Wróciłam do Tobiego, który siedział przy ognisku.
Wyglądał jakby zasnął oparty o pień drzewa. Musiało być koło północy. Ciemno i
cicho. Większość zwierzaków pochowało się do nor, dziupli czy innych mieszkań.
Trele ptaków ucichły. Był tylko szum liści, które poruszał wiatr. Księżyc
schowany za granatowa zasłoną. Wyjątkowo pochmurno, aby tylko nie zabrało się
na deszcz. Odeszłam od mężczyzny siadając pod przeciwległym drzewem. Podniosłam
okulary do góry zakładając je na głowę. Przyłożyłam sobie dłonie do oczu,
delikatnie je przecierając. Nie powinnam stosować tej techniki mając okulary.
Zawsze potem pieką oczy. Gdy zabrałam dłonie zobaczyłam jakiś cień pochylający
się nade mną. Od razu poprawiłam okulary, aby móc spojrzeć na intruza.
— Tobi
myślałam, że śpisz.
— Kim ty
jesteś? — zapytał a jego głosy był inny. Zupełnie. Stracił gdzieś tą chłopięcą
dźwięczność. Był niski jakby należał do trzydziestoletniego mężczyzny.
— A ty?
— Jestem
Uchiha Madara.
Parsknęłam mu śmiechem w twarz.
— Nie możesz
być Madarą.
— Skąd ta
pewność?
Umilkłam. Przecież nie mogę mu tego powiedzieć.
Sekret musi pozostać tajemnicą.
— Madara
umarł dawno temu. A nawet, jeśli nie, to musiałbyś mieć około setki. W końcu
Madara walczył z Hishiramą Senju.
— Twoja
sprawa, jeśli nie dowierzasz. Ja ci powiedziałem, kim jestem. Teraz twoja
kolej.
— Lider ci
nie powiedział, do kogo przydziela. Nazywam się Atari.
— A dalej
jak?
— Nie ma
więcej. Po prostu Atari.
— A nie
przypadkiem Uchiha.
Spojrzałam na niego wystraszona. Znalazł powiązanie?
To nie możliwe. Niby jak? To pierwsza nasza misja. Itachi tego nie odkrył. Więc
jak on?
— Skąd ci to
przyszło do głowy?
— Amaterasu.
Technika, która może wykonać jedynie ktoś z sharinganem.
Psia krew. Wzięłam go za totalnego głupka. Myślałam,
że się nie zorientuje.
— Pokaż, co
skrywasz pod tymi szkłami — rzekł wyciągając dłoń w stronę okularów. Nie zdążył
ich dotknąć, bo odrzuciło go pod przeciwległe drzewo. Zerwałam się na równe
nogi i miałam zamiaru opuścić to miejsce. Jednak Tobi był szybki. Natychmiast
znalazł się za moimi plecami. — Sharingan nie ma takiej umiejętność, aby
odpychać przedmioty — oznajmił łapiąc mnie za ramiona i odwracając przodem do
siebie.
— Spieprzaj
kimkolwiek jesteś — warknęłam wyszarpując się. Już miałam ruszyć, kiedy ten
zablokował mi drogę. Wyjął z kieszeni jakąś teczkę. Wyglądała jak te używane do
przechowywania raportów. Otworzył ją i przeczytał na głos.
— Sprawa
Kaoru — rzekł odczytując tytuł. Zamarłam. Skąd on to ma? Starałam się udawać obojętna
i osobę, która nie ma pojęcia, o czym on mówi. — Amera żona Kaoru pochodziła z
klanu Bakura. Zazdrość i nienawiść do Akayoru rosła już od czasu spotykania się
z Kaoru — ciągnął dalej. — Nie mogła wiedzieć, kim ona jest. Nie należała do
klanu. Dopiero w chwili wżenienia się w niego zostały wyjawione jej pewne
informacje. Jednak nieliczne. Nie powinna za dużo wiedzieć. Niestety między
Akayoru a Yokim nie układało się. Mężczyzna jej nienawidził gdyż psuła relację
z jego, najpierw dziewczyną, później narzeczoną a na końcu żoną. Jednak na
polecenie rady, musiał wywiązywać się z obowiązku Yokiego. Amera nie mogąc tego
dłużej znieść postanowiła pozbyć się Akayoru, udając włamywacza. Nie miała
pojęcia o jej zdolnościach. Zginęła w wyniku walki. Rozwścieczony tym Kaoru
chciał się zemścić. Na specjalnej radzie zostało ustalone, że pakt ma być
natychmiast zerwany a Kaoru odseparowany. W dniu narady w nieokreślonych
okolicznościach Kaoru ginie. Przeprowadzona sekcja wskazuje na robotę Akayoru.
