czwartek, 26 lipca 2012

07. Tobi



Wróciłam do Tobiego, który siedział przy ognisku. Wyglądał jakby zasnął oparty o pień drzewa. Musiało być koło północy. Ciemno i cicho. Większość zwierzaków pochowało się do nor, dziupli czy innych mieszkań. Trele ptaków ucichły. Był tylko szum liści, które poruszał wiatr. Księżyc schowany za granatowa zasłoną. Wyjątkowo pochmurno, aby tylko nie zabrało się na deszcz. Odeszłam od mężczyzny siadając pod przeciwległym drzewem. Podniosłam okulary do góry zakładając je na głowę. Przyłożyłam sobie dłonie do oczu, delikatnie je przecierając. Nie powinnam stosować tej techniki mając okulary. Zawsze potem pieką oczy. Gdy zabrałam dłonie zobaczyłam jakiś cień pochylający się nade mną. Od razu poprawiłam okulary, aby móc spojrzeć na intruza.
 — Tobi myślałam, że śpisz.
 — Kim ty jesteś? — zapytał a jego głosy był inny. Zupełnie. Stracił gdzieś tą chłopięcą dźwięczność. Był niski jakby należał do trzydziestoletniego mężczyzny.
 — A ty?
 — Jestem Uchiha Madara.
Parsknęłam mu śmiechem w twarz.
 — Nie możesz być Madarą.
 — Skąd ta pewność?
Umilkłam. Przecież nie mogę mu tego powiedzieć. Sekret musi pozostać tajemnicą.
 — Madara umarł dawno temu. A nawet, jeśli nie, to musiałbyś mieć około setki. W końcu Madara walczył z Hishiramą Senju.
 — Twoja sprawa, jeśli nie dowierzasz. Ja ci powiedziałem, kim jestem. Teraz twoja kolej.
 — Lider ci nie powiedział, do kogo przydziela. Nazywam się Atari.
 — A dalej jak?
 — Nie ma więcej. Po prostu Atari.
 — A nie przypadkiem Uchiha.
Spojrzałam na niego wystraszona. Znalazł powiązanie? To nie możliwe. Niby jak? To pierwsza nasza misja. Itachi tego nie odkrył. Więc jak on?
 — Skąd ci to przyszło do głowy?
 — Amaterasu. Technika, która może wykonać jedynie ktoś z sharinganem.
Psia krew. Wzięłam go za totalnego głupka. Myślałam, że się nie zorientuje.
 — Pokaż, co skrywasz pod tymi szkłami — rzekł wyciągając dłoń w stronę okularów. Nie zdążył ich dotknąć, bo odrzuciło go pod przeciwległe drzewo. Zerwałam się na równe nogi i miałam zamiaru opuścić to miejsce. Jednak Tobi był szybki. Natychmiast znalazł się za moimi plecami. — Sharingan nie ma takiej umiejętność, aby odpychać przedmioty — oznajmił łapiąc mnie za ramiona i odwracając przodem do siebie.
 — Spieprzaj kimkolwiek jesteś — warknęłam wyszarpując się. Już miałam ruszyć, kiedy ten zablokował mi drogę. Wyjął z kieszeni jakąś teczkę. Wyglądała jak te używane do przechowywania raportów. Otworzył ją i przeczytał na głos.
 — Sprawa Kaoru — rzekł odczytując tytuł. Zamarłam. Skąd on to ma? Starałam się udawać obojętna i osobę, która nie ma pojęcia, o czym on mówi. — Amera żona Kaoru pochodziła z klanu Bakura. Zazdrość i nienawiść do Akayoru rosła już od czasu spotykania się z Kaoru — ciągnął dalej. — Nie mogła wiedzieć, kim ona jest. Nie należała do klanu. Dopiero w chwili wżenienia się w niego zostały wyjawione jej pewne informacje. Jednak nieliczne. Nie powinna za dużo wiedzieć. Niestety między Akayoru a Yokim nie układało się. Mężczyzna jej nienawidził gdyż psuła relację z jego, najpierw dziewczyną, później narzeczoną a na końcu żoną. Jednak na polecenie rady, musiał wywiązywać się z obowiązku Yokiego. Amera nie mogąc tego dłużej znieść postanowiła pozbyć się Akayoru, udając włamywacza. Nie miała pojęcia o jej zdolnościach. Zginęła w wyniku walki. Rozwścieczony tym Kaoru chciał się zemścić. Na specjalnej radzie zostało ustalone, że pakt ma być natychmiast zerwany a Kaoru odseparowany. W dniu narady w nieokreślonych okolicznościach Kaoru ginie. Przeprowadzona sekcja wskazuje na robotę Akayoru. Jeśli to prawda, to mamy pierwsze dowody na to, że jest ona w stanie zabić Yokiego. Do tej pory były przypuszczenia, że nie może tego zrobić — rzekł zamykając teczkę. Cholera jedna! — I co ty na to powiesz?
 — Nie mam pojęcia, o czym ty czytałeś. Nic mi nie mówią te imiona.
 — A mnie się wydaje, że wręcz przeciwnie. Może dojdziemy do porozumienia? Ty mi zdradzisz, kim jesteś, a ja w zamian zachowam to tylko dla siebie.
