poniedziałek, 25 czerwca 2012

03. Atak


Przepraszam za brak komentowania waszych blogów oraz nowe notki, która miała być szybko. No niestety miałam awarię i brak neta. Ale już jestem, z nową notką i zabieram się za komentowanie waszych pracy na blogach.

__________________________________________________________________



Była noc. Kolejna misja. Siedziałam przy ognisku wpatrując się w tańczące płomienie. Obaj mężczyźni spali. Byłam tylko ja. Sama aż do rana. Zdjęłam okulary. Chwila wytchnienia. Śpią. Nie muszę się ich obawiać. Śmiesznie. Lubiłam być sama. Lecz teraz… Nachodziły mnie te durne wspomnienia. Przeszłość, która chciałbym wymazać. Oddać komuś innemu i cieszyć się słodką niewiedzą. Ale… nie da rady. Spojrzałam na śpiącego Uchihę. Dziwnie jest tak na spokojnie chodzić z nim na misje. Być obok. Jako ktoś nieznaczący. Nawet nie zwraca na mnie uwagi. Uśmiechnęła się do siebie, kładąc się na trawie i wpatrując w zachmurzone niebo. Przecież tego chciałam. Być dla nich zwykłym shinobi. A jednak… Coś mnie w tym wszystkim boli. W końcu bez Uchihy jestem nikim, nie istnieję. Tylko Atari. A z Uchihą… Eh… Z nimi koszmar, ale bez nich piekło. I weź tu wybierz dobra drogę.
Spojrzałam na Kisame. Spał jak zabity. Zawsze miał mocny sen. Rozłożony na płasko. Każda kończyna w inną stronę. Szeroko otwarte usta. I jeszcze lekko pochrapywał. Zabawnie to wyglądało. Bo w ciągu dnia starał się być taki maczo. Pokręciłam zrezygnowana głową. A jednak nie był zły. Można się z nim dogadać. Po za tym jest łatwy w konstrukcji.
Odwróciłam głowę w stronę Itachiego. Ponoć są z bratem jak dwie krople wody. Ta… chyba to stwierdził ślepy głupiec. Nie wiem jak inni, ale jak dostrzegałam każdą różnicę. Byli zupełnie inni. Nie tylko chodzi o charakter, lecz też wygląd. Czyżbym tylko ja to dostrzegała. Pamiętam pierwsze misje. Nie wiadomo, kto kogo pilnował. On mnie, czy ja jego. To było dość zabawne. Zwłaszcza podczas walki i nocnej straży. Gdy miałam obserwować okolicę podczas ich wypoczynku, on pilnował mnie. Pamiętam zawsze się dziwił, kiedy zwracałam mu uwagę, aby poszedł spać. Nie mógł się pogodzić z tym, że tak łatwo go rozszyfrowywałam. Za to, on tego ze mną nie potrafił. Tragiczne były pierwsze noce. Cały czas wisiał nade mną próbując złapać w chwili nieuwagi i zobaczyć, co tak skrupulatnie ukrywam pod słonecznymi okularami. Lata praktyki. Nigdy mu to nie wyjdzie. Orochimaru również próbował. I na tym poprzestał. Jednak teraz relacje się bardziej unormowały. Chyba darował to sobie. Co mnie osobiście uszczęśliwiło. Gdyż… No nie oszukujmy się, to Uchiha. Znalazłby sposób na odkrycie tajemnicy.

*

Byłem u siebie w domu. Stałem w drzwiach salonu. Na kanapie siedziała dziewczyna. Wszędzie poznam te białe włosy.
 — Nie powinieneś tutaj przychodzić Itachi.
 — Dlaczego?
 — Słuchaj ojca. Jeśli ci mówi, że nie możesz się do mnie zbliżać, to wykonaj jego polecenie.
Podszedłem do niej. Nie miała okularów. A oczy błyszczały czerwienią.
 — Mówiłam, abyś się nie zbliżał.
Nie wiem, czemu to zrobiłem, ale pochyliłem się nad nią blokując jej drogę ucieczki, przez dłonie położone po obu stronach głowy.
 — Teraz jesteś tylko moja — wyszeptałem uśmiechając się w triumfie.

