niedziela, 22 lipca 2012

06. Rozpad drużyny


Uciekłam. Chciałam się znaleźć jak najdalej skąd. Być sama. Lecz to niemożliwe przy takim natłoku ludzi. Znalazłam ławkę w parku, ukrytą za wysokimi krzewami. Chwila wytchnienia. Nie wiedziałam, co mam robić. Jeden wielki chaos panował w mojej głowie. Co jest ostatnio z Itachi? Dziwnie się zachowuje. Tak jakby… NIE!!! To tylko moja chora wyobraźnia pląta mi figle. Zapewne to gra. Sprytny plan na odkrycie tajemnicy skrywanej pod okularami. Tak. Tylko o to mu chodzi. Nic więcej. Chce mnie w sobie rozkochać, abym uległa jego urokowi i wygadała to, co chce. Jasne. Taka głupia nie jestem. Nie złapie mnie na to. Zniżyć się do takiego poziomu. To naprawdę żałosne. Żeby Itachi dopuszczał się flirtu, aby zdobyć kilka informacji. Ale nisko upadł. Tego się nie spodziewałam.
Wstałam z ławki już spokojniejsza i udałam się na zwiady. Itachi rozgryziony, już nie muszę obawiać się o jego intencje. Rozglądałam się dokładnie, próbując znaleźć tego Takumę.
 — Psyt. Psyt.
Odwróciłam się w stronę skąd dobiegał głos.
 — Psyt.
Ujrzałam młodego mężczyznę przebranego za starca. Podeszłam do niego, gdyż zaczął machać znacząco dłonią, przywołując mnie.
 — Słońce zachodzi na wschodzie — wyszeptał. Spojrzałam jak a wariata.
 — A wschodzi na zachodzie — odparłam drwiąco. Już miałam odejść od tego świra, kiedy…
 — A jednak to ty. Tak myślałem. Pokojówka bez czepka. Masz, tutaj są wszystkie informacje, które o nich zebrałem — wyszeptał rozglądając się dookoła i wręczając mi prostokątny przedmiot opakowany brązowym papierem do pakowania paczek.
 — Takuma? — zapytałam niepewnie. To nie może być ten mężczyzna?
 — Cicho. Zapewne mnie poszukują. Ja wywiązałem się z umowy. Niech teraz Konoha zapewni mi ochronę.
Nie mogłam uwierzyć we własne szczęście. Wyszczerzyłam się zadowolona do niego.
 — Oczywiście. Proszę za mną. Zaprowadzę, cię do miejsca kryjówki gdzie odbierze cię grupa wyszkolonych shinobi. Specjalnie przysłanych do twojej ochrony.
Naturalnie wyprowadziłam mężczyznę w pole. A dokładnie w ciemny zaułek, gdzie nikt nas nie zobaczy. Zdjęłam okulary. Mała technika. I po Takumie. Misja skończona. Spaliłam notatnik i już miałam ruszyć do hotelu, kiedy przypomniałam sobie, że czekam tam Itachi. Zawróciłam. Nie chciałam go teraz widzieć. Postanowiłam przejść się po mieście. Przynajmniej do rana mieć Uchihę z głowy.

*

Nie było jej w pokoju. Może to i lepiej? Udałem się do łazienki, wziąć zimny prysznic. Oparłem czoło o chłodne kafelki, pozwalając by woda spływała po włosach i plecach. Nie mogłem się wyzbyć obrazu Atari sprzed oczu. Siedziałem już naprawdę długo pod tym prysznicem. W końcu stwierdziłem, że to bez sensu. W pokoju nadal jej nie było. Spojrzałem na zegarek. Po trzeciej. Czyżby szukała tego mężczyzny? To do niej podobne. Rzuciłem się zrezygnowany na łóżko. Co się ze mną ostatnio dzieje??? Niczego poza nią nie widzę. I tak mam od tamtej nocy. Co jest nie tak??? Czyżbym… czuł coś do niej? To nie może być prawdą. Przez te wszystkie lata nic, a teraz tak nagle. Pojawiła się i rozkochała mnie w sobie. Tak po prostu? Nie. Nie mogę do tego dopuścić. Jesteśmy z innych światów. Mam już swoje cele. Sasuke. Konoha. Nie ma tutaj miejsca na nią. I nigdy nie będzie. Muszę się pozbierać i zapomnieć o dziewczynie. Wszystko już zaplanowane. Nie mogę teraz tego zmienić, przez jedną osobę. Będzie ciężko, jednak dam radę. Wymazać Atari z myśli. Boli. Ale nie ma już wyjścia. Muszę ją traktować chłodno. Jak każdą inną dziewczynę. Być dla niej, jak to określiła zimnym draniem. Nie chce! Muszę!!! Nie ma odwrotu. Gdyby pozostała wówczas w Konoha i byśmy się poznali, to może… Nie! To i tak by niczego nie zmieniło. Są rzeczy nieuniknione, które mimo usilnych starań i tak nadejdą. Zapomnieć. Tylko tyle muszę. Skupić się na moich celach. Na Sasuke, wiosce. I wszystko będzie jak dawniej. To nie może być takie trudne. Zapomnieć. Skupić się na bracie. Zapomnieć.