 — Wiesz, jeśli ci nie zdradzę, będę miała lepszą pewność, że zachowasz to dla siebie.
 — Oczywiście. Lecz jeśli mi powiesz, będziesz mieć pewność, że nie dowie się o tym: Itachi, Sasuke, Orochimaru, Danzo, starszyzna Konohy, Hokage i parę jeszcze innych pomniejszych osób.
 — Jednym słowem. Albo ci powiem, albo rozdmuchasz to, co wiesz po całym świecie. Cóż mieć na głowie około stu tysięcy shinobi polujących na ciebie, nie jest mi na rękę.
 — To jak, zgadzasz się?
 — A mam inne wyjście — westchnęłam siadając z powrotem pod drzewem. To koniec. A myślałam, że uda mi się utrzymać to w tajemnicy.
 — Więc zdradź mi, kim jest Akayoru? — rzekł siadając naprzeciwko mnie. Nie miałam innego wyjścia. Zdjęłam okulary ukazując mu, tak skrupulatnie skrywane oczy.
 — Niesamowite — szepnął. — Jakim cudem?
 — Takim, że to ja jest tajną bronią klanu Uchiha.
 — Ty? — zapytał nie ukrywając zdziwienia. — To ciebie próbowano dorwać przez tyle lat?
 — Nie inaczej. To przeze mnie klan Uchiha przeszedł to, co przeszedł. Ja sprowadziłam tą mękę na Itachiego. Starszyzna a przede wszystkim Danzo obawiał się mnie. Tajnej broni klanu, którą za wszelką cenę chcieli odbić z rąk Uchiha. Myśleli, że jestem przedmiotem lub machiną, którą kontroluje sharingan. Założyli, że jeśli skoro nie mogą znaleźć tej broni to wybija cały klan, nikt nie będzie mógł już jej użyć. Nie podejrzewali, że to może być osoba. W momencie misji Itachiego od dawna mnie nie było w Konoha. Kiedy on miał siedem lat opuściłam wioskę udając się do Orochimaru.
— Pakt.
 — Jako Madara powinieneś to wiedzieć. W końcu był on swego czasu Yokim.
Mężczyzna milczał. Za kogo on się uważa, podajać się za Madarę? Kim on do diabła jest?!
 — Pakt, który zawieram między członkiem klanu Uchiha. Staje się on tak zwanym Yoki, czyli osobą będącą ze mną w pakcie.
 — Co on daje?
 — Uwalnia prawie całą moją moc. Uaktywnia u Yokiego najwyższy poziom sharingana bez konieczności zabijania przyjaciela i zdobywania oczu brata. Znacznie zwiększa jego chakrę oraz siłę. Wszelkie techniki ogniste może wykonywać z tak zwanym palcem w nosie. Również będzie mógł przejąć część umiejętności moich. Jak na przykład posługiwania się wszystkimi rodzajami chakry. Oczywiście tylko do pewnego momentu. Sam musi wyszkolić resztę.
 — W takim razie nie wiele mi dasz.
Uśmiechnęłam się do niego. Nie powiedziałam mu prawdy. Nie musi jej znać, zwłaszcza, że nie raczył się przedstawić. Jeśli on jest Madarą to ja mam byakugan.
 — Powiedź mi. Po co ci jestem skoro uważasz, że moje umiejętności nie wiele ci dają?
 — Chcę wywołać Czwartą Wielką Wojnę Shinobi.
 — Ambitne plany.
 — Chcę obudzić Dziesiecioogoniastego oraz wykonać mój plan Księżycowe Oko.
Zamarłam. Dzisięcioogoniastego. Wiedziałam, że Akatsuki zbiera Bijuu aby móc używać ich mocy podczas wojen, ale nie sądziłam, że chcą go obudzić. Cholera, nie jest dobrze!
 — Lider o tym wszystkim wie?
 — Pain jest tylko przykrywką. Tak naprawdę ja rządzę Akatsuki.
Ciekawa informacja.
 — A czego oczkujesz ode mnie?
 — Chcę abyś pomogła w schwytaniu wszystkich ogoniastych bestii oraz, żebyś zawiązała ze mną pakt.
Nie miałam zamiaru tego robić.
 — O tym, kto ma być Yokim decyduje głowa rodziny. Fugaku wyznaczył na to stanowisko Sasuke.
 — Żeby Sasuke dokonał wyboru musiałby zostać wtajemniczony w to, kim jesteś. Ale spokojnie. Nie chce teraz tego paktu. Przyjdzie na niego pora. Na razie masz zniknąć. Itachi nie może odkryć twojej tajemnicy. Ustalę, że uciekłaś z Akatsuki. Podczas tej misji. A tak naprawdę będziesz przebywać w mojej kryjówce. Do czasu aż sprawa nie przycichnie. Około miesiąca. Później wyruszysz na misje. Jako szpieg. Będziesz zbierać informacje o krajach i ich słabych punktach, liczebności shinobi, specjalnych umiejętnościach, największych klanach.
 — Oferta nie do odrzucenia.
Spojrzałam w księżyc, który wyłonił się za chmur. To koniec mojej pozornej swobody. Zaczyna się od początku. Uśmiechnęłam się wpatrując w tą pełną tarczę.
 — Przygotowania do gry czas zacząć — rzekłam spoglądając na Tobiego. Dostrzegłam jak w jego oku błysnął sharingan.