Wówczas otworzyłem oczy. Kropelki potu na czole. Przyspieszony oddech. To był tylko sen. Odetchnąłem z ulgą.
 — Nadal mnie pilnujesz?
 — Nie — odparłem podchodząc do niej. — Dlaczego nigdy nie mówisz o sobie?
 — A ty, coś tak nagle wypalił? A niby, co chcesz wiedzieć?
 — Gdzie się urodziłaś? Gdzie przebywałaś zanim trafiłaś do Orochimaru?
 — Konoha — oznajmiła, a ja zamarłem.
 — Mogę cię znać?
 — Nie sądzę. Opuściłam wioskę w wieku czterech lat. A w sumie to zostałam porwana. Jesteś starszy ode mnie o jakieś trzy. Więc nie sądzę, abyś mnie znał.
 — A rodzicie? Nie szukali cię?
 — Nie mam ich. Do Konohy trafiłam tylko, dlatego że znaleziono mnie w zgliszczach jakiegoś domu. Cała wioska była wbita i zrujnowana. Shinobi z Konohy zabrali mnie ze sobą.
 — A kolor oczu?
 — Czerwony.
Czerwony? Jakim cudem? Nie znając jej, w moim śnie miała taki kolor oczu. Musi kłamać. To widać. Zbyt dużo wie o mnie i klanie Uchiha.
 — Znałaś może mojego ojca?
 — Może, kiedyś poznałam. Zdarzyło mi się trafić na policję.
Ślepy zaułek. Może po prostu ktoś ją kiedyś przyprowadził do ojca. Skąd ten dziwny sen. Ona musi skrywać jakąś tajemnicę. Coś wielkiego i naprawdę ważnego. Mam wrażenie, że wiąże się z klanem Uchiha. Zbyt dużo o nich wie. A nie sądzę żeby była jakąś fanatyczką. Jak już to tylko jednej osoby, a nie całej rodziny. Atari, co ty ukrywasz?
 — Czemu tak nagle mnie wypytujesz? Budzisz się od tak i wyskakujesz z tymi pytaniami.
 — Bo nic o tobie nie wiem.
 — I nie musisz wiedzieć.

*

Dotarliśmy do niewielkiego miasteczka. Tutaj znajdował się nasz cel, którym był młody mężczyzna, szpieg Akatsuki. Niestety nie wywiązał się ze swojej funkcji. Zdradził kilka małostkowych z reszta i tak fałszywych informacji. Ale liczy się to, że tego dokonał. Trzeba go teraz sprzątnąć. I to była nasza misja. Do miasta dotarliśmy późnym wieczorem. Nie wiedzieliśmy gdzie go szukać, więc… Zakwaterowaliśmy się w hotelu. Poszukiwania mieliśmy rozpocząć z samego rana.
W środku nocy zbudziło mnie dziwne uczycie. Cholera. Musi się to zbliża. Akurat teraz. Jednak nie było już odwrotu. Zaczęło się. Krzyknęłam, kiedy moje ciało wygięło się w nienaturalnym kształcie. Dostałam ataku. Skórcze mięśni na całym ciele. Wykręcało mi ręce, nogi, tułów w dziwnych konwulsjach. Rzucało po całym łóżku. Skórcze tak silne, że mogłyby łamać kości. Za wszelką cenę musiałam utrzymać zamknięte oczy. Moje krzyki zbudził resztę. Musiało to z ich perspektywy dziwnie wyglądać. Jakbym była opętana.
 — Itachi, co się dzieje? — słyszałam słowa Kisame.
 — Atari, co się dzieje? — zapytał łapiąc za ramiona. Tylko nie to. Mój kręgosłup wygiął się niemal w idealny trójkąt. Miejsce gdzie jego dłonie dotykały mojej skóry, piekło. Jakby paliło się żywym ogniem. Do tego ból wbijanych igieł. Tysiące małych cienkich szpilek, które zatapiały się po sam koniec w głębi ciała. Z trudem udało mi się odepchnąć Itachiego. Wówczas dobiegał koniec. Niewidzialna siła uniosła mnie wysoko nad łóżkiem. Kręgosłup znów nienaturalnie wygięty. Brak czucia w ciele. Z moich ust dobył się męski głos.
 — To, co rozdzielone musi się zjednoczyć. To, co rozdzielone musi się zjednoczyć. To, co rozdzielone musi się zjednoczyć. Akayoru bez Yoki nie ma prawa żyć. Akayoru bez Yoki nie ma prawa żyć. Akayoru bez Yoki nie ma prawa żyć.
Następnie ta sama siła miotnęła mną o stronę przeciwległej ściany. Zderzenie byłoby bolesne gdyby nie Kisame, który mnie złapał nim w nią uderzyłam. Koniec. Głęboko oddychałam podpierając się ściany. Starałam się utrzymać równowagę. I przywrócić naturalne tępo serca i zwolnić oddech. Osunęłam się na kolana. Nie miała siły.
 — Atari, dobrze się czujesz? — zapytał Kisame kucając obok. Położył mi dłoń na ramieniu. Natychmiast ją strąciłam.
 — Nic mi nie jest.
 — Widzimy, co innego — odparł Itachi. Zobaczyłam przez zamknięte oczy przesuwający się cień. To zapewne on.
 — Nie podchodź! Nic mi nie jest.
Zebrałam w sobie wystarczająco dużo siły by się podnieść.
 — Wracajcie do łóżka — rzekła, po czym wyskoczyłam przez okno, uprzednio je otwierając. Musiałam się od nich oddalić.

