Uciekłam. Chciałam się znaleźć jak najdalej skąd.
Być sama. Lecz to niemożliwe przy takim natłoku ludzi. Znalazłam ławkę w parku,
ukrytą za wysokimi krzewami. Chwila wytchnienia. Nie wiedziałam, co mam robić.
Jeden wielki chaos panował w mojej głowie. Co jest ostatnio z Itachi? Dziwnie
się zachowuje. Tak jakby… NIE!!! To tylko moja chora wyobraźnia pląta mi figle.
Zapewne to gra. Sprytny plan na odkrycie tajemnicy skrywanej pod okularami.
Tak. Tylko o to mu chodzi. Nic więcej. Chce mnie w sobie rozkochać, abym uległa
jego urokowi i wygadała to, co chce. Jasne. Taka głupia nie jestem. Nie złapie
mnie na to. Zniżyć się do takiego poziomu. To naprawdę żałosne. Żeby Itachi
dopuszczał się flirtu, aby zdobyć kilka informacji. Ale nisko upadł. Tego się
nie spodziewałam.
Wstałam z ławki już spokojniejsza i udałam się na
zwiady. Itachi rozgryziony, już nie muszę obawiać się o jego intencje.
Rozglądałam się dokładnie, próbując znaleźć tego Takumę.
— Psyt. Psyt.
Odwróciłam się w stronę skąd dobiegał głos.
— Psyt.
Ujrzałam młodego mężczyznę przebranego za starca.
Podeszłam do niego, gdyż zaczął machać znacząco dłonią, przywołując mnie.
— Słońce
zachodzi na wschodzie — wyszeptał. Spojrzałam jak a wariata.
— A wschodzi
na zachodzie — odparłam drwiąco. Już miałam odejść od tego świra, kiedy…
— A jednak to
ty. Tak myślałem. Pokojówka bez czepka. Masz, tutaj są wszystkie informacje,
które o nich zebrałem — wyszeptał rozglądając się dookoła i wręczając mi
prostokątny przedmiot opakowany brązowym papierem do pakowania paczek.
— Takuma? —
zapytałam niepewnie. To nie może być ten mężczyzna?
— Cicho.
Zapewne mnie poszukują. Ja wywiązałem się z umowy. Niech teraz Konoha zapewni
mi ochronę.
Nie mogłam uwierzyć we własne szczęście.
Wyszczerzyłam się zadowolona do niego.
— Oczywiście.
Proszę za mną. Zaprowadzę, cię do miejsca kryjówki gdzie odbierze cię grupa
wyszkolonych shinobi. Specjalnie przysłanych do twojej ochrony.
Naturalnie wyprowadziłam mężczyznę w pole. A
dokładnie w ciemny zaułek, gdzie nikt nas nie zobaczy. Zdjęłam okulary. Mała
technika. I po Takumie. Misja skończona. Spaliłam notatnik i już miałam ruszyć
do hotelu, kiedy przypomniałam sobie, że czekam tam Itachi. Zawróciłam. Nie
chciałam go teraz widzieć. Postanowiłam przejść się po mieście. Przynajmniej do
rana mieć Uchihę z głowy.
*
Nie było jej w pokoju. Może to i lepiej? Udałem się
do łazienki, wziąć zimny prysznic. Oparłem czoło o chłodne kafelki, pozwalając
by woda spływała po włosach i plecach. Nie mogłem się wyzbyć obrazu Atari
sprzed oczu. Siedziałem już naprawdę długo pod tym prysznicem. W końcu
stwierdziłem, że to bez sensu. W pokoju nadal jej nie było. Spojrzałem na
zegarek. Po trzeciej. Czyżby szukała tego mężczyzny? To do niej podobne.
Rzuciłem się zrezygnowany na łóżko. Co się ze mną ostatnio dzieje??? Niczego
poza nią nie widzę. I tak mam od tamtej nocy. Co jest nie tak??? Czyżbym… czuł
coś do niej? To nie może być prawdą. Przez te wszystkie lata nic, a teraz tak
nagle. Pojawiła się i rozkochała mnie w sobie. Tak po prostu? Nie. Nie mogę do tego
dopuścić. Jesteśmy z innych światów. Mam już swoje cele. Sasuke. Konoha. Nie ma
tutaj miejsca na nią. I nigdy nie będzie. Muszę się pozbierać i zapomnieć o
dziewczynie. Wszystko już zaplanowane. Nie mogę teraz tego zmienić, przez jedną
osobę. Będzie ciężko, jednak dam radę. Wymazać Atari z myśli. Boli. Ale nie ma
już wyjścia. Muszę ją traktować chłodno. Jak każdą inną dziewczynę. Być dla
niej, jak to określiła zimnym draniem. Nie chce! Muszę!!! Nie ma odwrotu. Gdyby
pozostała wówczas w Konoha i byśmy się poznali, to może… Nie! To i tak by
niczego nie zmieniło. Są rzeczy nieuniknione, które mimo usilnych starań i tak
nadejdą. Zapomnieć. Tylko tyle muszę. Skupić się na moich celach. Na Sasuke,
wiosce. I wszystko będzie jak dawniej. To nie może być takie trudne. Zapomnieć.