Jeśli to prawda, to mamy pierwsze dowody na to, że jest ona w stanie zabić
Yokiego. Do tej pory były przypuszczenia, że nie może tego zrobić — rzekł
zamykając teczkę. Cholera jedna! — I co ty na to powiesz?
— Nie mam pojęcia,
o czym ty czytałeś. Nic mi nie mówią te imiona.
— A mnie się
wydaje, że wręcz przeciwnie. Może dojdziemy do porozumienia? Ty mi zdradzisz,
kim jesteś, a ja w zamian zachowam to tylko dla siebie.
— Wiesz,
jeśli ci nie zdradzę, będę miała lepszą pewność, że zachowasz to dla siebie.
— Oczywiście.
Lecz jeśli mi powiesz, będziesz mieć pewność, że nie dowie się o tym: Itachi,
Sasuke, Orochimaru, Danzo, starszyzna Konohy, Hokage i parę jeszcze innych
pomniejszych osób.
— Jednym
słowem. Albo ci powiem, albo rozdmuchasz to, co wiesz po całym świecie. Cóż
mieć na głowie około stu tysięcy shinobi polujących na ciebie, nie jest mi na
rękę.
— To jak,
zgadzasz się?
— A mam inne
wyjście — westchnęłam siadając z powrotem pod drzewem. To koniec. A myślałam,
że uda mi się utrzymać to w tajemnicy.
— Więc zdradź
mi, kim jest Akayoru? — rzekł siadając naprzeciwko mnie. Nie miałam innego
wyjścia. Zdjęłam okulary ukazując mu, tak skrupulatnie skrywane oczy.
— Niesamowite
— szepnął. — Jakim cudem?
— Takim, że
to ja jest tajną bronią klanu Uchiha.
— Ty? —
zapytał nie ukrywając zdziwienia. — To ciebie próbowano dorwać przez tyle lat?
— Nie
inaczej. To przeze mnie klan Uchiha przeszedł to, co przeszedł. Ja sprowadziłam
tą mękę na Itachiego. Starszyzna a przede wszystkim Danzo obawiał się mnie.
Tajnej broni klanu, którą za wszelką cenę chcieli odbić z rąk Uchiha. Myśleli,
że jestem przedmiotem lub machiną, którą kontroluje sharingan. Założyli, że
jeśli skoro nie mogą znaleźć tej broni to wybija cały klan, nikt nie będzie
mógł już jej użyć. Nie podejrzewali, że to może być osoba. W momencie misji
Itachiego od dawna mnie nie było w Konoha. Kiedy on miał siedem lat opuściłam
wioskę udając się do Orochimaru.
— Pakt.
— Jako Madara
powinieneś to wiedzieć. W końcu był on swego czasu Yokim.
Mężczyzna milczał. Za kogo on się uważa, podajać się
za Madarę? Kim on do diabła jest?!
— Pakt, który
zawieram między członkiem klanu Uchiha. Staje się on tak zwanym Yoki, czyli
osobą będącą ze mną w pakcie.
— Co on daje?
— Uwalnia
prawie całą moją moc. Uaktywnia u Yokiego najwyższy poziom sharingana bez
konieczności zabijania przyjaciela i zdobywania oczu brata. Znacznie zwiększa
jego chakrę oraz siłę. Wszelkie techniki ogniste może wykonywać z tak zwanym
palcem w nosie. Również będzie mógł przejąć część umiejętności moich. Jak na
przykład posługiwania się wszystkimi rodzajami chakry. Oczywiście tylko do
pewnego momentu. Sam musi wyszkolić resztę.
— W takim
razie nie wiele mi dasz.
Uśmiechnęłam się do niego. Nie powiedziałam mu
prawdy. Nie musi jej znać, zwłaszcza, że nie raczył się przedstawić. Jeśli on
jest Madarą to ja mam byakugan.
— Powiedź mi.
Po co ci jestem skoro uważasz, że moje umiejętności nie wiele ci dają?
— Chcę
wywołać Czwartą Wielką Wojnę Shinobi.
— Ambitne
plany.
— Chcę obudzić
Dziesiecioogoniastego oraz wykonać mój plan Księżycowe Oko.
Zamarłam. Dzisięcioogoniastego. Wiedziałam, że
Akatsuki zbiera Bijuu aby móc używać ich mocy podczas wojen, ale nie sądziłam,
że chcą go obudzić. Cholera, nie jest dobrze!
— Lider o tym
wszystkim wie?
— Pain jest
tylko przykrywką. Tak naprawdę ja rządzę Akatsuki.