Byłam sama. Mogłam spokojnie mieć otwarte oczy. Siedziałam na murku przed fontanną. Plac pusty. Nikogo nie ma. Zegar na ratuszu wskazywał kilka minut po drugiej. Cisza, spokój i chłód. Otuliłam nogi ramionami kładąc na nich głowę. Wszystko nadal mnie bolało. Jednak musiałam stamtąd wyjść. Te dwa zdania odbijał się echem w głowie. Przeklęte słowa. Należały do niego, do osoby, która skazała mnie na te nieszczęsne życie związane z nimi. Wiedziałam, że będę miała ataki. To było nieuniknione. Po tym jak pozbyłam się Yokiego i zerwałam stosunki. Cena za pozorną swobodę. Czy jest ona tego warta? Zaczynam w to wątpić. Ale… Nie ma powrotu. Mosty zawalone. Odbudowanie ich jest niemożliwe.
Usłyszałam kroki. Natychmiast zamknęłam oczy. Musiał to zrobić? Poczułam jak narzuca mi na ramiona płaszcz.
 — Noc jest dzisiaj wyjątkowo chłodna.
 — Jak mnie znalazłeś?
 — Śladami krwi. Zraniłaś się w stopę.
Przede mną siedział Itachi. Musiał to zrobić? Akurat Uchihy nie chciałam tutaj. I jeszcze ten płaszcz. Cały przesiąknięty jego zapachem. Wolę być chora. Zrzuciłam go.
 — Nie zdejmuj go, bo się przeziębisz. Jesteś w szortach i bluzce na ramiączkach. To nieodpowiedni strój na nocne przechadzki — rzekł zakładając mi go z powrotem. Miał rację. Byłam lekko ubrana. Tym razem się już nie sprzeciwiałam. Pozwoliłam by otulił szczelnie materiałem.
 — Powiedź, co to było? Wyglądałaś jakby cię coś opętało — Czułam jak siedzi blisko, jak wpatruje się mi w powieki. Milczałam. Nie mógł znać odpowiedzi. A ja jej nie udzielę. Musiałbym wówczas ujawnić wszystko. A nie chce znów należeć do Uchihy.
 — Cholera — mruknęłam czując ciepłą substancję cieknącą z oczu. Przyłożyłam dłoń do policzka chcąc ją zetrzeć. Lecz powstrzymał mnie Itachi.
 — Tylko rozmażesz.
Usłyszałam dźwięk darcia materiału, po czym poczułam wilgotną szmatkę na policzku.