Skupić się na bracie. Zapomnieć.
*
Podróż powrotna wyglądała dość dziwnie. W ogóle się
do siebie nie odzywaliśmy. A Itachi ciągle starał się na mnie nie patrzeć.
Przez, co atmosfera była nieprzyjemna. Krępujące milczenie, które nigdy nie
miał zamiaru przerywać. Na szczęście ta męka się już skończyła. Dotarliśmy do
bram kryjówki Akatsuki. Przed wejściem stał Kisame, najwyraźniej czekając na
nas.
— Jak tam
misja? — zagadał.
— Banalna.
Mam wrażenie, że Lider niedocenia naszych umiejętności.
— To
przygotuj się Atari na jeszcze mniejsze niedocenianie.
— Co masz na
myśli?
— Rozbijają
naszą drużynę.
— Jak? —
odezwał się Itachi, przerywając trzydniowe milczenie.
— Uznał, że
troje to już tłum. Oczywiście powiedział to inaczej, ale o to chodziło. Wracamy
do dawnego składu. Przykro mi Atari, ale… trafił ci się Tobi.
— A kim jest
Tobi? Jeszcze go nie poznałam.
—
Współczucia, bo zaraz go poznasz — rzekł Kisame kładąc mi rękę na ramieniu. — Powodzenia.
My ruszamy na kolejną misje. Do zobaczenia.
Odeszli. Spojrzałam na Uchihę. Nawet się nie
odwrócił. Westchnęłam. Z drugiej strony to i nawet dobrze, przynajmniej będę
miała spokój. Nie odkryje tajemnicy, więc… Luz. Odwróciłam wzrok wchodząc do
podziemi.
Lider to ma mnie chyba za uczniaka Akademii. Mam
udać się do Kiri Gakure i odebrać informacje od naszego szpiega. Takie misje to
mają genini. Za kogo on mnie uważa. Wyszłam wściekła jak osa. Orochimaru z tą
obsesją pilnowania dawał lepsze zadania.
— Kto ty
jesteś? — zapytałam zatrzymując się przed mężczyzną z pomarańczową maską na
twarzy. Ten idiota powiedział, że będzie tutaj na mnie czekał Tobi.
— Jestem
Tobi. Miło mi poznać Atari senpai — rzekł chłopięcym miłym głosem. Trzeba moją
opinię o Akatsuki i Liderze sprostować. On mnie ma chyba za niańkę. Gorzej być
nie może. Nie odpowiedziałam. Minęłam tylko chłopaka i ruszyłam w las. Misja to
misja. Wyboru nie mam.
— Ej, czekaj
na mnie! Senpai!
Co chwila o czymś gadał. A to wyskakiwał z tekstem
„ależ dziś pięknie”, to znów podziwiał chmury.
— Nie umiesz
być bardziej opanowany! — wybuchłam. Mam dość tego gościa. Z Deidarą było
łatwiej. I spokojniej. — Idź sobie stąd! Albo się zamknij!
— Senpai jest
na mnie zła? — zapytał przekrzywiając głowę. Nie miałam zamiaru odpowiadać. Bo
stanęliśmy na rozdrożu. Rozejrzałam się po niebie próbując ustalić kierunek.
Następnie spojrzałam na drogę. Skręciłam w lewo. — Senpai! Ej! Znów na mnie nie
czekasz!
O rany. Jak tak dalej pójdzie zacznę tęsknić za
Itachi. Ale w końcu udało mi się namówić Tobiego na milczenie. Łatwo nie było,
ale na reszcie cisza. Niestety długo się nią nie pocieszyłam. Za drzew
wyskoczyła dwójka shinobi. A było nie wybierać głównego traktu. Po opaska Oto
Gakure uznałam, że są od Orochimaru. Niedobrze. Bez patyczkowania się, od razu
zaatakowali wypuszczając na nas salwę kul z ognia.
— Aaaaaa! —
krzyknął Tobi uciekając. — Atakują! To ognista technika, nie powinien zając się
tym Kisame?! Mam wrażenie, że wybrali nieodpowiednią parę do ataku!
Westchnęłam robiąc unik. Mężczyzna wykonał po raz
kolejny tą samą technikę celując w Tobiego, który biegał zygzakiem wzdłuż
drogi.
— Zatrzymają
się Tobi! — krzyknęłam. Mój partner od siedmiu boleści zrobił, co chciałam.