Było wówczas nie opuszczać Konohy. Ale czy to by coś dało? Zapewne tak. Bo w chwili, kiedy Itachi zaatakowałby klan… Zabiłabym go. Ciekawe jak bardzo zmieniłoby to bieg historii? A czy to ważne? Jestem Atari, tajna broń klanu Uchiha. Mam za zadanie jedynie być własność następnego Yokiego. Nic więcej ma mnie nie obchodzić. Tylko zapewniać potęgę i chwałę klanowi Uchiha.

2 komentarze:

  1. Niesamowite!!! Bardzo wciągająca notka, nawet nie zauważyłam, kiedy dotarłam do samego końca xD Jaki szybki zwrot akcji. No i w końcu wszystko stało się jasne. Niesamowita jest ta opowieść, niby powinnam się już domyślać i właściwie domyślałam się, że Atari jest bronią, ale jednak to zupełnie, co innego. Tobi okazał się być dla mnie równie ogromnym zaskoczeniem. Od razu ją zaatakował i zniszczył jej przyszłe spokojne życie, a ona się temu poddaje. Szkoda mi jej :D Rzeczywiście, mogłaby występować w mandze. Lubię ją ;] Ostatni akapit podobał mi się najbardziej. Wydawał mi się być podsumowaniem do stworzonej przez ciebie postaci Atari. Jej wolność, jak się domyślam jest w rękach Itachiego i poniekąd Sasuke. Zaskakujące, że Fugaku wybrał młodszego syna na stanowisko głowy klanu. Myślałam, że to będzie Itachi.
    Błagam, napisz następną szybciej ;] Okropnie wciąga mnie ten klimat i za nic nie chce puścić xD
    Trudny kierunek sobie wybrałaś xD Ja mam jeszcze dwa lata, jednak matura i studia mnie przerażają. Jak coś to popytam Ciebie o radę ;]
    Życzę dużo weny, czasu, a zwłaszcza wielu czytelników. Początki zawsze są trudne, ale jestem przekonana, że wkrótce dostrzegą Twój talent. Trzymam kciuki :D Papatki :*

    OdpowiedzUsuń
  2. Dołączam się :D Niesamowita nocia ;* Chociaż szkoda, że Tobi już nie został tym debilem, jakim był na początku T.T Lubiłam głupka, no ale trudno się mówi. A, no i jeszcze pytanko: Dlaczego do jasnej, ciasnej, ta notka wydaje mi się taka krótka?! Ja chcę następną! No... w ostateczności włamię się na twojego kompa i przeczytam, co tam jeszcze masz zachomikowane *buhahahaha!* *złowieszczy wyszczerz*
    Ja wiem, że ględzę i ględzę, ale nie mogę się doczekać, jak będzie coś o naszych chłopaczkach z Konohy <3 I jak Sasuke dowie się prawdy o wszystkim.
    Proszę, proszę, proszę, pośpiesz się z następnym rozdziałem! JA CHCIEĆ WIĘCEJ!
    Jak wiesz, po Natsu nie ma co się spodziewać długich komentarzy, więc będę się już zbierać :* Na koniec życzę oczywiście weny i kolejnych czytelników na blogu. PZDR :*

    OdpowiedzUsuń