Ciekawa informacja.
— A czego
oczkujesz ode mnie?
— Chcę abyś
pomogła w schwytaniu wszystkich ogoniastych bestii oraz, żebyś zawiązała ze mną
pakt.
Nie miałam zamiaru tego robić.
— O tym, kto
ma być Yokim decyduje głowa rodziny. Fugaku wyznaczył na to stanowisko Sasuke.
— Żeby Sasuke
dokonał wyboru musiałby zostać wtajemniczony w to, kim jesteś. Ale spokojnie.
Nie chce teraz tego paktu. Przyjdzie na niego pora. Na razie masz zniknąć.
Itachi nie może odkryć twojej tajemnicy. Ustalę, że uciekłaś z Akatsuki.
Podczas tej misji. A tak naprawdę będziesz przebywać w mojej kryjówce. Do czasu
aż sprawa nie przycichnie. Około miesiąca. Później wyruszysz na misje. Jako
szpieg. Będziesz zbierać informacje o krajach i ich słabych punktach,
liczebności shinobi, specjalnych umiejętnościach, największych klanach.
— Oferta nie
do odrzucenia.
Spojrzałam w księżyc, który wyłonił się za chmur. To
koniec mojej pozornej swobody. Zaczyna się od początku. Uśmiechnęłam się
wpatrując w tą pełną tarczę.
—
Przygotowania do gry czas zacząć — rzekłam spoglądając na Tobiego. Dostrzegłam
jak w jego oku błysnął sharingan.
Było wówczas nie opuszczać Konohy. Ale czy to by coś
dało? Zapewne tak. Bo w chwili, kiedy Itachi zaatakowałby klan… Zabiłabym go. Ciekawe
jak bardzo zmieniłoby to bieg historii? A czy to ważne? Jestem Atari, tajna
broń klanu Uchiha. Mam za zadanie jedynie być własność następnego Yokiego. Nic
więcej ma mnie nie obchodzić. Tylko zapewniać potęgę i chwałę klanowi Uchiha.
Niesamowite!!! Bardzo wciągająca notka, nawet nie zauważyłam, kiedy dotarłam do samego końca xD Jaki szybki zwrot akcji. No i w końcu wszystko stało się jasne. Niesamowita jest ta opowieść, niby powinnam się już domyślać i właściwie domyślałam się, że Atari jest bronią, ale jednak to zupełnie, co innego. Tobi okazał się być dla mnie równie ogromnym zaskoczeniem. Od razu ją zaatakował i zniszczył jej przyszłe spokojne życie, a ona się temu poddaje. Szkoda mi jej :D Rzeczywiście, mogłaby występować w mandze. Lubię ją ;] Ostatni akapit podobał mi się najbardziej. Wydawał mi się być podsumowaniem do stworzonej przez ciebie postaci Atari. Jej wolność, jak się domyślam jest w rękach Itachiego i poniekąd Sasuke. Zaskakujące, że Fugaku wybrał młodszego syna na stanowisko głowy klanu. Myślałam, że to będzie Itachi.
OdpowiedzUsuńBłagam, napisz następną szybciej ;] Okropnie wciąga mnie ten klimat i za nic nie chce puścić xD
Trudny kierunek sobie wybrałaś xD Ja mam jeszcze dwa lata, jednak matura i studia mnie przerażają. Jak coś to popytam Ciebie o radę ;]
Życzę dużo weny, czasu, a zwłaszcza wielu czytelników. Początki zawsze są trudne, ale jestem przekonana, że wkrótce dostrzegą Twój talent. Trzymam kciuki :D Papatki :*
Dołączam się :D Niesamowita nocia ;* Chociaż szkoda, że Tobi już nie został tym debilem, jakim był na początku T.T Lubiłam głupka, no ale trudno się mówi. A, no i jeszcze pytanko: Dlaczego do jasnej, ciasnej, ta notka wydaje mi się taka krótka?! Ja chcę następną! No... w ostateczności włamię się na twojego kompa i przeczytam, co tam jeszcze masz zachomikowane *buhahahaha!* *złowieszczy wyszczerz*
OdpowiedzUsuńJa wiem, że ględzę i ględzę, ale nie mogę się doczekać, jak będzie coś o naszych chłopaczkach z Konohy <3 I jak Sasuke dowie się prawdy o wszystkim.
Proszę, proszę, proszę, pośpiesz się z następnym rozdziałem! JA CHCIEĆ WIĘCEJ!
Jak wiesz, po Natsu nie ma co się spodziewać długich komentarzy, więc będę się już zbierać :* Na koniec życzę oczywiście weny i kolejnych czytelników na blogu. PZDR :*