Stanęłam przed nim osłaniając go i jednocześnie tworząc ogromną kulę z wody. Zatrzymała ognisty atak. Oblewając
przeciwników i zalewając podłoże. Jako iż panowała susza, woda nie chciała się
wchłonąć. Dla mnie to było na korzyść. Ukucnęłam przykładając rozwarte dłonie
do ziemi, po której zaraz przeszłą wiązka błyskawic. Jeden z przeciwników
zdążył uskoczyć. Drugi nie. Został porażony i padł. Szybko do niego doskoczyłam
wbijając katanę prosto w serce.
— Za tobą
senpai! — krzyknął. Nie musiał. Wiedziałam. W ostatniej chwili się schyliłam
tak, że napastnik przefrunął mi nad głową. Na jego całym ciele pojawiały się
dziwne zygzakowane linie. Psia krew. Przeklęta pieczęć. Ze zdwojoną siłą znów
ruszył do ataku. Zablokowałam jego ostrze swoim. Silny był, aż zaryłam dobre
dziesięć centymetrów w tył. Nie mam czasu się z nim bawić. Po za tym Tobie nie
może za wiele zobaczyć. Zaatakowałam przeciwnika. Wystarczy go tylko dotknąć.
Bingo. Złapała za jego nadgarstek, kiedy zwarliśmy miecze. Szybko odskoczyłam
na znaczną odległość. Mężczyzna pokrył się czarnym płomieniem. Jego przeraźliwy
krzyk spłoszył ptaki, które wzbiły się w powietrze zataczając nad nami kręgi.
Jednak był silny, postanowił zaatakować najsłabsze ogniwo — Tobiego. Ruszył na
niego. Oczywiście czarnowłosy zaczął uciekać. Lecz tamten złapał go za płaszcz,
który natychmiast zajął się czarnymi płomieniami. Szybko doskoczyłam do nich.
Jednym ruchem oddzieliłam ich od siebie, przecinając materiał. Stanęłam przed
napastnikiem zasłaniając Tobiego. Człowiek od Orochimaru chyba na to czekał, bo
błyskawicznie w ruch poszła jego katana. Ostrze tylko świsnęło nawet nie
rozrywając ubrań. A to dzięki mojej technice. Mężczyzna został przez
niewidzialną siłę odepchnięty. Przebił się przez pierwsze drzewo i zatrzymał
dopiero na drugim. Jego przeraźliwy krzyk poinformował o zadziałaniu czarnych
płomieni. Nie zostało po nim nic. Z wyjątkiem kupki prochu, którą natychmiast
rozwiał wiatr.
— Trzeba
powiadomić Lidera, byli zbyt blisko kryjówki.
— Senpai mnie
uratowała! Senpai jednak nie jest na mnie zła — mówił wieszając mi się na szyi.
— Jak nie
puścisz to zacznę.
Mężczyzna odsunął się. Spojrzałam na niebo.
— Zbliża się
zmierzch, zejdźmy z traktatu i poszukajmy miejsca na obóz.
Tobi is good boy :D Sorki, że nie skomentowałam wcześniej, ale dopiero wróciłam z miasta. Rozdział świetny. Zadziwiający zwrot akcji- szkoda, że ich drużyna się rozpadła. Jednak lider Akatsuki miał rację, trzy to stanowczo za dużo osób w drużynie xD Teraz przynajmniej będzie więcej rozdziałów :D Wiesz, osobny dla Itachiego i osobny dla Atari. Szkoda, że się wypierają. Ciekawa jestem co odkryją Atari z Tobim. Tobi is good boy - uwielbiam taką wersję, tego gostka xD
OdpowiedzUsuńDziękuje za komentarz xD Masz rację, "Lepsze jutro" jest kontynuacją "Dziedzictwa", a "Echa Przeszłości" jest osobnym opowiadaniem. Teraz będę pisać "Echa...", bo chcę zrobić sobie małą przerwę od Uchiha. Nie chce, by kontynuacja wyszła sztucznie xD
P.S Następnym razem postaram się bardziej ropisać. I tak sobie myślałam, że skoro Kishimoto działał przy scenariuszu do tego filmu ( Naruto Shippuuden Road to ninja" to może przetłumaczona wersja ukaże się szybciej? - Mam taką nadzieję xD
Życzę dużo weny, czytelników, czsu wolnego, zero stresu, dużo towarzystwa, no i żebyś dostała się na wymarzone studia, kochana :D A właściwie to jaki wybrałaś kierunek?? Papatki :*
Nio tak...jestem, jestem, jeszcze żyję!!! I przepraszam, że mnie nie było, ale jedyny komp, do jakiego miałam dostęp, to ten szwagra xd No, ale do rzeczy.
OdpowiedzUsuńTobi zwala z krzesła xD Kocham gościa po prostu <3 A znowu Atari jest strasznie podejrzliwa :D Szkoda, ale im trudniejsza do zdobycia, tym lepiej dla faceta, nie?? ;>