*

Podróż powrotna wyglądała dość dziwnie. W ogóle się do siebie nie odzywaliśmy. A Itachi ciągle starał się na mnie nie patrzeć. Przez, co atmosfera była nieprzyjemna. Krępujące milczenie, które nigdy nie miał zamiaru przerywać. Na szczęście ta męka się już skończyła. Dotarliśmy do bram kryjówki Akatsuki. Przed wejściem stał Kisame, najwyraźniej czekając na nas.
 — Jak tam misja? — zagadał.
 — Banalna. Mam wrażenie, że Lider niedocenia naszych umiejętności.
 — To przygotuj się Atari na jeszcze mniejsze niedocenianie.
 — Co masz na myśli?
 — Rozbijają naszą drużynę.
 — Jak? — odezwał się Itachi, przerywając trzydniowe milczenie.
 — Uznał, że troje to już tłum. Oczywiście powiedział to inaczej, ale o to chodziło. Wracamy do dawnego składu. Przykro mi Atari, ale… trafił ci się Tobi.
 — A kim jest Tobi? Jeszcze go nie poznałam.
 — Współczucia, bo zaraz go poznasz — rzekł Kisame kładąc mi rękę na ramieniu. — Powodzenia. My ruszamy na kolejną misje. Do zobaczenia.
Odeszli. Spojrzałam na Uchihę. Nawet się nie odwrócił. Westchnęłam. Z drugiej strony to i nawet dobrze, przynajmniej będę miała spokój. Nie odkryje tajemnicy, więc… Luz. Odwróciłam wzrok wchodząc do podziemi.
Lider to ma mnie chyba za uczniaka Akademii. Mam udać się do Kiri Gakure i odebrać informacje od naszego szpiega. Takie misje to mają genini. Za kogo on mnie uważa. Wyszłam wściekła jak osa. Orochimaru z tą obsesją pilnowania dawał lepsze zadania.
 — Kto ty jesteś? — zapytałam zatrzymując się przed mężczyzną z pomarańczową maską na twarzy. Ten idiota powiedział, że będzie tutaj na mnie czekał Tobi.
 — Jestem Tobi. Miło mi poznać Atari senpai — rzekł chłopięcym miłym głosem. Trzeba moją opinię o Akatsuki i Liderze sprostować. On mnie ma chyba za niańkę. Gorzej być nie może. Nie odpowiedziałam. Minęłam tylko chłopaka i ruszyłam w las. Misja to misja. Wyboru nie mam.
 — Ej, czekaj na mnie! Senpai!