*

Ścierałem jej z twarzy strużki krwi. Starałem się być delikatny i dokładny, aby nie pozostawić rozmazanych śladów. Chociaż nie trudno byłoby je zauważyć na tej jasnej karnacji. Atari miała alabastrową skórę. Jednak nie wyglądała upiornie czy nienaturalnie. Wręcz przeciwnie. Uzupełniała się z jej białymi włosami. Ciekawy byłem, jakie ma oczy. Te ciemne okulary przeciwsłoneczne wyglądały dość dziwnie na jej twarzy. Tak nienaturalnie i sztucznie. Ale nie zdejmowała ich. A nawet, jeśli to zawsze zamykała powieki. Ukrywając oczy, jakby to był największy sekret świata. I takie odnosiłem wrażenie. Była niezwykle tajemnicza. Nic o sobie nie mówiła.
Schowałem skrawek materiału do kieszeni. Po krwi nie było śladu.
 — Dlaczego tutaj przyszedłeś? — zapytałam swoim melodyjnym głosem. Zamilkłem. Co miałbym niby jej powiedzieć? Nie wiem, dlaczego za nią poszedłem. Coś mnie do niej ciągnie. Chciałbym poznać jej sekret, który tak dokładnie strzeże. Chciałbym wiedzieć o niej wszystko. Ale, dlaczego ona mnie tak interesuje? Na te pytanie sam nie umiem odpowiedzieć. Milczałem, czekając na jej kolejne słowa.
 — Dlaczego tu jesteś skoro nic cię nie obchodzę?
Milczałem, bo znów nie znałem odpowiedzi.
 — Czyżbym cię obchodziła? — zapytała z nutka wahania i lęku? Tak, wyczułem strach.
 — Nie — odparłem niezbyt przekonany swoją odpowiedzią.
 — To dobrze. Nie ma nic gorszego niż więzy między osobami z drużyny. Jesteśmy tylko tymczasową grupą utworzoną z obcych sobie ludzi. I tak ma pozostać.
Miała rację, jednak… Coś mnie do niej ciągnie. Co? Nie mam pojęcia. Lecz czy płytka metalu wie, co ją przyciąga do magnesu? Śmiem twierdzić, że nie.
 — Pokażesz mi kiedyś, co tak skrywasz? — zapytałem. A raczej nagle wypaliłem. Zawsze jestem oponowany, chłodny i zdystansowany do otoczenia. Ale przy niej nie. Budzą się te ukryte oraz zakurzone uczucia, których musiałem się wyzbyć po tamten nocy.
 — Tobie Uchiha, nigdy.
 — Czemu ciągle do mnie mówisz nazwiskiem?
 — A co? Nie jesteś dumny z bycia członkiem, jednym z ostatnim tego jakże wspaniałego klanu? — zapytała a w jej głosie wyczułem nutkę drwiny, gdy wspominała o wspaniały. Czyżby miała do mojej rodziny urazę? Może klan Uchiha wyrządził jej kiedyś jakąś krzywdę?
 — Nie możesz mówić mi po imieniu?
 — Aż tak bardzo tego chcesz? I-ta-chi — rzekła sylabizując moje imię. Lubiłem, gdy je mówiła. Robiła to wówczas z ciepłym uczuciem. Nie jak w przypadku nazwiska. Uchiha. Wymawiała z pewną nienawiścią, chłodem w głosie.
 — Chodź powinnaś się wyspać. Jutro znajdziemy tego mężczyznę i wracamy do kryjówki.
 — Idź sam. Chcę tu jeszcze posiedzieć.
 — Chodź, przeziębisz się — rzekłem biorąc dziewczynę na ręce.
 — Co ty robisz?
 — Masz skaleczoną stopę.
Zobaczyłem jak je policzki oblewa róż. Była strasznie lekka. A może to mi się taka wydawała. Miałem wrażenie, że trzymam dwie książki, nie dziewczynę. Dziwne uczucie. Przez całą drogę, co chwile patrzyłem na jej policzki. Trudno było ukryć na tym alabastrze nawet najdrobniejszy róż. A nie łatwo wywołać rumieńce na jej policzkach.
Kiedy znaleźliśmy się w pokoju zaniosłem ją do łazienki. Tak jak myślałem. Kisame spał już jak zabity. Ten to miał twardy sen. Zabrałem potrzebne rzeczy i powróciłem do dziewczyny.
 — Proszę — rzekłem nakładając jej na nos okulary.
 — Dlaczego, to zrobiłeś? — zapytała szczerze zdziwiona.
 — Inaczej nie spojrzysz na mnie — odparłem lekko się uśmiechając. Dziwne. Zawsze jakoś potrafiła wywołać u mnie ten jakże dawno zapomniany gest. Jej róż na policzkach stał się intensywniejszy. Ukląkłem przed nią, aby mieć łatwy dostęp do rany na stopie. Ostrożnie wyjmowałem odłamki szkła. Było to trudne, gdyż tkwiły głęboko. Tak feralnie zeskoczyć z okna, prosto na potłuczoną butelkę. Jej syk uświadamiał mnie, że moja ostrożność nie jej zbyt dobra. Po zakończeniu operacji zmieszana dziewczyna wydukała krótkie „dziękuję”. Wziąłem ją znów na ręce.
 — Co robisz?! Mogę już dojść do łóżka.
 — Nie przemęczaj się — odparłem zanosząc ją na łóżko. Zrobiłem to chyba tylko po to, aby zobaczyć tym razem purpurę na policzkach. Nie umiałem powstrzymać uśmiechu.
 — Dobranoc.
 — Ta… dobranoc.

