odpowiedzialna za wymordowanie klanu. Tobi nim ławo zmanipuluje. Twoja chęć ratowanie Konohy, spełznie na niczym. Sasuke będzie szukał ofiary. A znajdzie ją w Danzo, starszyźnie i wiosce.
 — Nie! Jeśli on mu powie prawdę, Sasuke zrozumie. Przejmie moje ideały. Będzie chronił wioskę.
 — Jakoś w to nie wierze. Jak pozna prawdę zauważy, że zostałeś wykorzystany, że wszystko poświeciłeś dla jego dobra. Będzie już sam. Bez rodziny, przyjaciół. Nie będzie miał nic do stracenie. Jedynie cel. Zemsta za wyrządzona krzywdę klanowi, tobie i jemu. I takim sposobem klan zapisze się w historii niezbyt korzystnie. Oraz zniknie ze świata.
 — Dlaczego ci na tym zależy?
 — Jak już mówiłam. Mam w tym swój interes. Ale do rzeczy. Mogę wam zapewnić powrót do Konohy. Nie rób takiej miny — rzekła widząc niedowierzanie na twarzy bruneta. — Wszystko już przygotowałam. Sasuke przywitają z otwartymi rękami. Dla ciebie może wieńca nie uplotą, ale pozwolą wejść do wioski. Hokage oficjalnie ogłosi pomyłkę w skazaniu ciebie winowajcą. Zostanie ustalone, że działałeś na polecenie Danzo, który nie dawał ci wyboru. Rozkaz musiałeś wypełnić.
 — Przecież on się wyprze tego głupiego zarzutu.
 — Mam jego oficjalne zaznanie na piśmie z podpisem, że tak faktycznie było. Nagranie, gdzie potwierdza takie działanie. Podpisy świadków. I zapewnienie Hokage, że przyjmie was do wioski i będziecie mogli być pełnoprawnymi obywatelami. Wrócicie do wykonywania dla niej misji. Pasuje ci taka oferta?
 — To i tak nie wyjdzie. Jeśli znasz prawdę to wiesz, że z moim sharinganem jest coraz gorzej.
 — A tym się nie martw. Jeśli tylko zgodzisz się na moje warunki, zapewnię ci wieczny Mangekyo.
 — Niby jak? Nie wezmę oczu od Sasuke.
 — Nie możesz mi zaufać? Zrobię tak, że nie będą potrzebne jego oczy.
 — Nie rozumiem, jaki masz w tym cel? Dlaczego tak bardzo nam pomagasz?
 — Jestem coś tobie winna.
 — Jak to? Nigdy nic dla ciebie nie zrobiłem.
 — Zrobiłeś. Jeszcze w Konoha.
 — Niby, co takiego?
 — Może się kiedyś dowiesz. Uznaj to za podziękowanie, za twoją niewiedzę.
 — Niewiedzę? O czym ty mówisz? Co ukrywasz?!
 — Godzisz się na moje warunki? — zapytała ignorując jego pytania. — Mówisz bratu prawdę, zwalając rozkaz na Danzo, wracacie razem do Konohy i… zapominasz o mnie.
 — Powiedz mi. Kim jesteś? Zamknąć mnie w genjutsu. Musiałabyś mieć sharingan i to na wyższym poziomie. Pokaż, co ukrywasz pod szkłami. Co się łączy z klanem Uchiha? Wyjaw swoją tajemnicę.
 — Nie jesteś w pozycji do negocjowania czegokolwiek ani do stawiania pytań. Na żadne nie odpowiem. Po prostu zgadzasz się?
 — Zawrzyjmy układ. Zgodzę się, jeśli przysięgniesz mi pewnego dnia wyjawić tą tajemnicę, kim jesteś, co skrywają twoje oczy, powiązana z klanem.
 — Pewnego dnia mówisz.
Kobieta zamyśliła się przygryzając wargę. Widać, że biła się z myślami. W końcu westchnęła przytakując głową.
 — Zgoda. Przysięga zawarta. Teraz masz dwadzieścia minut na rozmowę z bratem. Ja stąd zniknę. Będziecie mieć prywatność.
Atari pstryknęła palcami tym razem drugiej ręki a drewniana ściany zniknęły. Klasnęła dłońmi, sznury oplatające braci rozpłynęły się.
 — Dwadzieścia minut — przypomniała, po czym zamieniła się w czarną wodę.



2 komentarze:

  1. Ja po prostu nie mogę przejść obojętnie obok twojego bloga. Historia zaczyna mnie wciągać coraz bardziej xD Zmieniłaś ją, co moim zdaniem nie zaszkodziło ci na niczym. Leć cały czas tym torem, a ja kupię wszystko co przedstawisz ;] Może niedługo Naruto spotka się z Sasuke i coś z tego wyniknie? Zastanawiam się jaki jest twój cel? Jakie zakończenie chcesz osiągnąć? Może pokój na świecie? Zauważyłam parę literówek, ale to nic - często się pojawiają jak stukasz w klawiaturę bez przerwy xD Życzę ci dożo weny oraz czytelników, którzy docenią twój talent ;D
    P.S Na moim blogu pojawił się prolog do opowiadania, które długo czekało, aby ujrzeć światło dzienne. I tak przy okazji. Stworzyłam zakładkę "NN", w której można mnie informować o nowych notkach. Czekam na kolejny rozdział. Chciałabym, aby wszystko się wyjaśniło pomiędzy Sasuke, a Itachim. Natomiast Atari to wciąż dla mnie zagadka xD Papatki

    OdpowiedzUsuń
  2. No tak, więc jestem ;] Spóźniona, ale zawsze :D Postaram się to wynagrodzić nieco dłuższym komentarzem ;*
    Historia robi się coraz ciekawsza, a ja tylko czekam na reakcję Sasuke, kiedy dowie się prawdy.^^ Osobiście mam wątpliwości, czy uwierzy znienawidzonemu bratu, ale to w końcu zależy od ciebie, jak przedtstawisz tą rozmowę.
    A tak na marginesie. Czy mi się wydaje, czy rozdział jest dłuższy, niż poprzednie? No ale mniejsza.
    Przede wszystkim, coraz bardziej nurtują mnie oczy Atari. Z każdą notką, ta zagadka wydaje się coraz bardziej zawiła. Jestem strasznie ciekawa, coś ty wymyśliła?
    No i Tobi. W mandze ma się niedługo okazać, kim on tak właściewie jest. W twoim opowiadaniu dużo motywów jest zaczerpniętych z mangi, więc jak będzie z jego tożsamością? No... pytań mam wiele. Mam nadzieję, że poznam w końcu na nie odpowiedź :D
    Oczywiście wiesz, że nie odpuszczę jednego. SasuNaru ^^ Oj tak, znowu będę o tym truć, tak jak Zaćmienie. Przecież wiesz, że jesteśmy już totalnie zakrzywione w tym temacie xD Mnie już nawet zaczyna straszyć :D Wszędzie widzę Albo Sasu, albo Naru. Wszystko byłoby okej, tylko, czy oni nie mogli by być w moich wizjach choć trochę ubrani?! Ech... no trudno się mówi :D Nie powiem, to gorzej uzależnia, niż te fajki, które palą moi rodzice xD
    No więc czekam na kolejną, zapewne dłuuuuugą (nie mylę się?) nocię. Pozdrawiam, cię kochana, całuski przesyłam, słonie w trampkach i co ci się jeszcze w tej twojej główce zrodzi xD
    Papatki (kolejne uzależnienie xD) ;*;*;*;*;*;*

    OdpowiedzUsuń