Co chwila o czymś gadał. A to wyskakiwał z tekstem „ależ dziś pięknie”, to znów podziwiał chmury.
 — Nie umiesz być bardziej opanowany! — wybuchłam. Mam dość tego gościa. Z Deidarą było łatwiej. I spokojniej. — Idź sobie stąd! Albo się zamknij!
 — Senpai jest na mnie zła? — zapytał przekrzywiając głowę. Nie miałam zamiaru odpowiadać. Bo stanęliśmy na rozdrożu. Rozejrzałam się po niebie próbując ustalić kierunek. Następnie spojrzałam na drogę. Skręciłam w lewo. — Senpai! Ej! Znów na mnie nie czekasz!
O rany. Jak tak dalej pójdzie zacznę tęsknić za Itachi. Ale w końcu udało mi się namówić Tobiego na milczenie. Łatwo nie było, ale na reszcie cisza. Niestety długo się nią nie pocieszyłam. Za drzew wyskoczyła dwójka shinobi. A było nie wybierać głównego traktu. Po opaska Oto Gakure uznałam, że są od Orochimaru. Niedobrze. Bez patyczkowania się, od razu zaatakowali wypuszczając na nas salwę kul z ognia.
 — Aaaaaa! — krzyknął Tobi uciekając. — Atakują! To ognista technika, nie powinien zając się tym Kisame?! Mam wrażenie, że wybrali nieodpowiednią parę do ataku!
Westchnęłam robiąc unik. Mężczyzna wykonał po raz kolejny tą samą technikę celując w Tobiego, który biegał zygzakiem wzdłuż drogi.
 — Zatrzymają się Tobi! — krzyknęłam. Mój partner od siedmiu boleści zrobił, co chciałam. Stanęłam przed nim osłaniając go i jednocześnie tworząc ogromną kulę z wody.  Zatrzymała ognisty atak. Oblewając przeciwników i zalewając podłoże. Jako iż panowała susza, woda nie chciała się wchłonąć. Dla mnie to było na korzyść. Ukucnęłam przykładając rozwarte dłonie do ziemi, po której zaraz przeszłą wiązka błyskawic. Jeden z przeciwników zdążył uskoczyć. Drugi nie. Został porażony i padł. Szybko do niego doskoczyłam wbijając katanę prosto w serce.
 — Za tobą senpai! — krzyknął. Nie musiał. Wiedziałam. W ostatniej chwili się schyliłam tak, że napastnik przefrunął mi nad głową. Na jego całym ciele pojawiały się dziwne zygzakowane linie. Psia krew. Przeklęta pieczęć. Ze zdwojoną siłą znów ruszył do ataku. Zablokowałam jego ostrze swoim. Silny był, aż zaryłam dobre dziesięć centymetrów w tył. Nie mam czasu się z nim bawić. Po za tym Tobie nie może za wiele zobaczyć. Zaatakowałam przeciwnika. Wystarczy go tylko dotknąć. Bingo. Złapała za jego nadgarstek, kiedy zwarliśmy miecze. Szybko odskoczyłam na znaczną odległość. Mężczyzna pokrył się czarnym płomieniem. Jego przeraźliwy krzyk spłoszył ptaki, które wzbiły się w powietrze zataczając nad nami kręgi. Jednak był silny, postanowił zaatakować najsłabsze ogniwo — Tobiego. Ruszył na niego. Oczywiście czarnowłosy zaczął uciekać. Lecz tamten złapał go za płaszcz, który natychmiast zajął się czarnymi płomieniami. Szybko doskoczyłam do nich. Jednym ruchem oddzieliłam ich od siebie, przecinając materiał. Stanęłam przed napastnikiem zasłaniając Tobiego. Człowiek od Orochimaru chyba na to czekał, bo błyskawicznie w ruch poszła jego katana. Ostrze tylko świsnęło nawet nie rozrywając ubrań. A to dzięki mojej technice. Mężczyzna został przez niewidzialną siłę odepchnięty. Przebił się przez pierwsze drzewo i zatrzymał dopiero na drugim. Jego przeraźliwy krzyk poinformował o zadziałaniu czarnych płomieni. Nie zostało po nim nic. Z wyjątkiem kupki prochu, którą natychmiast rozwiał wiatr.
 — Trzeba powiadomić Lidera, byli zbyt blisko kryjówki.
 — Senpai mnie uratowała! Senpai jednak nie jest na mnie zła — mówił wieszając mi się na szyi.
 — Jak nie puścisz to zacznę.
Mężczyzna odsunął się. Spojrzałam na niebo.
 — Zbliża się zmierzch, zejdźmy z traktatu i poszukajmy miejsca na obóz. 

2 komentarze:

  1. Tobi is good boy :D Sorki, że nie skomentowałam wcześniej, ale dopiero wróciłam z miasta. Rozdział świetny. Zadziwiający zwrot akcji- szkoda, że ich drużyna się rozpadła. Jednak lider Akatsuki miał rację, trzy to stanowczo za dużo osób w drużynie xD Teraz przynajmniej będzie więcej rozdziałów :D Wiesz, osobny dla Itachiego i osobny dla Atari. Szkoda, że się wypierają. Ciekawa jestem co odkryją Atari z Tobim. Tobi is good boy - uwielbiam taką wersję, tego gostka xD
    Dziękuje za komentarz xD Masz rację, "Lepsze jutro" jest kontynuacją "Dziedzictwa", a "Echa Przeszłości" jest osobnym opowiadaniem. Teraz będę pisać "Echa...", bo chcę zrobić sobie małą przerwę od Uchiha. Nie chce, by kontynuacja wyszła sztucznie xD
    P.S Następnym razem postaram się bardziej ropisać. I tak sobie myślałam, że skoro Kishimoto działał przy scenariuszu do tego filmu ( Naruto Shippuuden Road to ninja" to może przetłumaczona wersja ukaże się szybciej? - Mam taką nadzieję xD
    Życzę dużo weny, czytelników, czsu wolnego, zero stresu, dużo towarzystwa, no i żebyś dostała się na wymarzone studia, kochana :D A właściwie to jaki wybrałaś kierunek?? Papatki :*

    OdpowiedzUsuń
  2. Nio tak...jestem, jestem, jeszcze żyję!!! I przepraszam, że mnie nie było, ale jedyny komp, do jakiego miałam dostęp, to ten szwagra xd No, ale do rzeczy.
    Tobi zwala z krzesła xD Kocham gościa po prostu <3 A znowu Atari jest strasznie podejrzliwa :D Szkoda, ale im trudniejsza do zdobycia, tym lepiej dla faceta, nie?? ;>

    OdpowiedzUsuń