*

Itachi odszedł wracając do swojego łóżka. Zwinęłam się w kłębek zdejmując okulary.
Od wielu lat nikt tak o mnie nie dbał. Zawsze byłam traktowana jak chodząca broń. Nic więcej. Uważano, że nie posiadam uczuć, więc, po co mi je okazywać. Katana to przedmiot, broń. Nie należy się nad nią rozczulać. Oczywiście zadbać, by się nie zniszczyła, ale to wszystko. Jedynie on miał inne do tego podejście. Traktował mnie jak człowieka, co było dziwne. Byłam jego przyjacielem. Do czasu. Chyba przyjaźń damsko męska nie istnieje. I to było tego przykładem. Zakochał się. A co najbardziej zdumiewające we mnie. Pamiętam, jaki wywiązał się konflikt. Natychmiast nas rozdzielono. Przecież to niedorzeczne mnie kochać. Został za to wyrzucony z wioski i klanu. A jego chęć odzyskania reputacji nie powiodła się. Przegrał.



3 komentarze:

  1. Mój będzie pierwszy xDD
    Nie ma niczego gorszego od niespełnionej miłości. Niedługo zaczną się wakacje, a mi wciąż przychodzi na myśl sonet " Do trupa". Człowiek nieszczęśliwie zakochany i jego przemyślenia, ale kto powiedział, że Itachi jest tu tragicznym bohaterem?? Koniec moich przemyśleń. Tak naprawdę chciałam napisać, że oni : Itachi i Atari pasują do siebie idealnie, co więcej mają wspólną przeszłość, no i niestety muszą przeboleć to co dla nich szykujesz, ale będą razem, prawda?? :D Jestem ciekawa co się dzieje u Sasuke i Naruto, hehe. Jak weszłam wczoraj na twojego bloga i zobaczyłam długość notki to się chwyciłam za głowę i powiedziałam WOW. W końcu zbliżają się wakacje ;]Jakbym miała wybrać mój ulubiony moment w tym rozdziale to wybrałabym opętanie. Sama nie wiem dlaczego. Po prostu kocham to : wszelkie proroctwa i przejmowanie kontroli nad czyimś ciałem. W opowiadaniach sprawia to, że przechodzą mi ciarki po plecach, a później nie mogę spać. Leżę sobie i boję się, że mnie też coś opęta - naprawdę z ręką na sercu. Chyba za dużo filmów się naoglądałam "Klątwa" Osobiście polecam ;D Japoński horror trwający półtorej godziny. Polecam również drugą część ;] A ja się tak tutaj rozpisuje, czuję się jak u siebie, a pasowałoby coś naskrobać. Powiem ci, że rozdział jest wystarczająco długi, by go opublikować, ale nieskończony. Wszystko przez moment walki Shiro z Sasuke. Aha mam dla was jeszcze wymyśloną zabawę xD Tak czy siak, boję się ją spieprzyć, ale dość omnie. Napiszę jeszcze o moim odkryciu i się żegnam. "Atari" - jeżeli zamienię literkę "t" na "k" to wyjdzie... "Akari" Świetne, co nie?? Życzę dużo weny i czytelników ;] Papatki :*

    OdpowiedzUsuń
  2. Ech... i co ja mam tu napisać?! Mamusia się już wszystkim zajęła xd. Mogłabym tylko wszystko potwierdzić ^^ Mnie również zaskoczyła długość notki, chyba wakacje robią swoje, bo -jak widać- u mnie jest to samo ;*
    A tak w ogóle, to spytam jeszcze raz: Atari i Tachi będą razem, prawda? Prawda?! NIe mogę się doczekać, aż Itachi weźmie się do roboty xD.
    No i właśnie, co z Sasuke? Bo w końcu opo jest o Uchiha, więc też o nim, ne? Może skusisz się na jakiś epizodzik o nim i Naru?? ^^ Byłoby super :3
    No to chyba tyle ode mnie, papatki:D
    A! No tak! Klasycznie: życzę weny i duuużo czasu :D Na pisanie, oczywiście ^^

    OdpowiedzUsuń
  3. Zapraszam cię na nowy rozdział pt "Odkryte karty" Myślę, że większość rzeczy została w nim wyjaśniona i, że będzie ci się go przyjemnie czytało xD Nie mylisz się, prawie zbliżamy się do końcówki, lecz nie wiem w ilu rozdziałach ujmę pozostałą część. Teraz mam więcej czasu i staram się pisać rozdziały dłuższe xDD A kiedy pojawi się coś u ciebie?? A jak tam kontynuacja poprzedniego?? Oglądałaś wczoraj finał?? Normalnie Hiszpania rozgromiła Włochy, a miałam cichą nadzieję, że zakończą ten finał chociaż z jednym golem ( A tak naprawdę to ja liczyłam na karne ;] ) Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń